niedziela, 29 czerwca 2014

She is Sherlocked

Hello!
Ja mam Doctora, a Koleżanka z ławki ma Sherlocka. I urodziny w poniedziałek. Dlatego ja od ponad tygodnia szukałam odpowiedniego prezentu. Znalazłam śliczne kubeczki a'la Irene Adler i przeszukiwałam internet w poszukiwaniu bardziej sherlockowego gadżetu. Było tego bardzo dużo i ciężko by mi było na coś się zdecydować. Aż wpadłam na bloga pewnej pani i znalazłam to <klik> . Drąc się wniebogłosy zmusiłam mamę, żeby przyszła do mojego pokoju i stwierdziłam, że koniecznie musi mi to zrobić. A, że moja mama jest bardzo zdolna to w trzy dni Sherlock było gotowy. I takim oto sposobem K. ma tylko swojego własnego i prywatnego Sherlocka Holmesa.


Pozdrawiam, M <3

piątek, 27 czerwca 2014

Prapremiera: Wakacje

Hello!
Oficjalnie zakończyłam rok szkolny 2013/2014. Trzeba krzyknąć na całe gardło: wakacje! Ale, że o podsumowaniu roku i o planach na ten czas już pisałam, dziś coś co niezbyt często tutaj pokazuję, czyli mój strój na tej uroczystości. I prawdopodobnie nie zamieszczałabym go tutaj, jednak wspominałam o moim planie na cykl notek o "Doctorze Who" i mój strój oraz moje paznokcie (!) delikatnie nawiązują do tego serialu i wprowadzają w nastrój. Nie ma co ukrywać, gdyby nie to, że oglądałam 5, 6 albo 7 sezon w czasie kupowania stroju galowego, to raczej nie zaczęłabym piszczeć na widok białej bluzki z muszką. I nie było wyjścia, musiałam ją kupić.
Efekt ponad godzinnej pracy Zebry.  <3
Na pytanie co ja bym bez niej zrobiła, stwierdziła, bardzo logicznie: Cóż... prawdopodobnie miałabyś niepomalowane paznokcie ^^





Wiwat Wakacje! 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Prawie wakacyjnie

Hello!
Niby zakończenie roku dopiero w piątek, ale praktycznie skończyłam naukę na ten rok w środę. Matematyką, żeby było milej. Zastanawiałam się jak napisać ten post, czy jako podsumowanie roku szkolnego czy jako plany na wakacje. Ale w sumie to wszystko bardzo się łączy. A przynajmniej w kwestii takiej, że od września będę oficjalnie maturzystką i to mnie przeraża. I wiąże się z tym, że powinnam w wakacje powtarzać historię i angielski. Takie ambitne plany. Co do trzeciego przedmiotu czyli polskiego. W tym roku średnio mi wyszło z olimpiadą, ale już pojawiły się tematy na przyszłoroczną. Mam nawet kilka upatrzonych. Nie przyznałam się jednak pani, że najbardziej chciałabym napisać temat teatrologiczny. I tu wchodzi kolejna kwestia czyli teatr. Moim najnowszym pomysłem na swoją przyszłość jest zostać reżyserem teatralnym. Ale boję się sprawdzić co trzeba, gdzie trzeba i tak dalej, żeby nie okazało się, że nie mam szans. Póki co mam ambitny plan nadrobić filmy z podstawy programowej polskiego. Jak miło, że są tam na przykład takie tytuły jak "Gladiator". I dużo, dużo czytać. Ostatnie dwa zdania zapowiadają też pewną zmianę na blogu. Skoro będę więcej czytała i oglądała pojawi się dużo więcej recenzji. Tak wiem, wiele razy podkreślałam, że nie lubię ich pisać, ale jakoś ostatnio idzie mi to całkiem nieźle. Pojawi się też cykl postów o brytyjskim serialu "Doctor Who", który skończyłam oglądać w sobotę. Zastanawiam się jak go nazwać i czy ktoś będzie go czytał, ale i tak będę pisała. Rozważałam też nad wizualnymi zmianami, ale naprawdę lubię wygląd bloga więc nawet jeśli jakieś będą to niezbyt duże. 
To była część połączona, teraz część podsumowująca. Mijający rok szkolny był chyba jednym z najlepszych. Bardzo krótko, ale to najlepiej oddaje moje samopoczucie. Miałam świetny półmetek, zdobyłam nowe zainteresowania. Wzięłam udział w olimpiadzie. Mam świetny kontakt z Koleżanką z ławki, w skrócie K i Bliźniaczkami. I Zebrą. Kończę drugą klasę z ślicznie wyglądającą średnią 5.0. Z chórem dostałyśmy się na konkurs w Bydgoszczy. 
Co się tyczy planów na wakacje. Jadę na kolonie do Zakopanego. To ostatnie więc trzeba korzystać. Ale najważniejsze jest miejsce. Nie mogę się doczekać. A najlepsze jest to, że są na początku lipca, jeszcze przed urodzinami. Właśnie urodziny. Osiemnaste to brzmi poważnie. 

Wszystko jest na tumblrze
 Miłego ostatniego tygodnia szkoły, M <3

czwartek, 19 czerwca 2014

Przyszłość/Przeszłość/NowaPrzyszłość

Hello!
Jako dziecko wychowane na X-Menach nie mogłam opuścić filmu "X-Men: Przeszłość która nadejdzie". Uwaga na spoilery, bo nie kontroluję, gdy piszę coś co może być tak odebrane. Tego co zobaczyłam w kinie, kompletnie się nie spodziewałam. Początek filmu jest zaskakujący. Albo może szokujący. Choć może nie powinnam go tak odbierać, nie wiem. Od razu napiszę, że pomysł związku Bobbiego i Kitty ani trochę mi się nie podoba, nie znoszę tej bohaterki i uważam, że mogli znaleźć innego mutanta, aby przenieść Wolverina w czasie, a ją całkowicie wyciąć z filmu. 

 Wszystkie gify pochodzą z najgłębszej internetowej studni czyli tumblr'a.

Co do przeszłości. Jeśli początek mnie zaskoczył to fakt, że Charles nie ma mocy, bo woli chodzić obrócił moje postrzeganie tej postaci o 180 stopni. Ale oczywiście to bohater niezwykły więc postanowił poświęcić nogi dla wyższego celu. Ale najpierw postanowili z Loganem uwolnić Erika z więzienia. 












A pomóc im w tym miała jedna z najcudowniejszych postaci tego filmu, czyli Quicksilver. Zdecydowanie, pomimo krótkiego występu, kupił sobie ten film całkowicie. No i uratował go przed przesadnym patosem i wprowadził dużą dawkę humoru. 
 Oczywiście, co to by było, gdyby Erik postanowił grzecznie współpracować. Trochę się urwał więc można było rozciągnąć fabułę. Ale nie żebym miała z tego powodu płakać. Niektórzy się czepiają tego rozwleczenia, ale mi nie przeszkadzało. W zasadzie im ten film byłby dłuższy tym lepszy.
Udało mi się nie wspomnieć po co Wolverin cofnął się w czasie. Mianowicie żeby zapobiec morderstwu pewnego karzełka. Ale jakoś ten, niby motyw przewodni, mnie nie zainteresował. Nie ukrywając poszłam na ten film, żeby popatrzeć na młodych Charlesa, Erika, no i można uznać, że Wolverin też jest młody. To całkiem trafne podsumowanie filmu, bo bohaterowie, nawet nie najlepiej wykreowani musieli na swoich barkach udźwignąć fabułę nieźle skompikowaną. 
Za to zainteresowało mnie zakończenie. Które jednak nie koniecznie mi się podobało. Nie lubię jak postacie, których nie lubię, ożywają. No i jak w zasadzie 3 poprzednie filmy tracą sens. Ale Bobby w odmienionej przyszłości był z Rogue, co odrobinę zmniejszało niesmak po jego początku.
 Na uwagę zasługuje także  cudowna ścieżka dźwiękowa. Odpowiedzialny za nią był ten sam człowiek, który pisał muzykę do drugiej części i zrobił fanom niespodzianki, bo muzyka niejednokrotnie nawiązuje do wcześniejszego filmu. 
 

To trochę eksperymentalna recenzja, o dziwo, mi się nawet podoba. Byłabym niezmiernie wdzięczna gdybyście po przeczytaniu, napisali czy Wam się podoba i czy ewentualnie chcielibyście czytać takie rzeczy częściej. 

LOVE, M <3 

wtorek, 17 czerwca 2014

Per te

Hello!
Dawno nie pisałam nic o muzyce. Ale ostatnio nie odkryłam żadnego nie słyszanego wcześniej zespołu ani szczególnie nie słucham kogoś konkretnego. Może z wyjątkiem osoby, której muzykę dziś zaprezentuję. Josh Groban nie jest zbyt popularny w Polsce. Chyba, że jesteście fanami  "Troi", bo jedna z jego najpopularniejszych piosenek pochodzi ze ścieżki dźwiękowej do tego filmu. A ja z K. jakoś na jesieni, byłyśmy na "Muppetach", gdzie oczywiście z naszymi zdolnościami do słyszenia różnych rzeczy, od razu zauważyłyśmy, że ktoś tam ma bardzo ładny i znany nam głos. Co się tyczy już samego głosu to jest po prostu przepiękny. To chyba takie zboczenie, bo uwielbiam taki sposób śpiewania i operowania głosem.
Przedstawiam kilka wybranych piosenek.Pierwsza z filmu, druga, chyba moja ulubiona, 3 i 4 cudowne i też jedne z najulubionych. Nie chcę przesadzać, ale bardzo trudno było dokonać tego wyboru, bo najchętniej to bym tu zamieściła jeszcze z 10 piosenek.

Trzymajcie się, M <3

niedziela, 15 czerwca 2014

Podwieczorek

Hello!
Mam spokój. W zasadzie mogłabym już nie chodzić do szkoły, ale to tylko trzy dni i jestem gotowa na takie poświęcenie. Ze względu na dużą ilość wolnego czasu odkryłam moje kolejne hobby jakim jest pieczenie ciasteczek. Chociaż może nie tyle co odkryłam co znalazłam na nie czas. I świetny przepis w czerwcowym JOYu. 
Składniki:                                                                
100g masła
200g mąki pszennej
żółtko
50 cukru pudru
cukier waniliowy
łyżeczka startej skórki z cytryny 
2 łyżeczki soku z cytryny
Wykonanie: Wszystkie składniki włóż do miski, masło najlepiej wcześniej pokroić i wyrabiaj ciasto, aż powstanie plastyczna masa. Zawiń ją w folie spożywczą i włóż do lodówki na pół godziny. Po tym czasie rozwałkuj na grubość ok. 4-5 milimetrów i wycinaj dowolne kształty. Piekarnik powinien być nagrzany do 180 stopni, a ciastka powinny się piec ok.10 minut, ale trzeba ich bardzo pilnować, bo jak już się upieką to szybko się przypiekają za bardzo. I gotowe. 



Z czym warto zjeść takie ciasteczka? Absolutnie moim faworytem jest kawa z koglem moglem. Robimy normalną kawę, ale raczej jej nie słodzimy. W osobnym naczynku ucieramy żółtka z cukrem, najlepiej pudrem. Gdy mamy to gotowe nakładamy delikatnie łyżką na wierzch kawy. Należy tylko poczekać chwilę, by kawa nie była za gorąca,
bo może to źle podziałać na żółtko.
Pozdrawiam, M <3

czwartek, 12 czerwca 2014

"Kłamca"

Hello!
Dwa słowa: Loki i Anioły i szczerze nie wiem, które bardziej tak naprawdę, skłoniły mnie do sięgnięcia po "Kłamcę". I nie zawiodłam się na książkach, bo są cztery, a także "Kłamca 2,5" ale tej nie czytałam, choć rozważam zakup. Co do fabuły. Anioły robią zamęt w siedzibie Odyna, uwalniają Lokiego, który od tej pory zostaje ich kolesiem od brudnej roboty. To ogromny skrót. Ale żeby czytać książki nie zaszkodzi mieć trochę pojęcia o mitologiach różnych kultur na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem tej nordyckiej. Pierwsza książka to, taki trochę bez ładu i składu, zbiór opowiadań o tym co główny bohater robi dla aniołów. Ale nie należy tego odczytywać w negatywnym znaczeniu. Bo oprócz tego ma kilka wątków mocno osobistych, nie wiem jak to określić. Po prostu nie cała opowiada o tym, że Loki jeździ do samobójców i ich zabija, bo jeśli oni sami by to zrobili to zasilili by armię szatana, ale także dotyka spraw jego żony i Odyna. Druga to trochę uzupełnienie pierwszej i dodanie nowych wątków. Zaczyna przypominać bardziej powieść niż opowiadania, choć dalej cała fabuła jest dość lekko powiązana. Trzecia i czwarta to już zdecydowanie powieści, ale ilość bohaterów i miejsca w jakich się znajdują zmusza do częstego dzielenia fabuły i pisania o tym co aktualnie dzieje się u poszczególnych bohaterów. A dzieje się u nich Apokalipsa. Zakończenie książek jest smutne, nie tragiczne lecz po prostu smutne i było mi ich wszystkich szkoda.
Z uwag, które warto zaznaczyć. Książkowe postacie mają bardzo charakterystyczne poczucie humoru i ironii. Czasami jest to śmiech, bo sytuacje czy to co mówią jest przekomiczne, ale czasami temu humorowi niewiele brakuje do wulgaryzmu. Albo to tylko ja jestem taka przewrażliwiona. 
Co mi osobiście podobało się najbardziej? Powiązanie mitologii, popkultury i czego się tylko da. Znajdziemy tam mitologię egipską, Erosa i Bachusa, który zmienił imię na rzymskie, aby wkurzyć Zeusa, pojawia się też Herkules, robiący karierę w filmie. Mamy Merlina więc nie trzeba długo czekać na pojawienie się Artura. Jest też Światowid czy jakiś bóg z Afryki, ale nie pamiętam czy miał jakieś imię. Jest też dziwny święty Mikołaj. Oczywiście większość wątków kręci się wokół aniołów, oczywiście tych najbardziej znanych czyli Michała, Gabriela i Rafała choć może raczej należałoby napisać, że ogólnie powiązanych jest mocno z tradycją chrześcijańską. Choć w dość ciekawy sposób, nie da się ukryć. 
Ale tak najbardziej, najbardziej autor książki rozwalił mnie tęczowym mostem i krainą ze Snu Nocy Letniej Szekspira. Widząc Oberona i Tytanię zaczęłam się śmiać, bo mitologie mitologiami, ale Szekspir? Ciekawy zabieg, tym bardziej, że nie za bardzo go w tej krainie lubili. I Szekspira i Lokiego. 
No i uwielbiam misia Kłamczucha. Ale, żeby to zrozumieć trzeba przeczytać książki.  

 

Nie byłabym sobą gdybym nie dodała Tomowej wersji Lokiego. Ale tak dla szczegółów to w książce był blondynem i lubił wykałaczki.

LOVE, M <3

wtorek, 10 czerwca 2014

Nietypowy występ

Hello!
Ostatnio nie wspominam za dużo o chórze, bo nie jeździmy na żadne konkursy. W tym roku miałyśmy dużo pracy w szkole, potem przygotowywałyśmy się do tego co zaraz Wam pokażę. Jest to nagranie na konkurs w Bydgoszczy. Kiedyś chóry występujące na niektórych konkursach były kwalifikowane, ale od jakiegoś czasu jury czy ktoś kto się zajmuje typowaniem chórów na konkurs, wymyślił, że trzeba swój program konkursowy nagrać i takie nagranie im wysłać. Co prawda życzą sobie tylko nagrania głosów, ale pan, który nas nagrywał, chyba nawet sam z siebie, postanowił nagrać nas razem z obrazem.
Możecie mnie nie szukać na nagraniu, wyszłam paskudnie. Przypuszczalnie dlatego, że kamera stała pod dziwnym kątem. Chociaż jest moment, już pod koniec nagrania (11:11) gdzie dość nieźle mnie widać ^^


Love, M <3

niedziela, 8 czerwca 2014

Co wolno wojewodzie to nie tobie kasztelanie

Hello!
Jak wspominałam w piątek byłam na wycieczce w Warszawie więc dziś krótka relacja. Zacznę od tego co mi się nie podobało. Łazienki. Oczywiście nie sam park, ale zwiedzanie. Trafiliśmy na jakiegoś niekompetentnego edukatora, jak sam się nazwał, a z całej wycieczki nie wynieśliśmy zupełnie nic. Może wcale nie dlatego, że klasy, które pojechały uczą się historii w rozszerzeniu, a zadania typy skąd pochodzą te przyprawy czy narysujcie wszystko co kojarzy się wam z antykiem są raczej dla dzieci z przedszkola nie z liceum. Zgodnie uznaliśmy, że lepiej, i dużo taniej byłoby po prostu puścić nas, żebyśmy sobie pospacerowali przez godzinkę niż te 20 minut zwiedzania. Na szczęście mieliśmy kilka minut na zrobienie zdjęć. 

Ale pierwszą częścią wycieczki był teatr. Konkretniej Teatr Polski i pojechaliśmy na "Zemstę". Pani od polskiego zapowiedziała, że będziemy się świetnie bawić i miała rację. Przestałam się sobie dziwić, że tak uwielbiam teatr. Pierwszą rzeczą, która zrobiła na mnie wrażenie jest muzyka i choć nie ma jej dużo już na samym początku, robi wielkie bum na wejście. Poza tym jest wspaniała obsada aktorska. Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Lidia Sadowa, Paweł Krucz, Joanna Trzepiecińska. Można dostać zawrotów głowy od ilości znanych nazwisk. A z K. zwróciłyśmy uwagę na fakt, że głos jednego z aktorów wydaje nam się jakoś dziwnie znajomy, ale nie mogłyśmy dojść skąd. Wymyśliłyśmy, że chyba gdzieś w Smerfach go słyszałyśmy. I w sumie się nie pomyliłyśmy, bo Henryk Łapiński podkłada głos w tej bajce, ale tak na prawdę to tylko nie poznałyśmy głosu Panoramixa z naszych ukochanych bajek. To tak w ramach ciekawostki. Może coś jeszcze z takich szczególików, na które zwróciłyśmy uwagę. Stroje, przepiękne, przecudowne kostiumy. Szczególnie Cześnika i Podstoliny, może też Wacława. Prawie bym zapomniała mur wyrastający z podłogi tez był super. Tym bardziej, że niektóre postacie po nim biegały, a on się pod nimi lekko uginał. Co do samego spektaklu, ja osobiście to nie potrafię siedzieć spokojnie w teatrze, dużo łatwiej mi przychodzi to w kinie. Na szczęście mieliśmy miejsca na końcu więc moje: "ojej", "patrz, patrz" i inne okrzyki raczej nikomu nie przeszkadzały. Co mi się najbardziej podobało. Chyba sceny Podstoliny i Wacława, Wacława i Klary i chyba Klary i Papkina. O i to jak Papkin chowa się pod stołem. O nie wiem co więcej napisać, bo takich rewelacji zdecydowanie nie można ubrać w słowa. 
Prawie zapomniałam, a w teatrze też wymyślili zwiastuny przedstawień i nawet są na yt <klik>



Trzymajcie się, M <3

piątek, 6 czerwca 2014

Piesek

Hello!
Raczej nie zdarza mi się pisać tak wcześnie. Ale dziś jadę do Warszawy, wrócę późno, a wczoraj nie zdążyłam przygotować zapasowej notki. Nie żebym nie chciała, po prostu się nie wyrobiłam z czasem. 
A chciałabym Wam pokazać prezent, który zrobiłam dla siostry na komunię. Wiem, że mógł być ambitniejszy, ale po pierwsze jestem w trakcie robienia czegoś innego, a po drugie to zabrałam się za to na kilka dni przed komunią i myślałam, że i tak nie zdążę. Najważniejsze jest to, że siostrze się podobało. To drugi obrazek jaki dla niej wyszyłam, jeśli znajdę zdjęcia pierwszego to też je tu kiedyś koniecznie pokażę.


Pozdrawiam, M <3

środa, 4 czerwca 2014

AEF 13/14

Hello!
Tak jak wspominałam w poniedziałek dzisiaj podsumowanie filmów, które w tym roku szkolnym oglądaliśmy w ramach Akademii Edukacji Filmowej. 
1) "Matka Joanna od Aniołów" Prawdopodobnie gdyby nie to, że oglądaliśmy ją na akademii to nie obejrzałabym tego filmu. Po pierwsze dlatego, że ktoś powiedział mi, że jest bardzo straszny, a po drugie, bo nie wydawał mi się interesujący. Co się okazało, aż taki straszny nie był, a warto go obejrzeć chociażby tylko po to, aby przyjrzeć się sposobowi budowania ujęć. W całym filmie ważną rolę odgrywa kontrast.
2) "Żywie Biełaruś" Chyba najnowszy film jaki oglądaliśmy. Pan Kornacki, który omawia nam filmy, powiedział coś takiego: "Nawet jeśli nie interesujesz się polityką, ona kiedyś i tak się o ciebie upomni". To chyba najkrótszy opis filmu. Poza tym to dość dobrze się go ogląda.
3) "Jeździec bez głowy". Film oglądany w ramach określania współczesnych nawiązań do romantyzmu i racjonalizmu oraz tego jak twórcy odnoszą się do tego tematu. Przy okazji chyba najbardziej znany film jaki oglądaliśmy i na sali było niewiele osób, które go wcześniej nie oglądało. Ja się nie skusiłam, bo gatunkowo zakwalifikowany jest jako horror, ale koniec końców nie okazał się taki straszny. 
4) "Człowiek słoń" Jeden z najbardziej poruszających filmów. I podobnie jak większość wymienionych nigdy bym go nie obejrzała gdyby nie akademia. 
5) "Nosferatu wampir" W tamtym roku przy okazji robienia projektu oglądałam film "Nosferatu Symfonia grozy" i chyba był pomimo wszystko lepszy niż ten. Choć i to i to horror. Nie wiem kto ustalił, że w tym roku oglądaliśmy tyle strasznych filmów, a ja niestety jestem strasznie wrażliwa jeśli o to chodzi. 
6) "Dzień świra" Klasyka polskiego kina tak dla odmiany. Większość osób widziała wcześniej ten film, ale pan Kornacki jak zwykle rzucił na niego zupełnie nowe światło. Oczywiście najbardziej podobało nam się stwierdzenie, że narzekanie i chęć by innym było gorzej niż nam to cech narodowa Polaków. 
7) "Dług" Jeszcze jeden polski film. Który naprawdę warto obejrzeć. Zmusza do pomyślenia nad pewnymi dylematami moralnymi. 
8) "Chce się żyć" To najnowszy film jaki oglądaliśmy, zapomniałam. Oglądając go spodziewałam się czegoś innego. Był taki rozdmuchany przez media i festiwale, a w sumie mi  się średnio podobał. Myślałam, że gdy wyjdę z kina będę serio czuła, że chce się żyć, ale film nie ma aż takiej optymistycznej wymowy.

Pozdrawiam, M <3


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Iron sneakers

Hi!
Miałam zamiar napisać dziś podsumowanie Akademii Edukacji Filmowej, ale trygonometria sama się nie poprawi więc ambitniejszą notkę zostawiam na środę. 
A dziś pokażę Wam jeden z moich najnowszych zakupów. 



Jeśli do tej pory nie wierzyliście lub nie wiedzieliście, że jestem bardzo oddaną fanką Marvela oto proszę dowód. Gdyby ktoś miał wątpliwości to na moich nowych, cudownych trampkach jest Iron Man. Były jeszcze z Hulkiem i Spider-Manem, szkoda, że nie było większego wyboru. Ale i tak jestem super, mega  zadowolona. 

Pozdrawiam, M <3