czwartek, 19 czerwca 2014

Przyszłość/Przeszłość/NowaPrzyszłość

Hello!
Jako dziecko wychowane na X-Menach nie mogłam opuścić filmu "X-Men: Przeszłość która nadejdzie". Uwaga na spoilery, bo nie kontroluję, gdy piszę coś co może być tak odebrane. Tego co zobaczyłam w kinie, kompletnie się nie spodziewałam. Początek filmu jest zaskakujący. Albo może szokujący. Choć może nie powinnam go tak odbierać, nie wiem. Od razu napiszę, że pomysł związku Bobbiego i Kitty ani trochę mi się nie podoba, nie znoszę tej bohaterki i uważam, że mogli znaleźć innego mutanta, aby przenieść Wolverina w czasie, a ją całkowicie wyciąć z filmu. 

 Wszystkie gify pochodzą z najgłębszej internetowej studni czyli tumblr'a.

Co do przeszłości. Jeśli początek mnie zaskoczył to fakt, że Charles nie ma mocy, bo woli chodzić obrócił moje postrzeganie tej postaci o 180 stopni. Ale oczywiście to bohater niezwykły więc postanowił poświęcić nogi dla wyższego celu. Ale najpierw postanowili z Loganem uwolnić Erika z więzienia. 












A pomóc im w tym miała jedna z najcudowniejszych postaci tego filmu, czyli Quicksilver. Zdecydowanie, pomimo krótkiego występu, kupił sobie ten film całkowicie. No i uratował go przed przesadnym patosem i wprowadził dużą dawkę humoru. 
 Oczywiście, co to by było, gdyby Erik postanowił grzecznie współpracować. Trochę się urwał więc można było rozciągnąć fabułę. Ale nie żebym miała z tego powodu płakać. Niektórzy się czepiają tego rozwleczenia, ale mi nie przeszkadzało. W zasadzie im ten film byłby dłuższy tym lepszy.
Udało mi się nie wspomnieć po co Wolverin cofnął się w czasie. Mianowicie żeby zapobiec morderstwu pewnego karzełka. Ale jakoś ten, niby motyw przewodni, mnie nie zainteresował. Nie ukrywając poszłam na ten film, żeby popatrzeć na młodych Charlesa, Erika, no i można uznać, że Wolverin też jest młody. To całkiem trafne podsumowanie filmu, bo bohaterowie, nawet nie najlepiej wykreowani musieli na swoich barkach udźwignąć fabułę nieźle skompikowaną. 
Za to zainteresowało mnie zakończenie. Które jednak nie koniecznie mi się podobało. Nie lubię jak postacie, których nie lubię, ożywają. No i jak w zasadzie 3 poprzednie filmy tracą sens. Ale Bobby w odmienionej przyszłości był z Rogue, co odrobinę zmniejszało niesmak po jego początku.
 Na uwagę zasługuje także  cudowna ścieżka dźwiękowa. Odpowiedzialny za nią był ten sam człowiek, który pisał muzykę do drugiej części i zrobił fanom niespodzianki, bo muzyka niejednokrotnie nawiązuje do wcześniejszego filmu. 
 

To trochę eksperymentalna recenzja, o dziwo, mi się nawet podoba. Byłabym niezmiernie wdzięczna gdybyście po przeczytaniu, napisali czy Wam się podoba i czy ewentualnie chcielibyście czytać takie rzeczy częściej. 

LOVE, M <3 

7 komentarzy:

  1. Kto wie... może sama się wkrótce skuszę na ten film :) A takie recenzje jasne, że chcielibyśmy czytać więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że pierwsza część X-Mena i tak była najlepsza. Znam ją na pamięć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jak oglądam filmy to o tematyce wojennej, nie przepadam za oglądaniem, bo zawsze mnie nudzą :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam x-men :D musze to obejrzec :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ogladalam takich filmow w ogole mnie nie rajcuja

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam x-mena ! :) Ale strasznie stracił na jakości przez ostatnie serie :/

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3