czwartek, 30 października 2014

Nad Menem

Hello!
Mam małe opóźnienie, ale szkoła ma swoje prawa. Na szczęście dziś już od 11.30 jestem wolna od nauki więc mam chwilę czasu żeby przygotować notkę. Znów zdjęcia z Frankfurtu, tym razem wybrałam te robione nad Menem. Kierunek rzeka był chyba przez nas najczęściej wybierany na spacery. A zdjęcia, w większości, wyszły dość klimatyczne ze względu na pogodę i ciemne chmury będące tłem.









Pozdrawiam, M

poniedziałek, 27 października 2014

Bohaterowie (Once Upon a Time S3 P2)

Hello!
Jestem na świeżo po obejrzeniu finału trzeciego sezonu, dokładniej jego drugiej części, i uwaga, bo rozpływam się w zachwytach. Szczególnie właśnie nad finałem, oprócz jego ostatnich 4 minut.
Wydaje mi się, że historia Czaroksiężnika czy też Dorotki z Krainy Oz, nie jest w Polsce zbyt popularna, choć każdy mniej więcej wie co tam się dzieje. "Dawno, dawno temu" zapożycza sobie postać Zeleny, ale Dorotka też się pojawia. Na początku nie byłam do niej przekonana. W porównaniu z Piotrusiem Panem wypadała trochę blado. Aż w końcu dowiedzieliśmy się co ona właściwie chce zrobić. I jak do tego dąży. Okazuje się, oprócz tego, że jest zwyczajnie dziwna i chyba nie do końca zdrowa na umyśle, również niezwykle potężna i nawet więcej niż podstępna. I zielenieje z zazdrości.
Jak zawsze bardziej niż fabuła interesują mnie bohaterowie. A w tym są bardzo bohaterscy. Niektórzy sobie z tym radzą lepiej, inni nie czują się w tej roli zbyt dobrze, części wcale ona nie pasuje, a jeszcze inni dopiero okazują się bohaterami. Nie jest to bardzo wyraźnie zauważalne, ale taki motyw przewija się przez większość odcinków.
A najwięcej serduszek nie dostał wcale Hak, a Robin Hood. Niby taka tam drugoplanowa postać, ale taki dobry duch sezonu. Przynajmniej w moim odczuciu. A jego syn ma na imię Roland, co jest absolutnie fantastyczne, na języku polskim powinniście omawiać fragmenty "Pieśni o Rolandzie", mi się od razu skojarzyło. Robin Hood występuje w bliskiej, bardzo, bliższej niż Emma i Hak, relacji z Reginą. W tym sezonie polubiłam ją jeszcze bardziej, a w tej części to już tak bardzobardzo. Tylko te nieszczęsne 4 ostanie minuty finału. Ale nie można nie zauważyć ogromnej zmiany w tej postaci, w końcu staje się dobra. Co ma bardzo ważne konsekwencje.
Emma i Hak. Nie lubię gdy Emma jest niemiła dla Haka, gdy cały czas opowiada o powrocie do NY i jak prawie naśmiewa się z jego uczuć. A Hak za nią lata jak pies ogrodnika. Chociaż swoje ma na sumieniu. A ja cały czas liczę, że będzie ich więcej razem. Bo doczekałam się, aż jednego pocałunku. Najważniejsze, że się doczekałam.
Rumpel i Belle. Choć on przez większość sezonu jest zniewolony, tak, żyje, to finał zapełnia brak tej pary w fabule.

Myślałam, że wyjdzie bardziej entuzjastycznie, ale wolę pierwszą część tego sezonu. W tej powrócono do odcinków zapychaczy, które choć przeważnie opowiadają ciekawą historię, to dla zasadniczej fabuły nie wnoszą niczego ważnego. I nie ma co ukrywać, choć Zelena jest niezwykle potężną czarownicą to jej postać była dość przewidywalna.

Na osobny akapit zasługuje finał. Jak wspominałam Emma cały czas mówiła o powrocie do NY, co niekoniecznie podobało na przykład Hakowi czy jej rodzicom. I ostatnie dwa odcinki skupiają się właśnie na tym problemie. Bo historia Zeleny zakończyła się wcześniej, choć miała ona nie mały wpływ na finał, bo portal do przeszłości to jej sprawka. Wpadła w niego najpierw Emma, a za nią oczywiście Hak. I tu powinien nastąpić jeden wielki spoiler. Ale skoro wszyscy żyją, a nawet lepiej, to grzebanie w przeszłości nie skończyło się katastrofą. A obserwowanie rodziców sprawiło, że Emma postanowiła zostać w  Storybrooke. Finał był właśnie taki bardzo rodzinny, ciepły. Stanowił wręcz idealne zamknięcie. Z wyjątkiem tych 4 minut.

A ja już zabieram się za 4 sezon, M

sobota, 25 października 2014

Na poprawę nastroju - muzyka





Hello!
Ostatnie dwa tygodnie były dość ciężkie. Następny będzie odrobinę lepszy, ale historia i matma wiszą nade mną i nie dają spokoju. A na uspokojenie i relaks najlepsza muzyka.
Dzień 49: Piosenka, której powinien Twoim zdaniem powstać cover. (Wykonany przez kogo? Czemu przez tego wykonawcę?)
A jest jakaś piosenka, której nie powstał cover? Ale z chęcią posłuchałabym czegoś ciekawego na temat na przykład tej piosenki.


Dzień 50: Piosenka, według Ciebie, zapomniana przez innych.
Pamiętam jeszcze jak był szał na tę piosenkę i była dosłownie wszędzie. Teraz bardzo rzadko można ją usłyszeć.


Dzień 51: Dobra letnia piosenka.

Dzień 52: Najgorsza piosenka Bożonarodzeniowa, jaką znasz.
Chyba nie znam. 

Dzień 53: Piosenka na dobre samopoczucie.

Dzień 54: Piosenka artysty/zespołu, który chciał/abyś zobaczyć na żywo. (nawet jeśli nigdy miałoby się
to nie zdarzyć)

Kocham piosenkę, a koncert- marzenie dzieciństwa.
Dzień 55: Piosenka artysty/zespołu, który ostatnio widziałeś na żywo (kiedy i gdzie?)
Ojej, nie pamiętam, musiało to być dawno temu. Ale w gimnazjum byłam na Natalii Kukulskiej, a bardzo lubię piosenkę z "Och, Karol 2"


Dzień 56: Piosenka wykonawcy z listy: The Rolling Stone Greatest Guitarists

LOVE, M

środa, 22 października 2014

Serce nie sługa ("Bogowie")

Hello!

W tamtym tygodniu wybrałam się na film "Bogowie". Trochę z ciekawości, trochę z dużego zainteresowania, dlatego, że dużo się o nim słyszało, i ze względu na nagrody, które dostał. Powodów sporo, ale jak się okazało wszystkie słuszne. Oto, postaram się, krótka recenzja.
Dla tych, którzy nie słyszeli. Jest o profesorze Relidze oraz o tym jak doszło do tego słynnego przeszczepu serca.
Lubię oglądać biografie. Chyba dlatego, że nie można zrobić jej nudnej. Książkę owszem, film raczej nie. Jeśli ktoś zabiera się za robienie tego typu produkcji, to po pierwsze wybiera ciekawą osobę, a po drugie jeśli samo życie nie jest zbyt ciekawe, to biografia zostaje ubarwiona. Ale zawsze są jak najbardziej interesujące i, przynajmniej mnie, pobudzają do szukania informacji o danej osobie.

Miało być o filmie. Po pierwszej scenie, przesiedzianej z dłonią na oczach, pomyślałam: "W co ja się wpakowałam?". Niby wiedziałam, że to film o lekarzach, ale krojenia nie spodziewałam się tak wcześnie. Potem było lepiej, znaczy było tego mniej. Sam film robi duże wrażenie. Wręcz ogromne. Chociaż z czasem robi się nieco trudny do przetrawienia. Ale reżyserowi udało się rozładować napięcie. To może dziwne stwierdzenie, ale siłą napędową tego filmu były tragedie. Pierwsza, najbardziej poruszająca i wywołująca reakcję. Potem kolejna, w pewnym momencie posypały się jedna za drugą. A to ukazywało niezłomność, ambicję głównego bohatera. Jest to bardzo podkreślone w całym filmie, w każdej scenie. Co najlepsze to wszystko doprowadza do celu. Mocno motywujący.
Bardzo, bardzo mi się podobał, ale staram się nie rozpływać w zachwytach. Jednak co warte nadmienienia to przepiękne scenerie, świetne sceny gdy jeżdżą samochodami  i ogólne budowanie pięknych, takich, ja bym to określiła kanonicznych, kadrów. Ah, no i jak mogłabym zapomnieć o muzyce, świetna, doskonale dopasowana do poszczególnych scen. Drugi plan filmu, świetny, aktorzy wspaniali. Trochę tylko żonę głównego bohatera potraktowano po macoszemu.
Film zasługiwał na wszystkie nagrody jakie dostał.

 Pozdrawiam, M.

wtorek, 21 października 2014

Bygdoszcz 2014

Hello!
Z Bydgoszczy wróciłyśmy ze Srebrnym Kamertonem! To nasz ogromny sukces. Tym bardziej, że w tym roku występowałyśmy w kategorii do lat 21. Sama impreza jak zawsze sympatyczna, pomijając fakt, że takie rzeczy polegają głównie na czekaniu. Koncert Galowy był fantastyczny. Szczególnie pierwsza część, zrobiona a'la Skrzypek na dachu. Głównie dlatego, że jedną z piosenek obowiązkowych było "Sunrise, sunset", które na Gali wykonywały chyba 4 chóry mieszane. Niesamowite wrażenie. A nasza Pani Profesor dostała rolę życia, żony głównego bohatera i przed naszym utworem musiała wyjść na scenę i zapytać go co się stało z jego koniem. Bo śpiewałyśmy piosenkę "Przedoj matko kónia", która jest aktualnie naszym największym hitem. Po naszym występie Tewje śpiewał "Gdybym był bogaty" i to też było niesamowite. Niestety tą część oglądałam zza kulis, patrząc na ekran, ale głos słyszałam ze sceny. Druga część poświęcona była piosenkom regionalnym, ludowym i tą oglądałyśmy już z widowni. Ostatni chór w weneckich maskach śpiewał super piosenkę, niestety nie wiem, jaki miała tytuł ani nic, ale polegała na śpiewaniu, np: słowa piano cicho a słowa forte głośno, i dalej inne oznaczenia muzyczne. Idealne zakończenie. A potem wręczenie nagród i wspólny śpiew wszelakich hymnów. Do tego na scenę miały zostać wyznaczone po dziesięć osób z chóru. Z naszego Pani Profesor wybrała maturzystki, aby zrobić nam taki prezent. A dzień wcześniej po przesłuchaniu konkursowym wszystkie ogromnie się wzruszyłyśmy. Bo to w sumie ostatni taki konkurs dla nas.
Ah i premierę miały nasze nowe stroje. 
 Już są opublikowane filmy. Pierwszy z Gali. Drugi z konkursu. A zdjęcia pochodzą ze strony szkoły. Jeśli jeszcze jakieś znajdę to też postaram się opublikować.





niedziela, 19 października 2014

Muzycznie do potęgi

Hello!
Prawdopodobnie jeszcze siedzę w autobusie, w drodze powrotnej z Bydgoszczy. Co tam robiłam i jak poszedł nam konkurs napiszę we wtorek.

Dzień 41: Piosenka, która chodziła Ci po głowie w szkole.

Dzień 42: Piosenka, której ludzie mogą nie lubić, ale ty ja lubisz.

Dzień 43: Utwór, który był numerem jeden, podczas jednych z Twoich urodzin.
Ja nie robiłam raczej imprez urodzinowych, ale ta piosenka kojarzy mi się z urodzinami spędzonymi u babci.

Dzień 44: Utwór który skądś kojarzysz, ale nie pamiętasz skąd.
Często leci w radiu, ale ja jestem pewna, że gdzieś go słyszałam jak byłam młodsza.

Dzień 45: Piosenka zespołu The Beatles


Dzień 46: Dobra piosenka z 2000 roku.
Nawet wygrała przebój roku 2000 w Rmf FM.

Dzień 47: Najgorsza piosenka Twojego ulubionego artysty/zespołu.
W tym miejscu się chyba poddam, bo nie potrafię czegoś takiego znaleźć.

Dzień 48: Piosenka, którą pamiętasz z reklamy (co to za reklama?)
Pierwsza jedna z najbardziej irytujących reklam, ale piosenkę mają fajną. A niżej oryginał.




Trzymajcie się, M

piątek, 17 października 2014

Do Nibylandii! (Once Upon a Time S3 P1)

Hello!
Właśnie skończyłam oglądać pierwszą część trzeciego sezonu Once Upon a Time. W sumie, to nie wiem, czy można to tak dzielić, ale ta część i następna mają odrębną historię główną. A opisywanie 22 odcinków mogłoby być za długie. Nie oszukujmy się i tak będzie długo.

Nasi bohaterowie udają się na statku Kapitana Haka do Nibylandii, aby uratować Henrego. Jeśli w poprzednim sezonie Hak był zły, to w tym Piotruś Pan jest tysiąc razy gorszy. I wcale nie przesadzam. A jeszcze lepsze jest to, że jego pierwotna tożsamość jest kompletnie nieprzewidywalna. Ale wcale nie lepsza. Pan jest postacią straszną, okrutną i przerażającą. Jednocześnie również jednym z najciekawszych, najlepiej napisanych i zagranych czarnych charakterów, chyba w całym serialu. Jako główny antagonista dla naszych bohaterów sprawdza się idealnie. Ale nie jest to postać, którą można polubić, po prostu się nie da. Nie ma w niej ani krztyny dobra, nie ma się ochoty usprawiedliwiać jej czynów czy być dla niej wyrozumiałym. Jest do szpiku kości zły. A pod koniec tej części sezonu jego historia przybiera jeszcze ciekawszy obrót. Piotruś to sprytny typ, który zrobi dosłownie wszystko by osiągnąć to na czym mu zależy. Jest absolutnie najstraszniejszą postacią w serialu. Po prostu potworem.

To, co kocham w tym serialu, to postacie i to, że mogę obserwować ich przeszłość, rozwój i teraźniejszość. Aż nie wiem, od zachwytów nad którą zacząć. Może nad Śnieżką i Księciem. Chociaż akurat oni byli wybitnie irytujący na początku sezonu. Ale historia ich miesiąca miodowego jest świetna. Są super nowożeńcami. Czasami, aż się zastanawiam, które z nich jest bardziej narwane i wojownicze. Swoje pięć minut w tym sezonie dostaje biedna Arielka, której należy się szczęśliwe zakończenie, bo ona akurat jest przesympatyczną postacią. No i ratuje honor syren, po naszym pierwszym spotkaniu z nimi.

Teraz moja ukochana postać czyli Kapitan Hak. Dostał dużo więcej niż pięć minut, bo nawet pocałunek z Emmą, na który ja czekałam od pierwszego sezonu. Moje ulubione określenie tej postaci to czarujący. Od odcinka z jego historią serial zaczyna nabierać tępa. A sam odcinek jest cudowny, smutny, przejmujący i wspaniały. Och i jego latający statek jest niesamowity. Jeszcze epizod, gdy są w jaskini i muszą zdradzać swoje tajemnice- intrygujący. Postać się rozwija i jest cierpliwa. Ale ja niekoniecznie. Naprawdę liczę na jego związek z Emmą i już nie mogę się doczekać, aż coś bardziej ruszy w tę stronę. Bo póki co dostaliśmy trochę naciągany konflikt pomiędzy Hakiem a ojcem Henrego. Pokłócili się o zapalniczkę.

O a to jest Dzwoneczek. Bardzo sympatyczna, ale zadaje się z niewłaściwymi ludźmi.

Jeszcze tylko kilka uwag o Rumplu i Reginie. Jego historia jako małego chłopca jest niezwykle interesująca i wiele wyjaśnia. Jak wspominałam w poprzednich recenzjach, to skomplikowana postać, a w tym sezonie da się lubić bez zastanawiania czy postanowi kogoś skrzywdzić. Bo próbuje się zmienić. I robi to dla Belli, udowadnia, że jego miłość do niej ma wielką moc. Na koniec zmienia się tak, że robi strasznego i wspaniałego jednocześnie. A historia o tym jak Regina adoptuje Henrego jest wręcz wzruszająca, szczególnie w kontekście końcówki tej części sezonu. I idealnie dopasowana do odcinka, a odcinek do swojego miejsca w sezonie.

A koniec sezonu jest tak wzruszający, że nie mogłam się pozbierać, ale nie dali mi długo cierpieć, na szczęście.

Chciałabym się nauczyć pisać krócej, ale im więcej piszę tym tekst wychodzi dłuższy, M

środa, 15 października 2014

Goetheturm

Hello!
Tak ciężkich tygodni jak ten i przyszły w mojej karierze szkolnej jeszcze nie miałam. Dobrze się składa, że mam jeszcze bardzo dużo zdjęć pięknego Frankfurtu, bo inaczej ciężko by było z notkami. Dziś widok z wieży, która położona jest na obrzeżach miasta, a widok na całe miasto jest dość niesamowity. Przypuszczam, że byłby jeszcze lepszy przy ładniejszej pogodzie, ale przynajmniej nie padało.





LOVE, M

sobota, 11 października 2014

Niespodziewanie długi weekend

Hello!



Mój weekend zapowiada się bardzo przyjemnie, gdyż będę miała 2 dodatkowe dni wolnego, a wiem, że nie we wszystkich szkołach tak jest, a do tego w środę półgodzinne lekcje i na dodatek chyba tylko 5. Oprócz tego, że mam chór i fakultety we wtorek oraz, że muszę przysiąść do rzeczy wiązanych z olimpiadę byłoby wspaniale. Generalnie jednak zapowiada się całkiem sympatyczny tydzień.

Dzień 33: Bardzo krótka piosenka.
Albo mi się wydaje, albo znalezienie piosenki, która trwa mniej niż 3 minuty graniczy z cudem.

Dzień 34: Piosenka wykonana przez aktora/aktorkę.

Dzień 35: Piosenka klasycznego zespołu rockowego.

Dzień 36: Piosenka, która wygrała Eurowizję w roku, w którym się urodziłeś/aś (1956+)

Dzień 37: Najgorsza piosenka w twojej kolekcji.
Ja już wspominałam, że nie wiem, kto układał te pytania, ale mógł się bardziej postarać.
Ale na przykład tej piosenki nie znoszę. Bałkanica




Dzień 38: Piosenka, która daje Ci motywację.
A tu będą dwie.



Dzień 39: Pierwsza lepsza piosenka, która przychodzi Ci na myśl.

Dzień 40: Piosenka z 1950 roku


Pozdrawiam M

czwartek, 9 października 2014

Co to jest angielskość? ("Przejrzeć Anglików")

Hello!
Przeważnie nie rzucam się na książki. A przynajmniej ich nie kupuję. Ale podczas niedawnych zakupów w Biedronce, zobaczyłam tomisko ze świetną okładką. Jest na niej człowiek, którego od razu można rozpoznać jako Sherlocka Holmesa. A książka nosi tytuł: "Przejrzeć Anglików. Ukryte zasady angielskiego zachowania.". Skusiłam się i już jestem po lekturze.


"Anglicy ze wszystkich klas uważają, że herbata ma cudowne właściwości. Jej filiżanka potrafi wyleczyć, lub przynajmniej złagodzić, prawie wszystkie drobniejsze dolegliwości fizyczne i niedyspozycje, od bólu głowy po otarte kolano. Herbata jest także zasadniczym remedium na wszystkie bolączki społeczne i psychologiczne i psychiczne. (...) Nieważne, w jakim jesteśmy stanie fizycznym czy psychicznym, na pewno "filiżanka dobrej herbaty" jest tym, czego nam potrzeba"

Książka nie jest może typowo naukowa, przeznaczona jest do czytania przez przeciętną osobę, ale to nie znaczy, że jest lekka. Fascynująca owszem, ale to nie fabuła, nie ma się w co wczuć, z kim utożsamić. Jeśli interesujesz się Anglikami to zdecydowanie książka dla Ciebie, ale jeśli ni  to możesz mieć problem z przeczytaniem. Również dlatego, że ma 600 stron. I choć mi bardzo się podobała, to mniej więcej po rozdziale czy kilku podrozdziałach musiałam przerwać czytanie, żeby sobie poukładać wiedzę. Bo nie da się ukryć, że książka to skarbnica wiedzy. A dodatkowo, zdecydowanie zachęca do obserwowania ludzi. Bardzo często łapałam się, na tym, że miałam ochotę jechać do Anglii, wejść do jakiegoś pubu i sprawdzić ile z napisanych rzeczy, sprawdza się w rzeczywistości. Ale wierzę w kompetencje autorki, pani antropolog Kate Fox. Co prawda, książka miała swoją premierę 10 lat temu, jednak chyba podświadomość i sposoby zachowania Anglików, aż tak bardzo się nie zmieniły.

"Angielska wojna domowa toczyła się między zwolennikami monarchii a zwolennikami parlamentu - i na czym stanęło? Że mamy i to, i to. Kompromis."
"Prawdzie angielski marsz protestacyjny wyglądałby tak, że szlibyśmy i skandowali: "Czego żądamy? STOPNIOWYCH ZMIAN! Kiedy? W ODPOWIEDNIM CZASIE!"
Pierwszy cytat czytałam mniej więcej w czasie, gdy uczyłam się o tym na historii. A drugi skojarzył mi się z popularnym memem.

LOVE, M 


wtorek, 7 października 2014

Frankfurt Zoo

Hello!
Dziś kolejna zdjęciowa wycieczka, tym razem do Zoo.
Ale opatrzona krótkim wstępem na temat mojego podejścia do instytucji samego zoo. Nie rozumiem wcale idei zoo. Chociaż rozumienie to może złe określenie, bo tu nie ma co rozumieć. Ale trzymanie zwierząt w klatkach czy nawet na wybiegach, które mają udawać ich naturalne środowisko wydaje mi się być rodzajem hipokryzji, której celem jest rozrywka, a nie pomoc zwierzętom. Oczywiście zagrożone gatunki, rozmnażanie. Ale nie można im było pomóc w Afryce, Azji czy gdzie indziej? Przecież są ludzie i organizacje zajmujące się takimi sprawami. Poczytałam trochę, ale dalej nie widzę sensu w całym tym przedsięwzięciu i sprowadzaniu zwierząt. Edukacyjne no może trochę. Jednak dalej wyrywanie zwierzaka z naturalnego środowiska, transport i wylądowanie w zoo, nie wydaje mi się tego warte. Może jeszcze za mało dokładnie zbadałam temat, ale wątpię czy kiedykolwiek zalety zoo przewyższą jego wady.
Tak owszem, poszłam tam, jednak patrząc na te biedne zwierzątka, wcale się dobrze nie czułam. Może oprócz oglądania ryb, bo one akurat były po prostu fascynujące. Ale już schowane tygrysy czy małpy raczej potwierdzały to co napisałam.

 Lwy miały nas w głębokim poważaniu.






Trzymajcie się, M.

niedziela, 5 października 2014

Matematyka i muzyka

 Hello!
Takiej zapaści ambicji jak prezentuję ostatnio, nie miałam dawno. Wszystko przez kochaną matematykę. Jak o niej pomyślę to robi mi się słabo. Tym bardziej jak uświadomię sobie, że muszę zdać z niej maturę. I już to widzę jak logarytmy, działania na potęgach czy pierwiastki, już nie wspominając o funkcjach, przydadzą mi się  w życiu. Ale przynajmniej się staram, zostaję na fakultetach do 16 i nawet próbuję robić zadania. Fakt, że niewiele z tego wychodzi, dopóki ktoś mi tego od początku nie wyśni. Moja porcja narzekania na ten tydzień załatwiona więc można przejść do części muzycznej.

Dzień 25: Piosenka, o której zagranie poprosisz DJ’a na imprezie.
 Wiem, że nie jest zbyt imprezowa, ale jak tylko przeczytałam te zdanie to o niej pomyślałam.

Dzień 26: Dobra piosenka z lat 60tych.

Dzień 27: Piosenka z liczbą w tytule.
Nie mogłam się powstrzymać. 

Dzień 28: Piosenka starej daty (który rok?)
1961

Dzień 29: Piosenka Michaela Jacksona.

Dzień 30: Jedna z najstarszych piosenek, które lubisz.

Dzień 31: Jeżeli robił/a byś imprezę urodzinową, ta piosenka byłaby puszczana.

Dzień 32: Piosenka z obecnych list przebojów, którą lubisz najbardziej.


Trzymajcie się, M

piątek, 3 października 2014

Problem z dobrem i złem w drugim sezonie Once Upon a Time

Hello!
Na koniec pierwszego sezonu Pan Gold postanowił sprowadzić do Storybrooke magię. Podobno miał to być temat przewodni drugiego sezonu. Ale fabuła okazała się oczywiście bardziej skomplikowana i dopiero po obejrzeniu wszystkich 22 odcinków, uznałam, że powinnam była podzielić recenzje na 2 części, bo i sezon można w ten sposób podzielić. Z drugiej strony nie znoszę streszczania co się dzieje i opisywania wydarzeń więc jednak będę odnosiła się do całości.

Co mnie najbardziej ucieszyło w tym sezonie to pojawienie się postaci kapitana Haka. Jego postać ani trochę nie miała wpływu na to, że zaczęłam serial oglądać i wcale nie naoglądałam się zdjęć i gifów z nim. Wcale. Jenak pomimo całego mojego entuzjazmu dla tej postaci, nie spodziewałam się, że jego losy będą, aż tak skomplikowane, a on sam będzie miał tak niejasny charakter. Choć nie spodziewałam się, że będzie on dobry, w końcu to kapitan Hak, ale przypuszczałam, że będzie lepszy. Poczekam jeszcze co będzie z nim w 3 sezonie, bo jestem jego wielką fanką.

Ale z nowych postaci pojawią się też: Śpiąca Królewna, którą na początku trudno polubić, książę Filip i Mulan. I to wszyscy w tym samy wątku, na początku sezonu, ale w ostatnim odcinku też mają swój epizod, który, przypuszczam, będzie znaczący później. Z tych lepszych i ważniejszych postaci to chyba tyle. Za to dostajemy jedną, bardzo konkretną, złą bohaterkę, a mianowicie matkę Reginy- Korę.

W tym sezonie dostajemy też sporą dawkę szczegółów z przeszłości ważniejszych postaci, głównie: Śnieżki, Emmy, Reginy i jej matki. Jest to bezpośrednio związane z pierwszymi odcinkami i tym, że dwie pierwsze bohaterki trafiają do magicznego świata. Udaje im się wrócić, Regina nawet na chwilę zostaje bohaterką, ale nie udaje im się zapobiec przybyciu do miasteczka Kory. Większość problemów bohaterów w kolejnych odcinkach wynika właśnie z jej obecności. A co do przeszłości Emmy. Poznajemy ojca Henrego. Oraz jego narzeczoną i jej kochanka. To już w dalszych odcinkach.

A jaki jest problem z tytułu notki. Otóż Śnieżka robi rzecz zupełnie do niej niepodobną czyli złą. Ma wyrzuty sumienia, a w jej sercu pojawia się czarna plamka. Ale największy dylemat jak dotyczy oczywiście Reginy. Próbuje się zmienić dla Henrego, ale i tak robi rzeczy, często gorsze niż złe. A na początku sezonu wierzyłam, że jednak jest w stanie się zmienić. I koniec końców chyba, prawie jej się to udaje, ale cały sezon jest ogarnięta obsesją na punkcie Henrego. No i moja druga ulubiona, rozchwiana emocjonalnie postać, czyli pan Gold. A jak on to i nieodłącznie Bella, która straciła pamięć. Golda jako postać chyba jeszcze trudniej analizować niż Reginę, bo nie wiadomo z jakich pobudek on działa i przez to, często jego zachowanie bywa irytujące.

Ostatni akapit. Fabuła stała się bardzo rodzinna. Wszystkiemu oczywiście winna jest Emma, która nie widziała kim jest ojciec jej syna. Więc mamy teraz w miasteczku babcie, dziadków i dwie mamy, a także kochana matki, syna porzuconego przez ojca. Generalnie sprawy bardzo się skomplikowały i jestem pewna, że skomplikują się jeszcze bardziej. A dwa ostatnie odcinki sezonu, choć chyba bardziej przed ostatni, to najlepsze epizody od początku sezonu.


Udanego weekendu, M

środa, 1 października 2014

244. Nigdy nie rozcinaj tego, co można rozwiązać

Hello!
Wydaje mi się, że dawno nie korzystałam z "Dużego Małego Poradnika Życia" i dziś nadrabiam zaległości.

246. Odpowiadaj dzieciom, które machają ci z okien autobusów szkolnych.
250. Naucz się okazywać dobry humor nawet wtedy, kiedy czujesz co innego.
251. Naucz się okazywać entuzjazm nawet wtedy, kiedy czujesz co innego.
253. Bądź skromny. Wiele osiągnięto przed twoim przyjściem na świat.
254. Nie komplikuj.
266. Strzeż się osób, które nie mają nic do stracenia.
276. Zostawiaj wszystko w nieco lepszym stanie niż zastałeś.
284. Nigdy nie lekceważ swojej zdolności do zmiany samego siebie.
285. Nigdy nie przeceniaj swojej zdolności do zmieniania innych.
286. Ćwicz się w empatii. Staraj się zobaczyć rzeczy z punktu widzenia innych ludzi.

W tym tygodniu bardzo dużo się dzieje. Pomijam już nawet sprawdziany, bo to normalne. A reszta spraw nie może się zdecydować czy chcą być pozytywne, jak na przykład wizja sobotniego projektu u Bliźniaczek, czy zdecydowanie niezbyt dobre, jak wszelkiego typu choroby i nie koniecznie mam tu ma myśli przeziębienie. Trochę wychodzi taki misz-masz psychiczny i trudno to ogarnąć.

Trzymajcie się, M