poniedziałek, 27 października 2014

Bohaterowie (Once Upon a Time S3 P2)

Hello!
Jestem na świeżo po obejrzeniu finału trzeciego sezonu, dokładniej jego drugiej części, i uwaga, bo rozpływam się w zachwytach. Szczególnie właśnie nad finałem, oprócz jego ostatnich 4 minut.
Wydaje mi się, że historia Czaroksiężnika czy też Dorotki z Krainy Oz, nie jest w Polsce zbyt popularna, choć każdy mniej więcej wie co tam się dzieje. "Dawno, dawno temu" zapożycza sobie postać Zeleny, ale Dorotka też się pojawia. Na początku nie byłam do niej przekonana. W porównaniu z Piotrusiem Panem wypadała trochę blado. Aż w końcu dowiedzieliśmy się co ona właściwie chce zrobić. I jak do tego dąży. Okazuje się, oprócz tego, że jest zwyczajnie dziwna i chyba nie do końca zdrowa na umyśle, również niezwykle potężna i nawet więcej niż podstępna. I zielenieje z zazdrości.
Jak zawsze bardziej niż fabuła interesują mnie bohaterowie. A w tym są bardzo bohaterscy. Niektórzy sobie z tym radzą lepiej, inni nie czują się w tej roli zbyt dobrze, części wcale ona nie pasuje, a jeszcze inni dopiero okazują się bohaterami. Nie jest to bardzo wyraźnie zauważalne, ale taki motyw przewija się przez większość odcinków.
A najwięcej serduszek nie dostał wcale Hak, a Robin Hood. Niby taka tam drugoplanowa postać, ale taki dobry duch sezonu. Przynajmniej w moim odczuciu. A jego syn ma na imię Roland, co jest absolutnie fantastyczne, na języku polskim powinniście omawiać fragmenty "Pieśni o Rolandzie", mi się od razu skojarzyło. Robin Hood występuje w bliskiej, bardzo, bliższej niż Emma i Hak, relacji z Reginą. W tym sezonie polubiłam ją jeszcze bardziej, a w tej części to już tak bardzobardzo. Tylko te nieszczęsne 4 ostanie minuty finału. Ale nie można nie zauważyć ogromnej zmiany w tej postaci, w końcu staje się dobra. Co ma bardzo ważne konsekwencje.
Emma i Hak. Nie lubię gdy Emma jest niemiła dla Haka, gdy cały czas opowiada o powrocie do NY i jak prawie naśmiewa się z jego uczuć. A Hak za nią lata jak pies ogrodnika. Chociaż swoje ma na sumieniu. A ja cały czas liczę, że będzie ich więcej razem. Bo doczekałam się, aż jednego pocałunku. Najważniejsze, że się doczekałam.
Rumpel i Belle. Choć on przez większość sezonu jest zniewolony, tak, żyje, to finał zapełnia brak tej pary w fabule.

Myślałam, że wyjdzie bardziej entuzjastycznie, ale wolę pierwszą część tego sezonu. W tej powrócono do odcinków zapychaczy, które choć przeważnie opowiadają ciekawą historię, to dla zasadniczej fabuły nie wnoszą niczego ważnego. I nie ma co ukrywać, choć Zelena jest niezwykle potężną czarownicą to jej postać była dość przewidywalna.

Na osobny akapit zasługuje finał. Jak wspominałam Emma cały czas mówiła o powrocie do NY, co niekoniecznie podobało na przykład Hakowi czy jej rodzicom. I ostatnie dwa odcinki skupiają się właśnie na tym problemie. Bo historia Zeleny zakończyła się wcześniej, choć miała ona nie mały wpływ na finał, bo portal do przeszłości to jej sprawka. Wpadła w niego najpierw Emma, a za nią oczywiście Hak. I tu powinien nastąpić jeden wielki spoiler. Ale skoro wszyscy żyją, a nawet lepiej, to grzebanie w przeszłości nie skończyło się katastrofą. A obserwowanie rodziców sprawiło, że Emma postanowiła zostać w  Storybrooke. Finał był właśnie taki bardzo rodzinny, ciepły. Stanowił wręcz idealne zamknięcie. Z wyjątkiem tych 4 minut.

A ja już zabieram się za 4 sezon, M

4 komentarze:

  1. Hm... wstyd przyznać, ale nie znam :) chyba będę musiała to zmienić jeśli nadal mamy być blogowymi koleżankami :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorotka i Czarnoksiężnik są jak najbardziej znani w Polsce, szczególnie dzięki musicalowi z 1939. Ale nie znam tego serialu, ostatnio obejrzałam za jednym zamachem wszystkie sezony Breaking Bad:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki cudowny gif z Rolandem!!! ♥ Te nieszczęsne cztery minuty. :C

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3