niedziela, 31 maja 2015

Przeznaczenie ("Wiek Adaline")

Hello!
Na film "Wiek Adaline" czekałam odkąd dowiedziałam się, że zagra w nim Blake Lively. Gdyby nie ona pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi. Nie miałam wobec niego jakiś szczególnych oczekiwań, dlatego nie jestem rozczarowana. A film krótko mówiąc jest mocno średni.


Po pierwsze to chyba nie jest melodramat. Albo ja trochę inaczej pojmuję definicję melodramatu. Tylko, że komedia romantyczne też to nie jest i brakuje odpowiedniego określenia gatunkowego.
Po drugie to bardzo, bardzo smutny film. Chociaż efekty byłby bardziej powalający gdyby Adaline żyła jeszcze trochę dłużej.
Po trzecie intrygowała mnie sprawa jakiemu to wypadkowi uległa bohaterka, że przestała się starzeć i naprawdę podobał mi się wyjaśnienie. Oraz fakt, że film ma taką zamkniętą fabułę, dokładniej to chyba "kolistą". Zastanawiałam się nad możliwymi zakończeniami i to, które faktycznie jest w filmie było jednym z dwóch najbardziej prawdopodobnych.
Po czwarte Blake Lively jest prześliczna. Zawsze, nawet w golfie. Poza tym po "Plotkarze" mam wrażenie, że tylko ona robi prawdziwą karierę. I dobrze, bo przyjemnie się na nią patrzy na ekranie.


Piąte. Po zobaczeniu zwiastuna najbardziej chciałam się dowiedzieć co za tajemnica stoi za postacią Harrisona Forda. I tu również, jak w sytuacji z wypadkiem, bardzo spodobało mi się wyjaśnienie. Poza tym Harrison Ford jest absolutnie fenomenalny.
Szósta sprawa. Chociaż to naprawdę bardzo, bardzo ładny film to jest odrobinę nudnawy. Ale paradoksalnie niesamowicie szybko mi minął.
Po siódme. Zdjęcia. Są fantastyczne, szczególnie na początku filmu. Ujęcia z góry, retrospekcje oraz czarno-białe kroniki filmowe. Zastanawiam się czy były to prawdziwe materiały, mam nadzieję, że tak.
Ósma, o której przypomniały mi gify (do zobaczenia na moim tumblrze). Zalotnik głównej bohaterki zamiast kwiatów, jako, że Adaline pracowała w bibliotece, podarował jej książki o kwiatowych tytułach.


Recenzja nie miała mieć takiej formuły, ale tak wyszło. Pewnie dlatego, że mam ogromny problem z tym filmem. Wydaje się być taki inny, oryginalny, ale po przemyśleniu różnych aspektów dochodzi się do wniosku, że to taka sama historia miłosna jak każda inna. Troszkę zmarnowany potencjał, ale na randkę w sam raz.

Pozdrawiam, M

piątek, 29 maja 2015

582. Nie zdziw się, kiedy odkryjesz, że szczęście sprzyja tym, którzy są przygotowani

Hello!
Mniej więcej raz w miesiącu opuszczają mnie wszelkie siły twórcze, pomysły, wena i możliwe tematy. Wtedy niezawodnie z pomocą przychodzi "Duży Mały Poradnik Życia".

583. Kiedy cię proszą, żebyś zagrał na pianinie, rób to bez ociągania się i wymówek. Trzeba tylko umieć grać.
593. Dawaj ludziom więcej, niż się spodziewają i rób to z radością. Podzielam ten punt całym sercem.
598. Pamiętaj, że nie jest zmarnowany czas, po którym ludzie stają się lepszymi przyjaciółmi. Jeśli Ty spędzisz całą noc na pocieszaniu kogoś, być może ten ktoś zrobi dla ciebie to samo.
600. Są ludzie, którzy zawsze znajdą powody, żebyś nie robił tego, co chcesz robić. Nie zwracaj na nich uwagi. I rób swoje.
612. Dając komuś w prezencie książkę, napisz kilka słów na wewnętrznej stronie okładki. Pisania dedykacji uczy się już w podstawówce, korzystaj z tej umiejętności.
616. Naucz się mówić "kocham cię" po francusku, po włosku i po szwedzku. Został mi tylko szwedzki.
628. Przygotuj się do rozmowy i znaj fakty, ale pamiętaj, że to entuzjazm przekonuje ludzi. ENTUZJAZM!
647. Stawiaj sobie najwyższe wymagania. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, ale zawsze warto próbować.
657. Przyzwyczaj się czytać przed snem coś inspirującego i optymistycznego. Nastraja pozytywnie na następny dzień.



Miłego weekendu, M

środa, 27 maja 2015

Sebastian

Hello!




Sebastian to "tylko piekielnie dobry lokaj" z anime Kuroshitsuji , które oglądała K., a potem też ja. Ale Sebastian został zrobiony jako prezent-niespodzianka. Niestety nie do końca wyszedł tak jak chciałam, usta poprawiałam jakieś 60 razy i dlatego najlepiej wygląda na ostatnim zdjęciu. A w założeniu miał być połączeniem poniższych wizji tej postaci (obrazki z pinterest.com)


LOVE, M

poniedziałek, 25 maja 2015

Wszytsko może być upiorne

Hello!
Zapowiadałam, że post o "Love Never Dies" będzie ostatnim o Upiorze w maju, ale Eryk postanowił zostać z nami trochę dłużej i udowodnić, że wszystko może być upiorne.

Paznokcie
Kolczyki
Bransoletki
Naszyjniki


Spinki do mankietów
Spinki do włosów
Bluzy
Bluzki
Buty
Torty
Babeczki
Foremki do ciasteczek
Poduszki
Pościel
Lalki




Kubki
Zegary
Pozytywki/Szkatułki
Zaproszenia
Śnieżne kule


















Wystrój sali weselnej

Tabliczki ostrzegawcze


Moim faworytem są kubki, uwielbiam żyrandol. I torty są świetne.
Wszystkie obrazki zostały znalezione na www.pinterest.com

Trzymajcie się, M

sobota, 23 maja 2015

Ulubione ze Studia Accantus

Hello!
Uwielbiam muzykę z bajek i bardzo często jej słucham. Jakiś czas temu natknęłam się na coś ciekawego i zaskakującego w postaci poniższego nagrania.


Zaintrygowało mnie to i szukałam dalej. Znalazłam kolejne wykonania, nie tylko piosenek z bajek, ale także z musicali. I to naprawdę wyjątkowo dobre wykonania. Postanowiłam wybrać moje ulubione i pokazać je tutaj.









Trzymajcie się, M

czwartek, 21 maja 2015

Nieprawdopodobne, a jednak ("Love Never Dies")

Hello!
Książka "Upiór Opery" kończy się w sposób uniemożliwiający powstanie kontynuacji, to zamknięta historia. Musical taki ostateczny nie jest i zostawia pewne pole do popisu. I Andrew Lloyd Webber to wykorzystał i w 2010 roku premierę miał musical "Love Never Dies" będący sequelem "Upiora". Równocześnie jednak końcówka tego musicalu nie pasuje do zakończenia pokazanego w filmie. Daty się nie zgadzają. Z powodu różnych kontrowersji i nieścisłości, niektórzy uważają, że lepiej traktować "LND" jako zupełnie oddzielny musical. Jeśli ktoś chce się z nim zapoznać to najprościej znaleźć na yt nagranie z Regent Theatre w Melbourne. Dzisiejsza notka jest czymś pomiędzy ogólnymi uwagami na temat "LND" a recenzją tej konkretnej wersji. Jest to coś pomiędzy nagraniem sztuki a filmem i nie mogę się zdecydować czym bardziej.



Akcja "Love Never Dies" rozgrywa się 10 lat po "Upiorze", gdy Christine z rodziną zaproszona zostaje do Coney Island. To coś w rodzaju wesołego miasteczka. Zupełnie nie mój klimat, wolałam scenerię opery, jednak dla całego musicalu nie jest aż tak ważne gdzie się dzieje. To czego się dowiadujemy w "LDN" jest zaskakujące i świadczy o ogromnej wyobraźni twórców. Nie jestem pewna czy trochę nie przesadzili, ale zostało to tak ładnie podane, że ja to kupuję. Do czasu, aż naprawdę zaczynam się zastanawiać czym "LDN" ma być.
 

Ten musical jest dużo mniej subtelny w porównaniu do "Upiora". Słowa utworów są dużo ważniejsze, trzeba ich słuchać bardzo, bardzo uważnie. Muzyki też trzeba słuchać uważnie, bo pojawiają się przyjemne nawiązania do "Upiora". Oczywiście nie tylko dlatego, muzyka jest naprawdę przepiękna. Oprócz utworów cyrkowców. Szczególną uwagę warto zwrócić na piosenkę tytułową (poniżej w wykonaniu Sierry Boggess),
 " 'Til I Hear You Sing" (pierwszy film, w wykonaniu Ramina Karimloo),  "Beneath a Moonless Sky", której słowa dużo wyjaśniają ( druga piosenka z Regent Theatre), "Dear Old Friend" (4 piosenka), "The Beauty Underneath", "Devil Take the Hindmost". Odrobinę mam wrażenie, że ten musical bardziej składa się z pojedynczych piosenek, złożonych razem, niż jakiejś spójnej całości. 


Co się zaś tyczy bezpośrednio nagrania z Melbourne to pierwsze i najważniejsze Upiór pomimo tego, że nosi maskę swoją mimiką (szczególnie oczami) wyraża więcej niż niczym nieograniczona Christine. Cały czas mam wrażenie, że jej twarz ani trochę się nie porusza. Do tego ma niesamowicie biały makijaż. Ale pod względem śpiewania nie mam nic do zarzucenia. W "LDN" w złym świetle przedstawiono Madame Giry, a  Meg, podpuszczona przez matkę, spowodowała katastrofę. Lubiłam te postacie w "Upiorze" i nie podoba mi się co z nimi zrobiono. Za to Raoul zarówno wiele w "LDN" zyskuje jak i traci. Okazuje się, że nie jest taki szlachetny jak by się mogło wydawać a jednocześnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a Christine ciągle jest dla niego całym światem. A Gustav jest absolutnie uroczym dzieckiem.


Zakończenie "Love Never Dies" jest smutne wręcz tragiczne, nawet bardziej niż zakończenie "Upiora". Może dlatego, że Upiór sam w sobie jest idealnym bohaterem tragicznym.Nie życzę nikomu tego, co on przeżył w tych dwóch musicalach.



To ostatnia upiorna notka w tym miesiącu, ale Upiór na pewno jeszcze się na blogu nieraz pojawi. Prawdopodobnie w przyszłym miesiącu, bo mam już pewien pomysł.

LOVE, M




wtorek, 19 maja 2015

Śmiech na sali

Hello!
Dzisiejszą maturą z historii zamykam ten rozdział mojego życia. Wyniki będą 30 czerwca, ale odpowiedzi można było sprawdzić i jakoś nieszczególnie czekam na oficjalne.
Gdy zastanawiałam się jak zatytułować dzisiejszą notkę "Śmiech na sali" pierwszy przyszedł mi do głowy i nie chciał wyjść, te słowa się przyczepiły i nie chciały mi dać spokoju, ale tak naprawdę są bez większego związku z maturami.

To na polskim. Wylosowałam miejsce za K. Widziałyśmy, że fotograf chce nam zrobić zdjęcie i właśnie konsultowałyśmy jak ładnie na nim wyjść. A fotograf trochę się pośpieszył. I oto efekt.

Polski. Prawie się nie denerwowałam. Trochę trzęsła mi się ręka przy podpisywaniu listy, ale to wszystko. Teksty czytania ze zrozumieniem były naprawdę ciekawe. Ciekawsze jest jednak to jak do tak przyjemnych tekstów można było zrobić tak durne pytania. Najlepszy i tak był epilog z "Pana Tadeusza". Nawet to tak wyglądało na Mickiewicza, ale ilość zgłosek się nie zgadzała. Niespodzianka to był epilog. "Lalkę" do wypracowania polonistka wytypowała nam już przy omawianiu tej lektury w drugiej klasie więc nikt nie był zaskoczony. W przeciwieństwie do wyboru wiersza, bo nie był polskiego autora.

Matematyka. Najgorsze co może być, ale przygotowywałam się pilnie. Siedziałam do samego końca i napisałam prawie wszystko, ale to była mordercza przeprawa. Wyszłam z nastawieniem, że jeśli nie uzbieram 15 punktów za zamknięte to będzie źle. I pobiegłam do domu sprawdzać odpowiedzi. Okazało się, że prawdopodobnie będę miała około 60%. Na pewno zdałam, ale zobaczymy, bo jakoś trudno mi w to uwierzyć.

Angielski. Podstawa była banalna, ale temat wypracowania był durnowaty. Ani łatwy, ani trudny tylko taki głupi. Natomiast rozszerzenie już takie łatwe nie było. Uciekło mi całkiem sporo punktów, niestety.

Rozszerzony polski. Pisałam do tekstu Umberto Eco. Czuję się nawet pewnie z tym co stworzyłam, ale nie mam pojęcia czy dobrze zrozumiałam tekst. Chyba na wyniki akurat tego czekam.

Ustny angielski. Denerwowałam się ale, krzesło w sali wyciąga nerwy. Usiądziesz i już jest dobrze. Przynajmniej w większości przypadków. Końcowy efekt 90%.
Ustny polski. Tutaj powinna się pojawić rozprawa naukowa, że ani te wcześniejsze prezentacje to nie było dobre rozwiązanie, ani przygotowanie 20 tematów na całą Polskę na jeden dzień i fakt, że po 15 minutach wszystkie są w internecie i pretensje do uczniów, że z tego korzystają, to nie są dobre rozwiązania. Mój temat brzmiał mniej więcej: "Język jako narzędzie autoprezentacji postaci" z fragmentem z Papkina. Koniec końców 92.5% (ale nie wiem czy są połówki czy to się zaokrągla)

Historia. Łatwa. Nawet rysunki satyryczne i gospodarka była łatwa. Było kilka rzeczy z I wojny to zaskakujące, bo przeważnie było dużo z II. Ale nawet z historii najnowszej były dość proste rzeczy. W sumie tylko 21 zadań. Plus wypracowanie. Niestety jego temat był tak sformułowany, że nie jestem w stanie go sobie dokładnie przypomnieć.

A jak poszło innym maturzystom? 
M

niedziela, 17 maja 2015

"Upiór w Operze" jest jak wiersz. Każdy może zinterpretować go jak chce...

... dlatego też powstało tak wiele wersji filmów. Konkretniej naliczyłam 10. I Scooby Doo miał przygodę z Upiorem. To daje 11. Musical kocham nie ma co się powtarzać, o filmie niemym pisałam tu. Dziś przedstawiam pozostałe 8. Bajkę sobie darujemy.
Ułożyłam filmy w kolejności chronologicznej, po kliknięciu w rok, otworzy się strona na filmwebie. Opisy również wzięłam z tej strony.

1943  - Skrzypek Claudin jest beznadziejnie zakochany w młodej śpiewaczce, Christine. Ma jednak rywali w postaci przystojnego barytona Anatole'a i policjanta Roula. Pewnego dnia bohater wpada w szał, morduje krytyka muzycznego i wypala sobie twarz kwasem. Od tej pory w operze zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Winą za nie obarcza się legendarnego upiora budynku, którego nikt jednak nie widział na własne oczy.

1960  - to miniserial, ale poza tym i obsadą nie wiele o nim wiadomo

1962 - Akcja filmu rozgrywa się w II połowie XIX wieku w londyńskiej operze, w której grasuje tajemniczy człowiek o twarzy zasłoniętej maską. Zagadkowy mężczyzna, ukrywający się w podziemiach teatru, jest koneserem muzyki i genialnym kompozytorem. Zakochuje się w młodziutkiej śpiewaczce i robi wszystko, żeby pomóc jej w karierze. Jednocześnie rywalizuje o jej względy z młodym arystokratą. Jego gwałtowny charakter wkrótce doprowadza do tragedii. Adaptacja powieści Gastona Leroux.

1983  - Będziesz należeć tylko do mnie...
Film na podstawie mrocznej powieści Gastona Lerouxa o opętańczej miłości człowieka-upiora do śpiewaczki operowej. Helena, żona uznanego tenora debiutuje na deskach opery. Debiut okazuje się jednak porażką, a śpiewaczka po krytycznych recenzjach popełnia samobójstwo. Kochający mąż z zemsty zabija krytyka, ale podczas całego zajścia sam zostaje poparzony i jego twarz zostaje bezpowrotnie oszpecona. Odtąd ucieka przed światem zamieszkując w podziemnych labiryntach opery, normalne życie podpatrując z ukrycia. Po latach samotności do opery przybywa śpiewaczka Maria Gianelli, która do złudzenia przypomina jego zmarłą żonę, a w nim odżywa uczucie, które przybiera niebezpieczny wymiar...

1989  - Wolna adaptacja powieści Gastona Lerouxa.
Rzecz dzieje się współcześnie w Nowym Yorku. Christine Day występuje na Broadway`u. Zostaje poproszona o występ w musicalu, do kórego muzyke napisał 100 lat wcześniej niejaki Eric Destler. Swego czasu Eric zawarł pakt z diabłem, że świat będzie cenić muzykę, lecz diabeł postawił warunek: ceną za wypełnienie tego życzenia będzie okaleczona twarz Erica.
Kiedy Christine zaczyna śpiewać utwory skomponowane przez Erica zostaje przeniesiona do1881 roku, do opery londyńskiej, gdzie tajemniczy geniusz będzie się starał utorować jej drogę do kariery.

1990 - Hrabia de Chagny poznaje Kristin na jarmarku - zachwycony jej śpiewem, wysyła ją do paryskiej opery, z prośbą do swego przyjaciela - Gerarda Carriere (dyrektora Opery) o załatwienie dziewczynie lekcji śpiewu. W międzyczasie jednak w Operze zachodzą zmiany - pojawia się nowy dyrektor - Cholet i jego żona - Carlotta - żądna sławy kobieta, której talent jednak już pomału dogasa. Kristin dostaje pracę w garderobie - mimo to szczęśliwa, że może pracować w Operze. Pewnego wieczoru słyszy ją śpiewająca - Erik - wg krążącej legendy upiór Opery, który postanawia umożliwić dziewczynie dalszą karierę, ze względu na jej ogromny talent...
Trwa 3 godziny i podobno jest jedną z lepszych adaptacji.


1991  - o tym nie ma zbyt wielu informacji; jest amerykańskiej produkcji

1998  - Tytułowy bohater jako niemowlę został porzucony przez rodziców. Oboje puścili go na wodę w wiklinowym koszyku. Z nurtów podziemnej rzeki, płynącej pod paryską operą, wyratowały go szczury, dzięki którym przeżył i które teraz traktuje z wielką czułością. Unicestwia każdego, kto próbuje wstąpić na jego teren. O mieszkańcu podziemi krążą opowieści po Paryżu. Upiór kocha się skrycie w utalentowanej śpiewaczce, Christine. Dziewczyna nie ma szans na występ, zakochany w niej mężczyzna postanawia jej pomóc. Nie będzie to jednak pomoc bezinteresowna.


Pozdrawiam, M