sobota, 6 czerwca 2015

Detektyw w Nowym Yorku ("Elementary" S1)

Hello!
Dziś naprawdę zaczynamy wakacje z Sherlockiem Holmesem.
"Elementary" to schematyczne połączenie rzeczy znanych z seriali "Castle" i "House". Plus biorąc pod uwagę, że House jest w zasadzie Sherlockiem Holmesem medycyny, to wyraźne nawiązanie może budzić pewne podejrzenia względem poziomu serialu. I troszkę to razi, ale idzie się przyzwyczaić.


Po pierwszym odcinku, pomimo licznych obaw, byłam entuzjastycznie nastawiona do serialu. Niestety, później zaczęło wiać nudą. Co odcinek to samo: pokazanie mniej więcej przestępstwa, którego zagadkę będziemy rozwiązywać, chwila w domu Sherlocka, posterunek, badanie sprawy w miejscu zbrodni i bieganie po całym mieście w poszukiwaniu podejrzanych, rozwiązanie zagadki. A na koniec odcinka twórcy rzucali hasła typu: coś się wydarzyło w Londynie, Irene Adler, odejście Watson, ale jakaś kontynuacja tych wątków osobistych, następowała znów dopiero w końcówce kolejnego odcinka. Prawie do samego finału nic z tego nie wynikało. Mały przełom, zarówno w poziomie zagadek, jak i w relacjach Sherlock-Watson nastąpił w 16 odcinku i już do końca serial utrzymywał się na fali wznoszącej.


Nie miałam problemów z tym, że Watson jest kobietą. Nawet nie poruszył mnie fakt, że była kompanem w trzeźwości. Ale irytuje płytkość relacji jej i Holmesa. I wcale nie mam na myśli żadnych romansów, bo akurat to naprawdę do niczego by nie pasowało. Po prostu w ich wspólnej egzystencji wszystko za prosto się układa. Wszystko im wychodzi. W życiu raczej tak łatwo nie jest. Nawet jak ze sobą "szczerze" rozmawiają to wydaje się, to niemożliwe, bo z tego co pokazane w serialu, to oni za mało się znają. Niepokój Watson o Sherlocka jest odrobinę naciągany.


Co się zaś tyczy głównego bohatera to podoba mi się, że jednak jest bardziej ludzki i ma nie tylko negatywne odczucia względem otaczającego go świata. Oczywiście tu się wkrada element porównawczy z  serialem BBC, ale może po obejrzeniu pozostałych sezonów "Elementary" faktycznie pobawię się w napisanie porównania, teraz ten temat zostawiam. Z tym, że chyba jednak wolę Sherlocka z "Elementary",  który ma swoje słabości i docenia ludzi, których ma wokół siebie, na swój pokręcony sposób.


W tym serialu jest coś niesamowitego- lubię każdą postać a to rzadkość. Zarówno główną parę bohaterów jak i kapitana Gregsona i detektywa Bella. A i postaci pojawiające się na drugim planie czy tylko w pojedynczych odcinkach często są dość ciekawe.


Finał i powinno być wielkie bum, ale nie było. Pierwszy sezon wyszedł w 2011 roku i w internecie nietrudno natknąć się na spoilery. Trzeba jednak pogratulować twórcom pomysłu, bo faktycznie jest wyjątkowo ciekawy, a wręcz szalony.

Pozdrawiam, M

5 komentarzy:

  1. Nie przepadam za serialami, bo pochłaniają one masę naszego czasu, ale niektórym z nich (np. House :D) nie potrafię się oprzeć. O "Elementary" nigdy wcześniej nie słyszałem. Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio w ogóle nie mam czasu na seriale, ale niedługo wakacje i wtedy na pewno będę nadrabiać wszystkie zaległości :))
    "Elementary" zapowiada się bardzo intrygująco i z chęcią kiedyś się z nim zmierzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o nim, ale wakacje są długie i może obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie słyszałam o tym serialu, a bardzo przekonuje mnie Twoja sympatia do bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak House to House. A jakoś nie mogłabym znieść,że Watson to kobieta...Nie i koniec...

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3