poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Siebie warci ("Zaginiona dziewczyna" - książka i film)

Hello!
Szum wokół nowości- zarówno wydawniczych jak i filmowych- skutecznie mnie od nich odstrasza. Trochę inaczej było w przypadku "Zaginionej dziewczyny". Naprawdę zaintrygowała mnie ta historia i gdy tylko wszystko się uspokoiło, a książka pojawiła się w bibliotece, od razu ją dopadłam. Miałam też spore szczęście jeśli chodzi o film. Akurat, gdy już skończyłam czytać, okazało się, że w będzie on pokazywany w "kinie pod gwiazdami".
Amy w podejrzanych okolicznościach w piątą rocznicę ślubu znika w domu. Podejrzenia od razu padają na jej męża- Nicka. Nie tylko nikt nie wierzy w jego niewinność, ale wraz z postępowaniem śledztwa, wychodzą na jaw coraz to bardziej kompromitujące fakty. Ktoś nieźle to wszytko zaplanował. A to i tak jeszcze nie koniec.


Największą trudnością w czytaniu "Zaginionej dziewczyny" jest język. Zupełne przeciwieństwo lekkości. Ciężko było przebrnąć przez 650 stron napisanych ciężko i dość nienaturalnie. Jeszcze fragmenty z dziennika Amy czy inne momenty, których ona jest narratorką można strawić, ale gdy poznajemy historię ze strony Nicka to katorga. Jednak naprawdę warto się pomęczyć, bo fabuła jest zdecydowanie więcej niż interesująca.

Thriller psychologiczny jest jak łamigłówka. Na ile możemy wierzyć postaciom, co jest prawdą, co nie. Do tego siedzenie w głowie bohaterów ze skrzywieniami psychicznymi może się odbić na zdrowiu czytelnika. Jednocześnie nie da się ukryć, że jest to fascynujące. I niepokojące. "Zaginiona dziewczyna" nie ma punktu kulminacyjnego wynikającego z wydarzeń, ale dochodzi do przemiany bohaterów. A najstraszniejszą jej częścią nie jest to co zostało napisane, ale to o czym już się nie dowiemy. Chociaż to nie horror działa na wyobraźnię i umysł jeszcze lepiej.

Za każdym razem, gdy trafiałam w internecie na gify z tego filmu przechodziły mnie dreszcze. Szczególnie ten powyższy. Gdybym miała oglądać film sama, zastanowiłabym się dwa razy.
Po przeczytaniu książki bardzo intrygowało mnie jak pokażą dziennik Amy, czas poszukiwań i późniejszy. Okazało się, że pourywany, pociapany montaż i połączenie poszczególnych fragmentów to najlepszy element filmu. I Amy. Nawet w filmie jej historia i plan jest przedstawiony lepiej niż Nicka. Poza tym patrzenie na Bena Afflecka boli. I chyba nie tylko ja tak myślę, bo na 12 nominacji dla Rosamund Pike w tym do Oskara, jak najbardziej zasłużenie, dla Afflecka pojawiła się jedna.


Ten film może się podobać, ale osobie, która nie skończyła czytać książki dzień wcześniej i nie pamięta różnych szczegółów, które nie zgadzają się z tym co widzimy na ekranie. Tym bardziej, że scenariusz napisała autorka książki. I nie chodzi tu o jakieś diametralne zmiany względem książki. Te, które zostały wprowadzone prawdopodobnie po to, aby skrócić czas filmu wypadają dobrze i naturalnie. Mam na myśli irytujące szczegóły typu: w książce Nick dostaje papeterię, a w filmie zeszyt. Możliwe, że to czepialstwo, ale czy naprawdę nie można było dopilnować takich detali.


W pełni rozumiem zachwyty nad "Zaginioną dziewczyną" zarówno książką jaki i filmem. Jednak dla mnie są to dwa zupełnie inne twory i jeśli zna się jeden, nie powinno się znać drugiego. Dodam jeszcze tylko, że bardzo podoba mi się oryginalny tytuł "Gone girl". Wszystkie gify zostały znalezione oczywiście na tumblrze.

Pozdrawiam, M

10 komentarzy:

  1. Mam w planach zarówno jedno, jak i drugie - niestety, ciągle nie potrafię znaleźć czasu ani funduszy żeby kupić książkę... Będę musiała się poprawić.

    www.maialis.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo chciałabym przeczytać książkę,film może troszkę mniej...
    bardzo ciekawie napisana recenzja! :)

    http://marcepanowerecenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie sięgnę po film, bo książki do czytania na razie mam. Tylko czy to nie zepsuje mi książki, gdy później zdecyduję się ją przeczytać? Hm.
    Pozdrawiam. KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi powiedzieć naprawdę. Filmem byłam lekko rozczarowana więc może jednak lepiej go obejrzeć, a potem przeczytać. Nie powinno to zepsuć książki :)

      Usuń
  4. Książka i film jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałem o tym filmie, miałem zamiar kiedyś obejrzeć, a Twój post bardzo mnie do tego zachęcił! Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama mam u siebie książkę po angielsku (mi też bardziej podoba się oryginalny tytuł :D).
    Na pewno niedługo się za nią zabiorę. Szkoda tylko, że nie zgadza się wiele szczegółów pomiędzy książką a filmem. Mnie też to zazwyczaj drażni, dlatego pewnie pozostanę przy książce :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Od kilku miesięcy próbuje zabrać się za film ale się boję. Okropnie nie lubię horrorów, a thrillery psychologiczne pobudzają mój strach dwa razy bardziej. Może jednak warto.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. W tym ostatnim ta laska jest ubabrana krwią ?

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3