niedziela, 3 kwietnia 2016

Shounen Ai

Hello!
Nie wiem czy zauważyliście, że anime bywają bardzo różne. Istnieje mnóstwo gatunków, mnóstwo konkretnych grup docelowych i innych wyszczególnionych kategorii. Dziś, raczej wyjątkowo, bo nie planuję dzielić obejrzanych anime gatunkowo, zajmiemy się czymś, co nazywa się "shounen ai". Podaję definicję z Wikipedii: " motyw w mandze bądź anime, który opiera się na miłości między dwójką mężczyzn. Wyrażanie uczuć w shōnen-ai zazwyczaj ogranicza się jedynie do pocałunków, bądź do lekkich aluzji na temat seksu, brak zaś jest scen erotycznych, które występują w yaoi. Shōnen-ai nie jest skierowany do homoseksualistów, ale do nastoletnich dziewcząt, wśród których zdobywa ogromną popularność na całym świecie." Z tego co zdążyłam zauważyć, faktycznie popularność tego typu anime jest ogromna.


"Uragiri wa Boku no Namae wo Shitteiru"
Kolejne anime obejrzane przez K., ma drugie miejsce pod względem długości nazwy z widzianych przeze mnie animacji.









Yuki Giou to tajemniczy chłopak, wychowujący się w sierocińcu. Dotychczasowy, spokojny żywot młodzieńca zaburza niespodziewane pojawienie się jego starszego brata, który wstrząsającymi nowinami niszczy dotychczasowy cykl życia sieroty. Krewny wyjawia mu prawdę o jego pochodzeniu, zmuszając tym do podjęcia trudnych decyzji i poszukiwania odpowiedzi na nurtujące go pytania. Wkrótce Yuki pozna prawdziwą moc swojego poprzedniego wcielenia - Anioła Światła, i przekona się, że nie wszyscy są tacy, na jakich wyglądają. Na wyboistej ścieżce towarzyszyć mu będą znajomi i rodzina. Walka dobra ze złem rozpocznie się po raz kolejny.


O samej fabule dowiadujemy się najwięcej z tego opisu, bo w samym anime nieszczególnie jest wyjaśnione dlaczego oni walczą, ani w sumie po co. Dużo ważniejsze niż akcja są relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami, których jest całkiem sporo i prawie każda dostaje swoją historię i pięć minut w teraźniejszości. Pod tym względem to naprawdę ciekawe anime, tylko główny bohater nieco przypomina Bellę ze „Zmierzchu”. I nie jest to wcale tak dalekie od prawdy jak mogłoby się wydawać.

"Loveless"
Poszłam za ciosem i obejrzałam jeszcze jedno anime „shounen ai”. Nie było szczególnie dobre i zostało wyprodukowane bardziej w celu promocji mangi niż jako samodzielna historia. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się, jak sprawy zostały wyjaśnione, a muszę dodać, że w ostatnim odcinku jeszcze dość mocno namieszali, to musi sięgnąć po mangę. Ja wytrzymałam oglądanie tej produkcji tylko dlatego, że jej strona na Wikipedii jest naprawdę ciekawie napisana. Tutaj nawet nie mam ambicji wklejać opisu, bo nie warto.


"Togainu no Chi"
Gdyby nie to, że chciałam opisać 3 shounen ai raczej nie zabrałabym się za to anime. Na pewno nie.


Akcja rozgrywa się po III wojnie światowej. Zniszczona Japonia została podzielona na dwie części. Po kilku latach od zakończenia wojny nad zrujnowaną dzielnicą Toshima władzę przejmuje przestępcza organizacja o nazwie Vischio. Rozpoczyna ona na terenie dystryktu krwawą grę, zwaną Igura, polegającą na walce wręcz pomiędzy uczestnikami. Zwycięzca będzie mógł zmierzyć się z "Il-re", królem i najsilniejszym człowiekiem Toshimy. Głównym bohaterem anime jest mistrz ulicznych walk "Bl@ster" Akira. Mężczyzna zostaje posądzony o morderstwo, przez co trafia do więzienia. Tam tajemnicza kobieta oferuje mu pomoc, w zamian za wzięcie udziału w grze i pokonanie "Il-re". Akira ma do wyboru śmierć w więzieniu lub walkę o życie wśród murów dzielnicy Toshima.



Opis nie brzmiał tak najgorzej, stwierdziłam, że to może mieć nawet jakąś fabułę i nie być takie całkiem głupie, i ma 12 odcinków. Do 6 odcinka jest jednak tak niesamowicie nudne, że trudno uwierzyć. Miały być jakieś walki czy coś, a jest mdło. Chociaż gdy już przyjdzie co do czego, to krew leje się strumieniami a trup ściele się gęsto. Tylko, że to nie jest ciekawe. Po 6 odcinku robi się odrobinę lepsze, a potem nawet trochę dziwne. Jak nie musicie to nie oglądajcie, nie warto.

Anime "No.6", o którym już pisałam jest chyba najlepszym przedstawicielem tego gatunku, który widziałam. "Uragiri wa Boku no Namae wo Shitteiru" jest całkiem sympatyczne, ale pozostałe dwa są niewarte uwagi. Muszę się jednak przyznać, że jestem w trakcie oglądania kolejnego i być może on także zaliczy się do tych lepszych.

Trzymajcie się, M

6 komentarzy:

  1. Pomimo tak zachęcającej recenzji, niestety wątpię że zwrócę uwagę na to anime :) to nie moje klimaty. http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo te recenzje nie są zachęcające ;D Raczej informujące o tym, że faktycznie nie warto zwracać na nie uwagi ;>

      Usuń
  2. A ja nadal jeszcze nie obejrzałam żadnego anime. Być może po maturze uda mi się w końcu znaleźć na to czas :)
    Niestety podane przez Ciebie przykłady jakoś niespecjalnie mnie zachęcają. Już zapisałam sobie kilka tytułów anime z Twoich poprzednich wpisów, które czekają na swoją kolej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaniemogłam ostatnio z anime :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Wolę anime detektywistyczne, mroczne lub pełne akcji, typowe romanse też mogą być, ale po takie wolę nie sięgać, nie z uprzedzeń, ogólnie raczej wydają mi się dość płytkie lub nijakie. Przyznam jednak, że tytuł pierwszy nie brzmi tak źle. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie zaczęłam przygody z anime :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3