środa, 8 czerwca 2016

Miłość i zemsta ("Pani Noc")

Hello!
Znacie to uczucie, gdy bardzo chcecie, z różnych powodów, aby czytana książka czy oglądany film bardzo się Wam spodobał, a on za żadne skarby świata nie może Was przekonać? Właśnie tak mam z "Panią Noc". Co jest dość zaskakujące, bo moja miłość do świata Nocnych Łowców jest powszechnie znana i byłam pewna, że nowa seria przypadnie mi do gustu. A, niestety, podoba mi się bardzo średnio.


Zanim zaczęłam pisać przeczytałam "Panią Noc" dwa razy w nadziei, że może przy kolejnym czytaniu historia bardziej przypadnie mi do gustu, ale to się nie stało. Zastanawiam się jak wielki wpływ ma na to jej długość - 800 stron to nie byle co. Z jednej strony, podzielenie tego na dwa tomy byłoby bardzo praktycznym pomysłem, z drugiej w fabule nie ma takiego miejsca, w którym można by ją uciąć z sensem i tak, aby czytelnik od razu miał ochotę sięgnąć po kolejny tom. Chociaż trzeba przyznać, że tak gdzie trzeba jest całkiem zaskakująca.

Dzieje się dużo, nawet bardzo i nie jestem pewna, czy książka nie cierpi na syndrom "co za dużo, to niezdrowo", bo nie jest to wcale tak łatwo rozstrzygnąć. Sam główny wątek - szukanie zabójcy rodziców Emmy jest obudowany, mniejszymi wątkami; do tego oczywiście dołącza romans; i nie wolno zapominać, że Jules ma 4 młodszego rodzeństwa, które czynnie uczestniczy w śledztwie, ale ma także swoje pomniejsze sprawy; ale Jules ma także starszego brata, z którym są związane co najmniej jeszcze 2 dodatkowe wątki, a to i tak jeszcze nie wszystko. W tle pojawia się także Jem i Tessa z mechanicznej serii. Taka uwaga na marginesie - choć Cassandra Clare przypomina sporo podstawowej wiedzy ze świata Nocnych Łowców w pierwszych rozdziałach książki, to zabieranie się za jej czytanie bez znajomości "Darów Anioła" i "Diabelskich maszyn" mija się z celem. Clary i Jace się pojawiają, podobnie jak Magnus, a dołączone do tomu opowiadanie dotyczy zaręczyn Simona i Izabelle i jest bardzo miłym dodatkiem.

Jak widać na załączonym obrazku, choć według mnie zdecydowanie druga połowa, a nawet tak 1/3 od końca jest lepsza, to więcej ciekawych cytatów znajduje się w pierwszej części książki. Choć akcja faluje i bardzo to czuć czytając, to właśnie pod koniec już mamy raczej ciągłe napięcie bez jakiś większych chwil na refleksję. Oczywiście mamy imprezę, chociaż lepszym określeniem byłby bal, bez tego książki Cassandry obejść się nie mogą, ale wybaczam, bo wydarzenia w Teatrze Nocy są bardzo intensywne na różnych poziomach akcji.

Pora przejść do mojej ulubionej części, czyli bohaterów i zaczniemy od tego, którego nie lubię najbardziej, czyli Cristiny. Nie rozumiem o co została tam wciśnięta, chociaż doskonale to wiem - Emma po prostu musiała mieć przyjaciółkę i nie było skąd jej wytrzasnąć. I być może bym ją nawet przeżyła, gdyby nie rozwijanie jej osobistego wątku. Ta książka i tak ma 800 stron, a z historii Cristiny byłoby naprawdę dobre opowiadanie.

Próbuję napisać bezspoilerowo więc: na drugim planie niepokojąco szybko rozwija się zainteresowanie romantyczne dwójki postaci. Prawie, prawie się pocałowali. Ale w tym momencie przybyła postać numer 3. Postać numer jeden powiedziała postaci numer 2, żeby sobie poszła, a on załatwi sprawę więc postać numer jeden i numer 3 zostały same i BUM całują się. Obie postaci to mężczyźni. I tak, fakt, że chłopcy się całują nie jest aż taki zaskakujący, ale kontekst sytuacji i późniejszy rozwój tego wątku jest jednym z najciekawszych i najbardziej poruszających w całej książce.

Jules i spółka. Uwielbiam tę rodzinę i jak tylko rozpoczynały się przemyślenia Juliana na temat braci i sióstr, to nie mogłam się nie wzruszać. To jak on jest oddany tym dzieciom i to jak jest to opisane w książce to coś niesamowitego. Jedne z najlepszych fragmentów książki dotyczą odpowiedzialności Juliana i wszystkiego tego co się z nią wiąże, zarówno z dobrej jak i złej strony. Jak tylko zaczynał się ten temat to miałam takie: ja tam pójdę, zajmę się tymi dziećmi, a ty idź i sobie odpocznij, bo długo już tak nie pociągniesz. Każde z Blackthornów ma swoje pięć minut, chociaż Mark z wiadomych powodów trochę więcej, a także sporo miejsca poświęcone jest Tiberiusowi, który jest jedną z najciekawszych postaci w całym świecie Nocnych Łowców i jestem bardzo, bardzo ciekawa co się będzie z nim działo.

Przez mniej więcej pół książki Emma jest ślepa na uczucia Julesa, bardziej niż była ślepa Clary na Simona, a sytuacja jest tym zabawniejsza, że po pierwsze Emma też kocha Juliana, tylko dużo później to sobie uświadamia, natomiast Jules kocha Emmę ogromnie. Ale już w drugiej połowie książki jest już zupełnie co innego i autorka szaleje. Wiem, że tematy miłości parabatai bardzo intrygowały fanów książki praktycznie od pierwszego tomu Darów więc eksploracja tych zagadnień jest wielce fascynująca. I chociaż autorka naprawdę szaleje już w pierwszym tomie i kręci, to obie poprzednie serie kończą się dobrze więc ciekawe jak rozwiąże się ta sytuacja.

Pierwszy tom "Mrocznych intryg" jednocześnie wyjaśnia wątek, który przypuszczałam, że będzie się ciągnął przez całą serię i rozpoczyna nowy. Czuję w tej historii ogromy potencjał i naprawdę, naprawdę wierzę, że kolejne tomy będą podobać mi się bardziej niż ten. Ale jednocześnie obawiam się, że może być w nich jeszcze więcej naładowane niż w tej. Premiera kolejnej części w kwietniu. Ale mam w zanadrzu 4 (nawiązania do Sherlocka Holmesa, do popkultury, o miłości i poważne, oraz śmieszne - które chcecie najpierw?) posty z cytatami z tej książki, więc szybko o niej nie zapomnimy. 

LOVE, M 

12 komentarzy:

  1. No dawej mnie tu te posty z cytatami, trochę się więcej dowiemy o książce! Zacznijmy od miłości i spraw poważnych albo popkultury! ;D

    Fajna fraza: "zainteresowanie romantyczne"! Ciekawe, ciekawe, czyli na drugim planie mamy postacie biseksualne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile zakładek!! O kurcze. ;) Czy jakaś strona nie została oznaczona? :P
    Koniecznie chcę się dowiedzieć, jak zakończy się akapit trzeci Twojego wpisu. Teatr Nocy brzmi intrygująco.
    Muszę sięgnąć po serię "Dary Anioła" (chociaż bardziej mnie ciekawi cykl "Diabelskie maszyny"), skoro nie ma sensu zabierać się za tę lekturę bez znajomości poprzednich książek. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma 800 stron ^^ I chociaż bardzo bym chciała, nie wszystkie mają zakładki.
      Słuszna uwaga, zjadło mi końcówkę akapitu, ale już ją dopisałam.
      Koniecznie sięgnij i chronologicznie "Diabelskie maszyny" są pierwsze więc śmiało od nich zaczynaj ;>

      Usuń
  3. Mam wobec tej książki mieszane uczucia. Boję się, że po serii o Nocnych Łowcach może mnie ona nieco rozczarować. No ale...nie przekonam się jak nie spróbuję...a 800 stron to nie byle co! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczarować, nie rozczaruje, ale efektu WOW nie wywoła raczej

      Usuń
  4. 800 stron to nie byle co i ciężko jest znaleźć tak grubą książkę, która by zachwyciła :) ja do tej pory przeczytałam tylko jedną taką :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh nie znoszę Cassandry Clare...Więc cóż...Niestety mnie nie przekonasz :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, szkoda ;< A czym Cię tak zraziła?

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś czuję, że nie przypadłaby mi do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Za mną wciąż był książki, też w pełni nie może mnie wciągnąć, kupiłam ją zaraz po premierze, zaczęłam czytać od razu, ale jakoś to odwlekam. A Emma naprawdę była ślepa... Nawet na swoje uczucia.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba skusze sie do kupna tej ksiazki :)

    http://wooho11.blogspot.com - Zapraszam <3 Jeśli Ci się spodoba - zaobserwuj :* Na pewno się odzwdzięcze :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3