poniedziałek, 6 czerwca 2016

ZOO Gdańsk

 Hello!
Wiecie co robią poważni studenci zarządzania instytucjami artystycznymi (ZIA) z okazji Dnia Dziecka? Idą do zoo!
Z powyższego stwierdzenia tylko określenie 'poważni' nie jest prawdziwe, bo sami siebie określiliśmy ZIArtownisiami. Nie wiem, czy tylko nasz rocznik jest taki kreatywny, czy wyższe też mają takie poczucie humoru. W każdym razie zapraszam na mini relację.

Odwiedzających witają żółwie. Na pewno już gdzieś pisałam, że to jedne z moich ulubionych zwierzątek. 

Jeśli się dobrze przyjrzycie to na tym zdjęciu zobaczycie żyrafy.


Pelikany same się dookreślają. 




Kot arabski zrobił furorę. Spędziliśmy przy nim jakieś 10 minut z ogromnym entuzjazmem robiąc zdjęcia i zachwycając się nieustannie. Po czym teraz okazało się, że ze wszystkich moich zdjęć tylko to jedno wyszło w miarę.


Mam słabość do robienia zdjęć ścieżkom, przejściom, tunelom i ładnym chodnikom. 


Tu nie musicie się przyglądać, żyrafy widać od razu. Mam nadzieję. 


 Białe w czarne paski, czy czarne w białe paski? Nigdy nie pamiętam.


Przy surykatkach spędziliśmy jeszcze więcej czasu niż przy kocie. Bo a) było ich więcej; b) zachowywały się bardzo tak jakby chciały uciec, między innymi wspinały się na jakiś krzak albo biedne drapały szybki i biegały dookoła wybiegu.



Prawie artystyczne zdjęcie żółwi. Niestety robienie zdjęć przez szyby w dziwnie oświetlonych miejscach raczej nie sprawia, że są one dobrej jakości.


Trafiliśmy na czas karmienia pingwinów. Podobno ulubioną rozrywką dzieci jest obstawianie, które z nich najlepiej odpowiadają bohaterom "Pingwinów z Madagaskaru", ale niestety nie byliśmy świadkami takiej rozmowy.


Być może przy tych zwierzątkach spłynęło na mnie oświecenie, ale nie wiem, bo robiłam zdjęcia w okularach przeciwsłonecznych.


Prawie jak misie z bajki.


A to chyba najładniejsze zdjęcie jakie udało mi się zrobić. Zupełnie niezaskakujące jest to, że wcale nie przedstawia zwierząt. 

Spędziliśmy tam około godzin i wcale nie było tego czuć, chociaż wracaliśmy umęczeni jak mało kiedy. Mnie noga boli do tej pory, chyba trochę za bardzo zaszalałam, ale było warto. 

LOVE, M

6 komentarzy:

  1. Zdarzyło mi się kiedyś w wakacje być w tym ZOO i jest naprawdę niezwykle sympatyczne!
    A tym, że jesteście ZIArtownisiami powinniście się szczycić...nie wszyscy studenci tak potrafią :D
    marcepanowe recenzje

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki piękny domek na ostatnim zdjęciu i w ogóle ta cała zielona okolica i jaka słodka surykatka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W ubiegłym roku byłam w warszawskim zoo i również trafiłam na czas karmienia pingwinów, więc stałam przy barierce i śmiałam się sama do siebie :D A dla mnie zebry są białe w czarne paski i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatni raz byłam w ZOO, jak jechałam nas egzamin poprawkowy chyba rachunkowości. Dawno temu to było, ale pamiętam to dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w ZOO. Piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Surykatki najlepsze zawsze i wsędziego ^^

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3