niedziela, 10 lipca 2016

Biografia pokolorowana ("Zrywa się wiatr")

Hello!
Połączmy anime, samoloty i biografię, otrzymamy "Zrywa się wiatr". Produkcję Studia Ghibli, nieco pozmienianą (a dokładniej podkolorowaną, aby było dramatyczniej) animację o Jiro Horikoshi, japońskim inżynierze lotniczym, twórcy myśliwca "Zero". 


Obserwujemy dorastanie naszego bohatera, ale nie chodzimy z nim do szkoły. W czasie gdy jest dzieckiem, a później studentem, dużo miejsca animacja poświęca na pokazanie widzowi jego marzeń i snów, w który pojawia się postać Caproniego włoskiego konstruktora, choć nie ma potwierdzenia w źródłach, aby faktycznie był on inspiracją dla Jiro. 


Jiro od początku uważany jest za wyjątkowo zdolnego inżyniera i pokładane są w nim spore nadzieje. Pomaga przy ważnych projektach i zostaje wysłany do Niemiec, aby podejrzeć ich technologię, gdyż w Japonii budowano z drewna i płótna, natomiast w Niemczech samoloty były w pełni metalowe. Ciekawe są rozmowy bohaterów na temat postępu technologicznego: zastanawiają się czy Japonia kiedykolwiek dogodni inne kraje i czy sama może kiedyś stanie się potęgą. Akcja animacji toczy się na początku XX wieku i gdy widzi się, chociaż narysowane, Tokio, to trudno uwierzyć, że jest to, to samo miasto, które znamy dziś. Obecnie wiemy także, że to Japonię teraz wszyscy gonią. 


Ważnym elementem wszystkich filmów Ghibli jest pacyfizm i oczywiście Jiro, także jest takowym, chociaż projektuje myśliwce. A chciał tylko projektować samoloty. Do samej wojny nie ma zbyt wielu nawiązań, chociaż, jak pisałam wyżej pojawiają się Niemcy, także w kontekście rządów Hitlera i tego, że z jego powodu kolejna wojna jest wielce prawdopodobna. Sam Jiro jednak nie do końca wie z kim i dlaczego sama Japonia miałaby walczyć.

Cały film dąży do momentu skonstruowania i pierwszego lotu Zero. Pokazane jest ile pracy i wyrzeczeń to kosztuje. I chociaż wiemy, że praca w lotnictwie to marzenie naszego bohatera, to nie jest animacja typu: spełniaj marzenia!, sztucznie motywująca. Nic takiego tam nie ma, chociaż NN odwiedza Jiro w snach nawet, gdy ten jest dorosły. Po prostu: ucz się i pracuj, trochę talentu też się przyda, ale być może spełnianie marzeń jest łatwiejsze niż się wydaje. 


Najpierw w tle, a później na pierwszym planie rozgrywa się także wątek miłosny. (Dalej pojawiają się spoilery) Byłam wobec niego nieco podejrzliwa, gdyż gdzieś wcześniej natknęłam się na informację, że "Zrywa się wiatr" jest smutne. Początek znajomości Jiro i Naoko jest bardzo uroczy i romantyczny, ale niestety bohaterowie tracą kontakt na wiele lat, aż Jiro przypadkiem zamieszkuje w hotelu należącym do jej ojca i znajomość odżywa i rozwija się, aż do oświadczyn. I w tym momencie pada magiczne słowo, mogące być synonimem melodramatu - gruźlica. I już wiem, czemu pisano, że film jest smutny. Bohaterka raczej nie dożyje do jego końca. Ale, i ona, i Jiro, są zaskakująco świadomi, że nie mają wiele czasu i chociaż Naoko wyjeżdża do sanatorium, postanawia wrócić do Jiro i para pobiera się. Ich relacja jest o tyle ciekawa, że pomimo gruźlicy i tego, że oboje zdają sobie sprawę, że ona nie wyzdrowieje, nie jest sztucznie patetyczna, ale jest to prawdziwe obustronne oddanie, a także ogromna wyrozumiałość ze strony Naoko. Oczywiście jest nieco wyidelizowana, ale może być, głównie dlatego, że jest to jeden z podkolorowanych elementów i z tego co doczytałam Jiro dochował się piątki dzieci, a jego żona nigdy nie miała gruźlicy.

Oczywiście po obejrzeniu czytałam co nieco na temat tej produkcji. Okazuje się, że wywołała ona spore kontrowersje zarówno tym, że dodaje wiele od siebie i przeinacza biografię (oprócz wątku z żoną, w anime pokazane jest, że bohater ma młodszą siostrę, a w rzeczywistości miał starszego brata) jak i samym przedstawieniem historii. Nie dziwię się pierwszym zarzutom, jestem w stanie doskonale je zrozumieć, bo gdybym nie doczytała, żyłabym w przekonaniu, iż prawdziwie romantyczny wątek gruźlicy wydarzył się naprawdę. A nie wszyscy widzowie są tacy dociekliwi. Sami Japończycy podobno także byli wściekli na takie przekłamania, ale film okazał się hitem. Natomiast sprawy związane z samym rodzajem historii - że prawdziwa, a nie fantastyczna, przez co niepasująca do charakterystyki filmów Studia Ghibli - to rozdmuchana sprawa, ponieważ fantastyczna i niesamowita strona animacji ujawnia się w snach, marzeniach i wyobrażeniach bohatera. 

Pozdrawiam, M



4 komentarze:

  1. Wygląda dosyć ciekawie. Może kiedyś obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dotąd obejrzałam prawie każdy film od Ghibli, ale ten tytuł stoi jeszcze w kolejce. Muszę w końcu nadrobić niewielkie zaległości :D
    Gdyby spojrzeć na ich filmy to w większości tytułach idzie się doszukać "przekłamań" czy też "przeinaczeń" z oryginalną historią, ale dopóty to nie psuje całościowego efektu - na prawdę, kompletnie mi to nie przeszkadza. Jeśli będę chciała znać fakty to sobie o tym po prostu poczytam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że nie niektóre wydarzenia zostały zmienione, to i tak uważam, że to świetnie zapowiadająca się produkcja :)
    Ostatnio nie mam co prawda ochoty na smutne filmy, ale tytuł już sobie zapisałam i na pewno kiedyś go obejrzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. "rozmowy bohaterów na temat postępu technologicznego: zastanawiają się czy Japonia kiedykolwiek dogodni inne kraje i czy sama może kiedyś stanie się potęgą." -> o, takie gierki fabularne będące luźnym nawiązaniem do współczesności by mi się z pewnością spodobały! :D

    Rozumiem, że to anime było reklamowane jako biografia, tak? A nie 'historia inspirowana...' Bo jeśli jako biografia, to ból dupci uważam za uzasadniony. Z brata robić siostrzyczkę, fe! ;]

    KULTURA & FETYSZE BLOG (KLIK!)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3