niedziela, 12 marca 2017

Śmiech i niedowierzanie ("Pełnia piękna")

Hello!
Pełnia Piękna to kolejna odsłona postapokaliptycznej prozy Chucka Palahniuka. W parodii literatury spod znaku "Pięćdziesięciu twarzy Greya" pisarz zgłębia tajniki kobiecej rozkosz. Historia zaczyna się jak współczesna wersja baśni o Kopciuszku: oto przeciętna dwudziestokilkulatka. spotyka na swej drodze księcia, multimiliardera C. linusa Maxwella, który oferuje jej bogactwo i życie w luksusie w zamian za udział w testowaniu jego autorskiej linii akcesoriów erotycznych dla kobiet. Czas spędzony z Maxem i jego zabawkami początkowo oznacza dla dziewczyny chwile ekstatycznej rozkoszy, niewspółdzielone jednak z powściągliwym i oschłym kochankiem. Penny szybko zaczyna czuć się marionetką w jego rękach. Wkrótce otrzymuje ostrzeżenie od byłej dziewczyny Maxa i nabiera przekonania, że seksgadżety, które rzekomo miały uczynić kobiety niezależnymi od mężczyzn, w rzeczywistości stanowią dla nich śmiertelne zagrożenie. Panna Harrigan staje przed trudnym zadaniem powstrzymania nadciągającej seksapokalipsy.



Oto jakie książki czytają studenci polonistyki. Gdyby nie to, że mamy ją na zajęcia, nawet bym nie spojrzała na ten tytuł. Ludzie, którzy skończyli ją wcześniej ostrzegali, że to zła książka. Mieli rację. Byłam wiec z góry nieprzyjaźnie do niej nastawiona, bo tematycznie i gatunkowo plasuje się dokładnie na drugim końcu moich czytelniczych zainteresowań.
Jeszcze tytułem wstępu. Jednym z argumentów z powodu, którego nie poszłam na prawo było to, że nie byłabym w stanie bronić ludzi, w których niewinność bym nie wierzyła. Albo nawet nie tyle niewinność, co po prostu w to, że mają rację w swoich roszczeniach. A teraz, ponieważ zdecydowałam się na edytorstwo, będę musiała pisać zachęcające blurby książek, które a) są złe, b) nie podobają mi się. Trzeba się będzie tego nauczyć.
Celem przeczytania tej książki jest napisanie lepszego blurba, niż ten, który możecie przeczytać powyżej. 

"Pełnia Piękna" nie jest podzielona na rozdziały, ważniejsze partie tekstu rozpoczynają się linijką pisaną CapsLockiem. Brak innego sposobu oddzielenia od siebie fragmentów, bardzo irytuje i utrudnia czytanie, bo większość akcji, szczególnie w pierwszej połowie książki, przedstawiona jest pourywanymi scenkami. Co samo w sobie też jest bardzo denerwujące, bo czytelnik łatwo traci rozeznanie w czasie akcji. A to nie ułatwia odnalezienia się w treści. Tym bardziej, że książka rozpoczyna się sceną w sądzie, która jak później się okazuje, albo jest rodzajem retrospekcji, albo cała treść książki do momentu, gdy akcja książki znów trafia do sądu jest retrospekcją. Przez chwilę wydawało się, że po prostu autor tak bardzo wierzy w inteligencję czytelnika, że ten się połapie, ale "Pełnia Piękna" ma problem z przedstawieniem upływu czasu i raczej nie było to celowe działanie, a błąd.

Bardzo celowo i z dużym trudem unikałam używania słowa fabuła w powyższym akapicie, ponieważ na próżno jej tam szukać. Przynajmniej przez pierwsze 112 stron, czyli etap, gdy Penny jest królikiem doświadczalnym Maxwella. Do tego autor skutecznie porzuca wszelkie prawdopodobieństwo i aspekt psychologiczny postaci, których nie odnajdziemy w reszcie książki. Pierwsza część "Pełni piękna" to jedna z najnudniejszych i najbardziej niesmacznych rzeczy, jakie czytałam. Ostatnie określenie odnosi się w sumie do całej książki. Gdy Penny opuszcza Maxa książka zyskuje coś na kształt fabuły - okazuje się, że bohaterka (bo jest aspirującą prawniczką) odkrywa wadę w zabawkach i planuje pozwać byłego kochanka. Jest to prawie interesujący wątek, nawet się rozwija. Choć w pewnym momencie cierpi na coś, co nazwałabym retardacją. Istotną dla dalszej części książki, ale był to zdecydowanie za długi fragment. A im bliżej końca tym lepiej. Następuje plot twist, którego na moment, gdy o nim faktycznie przeczytasz możesz się domyślić, ale jest dość zaskakujący. 

"Pełnia Piękna" wymaga dużego zawieszenia niewiary i wzięcia poprawki na słowo "parodia". Jak wspominałam na próżno szukać tam psychologii, prawdopodobieństwa i sensu, autor skutecznie utrudnia czytanie, wtrącając w niespodziewane miejsca akcji dziwne scenki. Ale kilka pomysłów autora jest naprawdę bardzo zabawnych, nieprawdopodobnych (ale na nieco innych zasadach niż wspomnianych przy psychologii) acz lekko niepokojących na różnych poziomach. Palahniuk dotyka spraw związanych z feminizmem i wyzwoleniem erotycznym kobiet, tym co stanie się ze społeczeństwem, gdy do niego dojdzie. To jest ten postapokaliptyczny element wspomniany w blurbie. Problem jest taki, że nawet jeśli chce się książkę podpiąć pod parodię, to wydaje się, że osobiste poglądy autora na w/w kwestie krzyczą z kart "Pełni Piękna". 

W skrócie: to nudna, niesmaczna książka, której daleko do kontrowersji, o jaką niektórzy ją oskarżają. 

PS. To pierwsza książka tego autora, jaką przeczytałam. Na 20 stron przed końcem zauważyłam, że na ostatniej stronie jest jego biografia z listą książek. Zauważyłam "Fight Club". Zdziwiłam się. Ale postanowiłam, że wykorzystam okazję i napiszę o tym jak oglądałam film, który powstał na jego podstawie. Otóż znudziłam się tak niemiłosiernie, że niedługo przed końcem postanowiłam, go wyłączyć. A gdy po pewnym czasie stwierdziłam, że wypadałby go dokończyć okazało się, że seans zatrzymałam na moment przed wielkim <BUM>. Kiedyś nawet rozważałam sięgnięcie po książkę, ale po lekturze "Pełni Piękna" chyba sobie daruję. 

Trzymajcie się, M

1 komentarz:

  1. Ja chyba też sobie podaruję lekturę tej książki. Wolę chyba czytać o różnych wizjach przyszłości niż o czymś takim.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3