wtorek, 4 kwietnia 2017

Ciekawość po raz drugi

Hello!
Ponieważ eksperyment z gazetą powiódł się dużo lepiej, niż się spodziewałam, a w komentarzach pojawił się inny tytuł magazynu, na który warto zwrócić uwagę, postanowiłam podejść do tematu raz jeszcze. Tym razem "Magazyn Arigato".


I tradycyjna historia, jak to się stało, że go kupiłam. W poprzednią sobotę udałam się po pobliskiego Empiku, ale gazety nie znalazłam. Nie zmartwiłam się szczególnie, bo niedaleko jest Yatta więc tam na pewno będzie. Nie było. Ale Gdańsk to wielkie miasto więc jadę do Galerii Bałtyckiej. Nie ma. I tak wyszłam z akademika z zamiarem kupienia, mogę pojechać do Alfy. Naprawdę wierzyłam, że tam będzie, ale niestety. W sumie spędziłam ponad 3 godziny w podróży, bo się uparłam, a skończyłam zamawiając gazetę przez internet. Gdy już do mnie dotarła, zauważyłam, że to wydanie zima 2016, co może wyjaśniać brak w Empikach. 

Pierwsze, co się rzuca w oczy, w czasie przeglądania to podział gazety na strony kolorowe i czarno-białe, co jest bardzo ciekawym rozwiązaniem. Podobnie jak spis treści na skrzydełku. Takie proste, a takie praktyczne! Druga rzecz - dużo i duże obrazki, tak w sekcji kolorowej, jak i czaro-białej. Potem zauważa się, że tekstu wcale nie jest tak mało jak mogłoby się wydawać po licznie ilustracji. Jest sporo i drobnym druczkiem. 

O czym i jak piszą w "Arigato"? Magazyn zaczyna się dość nietypowo, bo kinem: filmami w produkcji i premierami. Intrygująca jest forma podawcza: teksty stylizowane są na wywiady. Ewentualnie są to tłumaczenia wywiadów, w każdym razie na ich końcu znajdują się informacje: wywiad na podstawie animeanime.jp, materiałów promocyjnych, itp. Szczególnie dużo jest ich właśnie na początku, ale później, choć w mniejszej skali też się pojawiają. Kolejnej części jeden wywiad przepleciony jest recenzją i jest to dziwne w odbiorze, natomiast drugi część recenzencką ma na końcu, co jest dużo jaśniejsze. Później są już tylko recenzje. Rzeczy, których w większości nie znam, ale zaraz do tego wrócimy. Jeszcze kilka informacji formalnych - przez cały magazyn, na 'marginesach' przewijają się przeróżne informacjo-ciekawostki z chyba wszystkich możliwych dziedzin - od reklam Fanty z Luffym, przez wiadomość o evangelionowym pociągu do pozwów i ślubów. I wiele innych. Charakterystyczne jest też umieszczanie dodatkowych informacji dotyczących już konkretnie opisywanego anime/mangi w kołach. Wszystko ma też małą tabelkę z danymi technicznymi. 


Na koniec czarno-białych stron znajduje się dział "Kino azjatyckie" oczywiście z recenzjami filmów. Z prezentowanych tam filmów znałam (choć nie widziałam) tylko "Handmaiden" ("Służącą") i wiem, że muszę ten film nadrobić. Oraz "The Magician", resztę raczej odpuszczę, ale miło poczytać dobre recenzje azjatyckich filmów, bo czasami mam wrażenie, że powstają tam tylko bardzo złe rzeczy. Dalej mamy "Losżkę szyderców" - jeszcze mniejszy druczek - ale tytuł tłumaczy wszystko. 

Teraz przerzucamy się na koniec kolorowych stron, czyli koniec gazety, zaczynając od recenzji krótkich animacji i oavek. Wspominam tylko dlatego, że dawno temu widziałam "Noblesse" i mi się podobało, zaś autorka recenzji poleca sięgnąć po komiks, na którego podstawie powstało, a którego ja nie jestem w stanie czytać. Pisze też o "Shisha no Teikoku" i w tekście przewijają się nazwiska typu Watson, Werter, Frankenstein. I chociaż recenzenta informuje, że lepiej myć okna niż oglądać, mnie nie mogła lepiej zachęcić. 

Później znajduje się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam - moda. Muzyka jest dużo mniejszym zaskoczeniem. Myślałam, że w samych tekstach nie znajdę nic interesującego, ale wyczytałam, że zmarł członek duetu, którego piosenkę wykorzystano jako opening Kiznaivera, i że jest to ich ostatni utwór. A Eir Aoi, która też znana jest z OP i ED serii anime zawiesza karierę. Kolejne dwie strony poświęcone są grom i nic mi nie mówią

Mam wrażenie, że o większości mang i anime, nie da się pisać niezabawnie, bez dystansu i poważnie. Trzeba wziąć poprawkę na temat. W odniesieniu do większości dzieł kultury takie stwierdzenie byłoby obraźliwe, dla a/m to komplement. Albo raczej jest to komplement, dla osób które tak piszą.  Większość recenzji jest naprawdę błyskotliwa i w punkt. Przezabawnych, chociaż momentami aż na siłę. A niekiedy aż do granic zażenowania u czytelnika. Czasami autorzy streszczają zdecydowanie za dużo fabuły. Ponadto bardzo ławo można odnaleźć recenzentów, których styl oraz podejście pasuje nam bardziej niż pozostałych, więc dla każdego coś dobrego. Chyba. Bo jak zaczyna się zwracać na to dokładniej uwagę, to ma się ochotę zacząć kłócić z poszczególnymi autorami. I to nie dlatego, że napisali średnio pochlebną recenzję anime, które się lubi tylko dlatego, jak ją napisali. Krytykę trzeba umieć przyjmować, ale trzeba umieć ją też wyrażać. Mi, niestety, język albo bardziej sposób wyrażenia myśli, większości recenzentów nie przypadł do gustu. Wiele zależy też od tytułu jaki opisują. Jednak, jak pisałam na początku, ogólnie większość tekstów czyta się dobrze, z tym że do pierwszej poprawki trzeba dołożyć drugą - na konkretnego autora.   

O stronach czarno-białych w większości dotyczących mang ciężko mi pisać. W wychodzących anime, nawet jeśli nie oglądam, to się orientuję, ale o mangach nie mam pojęcia. Mogę dopisać tylko kilka uwag o sposobie pisania: jest dużo bardziej obrazowy, co ma swoje uzasadnienie w pisaniu o 'kresce'. Poza tym w wielu przypadkach autorzy pozwalają sobie jakby na mniej względem mang. Tak krytyki jak i prób dośmieszania swoich tekstów. Jest też większa różnorodność recenzentów niż w przypadku anime.

Ostatnie uwagi. O ile w przypadku "Otaku" miałam pewne wątpliwości, co do grupy docelowej, w przypadku "Arigato" można bardzo łatwo stwierdzić, że to PG-16, gdyby posłużyć się klasyfikacją filmową. Po drugie ilość językowych potknięć na stronę tekstu jest poniżej oczekiwań. W języku polskim powtórzenia traktowane są bardzo poważnie, a w tym magazynie występują w co drugim tekście i czasami są naprawdę rażące. W pewnym momencie zaczyna też męczyć powtarzające się komedia sytuacyjna/słowna, w każdej możliwej formie. Polecam słownik synonimów. (Tak biadolę, na te powtórzenia, a pewnie sama ich w powyższym tekście narobiłam) Trzecia sprawa. W "Arigato" prawie nie ma reklam. 

Pozdrawiam, M

4 komentarze:

  1. Yo, gratuluje zacnego gustu

    Akurat sam preferuje Arigato ponad pozostałe magazyny o anime/manga, ze względu na większy format, szersze tematy (jak gry i figurki) oraz nostalgiczne skojarzenie z Kawaii

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Ci - czytałam Twoją notkę, narzeczony zerknął mi przez ramię i teraz chce żebym mu kupiła to Arigato :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama już od dawna nie kupił sobie żadnego magazynu. Podoba mi się to, że nie mam tam reklam, co w ostatnich czasach jest chyba rzadkością. Chętnie kiedyś po nią sięgnę. Mój brat zaczął się teraz interesować anime, więc pewnie uda mi się w najbliższym czasie coś mu podkraść :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3