wtorek, 18 kwietnia 2017

New ("Doctor Who" S10 - "The Pilot")

Hello!
Doctor Who wrócił. I jest. Rozwiązuje problem jednego posta tygodniowo, bo chociaż już od dwóch poprzednich seriach zabierałam się za pisanie po każdym odcinku, to ostatecznie nic z tego nie wychodziło. Oprócz odcinków świątecznych - te opisywałam na bieżąco. Ale nie chcę relacji z oglądania, raczej skomentować to co widziałam. 


W pierwszym odcinku dziesiątego już sezonu New Who, poznajemy nową towarzyszkę Doctora - Bill i jest to wydarzenie doniosłe. Chociaż sama Bill nie jest nikim szczególnym, pracuje w uczelnianej stołówce, ale przychodzi na wykłady Doctora z fizyki, który ją tam zauważa i proponuje tutoring. Potem rzeczy toczą się szybko, Bill wpakowuje się w delikatne kłopoty i Doctor musi ją ratować. 


Na szczęście Bill nie jest kreowana na super postać. Jest normalna i w końcu jest towarzyszem, którym mógłby być każdy z nas. Miły odpoczynek od Clary. Chociaż zmiany są nieodłączną częścią Doctora Who, to często trudno to nich przywyknąć. Byłam sceptycznie nastawiona do Bill, po tym co pokazywano w pierwszych zwiastunach, bo wydawało się, że twórcy chcą ją wykreować na taką inną, myślącą inaczej niż wszyscy i ogólnie fajną. Udało się tego nie zrobić. Bill dość długo zajmuje ogarnięcie czym jest Tardis i chociaż jej stwierdzenie faktycznie różni się od tego klasycznego, to Nardole gratuluje Doctorowi, że w końcu załapała. Nowa towarzyszka Doctora jest zaskakująco zabawna, ale także emocjonalna. Na razie obie cechy wypadają na plus, ale mam lekkie obawy. 


Od pierwszego sezonu, w którym w rolę Doctora wciela się Peter Capaldi, jak mantrę powtarzam, że lubię go w roli Doctora, ale nie lubię Doctora, którego przyszło mu grać. Nie wiem czy w tym sezonie się coś zmieni, ale biorąc pod uwagę, na przykład wystrój jego gabinetu na uniwersytecie, jest to całkiem prawdopodobne. Otóż Doctor-wykładowca na biurku ma zdjęcie między innymi River, nad kominkiem (a pamiętajmy, że kominki też są ważne) chyba zdjęcie królowej Wiktorii, na biurku stoją także jego śrubokręty soniczne, a on sam, gdy Bill wchodzi co jego gabinetu, gra na gitarze elektrycznej. Wydaje się, że Doctor jest nieco sentymentalny, ale ustatkowany, spokojny i chyba mimo wszystko, nie tęsknił za podróżowaniem w Tardis, tak bardzo jak chcielibyśmy przypuszczać. 

Na razie czekam z zaciekawieniem na kolejny odcinek - ten robot, który komunikuje się za pomocą emotikonek wydaje się bardzo fajny. 

Pozdrawiam, M

1 komentarz:

  1. Pierwszy sezon tego serialu kiedyś chyba oglądałam - sporadycznie - Obecnie seriale mnie nie zaciekawiają :(

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3