piątek, 30 czerwca 2017

Za co uwielbiam moich przyjaciół?

Hello!
Jest taka ogólna zasada przy pisaniu różnorakich tekstów, powtarzana przez wszystkich, że wstęp powinno się pisać na końcu. Zwykle jej nie stosuję - nie lubię rozpoczynać pisania od środka, a poza tym i tak zwykle albo wstęp wcale nie do końca dotyczy tego, o czym będzie dalsza część notki, albo i tak wiem, o czym i jak będę pisała więc napisanie wstępu przychodzi z łatwością. Ale zdarzają się takie teksty jak dzisiejszy, który w trakcie pisania nieco wymknął się spod kontroli i postanowił żyć własnym życiem. Początkowo miał to być bardzo osobisty, ale jednak wyliczankowy post. W trakcie pisania odkryłam jednak, że mam dużo więcej do przekazania niż początkowo sądziłam. I okazuje się, że piszę dużo bardziej o sobie, niż o moich przyjaciołach.

Zdjęcie prawie bez związku, ale kocham herbatę i długo czekałam, aby je wykorzystać.

Więc post jest i bardzo osobisty (chyba najbardziej ze wszystkich jakie napisałam), i nieco wyliczankowy, ale jednocześnie zawarłam w nim drugą stronę medalu, bo relacje międzyludzkie to najbardziej skomplikowana i niedefiniowalna (pomijając kwestie formalne; ale nawet małżeństwo, dla różnych osób, może oznaczać coś innego) sprawa na świecie. Przy okazji odkryłam, że mogłabym napisać dokładnie odwrotny post, ale byłoby to... przykre. W sumie to jest przykre, ale ładnie pokazuje, że jest i białe, i czarne. Rozważam jednak napisanie, ale w nieco bardziej ogólnej formie.

Nie wiem czemu akurat teraz poczułam potrzebę, aby to napisać. Mniej więcej od roku wiedziałam, że to zrobię, ale materiał zbierałam całe życie. Dlatego też część poniższych punktów dotyczy przeszłości. Część wyliczanki obejmuje osoby, które są moimi bliskimi znajomymi (to bardzo nieprecyzyjne wyrażenie, oksymoron normalnie, ale skoro się go używa i lepszego nie ma). Jeszcze żebym zostawiła sytuację na tyle jasną, na ile się da: to nie tak, że każdy punkt dotyczy jakiejś konkretnej osoby. Nawet jeśli podaję przykład lub sytuację, to głównie dlatego, że prawdopodobnie akurat to, wydarzyło się ostatnio i o tym pamiętam.

Za to, że są.
Bo to nie jest wcale takie oczywiste. Zaczynając od faktu, że mogę policzyć ich na palcach jednej ręki, a kończąc na tym, że
mnie znoszą
bo potrafię być naprawę męczącym, narzekającym i skarżącym, użalającym się nad sobą, rozemocjonowanym człowiekiem, a oni wiedzą
jak ze mną rozmawiać i jak mnie powstrzymać. 

Za to, że chce się im ze mną spacerować. 
Kocham chodzić, gdyby tylko UG było bliżej to na pewno nie jeździłabym tramwajem. Mogłabym spacerować godzinami (dopóki nie pościeram sobie stóp) i cieszę się, że znalazłam w swoim życiu podobnych włóczykijów.


Za to, że wspierają bloga.
Skoro już ich tutaj chwalę, to nie mogło zabraknąć tego punktu. Blogasek chociaż mały, jest dużą i bardzo ważną dla mnie częścią życia, więc, gdy osoby, na których mi zależy okazują zainteresowanie tym, co tutaj piszę oraz na facebooku, to naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczy. Ich zaangażowanie w to, co robię jest bardzo motywujące.


Są domyślni. 
Przykłady z czerwca, ale niestety pokazujący dwie strony medalu. Miesiąc sesji był dla mnie bardzo stresujący nie tylko ze względu na egzaminy, ale także na bardziej osobiste sprawy. Dużo mojej uwagi pochłaniał Instagram i publikowałam tak zdjęcia z dość silnie nacechowanymi emocjonalnie cytatami z piosenek. Emocjonalnie to znaczy tęsknie i smutno. I któregoś dnia, po kolejnym takim zdjęciu, pisze do mnie jedna z ważnych osób, że zauważyła, co zamieszczam i się zastanawia czy coś się stało. Dawno nie dostałam tak miłej i kochanej wiadomości. Tym bardziej, że mój kontakt z tą osobą jest dość ograniczony.
A z drugiej strony w tym samym czasie, byłam na uczelni dostałam wiadomość, która dość mocno mną wstrząsnęła i jak to ja, rozemocjonowałam się bardzo. Było też bardzo widać, że coś jest nie tak. Nikt się nie zainteresował.

Za to, że pozwalają mi być częścią ich dnia.
Nawet jeśli oznacza to tylko czekanie, aż wyszykują się na spotkanie z kimś innym. Ale mogę wtedy z nimi być i im towarzyszyć, a nawet odprowadzić. Możliwość pójścia do kogoś bez zapowiedzi i świadomość, że nie będę przeszkadzać, a zostanę przyjęta, jak członek rodziny to coś niesamowitego. Ostatnio bardzo mi tego w kontaktach z ludźmi. Nie należę do najbardziej spontanicznych osób, ale fakt, że mogłam po prostu do kogoś zajść, bez umawiania się 3 dni wcześniej na konkretną godzinę, był cudowny. Oczywiście działało to w dwie strony. Szkoda, że obecnie poczucie, że można komuś przeszkadzać jest silniejsze.

Że mamy wspólne zainteresowania i plany.
To chyba nie wymaga dodatkowego komentarza. Chociaż z drugiej strony, być może to wcale nie jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać.

Nie oceniają. Oceniamy razem innych.
Ten punkt pozwala mi bardzo łatwo sprawdzić, jak bliska jest relacja z drugą osobą z mojej strony. Jeśli nie boję się powiedzieć, o moich najbardziej dziwnych hobby czy zainteresowaniach i wiem, że nie usłyszę niemiłego komentarza na temat tego, co właśnie oznajmiłam, to relacja jest naprawdę bliska. Oczywiście 'nieocenianie' dotyczy też dużo poważniejszych spraw, w przeciwieństwie do drugiego zdania, które jest pół żartem, pół serio.

Odpisują.
Co ważne od razu lub prawie od razu. I bardzo szybko, jeśli temat jest ważny.
A tak jeszcze w ramach ciekawostki: nic mnie tak nie denerwuje, jak osoba, która rozpoczyna rozmowę, po czym gdy jej odpiszę, nie odpisuje przez 20 minut. Po co do mnie piszesz, jeśli robisz tysiąc innych rzeczy, którym musisz poświęcić uwagę?

Pomagają budować pewność siebie. 
W przypadku znajomości ze mną to jest o tyle ważne, o ile trudne. I musiałabym się zdecydowanie za bardzo rozpisywać chcą wszystko wyjaśniać, ale jest jeden szczególnie istotny punkt: łatwo ze mną przesadzić. To znaczy, uwielbiam moich przyjaciół, że dokładnie wiedzą, jak mnie wspierać i jak cieszyć się razem ze mną z moich sukcesów (i ja uwielbiam cieszyć się z ich!), tak aby nie popaś w przesadę. Bo bardzo łatwo się przeentuzjazmować, a chodzi o to, aby cieszyć się ze mną, nie bardziej niż ja lub, co najgorsze, zamiast mnie.

Robią to, co zapowiedzieli 
Idziemy na wycieczkę, to idziemy na wycieczkę, chociaż byśmy musiały przekładać jej termin 3 razy.  I tyczy się to praktycznie każdej aktywności. Hasła typu powinniśmy, moglibyśmy, dobrze by było się wybrać, nawet z konkretnym planem, ale bez daty to słowa rzucane na wiatr. 

Wyszło 10, chociaż wcale tego nie planowałam. Na ten moment o tylu jestem w stanie pomyśleć. Możliwe, że punktów powinno być więcej i niedługo to odkryję. Jeśli tak będzie to na pewno o tym napiszę.
Trzymajcie się, M
 

5 komentarzy:

  1. A za co lubisz odwiedzających bloga??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to, że komentują posty! :>

      Usuń
    2. A nie za to że je czytają? ;3

      Usuń
    3. Jak skomentowali znaczy, że przeczytali :>
      Bo jeśli nie, to niestety nie mam pewność ;<

      Usuń
  2. Ale cudowny post!
    To co napisałaś jest naprawdę super i myślę, że Twoi przyjaciele będą Ci wdzięczni, bo to bardzo miłe przeczytać coś takiego. Warto pisać takie rzeczy, bo przekazywanie pozytywnej energii i emocji jest bardzo ważne w życiu.
    Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3