sobota, 19 sierpnia 2017

Kotlety nie rosną na drzewach ("Okja")

Hello!
Od czasu filmu "Miasto kości" jestem zainteresowana karierami aktorów wcielających się w głównych bohaterów: Clary- Lily Collins oraz Jace'a - Jamie'go Campbell Bower'a. Dzięki temu dowiedziałam się, że Lily nagrywa film pod tytułem "Okja". Po premierze tytuł wywołał więcej zamieszania w związku z kanałami dystrybucji (to film Netflixa więc taki jakby telewizyjny ale niezależny, a był w Cannes) niż w związku z poruszanymi tematami. I wcale się nie dziwię.


Zarys fabuły wygląda tak: korporacja wymyśla program super świnek, które mają być hodowane w różnych zakątkach świata i za 10 lat zobaczy się, gdzie super świnka wyrosła najlepiej. Cała koncepcja pokazana jest w ładnej animacji, szkoda, że nie była ciągła a przerywano ją aktorskimi wstawkami. Jedną z takich świnek dostał hodowca z Korei. Okja - bo to imię tej konkretnej świnki - wychowywała się razem z Miją (albo to Mija wychowywała się z nią) i podobno są najlepszymi przyjaciółkami. Podobno, bo przez pierwsze 45 minut filmu, podczas których moglibyśmy zobaczyć, jakieś sceny obrazujące tę relację, dostajemy jedną, a potem nie wiem na co patrzyłam przez resztę czasu. Co prawda scena jest dramatyczna, ale nie robi żadnego wrażenia, bo wiemy, że nikomu nie może się nic stać. 

A fakt, że wiemy jak ten film się skończy od samego początku to jeszcze inna sprawa.  A jest to obraz raczej dla widowni, która nie powinna się domyślać od pierwszej minuty, jak wszystko zostanie rozwiązane. Brakuje w "Okji" jakiegoś napięcia i niepewności.


Jeśli zaś chodzi o przesłanie to mam problem z określeniem o czym zasadniczo ten film w ogóle jest. Najbardziej skłaniam się jednak do przyjaźni i relacji Mija-Okja. Na pewno dziewczynce bardzo na super śwince (która bardziej przypomina hipopotama, zachowującego się nieco jak połączenie kota i psa, a także okazuje się, ze wszystkie te stworzenia są całkiem inteligentne i w sumie sympatyczne). Problem jest jedynie taki, że my wiemy, że jej zależy, ale nie do końca wiemy dlaczego. Rozumiem 10 lat razem, ale jeśli w filmie czegoś nie ma na ekranie i widz musi sobie dużo dopowiedzieć, to nie jest dobrze. Możliwe, że osoby, które posiadają własne zwierzątka albo ogólnie lubią zwierzęta, będą tę historię przeżywać nieco bardziej niż osoby, które są do różnych żyjątek bardziej zdystansowane (tak, piszę o sobie). 


Druga sprawa w filmie pojawia się ugrupowanie Front Wyzwolenia Zwierząt. Zamiary mają szlachetne, credo też, ale już nawet postaci związane z firmą Mirando (do której należy Okja i pozostałe super świnie) są ciekawsze i sympatyczniejsze niż oni. Ten film nie wystawia laurki wszelkim organizacjom związanym z różnego rodzaju ratowaniem zwierząt. Ale nie wiem czy to było zamierzone, czy tak wyszło albo to tylko ja tak widzę. W sumie nie do końca wiadomo o co oni walczą. Chcą uwolnić Okję. Dobra, ale wcześniej od hodowców zabierano pozostałe super świnie, dlaczego dopiero teraz postanowili zrealizować swój plan? Polega on na ujawnieniu tego co robi się z tymi świnkami w tajnym laboratorium Mirando. Cały ten wątek jest zbudowany na glinianych nogach i im więcej się o nim myśli, tym bardziej się kupy nie trzyma. 


Sprawa dwa i pół. Wbrew pozorom w filmie nie jest bezpośrednio podnoszona kwestia tego, jak traktuje się zwierzęta w ubojniach i tym podobnych miejscach. Oprócz końcówki, bo wtedy jesteśmy zabierani w takie miejsce, ale też nie po to, aby dłużej zastanawiać się nad losem zwierząt. Front Wyzwolenia też nie walczy o poprawę warunków tylko po prostu o ich wypuszczenie. Albo walczy między sobą. Naprawdę ich szef jest jedną z najbardziej nieprzyjemnych filmowych postaci, jakie widziałam. Niechęć do tej postaci niestety odbiera sporo ewentualnej ciekawości z oglądania drugiej połowy filmu. 


Co całkiem zaskakujące w filmie wszyscy zdają sobie sprawę, że kotlety nie rosną na drzewach. Czy też kiełbaski i suszone mięso, bo to bardziej pasuje do filmu. Nawet Mija nie ma złudzeń, że Okja może zostać zabita. Dlatego chce ją uratować. Ale Mija nie będzie walczyła z systemem, konsumpcją mięsa i zabijaniem innych super świnek i modyfikacjami genetycznymi. Ona chce wrócić do domu ze swoim przyjacielem. 


Skoro zaczęłam od aktorów to na nich też skończę. Lily gra jedną z członkiń Frontu Wyzwolenia Zwierząt, jedyną dziewczynę w grupie i wyróżnia się tym, że ma czerwone włosy i reaguje tak jak powinna reagować dziewczyna, gdy widzi na ekranie brutalne rzeczy. Ale w filmie jest Tilda Swinton, a każdy film z nią jest lepszy i Jake Gyllenhaal, który gra weterynarza-zapomnianą gwiazdę telewizyjną.

Pozdrawiam, M

2 komentarze:

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3