niedziela, 4 października 2015

Gdy blog jest ciekawszy od książki ("Slow fashion. Modowa rewolucja")

Hello!
Zachęcona licznymi pozytywnymi recenzjami postanowiłam kupić książkę autorki bloga styledigger.com  i … rozczarowałam się.


Drugim powodem dlaczego zwróciłam uwagę na tę pozycję jest fakt, że zakupy to dla mnie prawdziwa tortura. Między innymi z powodu mojego wzrostu (autorka książki także mierzy zawrotne 158 centymetrów- nie mam pojęcia jak udaje jej się cokolwiek znaleźć) nic na mnie nie pasuje, a czasami ratuję się kupując ubrania w działach dziecięcych. Przynajmniej nie ma potrzeby skracania spodni. Jednak z doświadczenia wiem, że na działy dziecięce w sieciówkach trzeba uważać, natomiast sklepy typowo dziecięce, jeśli tylko poświęci się trochę czasu, mogą być świetną alternatywą dla normalnych sklepów. Jeszcze na początku gimnazjum kupiłam dresy w 5.10.15 i intensywnie używane, służyły mi ponad 3 lata. Miałam pisać o książce. Pod względem porad praktycznych dotyczących kupowania ubrań także się zawiodłam.

Myślicie teraz pewnie, że to zła książka, albo, że ja z jakiegoś powodu postanowiłam się do niej przyczepić. Otóż ani jedno, ani drugie. Chodzi o formę. Po prosu dla osoby, która czyta bloga Joanny książka jest mało odkrywcza. Dużo więcej ciekawych, praktycznych i życiowych informacji znajduje się właśnie na blogu.

Książka ma swoje plusy. Na przykład pierwsze rozdziały na temat szybkiej mody. Dla mnie najbardziej fascynujący był wywiad z krawcową. Wyciągnęłam wnioski i zaniosłam spodnie do skrócenia. Z resztą często zainspirowana lekturą, odrywałam się od niej i szłam czyścić zamszowe buty czy zrobić generalny porządek w szafie (innym faktem, jest to, że czytanie książki zbiegło się w czasie z pakowaniem do Gdańska i nie ukrywam bardzo w tym pomogło).

Prawdziwym odkryciem jakiego dokonałam dzięki tej książce, było przekonanie się, że moje ukochane sweterki są z akrylu i właśnie dlatego nosząc je miałam fazy „zimno mi/jestem spocona”. Po pierwsze nawet nie wiedziałam, że są one akrylowe, a po drugie nie miałam pojęcia, że ten materiał działa w ten sposób.

Rozdziały na temat definiowania i poszukiwania stylu także są dość ciekawe, chociaż do mnie nie przemawiają i chyba wbrew chęciom autorki, nie są zbyt praktyczne. Niektóre zadania (np.: wypisanie na kartce tego co nam się podoba i nie podoba w wyglądzie innych osób) mogą okazać się faktycznie pomocne, ale zbieranie i zapisywanie inspiracji na dłuższą metę jest frustrujące. Jeśli znajdę coś, co podoba mi się na zdjęciu i naprawdę chciałabym to mieć, (ewentualnie rzeczy, które podobają mi się na innych osobach, na mnie wcale nie wyglądają dobrze) a nie mogę tego znaleźć, bądź znajdę, ale nie ma mojego rozmiaru czy nie podoba mi się to jak w tym wyglądam, albo materiał jest zły- jakakolwiek radość czy satysfakcja z zakupów znika. Natomiast tworzenie nieco mniej konkretnej, ale dużo ciekawszej „tablicy atmosfery” może pomóc w odnalezieniu tego co faktycznie nam się podoba.

Działy o zakupach nie są niestety tak konkretne na jakie liczyłam. I praktycznie nie odnoszą się do mojej sytuacji. (Widziałam gdzieś komentarz właśnie odnośnie tego, że książka jest napisana tak wąsko, tylko z perspektywy sytuacji autorki. Z jednej strony trudno od niej wymagać by pisała o czymś czego nie zna, ale z drugiej poszerzenie perspektywy wyszłoby treści książki na dobre) Zagadnienie z budowania budżetu czy rozprawa na temat tego, że za kaszmir i jedwab po prostu trzeba zapłacić, nudzą. Chociaż może są osoby na tyle nieświadome, że dla nich ta wiedza może okazać się przydana. Autorka sporo pisze o jakości ubrań, ale po raz kolejny jest to trochę lanie wody, nic konkretnego. Poza tym są niewielkie fragmenty czy pojedyncze zdania różniące się budową czy detalami, a które pojawiają się po 3-4 razy w różnych miejscach książki. Takie powtórzenia działają na nerwy, szczególnie gdy książkę czyta się drugi czy kolejny raz.
Często brakuje przykładów do treści. I zdjęć, bo te które są nie oddają treści książki. A można było zrobić zdjęcie i opisać na nim jak powinna wyglądać koszula czy pokazać różnicę pomiędzy dwoma bawełnianymi koszulkami.

Jeszcze jedno uderza w tej książce. Chociaż jej tytuł to „Slow fashion. Modowa rewolucja”, a sporą jej część zajmuje wytłumaczenie czym jest szybka moda, nie znajdziemy w niej jasnej i klarownej definicji slow fashion.

Reasumując, pomimo moich licznych zarzutów to nie jest zła książka. O ile nie czytacie bloga autorki. W takim wypadku nie warto zaprzątać sobie głowy.

Trzymajcie się, M

8 komentarzy:

  1. Akurat blogów modowych nie czytam, chyba żaden mi nie tkwi w pamięci. Dlatego, pewnie i książka na ten temat w żaden sposób mnie nie przyciągnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie wydaje się ciekawa, bo to taki poradnik, a patrząc na Polaków na ulicy można stwierdzić, że nasz naród takich książek potrzebuje. Ja tam jeszcze z żadną książką blogera nie miałem do czynienia, ale chyba nie kupiłbym. Tak mi się po prostu wydaje, że takie książki to po prostu to samo co na blogu, tylko ubrane w inne słowa, więc stałego czytelnika danego blogera raczej rozczaruje, tak jak Ciebie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytam bloga autorki, więc książka pewnie by mnie oczarowała ;) i też nie wiedziałam, że akryl ma takie właściwości dzikie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem twój ból bycia niską, bo mam zaledwie 1,58m. ;-; Załamka kompletna, ale jakoś trzeba sobie radzić. ;)
    http://world-by-ous.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że książka wypadła tak kiepsko w Twoich oczach. Największy ból jest taki, że naprawdę chciałaś ją przeczytać, a tu taka słabizna i powtórka z bloga. Cóż. Może zorganizujesz jakąś wymianę, albo konkurs? ;)

    Pozdrawiam ciepło,
    Ami. z RecenzjeAmi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Na bloga autorki nie zaglądałam, ale i książka mnie jakoś nie zainteresowała. Sporadycznie sięgam po taką tematykę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie zaglądałam na bloga tej autorki, a o książce słyszę pierwszy raz. Z jednej strony wydaje się ona nawet interesująca, jednak nie jestem pewna, czy jest to tematyka, która by mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja bym wolała byc niższa, bo wierz mi, że przy moich 177 cm też cieżko mi coś na siebie sklepach znaleźć szczególnie jeśli mowa o ... sukienkach. Nie lubię ich, i nie noszę, a to dlatego, że wszystkie sa cholernie krótkie, a ja musze mieć coś za kolano, żeby jakoś wyglądać.
    nie wchodzę na blogi typowo modowych blogerek. ale do niej zajrzałam ;) przez Ciebie :P

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3