wtorek, 21 sierpnia 2018

Moja bańka

Hello!
Nie odnoszę się ani na blogu, ani na Facebooku (ani nigdzie indziej) do różnego rodzaju dram, konfliktów, kontrowersyjnych postów, niekontrowersyjnych z resztą też. Także dlatego, że o nich zwyczajnie nie wiem, bo dzieją się w innych częściach internetu niż zwykle przebywam. Ale czasami moje części internetu przenikają się z postrzeganiem internetu przez inne osoby. I trochę o tym jest dzisiejszy wpis.


Zacznę od tego, co skłoniło mnie do napisania tego wszystkiego, co znajdzie się poniżej. Był to film Krzysztofa Gonciarza z wczoraj o tytule jest mi smutno (i dobrze). Możecie wiedzieć lub nie, że oglądam Krzysztofa regularnie od czasu The Uwaga Pies i widziałam też zdecydowaną większość Daily Vlogów. W każdym razie to jest około 3 lat. I wiecie, jestem zaskoczona, że ten film powstał dopiero teraz.  Ale no właśnie to ja. Bo nie mam (i myślę, że są w internecie także inne osoby, które myślą podobnie) wobec twórców, czy to na Youtube czy blogerów, oczekiwania, że zawsze i wszędzie będą uśmiechnięci. Z bardzo prostego powodu: sama też nie jestem zawsze uśmiechnięta i zadowolona. Wszyscy jesteśmy ludźmi to normalne, że mamy gorsze dni. 

Ale to właśnie pokazuje, że mój internet nie jest internetem innych osób. Które, tak sobie najwidoczniej dobierają to, co oglądają, że ich youtuberzy są zawsze uśmiechnięci. Podobno to taki styl Youtube - ma być pozytywnie i motywująco. Nie wiem, bo oprócz Krzysztofa, oglądam jeszcze Weronikę Truszczyńską więc o trendach na tej platformie nie będę się wypowiadała. Ale chyba rozumiem przytłoczenie koniecznością bycia uśmiechniętym i motywującym, bo sama bym nie wytrzymała, gdybym musiała to oglądać, 5 amerykańskich uśmiechów zerkających na mnie z miniaturek w subskrypcjach, to bardziej przerażająca wizja niż 5 klaunów. 

Nie mam nic przeciwko mówieniu głośno o tym, że jest komuś smutno, źle, przykro. Mam wrażenie, że na blogach w formie pisemne jest to jednak bardziej akceptowane przez społeczność internetową niż na filmach. Ale może mi się tak tylko wydawać, bo czytam Riennaherę, kilka podobnych blogów, ale co istotniejsze komentarze pod nimi pełne dobrych myśli, wsparcia i jakiejś takiej obietnicy, że twoja internetowa społeczność poczeka ze zrozumieniem, aż będzie ci lepiej. A z resztą, sama po tym blogu mogę napisać, że nie spotkałam się z negatywnym odzewem, jeśli pisałam, że coś w moim życiu jest nie tak. Z drugiej strony nie mogę ukryć, że na innych blogach czytałam też nieprzyjemne komentarze, co ciekawe jednak w zdecydowanej większości były one zostawiane przez osoby, które na dany tekst wpadły przypadkiem, bez znajomości bloga i kontekstu i postanowiły się wypowiedzieć. Ogólnie jednak zauważyłam, że w pisemnych mediach internetowych ludzkie słabości są ogólnie lepiej przyjmowane.

Ale znów, ja po prostu nie czytam bardzo pozytywnych, motywacyjnych blogów, nie wiem jak społeczność takiego bloga zareagowałaby na wpis przedstawiający tę mniej wesołą stronę życia twórcy. Chociaż przychodzi mi jednak do głowy jeden - worQshop. Kasia (autorka) niedawno została mamą i ostatnio głównie o tym pisze. Także o tym, że nie jest łatwo, wręcz jest trudno, ale wierzy, że będzie dobrze (w największym skrócie). Szczególnie tekst o 3 miesiącach z babasem, jest o tym, że jest trudno. Zerknęłam na komentarze: dobrze, że jesteś taka szczera, faktycznie bywa różnie, książki o macierzyństwie można między bajki włożyć i mnóstwo, mnóstwo opowieści innych mam. I nikt nie ma pretensji ani nie wyrzuca autorce, że jest złą matką. Naprawdę ciepła społeczność, nic tylko pogratulować.

Z innej strony Krzysztof wspomina o Instagramie i to jest bardzo ciekawa sprawa. To znaczy, mam wrażenie, że ze wszystkich aplikacji, blogów i filmów Instagram jest najbardziej podzielony na pewne strefy i jednocześnie daje najwięcej opcji wyboru. Z jednej strony mam estetykę Instagramu, którą każdy jakimś sposobem intuicyjnie kojarzy, mamy te wszystkie oskarżenia, że Instagram kłamie i że jest najbardziej zapchanym pozytywnym miejscem w internecie. I być może to wszystko racja a być może wszystko kłamstwo. Sama mam dysonans poznawczy, gdy na żywo jedna z moich koleżanek jest bardzo nieśmiałą osobą a wieczorami wrzuca na stories, powiedzmy rzeczy temu przeczące. Ale z blogów i youtubów, Instagram daje chyba też najłatwiejszą opcję wyboru, tego co chce się oglądać. To znaczy, dużo łatwiej odobserwować kogoś akurat tam, niż zrezygnować z czytania czy oglądania blogów/vlogów. I prawdę powiedziawszy nie rozumiem tych wszystkich zarzutów o Instagramowe kłamstwa. Naciąganie rzeczywistości to inna rzecz. W każdym razie nie ma się obowiązku obserwować wszystkich znajomych na każdej platformie. O nieznajomych nie wspominając. To twój wybór kogo obserwujesz. 
A gdyby się ktoś zastanawiał to jakieś 97% mojego Instagrama to koreańscy idole. Także to moja bańska. 

To, co napisałam to tak naprawdę tylko pewien wycinek z tematu, który akurat jakoś zazębił się z wspominanym wyżej filmem. Bo temat miejsc, po których my się poruszamy po internecie, a inni nie, zaskakująco często pojawia się nawet w prywatnych rozmowach, w moim przypadku dotyczy to często popularności i ilości recenzji danego filmu w internecie - mi się wydaje, że wszyscy o danym tytule słyszeli, a w czasie rozmowy przekonuję się, że, no właśnie wydawało mi się. Albo z zaskakującej strony - coś jest gorącym tematem w środowisku blogów książkowych i ich społeczności, a ja dowiaduję się o tym nie dość, że miesiąc później, to nawet nie z internetu, tylko z rozmowy i to z kimś, kto nawet nie przypuszczałam, że może interesować się tym kątem internetu. 

Podsumowując: internet ma wiele kątów, a każdy i tak siedzi w swojej bańce, jakimś cudem nie rozbijając się o nie, a je absorbując. Czy coś.

LOVE, M

2 komentarze:

  1. Oj ja to jeszcze bardziej jestem zacofana...nie mam czasu na przesiadywanie w internecie i faktycznie siedzie w swojej bańce ...czyli przegląda te same strony, oj czasem coś innego. Smutek - każdy go odczuwa, depresja wiele osób...Instagram - nie mam zdania, nie mam konta...moja córka tak, ale ona ma inne zainteresowania. Pewnie, że internet ma swoje zakamarki i ubarwia rzeczywistość, wiadomo ludzie wolą kolory a nie tylko czerń, nieważne czy są to odcienie sztuczne. Każdy ma drogę wyboru i obserwuje i wierzy w to co mu pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym, że to zacofanie, to po prosu wybór na co poświęca się swój czas.
      Bardzo ładne słowa o kolorach i podsumowanie ;)

      Usuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3