środa, 18 września 2019

Piękny, przemijający minimalizm - Żyj Wabi-Sabi

Hello!
Chyba każda osoba, która zamawia coś w internecie, zna syndrom dołożenia do koszyka dość przypadkowej rzeczy tylko po to, aby przesyłka była darmowa. Do mnie takim sposobem trafiła książka Żyj Wabi-Sabi. Japońska sztuka odnajdywania piękna w niedoskonałości. I cały czas zachodzę w głowę, jakim cudem zdecydowałam się na zakup książki ze słowem japońska w tytule, gdy widziałam, że autorka na pewno Japonką nie jest.

Żyj Wabi-Sabi. Znak Literanova

Tytuł: Żyj Wabi-Sabi

Wabi-Sabi Welcome. Learning to embrance the imperfect and entertain with thoughtfulness and ease

Autor: Julie Pointer Adams

Tłumacz: Malina Drasek-Kańska

Wydawnictwo: Znak  (Znak Literanova)


Pierwsze zaskoczenie - to poradnik o przyjmowaniu gości. Drugie - autorka z jednej strony opisuje wiele zachowań, przygotowań, które dla większości osób w Polsce są raczej oczywiste, ale z drugiej przypomina, że wypadałoby odłożyć na bok telefon, gdy się jest w gościach. Ma rację, bo choćby nie wiem swobodnie czuł się gość w domu, to pisanie z pięcioma innymi osobami w tym samym czasie, jest nie fair wobec osoby, u której jesteśmy. To trochę smutne, że trzeba o tym pisać i przypominać ludziom.

Zaskoczenie trzecie - chociaż po doczytaniu o czym jest Żyj Wabi-Sabi, szybko doszłam do wniosku, że chociaż to nie książka dla mnie, to jeśli trochę nie bierze się jej dosłownie i nie za bardzo ma się zamiar wprowadzać w życie porady, o których pisze autorka, to samą książkę czyta się bardzo przyjemnie. Jako ciekawostkę.

Jednak z czasem poziom truizmów i oczywistości osiąga w tej książce poziom amerykański. Mam na myśli to, że im więcej czytam książek pisanych z perspektywy USA, tym bardziej widzę, jak bardzo są one nieciekawe dla polskiego czytelnika, gdyż Polacy, czy prawdopodobnie nawet Europejczycy, po prostu wiedzą rzeczy, o których Amerykanie piszą tak, jak gdyby... odkrywali Amerykę. 3 z 5 głównych rozdziałów tej książki dotyczą: Danii (gdzie autorka zachwyca się nad kanapkami), Francji (tu autorka powtarza wiele stwierdzeń z początku książki i rozdziale o Japonii, plus wydaje się, że autorka ma bardzo wyidealizowany obraz Francji) oraz Włoch Ale nawet rozdział o Kalifornii nie był zbyt ciekawy ani się nie wyróżniał - autorka zachwycała się w nim ideą pikniku. 

Nie chciałabym nic ujmować filozofii (sposobie życia, podejściu do życia, stylowi, sposobowi urządzania domu ?) wabi-sabi, bo dzięki tej książce na pewno jej nie poznałam; wyniosłam z niej jednak przeświadczenie, że to całe wabi-sabi to taki piękny, przemijający minimalizm, a dokładniej, że - minimalizm się już nie sprzedaje, hygge się przejadło, więc trzeba znaleźć nowe hasło, którym można by się promować, a wabi-sabi idealnie się do tego nadaje. Tak, to jest złośliwy komentarz. Przy czym nie mam złośliwego podejścia do samej książki, na pewno znajdą się ludzie - może bardo zapracowani, może tacy, którzy zamknęli się w mieszkaniu, może tacy, dla których większość porad i stwierdzeń autorki nie będzie oczywistościami - którzy naprawdę znajdą w niej coś dla siebie. Mi jest ta książka obojętna. 

Trzymajcie się, M

2 komentarze:

  1. Kiedyś zainteresowałam się tematem i jakiś pasjonat tej filozofii mi inne tytuły polecił :), że tutaj to raczej tak powierzchniowo potraktowane. Co ciekawe, na polskim rynku się pojawiła fala tego typu tytułów - jest w czym wybierać.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3