sobota, 8 lutego 2020

Definiens i definiendum, czyli pierwszy semestr MSU filologii polskiej

Hello!
Sesja skończona, ferie rozpoczęte, a z reakcji na grupie wnioskuję, że plan zajęć na drugi semestr jest przerażający, bo wszyscy są delikatnie mówiąc bardzo źli. Póki co go nie sprawdzam, bo trzeba jeszcze podsumować ten semestr, który minął.


W listopadzie prowadziłam serię Daily Blogów ze szczegółowym opisem wszystkich dni spędzanych na uczelni:

Angielski


Moja relacja z angielskim w tym roku jest bardzo skomplikowana. Zacznę wyjaśnienia od tego co działo się, gdy mieliśmy pisać kolokwium. Moja grupa jest dość liczna, tak że zajmujemy prawie całą salę (a gdyby zawsze przychodzili wszyscy to byśmy się nie mieścili). Gdy mieliśmy pisać kolokwium, prowadząca chciała abyśmy się rozsiedli. Nie za bardzo było gdzie, dlatego kazała wziąć krzesła i jakieś podkładki i usiąść z boku sali. Koleżanki zwróciły uwagę, że pisanie kolokwium na kolanie to niezbyt fajna sprawa dla studenta (żeby nie napisać uwłaczająca) i że nie będziemy ściągać. Na co prowadząca podniosła głos, niemalże krzyknęła, że ma więcej doświadczenia w nauczeniu niż my żyjemy i że nie jesteśmy pierwszą grupą, która twierdzi, że nie będzie ściągała.

Jestem uczulona na podnoszących głos prowadzących. Tym bardziej, że absolutnie nie zrobiliśmy ani nie powiedzieliśmy nic, co powinno spowodować taką reakcję. Krzyknięcie na 23 (!) latków wydaje się dość niedorzeczne. Ale bardziej niedorzeczne wydaje się, że prowadząca chwaląca się ponad dwudziestoletnim stażem pracy nie mogła przygotować na kolokwium DWÓCH grup. Przecież to najprostsza i najbardziej podstawowa rzecz w układaniu sprawdzianów/kolokwiów/testów. A mogła też poprosić innego prowadzącego (albo nawet nas żebyśmy sprawdzili możliwości) o zamienienie się salami, bo musi przeprowadzić kolokwium. 

Mogłabym napisać wpis tylko o angielskim, ale mam jeszcze kilka przedmiotów do opisania.

Historia języka polskiego i jego odmian stylowych


To powtórka i zdecydowanie łatwiejsza wersja zajęć Wiedza o historii języka polskiego (czyli po prostu gramatyki historycznej) z drugiego roku licencjatu. Na wykładach, których było niewiele, bo dużo poniedziałków w tym semestrze było wolnych, omawialiśmy zagadnienia związane na przykład z periodyzacją dziejów języka polskiego, a na ćwiczeniach robiliśmy prezentacje z zadanych tematów na przykład zapożyczenia z języka niemieckiego w określonym wieku czy leksyka związana z feudalizmem i rozwojem miast.

Językoznawstwo ogólne


Wykłady obejmujące najważniejsze i najbardziej podstawowe zagadnienia językoznawstwa. Były to bardzo intensywne zajęcia, ale z tym, co sobie prowadząca zaplanowała, zmieściliśmy się w czasie idealnie (a nie zdarza się to zbyt często). A wiedza z wykładów w zupełności wystarczała, aby zaliczyć egzamin.

 

Metodologia badań językoznawczych


Dwie największe tajemnice studiów to: dlaczego językoznawstwo ogólne nie było na licencjacie oraz dlaczego metodologia badań językoznawczych i językoznawstwo ogólne to dwa osobne przedmioty. Nie będę zagłębiała się w szczegóły, ale metodologia to była bardziej historia językoznawstwa niż rozważania o metodach. Wykład był niestety męczący, bo często prowadząca nieco odbiegała od głównego tematu, co - gdy trzeba później samemu wybrać "najważniejsze zagadnienia poruszane na wykładach" z podręcznika - utrudnia naukę. 

 

Literatura polska od średniowiecza do oświecenia


Powtórka z licencjatu znów, tylko lista lektur obejmuje 4 podręczniki, z których egzamin będzie na koniec semestru letniego. Na ćwiczenia musimy czytać tylko utwory i opracowanka wybrane przez prowadzącego. Na wykładach profesor mówił o tym, co najbardziej lubi, czyli o rzeczach, które mogą uratować studenta na egzaminie. Ogólnie i wykład i ćwiczenia były prawie bezbolesne, jeśli nie liczyć tego, że wykład był na ósmą rano. 

Metodologia badań literackich


Liczyłam, że będzie to coś jak teoria literatury. W przypadku wykładu nie pomyliłam się tak bardzo, bo nawet prowadził go ten sam profesor, którego z resztą bardzo lubię więc słuchanie wykładów było dość ciekawe. Ćwiczenia same w sobie też nie były złe, prowadząca starała się naprawdę wszystko tłumaczyć, aż to zrozumieliśmy, ale nauka na ten przedmiot bardzo mnie męczyła. Nawet pomimo tego, że prowadząca podała zagadnienia. 

Chociaż muszę napisać, że niechcący dzięki temu przedmiotowi odkryłam, że nauka w grupie, ale raczej nie za dużej (nas były troje) to jest bardzo miły i zaskakująco produktywny sposób spędzania czasu. 

Semantyka leksykalna


Gdy po dwóch metodologiach i dwóch językoznawstwach (chociaż to wszystko w tylko trzech przedmiotach!) myślałam, że wystarczy strukturalizmu na ten semestr - bardzo się myliłam. Wykład zainspirował tytuł dzisiejszego wpisy, bo jeden dotyczył budowania definicji, złych i dobrych definicji oraz ogólnie ich rodzajów i podziałów. Zastanawialiśmy się co to są jednostki leksykalne (na przykład czarna owca czy nie ma bata) oraz jakie są relacje pomiędzy nimi. Ćwiczenia z tego przedmiotu to był najlepszy przykład tego, czym ćwiczenia na studiach w założeniu powinny być, czyli dokładnie ćwiczyliśmy w praktyce to, co omawialiśmy na wykładzie. Tym bardziej, że moja grupa miała ćwiczenia bezpośrednio po wykładzie. 

Sztuka interpretacji 

Jedyny przedmiot w tym semestrze na który musiałam czytać książki. Zajęcia na szczęście były co dwa tygodnie i choć raczej nie jestem wyznawczynią stwierdzenia, że lepiej nic nie powiedzieć, niż powiedzieć coś złego, tak w przypadku tych zajęć zupełnie nie chcę o nich pisać. Może tylko tyle, że nie były o wierszach i że nie nauczyłam się na nich niczego lepiej interpretować.

Warsztaty edytorskie i seminarium magisterskie - co porabiałam na tych przedmiotach napiszę po następnym semestrze.

Jeśli macie jakieś pytania, o czym chcielibyście przeczytać bardziej szczegółowo - piszcie śmiało! 

A Wy już macie wolne?
Pozdrawiam, M

3 komentarze:

  1. Jejku, ostatnio przez licencjat prawie nie czytam żadnych książek, na które mam ochotę. Na twoich studiach chyba na nic bym nie miała czasu XD jestem strasznie niezorganizowana.
    Metodologia zawsze jest koszmarem XD

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać twoje posty o studiach. Są ciekawe. Współczuję sytuacji podczas kolokwium. To nie były odpowiednie warunki do pisania czegokolwiek, a tym bardziej kolokwium.

    Książki jak narkotyk
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Własnie się zastanawiam nad drugim kierunkiem studiów i trochę myślę o filologii polskiej także wpis idealnie na czasie :D


    Pozdrawiam i zostaję u ciebie na dłużej!
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3