sobota, 11 kwietnia 2020

Jak sinusoida - Wielki Następca

Hello!
Dzisiaj zapowiadana druga część wpisu o książce Wielki Następca. Jest ona integralną kontynuacją wpisu Czy koreańskie bingo działa? - Wielki następca i bez przeczytania pierwszego tekstu ten będzie niepełny, a być może nawet niezrozumiały. Serdecznie zachęcam do spojrzenia na koreańskie bingo przed przeczytaniem poniższego tekstu.

Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una

Tytuł: Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una

Autor: Anna Fifield

Tłumacz: Grzegorz Gajek

Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN (Wydawnictwo Sine Qua Non)


Miałam nie pisać recenzji, ale muszę o czymś wspomnieć - ta książka napisana jest paskudnym językiem. Jeśli miałabym go jakoś określić to napisałabym, że jest kwadratowy - suchy, nieporywający, kanciasty; przejawy błyskotliwości językowej przypisałabym raczej tłumaczowi i redaktorom niż autorce. Jest to też książka z duszy amerykańska - im więcej czytam książek niefikcjonalnych amerykańskich autorów tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że swego rodzaju arogancja, która wylewa się wręcz z ich tekstów to musi być jakaś cecha narodowa. Poza tym w pewnym miejscu autorka pisze jak to znalazła siostrę/kuzynkę Kima, która ułożyła sobie życie gdzieś we Francji, napisała o niej cały artykuł, co robi, gdzie pracuje, co robią jej dzieci - i łaskawie postanowiła go nie publikować, aby nie zniszczyć kobiecie życia. Nie rozumiem, po co o tym wspominała (znaczy rozumiem - chciała się pochwalić tym, ile pracy wykonała), bo zbudowało to w mojej głowie obraz tego, że autorka nie jest zbyt miłym człowiekiem. 

Ogólny ton tej książki nie odbiega niczym od innych książek o KRDL, podobnie jak ambicje autorki o odkrywaniu prawdy o tym kraju. Przywołuje ona także dwudziestowieczną historię Korei łącznie z legendarnym pochodzeniem Kim Dzong Ila i głodem w latach 90., opisuje funkcjonowanie targów, straży sąsiedzkich i obozów i przyznam szczerze, że nie wiem (znaczy wiem, bo szukałam cytatów), jakim sposobem nie postanowiłam po prostu opuszczać te fragmenty, bo czytałam o tym pewnie  tysiąc razy.

Chciałam pochwalić książkę za całkiem niezłe poradzenie sobie z nazwami własnymi (odmieniali je bardzo ładnie!), chociaż zdarzały się wpadki (Incheon zamian Inczon - chociaż wyspa Jeju była zapisana jako Czedżu). Z tym, że czytałam ebooka na komputerze i nie wiem, czy część wpadek nie wynikała z jakiś błędów w pliku. Ogólnie jednak było dużo, dużo lepiej niż w przeciętnej książce o Korei. 

Muszę też przyznać, że początek książki jest nico mylący. Albo inaczej nastawiający bardzo negatywnie do książki, która później faktycznie zawiera bardzo wiele interesujących informacji - bo jednak dotyczy bardziej Kim Dzong Una a nie samej Korei Północnej. Ale tam, gdzie dotyczy Korei Północnej - powtarza wszystko, co zostało już opisane po sto razy. Mam nadzieję, że wybrane cytaty prezentują to, jak bardzo powtarzalne są narracje o KRLD. 
A z zupełnie innej strony - podczas czytania denerwował mnie brak chronologii, który nie miał nic szczególnego na celu. Autorka opisywała zdarzenie z 2016 roku, a potem podobne, ale z 2013. Nie było żadnego powodu, aby nie przedstawić ich chronologicznie.

Podsumowując, tam, gdzie książka jest powtarzalna - jest powtarzalna do bólu i zgrzytania zębów, tam, gdzie autorka pisze o swoich przeżyciach - włącza się typowy arogancki ton, ale tam gdzie opisywany jest Kim Dzong Un albo tam, gdzie opisywane są rzeczy, o których można było poczytać w mediach, ale w niespójny sposób (na przykład o rozwoju hakerstwa i atakach przez internet oraz o przyczynach i rozwoju broni nuklearnej w KRLD - to nieco głębsza kwestia niż mogłoby się wydawać) książka jest naprawdę ciekawa i bardzo informatywna. I to są zdecydowanie najlepsze jej fragmenty.

Na koniec zostawiłam jedną złośliwość, bo sprawiła ona, że ostatecznie nie wiem, co o tej książce myśleć i gdy już byłam do niej pozytywnie nastawiona, gdzieś pod koniec można w niej przeczytać takie rzeczy.

Starałam się być w miarę niezłośliwa, ale jak można nie być złośliwym, jeśli czyta się coś takiego:
> Do grupy należała cała masa piosenkarzy, których muzyka była na Północny oficjalnie zakazana. Znalazły się wśród nich także dziewczyny z k-popowego zespołu Red Velvet, znane z ufarbowanych fryzur i kusych strojów. Specjalnie dla największego łobuza w Korei Północnej wykonały między innymi przebój Bad Boy, czyli właśnie „Łobuz”. „Ilekroć wpadam, kolejny łobuz pada. Trafiony, uuu, uuu”, śpiewały, ograniczając się do mniej prowokacyjnej choreografii niż zazwyczaj. (355)
> Wyobraźcie sobie tylko: Południowcy z ufarbowanymi na blond włosami, dziewczyny w skąpych szortach i kozakach nad kolano, młodzi rockmani w białych garniturach, a pośrodku on – wielki wódz w czarnym mundurku Mao.

Wiecie, nie trzeba sobie tego wyobrażać - wystarczy wygooglować zdjęcie. I nagle się okaże, że jedna osoba ma włosy blond (dwie rozjaśniane, a jedna coś na kształt ombre); nie obrażając nikogo - rockmani nie byli młodzi; a tego jakie spodenki i buty mają dziewczyny naprawdę nie widać. A dwa, Sulgi mówiła, że nikt nie kazał im zmieniać choreografii i zmieniła dosłownie jeden ruch, bo pomyślała, że tak wypada. Poza tym - jak już czepiamy się Red Velvet - to proszę spojrzeć - trzy dziewczyny stoją na skraju drugiego rządu po lewej stronie, Irene stoi co prawda obok Kim Dzong Una. A Bad Boy to była akurat ich najnowsza piosenka nie wiem, czemu autorka tak się czepia. Albo w sumie wiem - bo pasuje jej do narracji.

Źródło: https://www.scmp.com/news/asia/east-asia/article/2139857/kim-jong-un-red-velvet-superfan-praising-k-pop-girl-band-who


W skrócie: dawno tak bardzo nie wiedziałam, co myśleć o jakiejś książce. 


Trzymajcie się, M

3 komentarze:

  1. Mój narzeczony właśnie czyta tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno ją sobie kupiłam, ale nie spodziewam się jakichś wielkich fajerwerków. Już dawno ogarnęłam, że jeśli o KRLD chodzi, to zaskakują mnie tylko informacje z tekstów naukowych - może nawet jak nie są jakieś odkrywcze, to badacze zawsze potrafią je jakoś fajnie zinterpretować na nowo

    Pozdrawiam!
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zachęciłaś mnie do sięgnięcia i choć z jednej strony nie chce mi się tego robić, to jednak coś tam kusi. Kiedyś z pewnością przyjdzie na nią czas, może moje odczucia będą bardziej pozytywne, bo dotychczas czytałam tylko książkę o porwaniu aktorki i reżysera. :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3