czwartek, 13 sierpnia 2020

Prawie jak Hotarubi no Mori e - Hotel del Luna

 Hello!

O dramie Hotel del Luna wspominałam we wpisie z serialami, które zaczęłam oglądać, ale nie dokończyłam, chociaż raczej wiedziałam, że kiedyś obejrzę ją do końca. To kiedyś nadeszło, gdy drama pojawiła się na Netfliksie. 

Koo Chan-sung

Zacznę od narzekania. Najpierw bardziej osobistego, później bardziej generalnego. Głównym bohaterem serialu jest Koo Chan-sung (szczerze nie wiem, jakie on ma nazwisko, na Netflixie było Koo na Wikipedii jest zapisane jako Gu; to nie jest największa rozbieżność w romanizacji nazwiska jaką widziałam, ale wciąż te wersje się od siebie znacząco różnią), który ma zostać nowym menadżerem w hotelu dla duchów. Czy dusz zmarłych. Chociaż duchów jest określeniem bliższym stanowi faktycznemu, gdyż duchy są straszne. I brzydkie. Drama nie boi się też straszyć swoich widzów wyskakującymi potwornościami. I zarówno nasz główny bohater, jak i ja - baliśmy się tych duchów niemożebnie. Dosłownie Chan-sung zachowywał się mniej więcej dokładnie tak, jakbym ja się zachowała na jego miejscu. To było jednocześnie całkiem zabawne i straszne, ale z tego wynikła moja przerwa w oglądaniu i sceptyczne podejście do kończenia dramy - musiałabym z własnej, nieprzymuszonej woli oglądać coś, co  ma wiele elementów horroru. A po czterech pierwszych odcinkach, jakoś nie miałam ochoty, aż tak poświęcać się dla tej dramy. Ale się przekonałam i gdyby dla kogoś (tak jak dla mnie) straszność dramy była bardzo problematyczna to informuję, że pomiędzy 4 a 8 odcinkiem pojawia się jeden naprawdę strasznie przedstawiony duch, ale później drama odchodzi od pojedynczych historii gości i już prawie nie ma takich paskudztw. 

Hotel del Luna

Mój drugi duży "zarzut" wobec tej dramy to postaci Ji Hyun-joonga i Yu-ny Dokładnie to fakt, że gdyby wyciąć je z tej dramy, szczególnie Yu-nę, to prawie nic by się nie zmieniło. Inni bohaterowie musieliby zrobić to, co oni robili ewentualnie. Ich więzi czy relacje z pozostałymi bohaterami są prawie nieistniejące, w przypadku Hyun-joonga bardziej niepokazane na ekranie, ale interakcje pomiędzy Yu-ną a Chan-sungiem można policzyć na palcach jednej ręki. A Yu-na była niemal portretowana jako rywalka Chan-sunga na pozycję menadżera hotelu, ale ostatecznie ten pomysł nie zaistniał. Został wspomniany, ale nic z nim nie zrobiono. Może to i nie gorzej, bo mam wrażenie, że nic dobrego by z takiego wątku nie wyszło, ale jednocześnie cała postać Yu-ny jest taka niewykorzystana. 

Yu-na Ji Hyun-joong

Większość dram około połowy zalicza spadek formy, scenariusz zaczyna kuleć i ogólnie dzieją się z serialem niedobre rzeczy. Nie tutaj. Hotel del Luna po połowie robi się zdecydowanie lepszy. Historia staje się spójniejsza i zaczyna iść w kierunku punktu kulminacyjnego, eliminując wszystkie niepotrzebne wątki poboczne. Oczywiście trzeba wypełnić nawet około półtorej godziny czasu antenowego, ale praktycznie wszystko, co widzimy na ekranie po ósmym odcinku, jakoś przybliża nas do finału. 

Ta drama uświadomiła mi, że mam słabość do seriali, w których są dwie linie czasowe, mają do czynienia z różnymi koncepcjami reinkarnacji czy bohaterowie zostają przeniesieni w czasie, patrz nawet Chicago Typewriter, Until We Meet Again czy pierwsza drama, którą oglądałam, w której także gra IU - Moon Lovers: Scarlet Heart Ryeo. Tutaj stopniowo poznajemy szczegóły przeszłość głównej bohaterki. Nawet robimy to razem z nią, bo ona sama nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jej przeszłość była sprzężona z ludźmi, którzy w tamtym czasie byli wokół niej.  W teraźniejszości bohaterka musi się uczyć, że nie może mścić się ani w sumie nawet nie powinna myśleć o reinkarnacjach ludzi sprzed 1300 lat. Cała ta drama jest o drodze głównej bohaterki - razem z nią uczymy się, że czasami trzeba zrozumieć, zanim postanowi się mścić. Man-wol jest jedną z najciekawszych i wielowymiarowych postaci, jakie można zobaczyć w dramach (i w 16 odcinkach ma ponad 100 strojów).

Go Chung-myung

Poza tym to zaskakująca drama. Jest zabawna w nietypowy dla dram sposób, powiedziałabym, że często bardziej subtelnie, ale to wciąż drama. Wiele wątków i rzeczy, które wydają się zwrotami akcji wcale nimi nie są, fabuła albo pokazuje nam, że były zupełnie nieważne, a my daliśmy wyprowadzić się na manowce, albo wykorzystuje je w sposób, którego nie można było się spodziewać, bo nie odpowiadał typowemu schematowi budowania scenariusza dramy. Nawet budowanie finału dramy jest inne niż zwykle - w sumie trzy ostatnie odcinki to jej zakończenie. I w kontekście wspominanego wcześniej Hyun-joonga miałam trochę poczucie, że było on w tej dramie tylko po to, aby 14 czy 15 odcinek miał fabułę, ale nie można zaprzeczyć, że nawet tak rozłożone zakończenie w jakiś dziwny sposób tej dramie pasowało.

IU
 

Oprócz całej historii głównej bohaterki, która niepodważalnie jest najlepszym elementem tej dramy, drugim mocnym punktem są relacje miedzy bohaterami, Man-wol a jej pracownikami barmanem i szefową obsługi hotelowej, ale najbardziej oczywiście pomiędzy nią a Chan-sungiem. Z jednej strony drama zaszufladkowana jest jako romans, z drugiej byłam nawet zaskoczona, że bohaterowie lubili się tak bardzo, jak się lubili. Poza tym warto wspomnieć o najlepszym przyjacielu Chan-sunga Sanchezie, bo był całkiem ciekawy i sympatyczny. I jak większość bohaterów dramy sporo w życiu przeszedł. 

 Oprócz tego, że sama drama była jedną z najchętniej oglądanych dram w Korei, to także piosenki ze ścieżki dźwiękowej podbijały muzyczne listy w kraju i były nominowane do wielu nagród. Nie wiem czemu Done for Me, nie było, bo to jeden z lepszych utworów. Pod względem wizualnym Hotel del Luna zostawia w tyle prawdopodobnie wszystkie dramy, które powstały w Korei do tej pory. Wszystko jest estetyczne, ładne, eleganckie i przemyślane. 

LOVE, M

3 komentarze:

  1. Ciekawi mnie ta drama ale jakoś nigdy nie mogę się za nią zabrać ^^ a dzięki twojej recenzjo jestem i trochę zaciekawiona i zaskoczona bo na zdjęciu widzę PO z BLOCK B :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpuściłam sobie tę dramę dość szybko. Interesowała mnie właściwie tylko przeszłość głównej bohaterki, a sprawy poszczególnych duchów koszmarnie mnie nudziły.
    Inna rzecz, że ja mam przesyt k-dram. Jestem w stanie obejrzeć je maksymalnie do połowy, a potem denerwują mnie koszmarnie.
    Ale fakt, wizualnie było bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po połowie jest lepiej! Daj jej jeszcze szansę, jak już będziesz miała większą ochotę na oglądanie dram ^^

      Usuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3