Hello!
Jeszcze jeden post o studiach, dziś w nieco innej formie.
Ponadto chciałabym podziękować wszystkim, którzy pod poprzednim dzielili się studenckimi doświadczeniami i pocieszali, że będzie lepiej i aby jakoś przetrwać. Bardzo, bardzo dziękuję, bo muszę przyznać, że nieco obawiałam się komentarzy w stylu "jak ci się nie podoba, to zmień studia" i podobnych, a nic takiego się nie pojawiło. Ogromne dzięki raz jeszcze.
Skoro studia to i Hermiona - dziś w towarzystwie.
A - Alarmy
Sprawdzanie działania systemu przeciwpożarowego i tego, czy komunikaty słychać w całym akademiku odbywało się średnio raz w miesiącu. Czasami było to uciążliwe, ale głównie wtedy, gdy nie było to ćwiczenia, a gdy ktoś przypalił coś w kuchni i alarm naprawdę się włączał. Aby straż pożarna jednak nie przyjeżdżała, komunikat musiał być resetowany co sprawiało, że słowa: System automatyki budynku wykrył nieprawidłowości.... słychać było kilkanaście razy w różnych długościach. Nie trzeba wspominać, że najczęściej włączał się z zaskoczenia grożąc mieszkańcom mini zawałami serca.
B - Bałagan
Robił się oczywiście sam. Ogólnie w pokoju raczej panował porządek, ale gdy się mieszka w akademiku odkrywa się kilka rzeczy i można się też dowiedzieć czegoś o sobie. Na przykład ja mam ogromny problem z chowaniem rzeczy. Nie jest to nawet kwestia odkładania ich na miejsce, po prostu ich miejsce jest na wierzchu, czyli wszystko powinno leżeć na biurku. Druga sprawa: kurz. Nawet nie ten na biurku czy parapecie, ale na podłodze koty robiły się w wręcz zatrważającym tempie.
C - Czajnik
Bez elektrycznego czajnika ani rusz. To coś koniecznego i bardzo przydatnego. A ja zepsułam w ciągu roku 2. W przypadku pierwszego okazało się, że wystarczyło wyprostować jedną blaszkę i mogłam używać go dalej, co było bardzo przydatne, ponieważ drugi, który kupiłam po zepsuciu pierwszego, wybuchł. I to tuż pod moim nosem. Strzeliło tak, jakby błyskawica w niego uderzyła, a okazało się, że na grzałce zrobiło się zwarcie. Miałam go może 4 miesiące, więc zgłosiłam reklamację i pieniądze zostały mi zwrócone.
D - Drukarka
Bardzo przydatna rzecz. Średnio co dwa dni na grupie akademika pojawiały się prośby o wydrukowanie czegoś. Więc jeśli chcecie być mili, pomocni i poznać współmieszkańców to jednym ze sposobów jest właśnie posiadanie drukarki. W zamian można otrzymać słodycze będące dość uniwersalną walutą. Chyba, że wolicie piwo, ale to chyba nie w tym akademiku, w którym mieszkałam.
E - Elektryczność
Dziwnie to brzmi, ale chodzi o wygodę mieszkania w akademiku i taniość tego przedsięwzięcia. Gdy słucham, ile moi znajomi płacą za wynajem, a potem dodają jeszcze koszty zużytych mediów i kalkuluję, że płacę połowę tego co oni, a warunki, przynajmniej w porównaniu z niektórymi pokojami, mam i tak lepsze, to wiem, że prawdopodobnie cały okres studiowania przemieszkam właśnie w akademiku. Nawet po doliczeniu kosztów i czasu podróży na uczelnię.
G - Gdański Teatr Szekspirowski
Jeden z plusów zarządzania instytucjami artystycznymi to wejścia do GTSu, dzięki czemu w ciągu roku byłam w teatrze więcej razy niż w całym dotychczasowym życiu. Wybierzcie się koniecznie, choć siedzenia na galeriach nie są wygodne to "Kumoszki" najlepiej ogląda się stojąc pod sceną, bo grane są na elżbietańskiej. A teraz szykuje się premiera musicalu "Kiss Me, Kate!" i polecam w ciemno, tym bardziej, że ceny biletów (tych stojących) nie są wielkie.
H - Hałas
Niestety akademik usytuowany jest przy ruchliwym węźle transportowym, który do tego jest remontowany. Efektem jest hałas. Szczególnie uciążliwy, gdy jest ciepło i ciężko przebywać w pokoju, gdzie są zamknięte okna. Z drugiej strony większość czasu w pokoju spędzałam w słuchawkach na uszach. Najbardziej hałas dawał się we znaki rano. Odkryłam to już jesienią, gdy mogłam używać odgłosów z ulicy jako budzika - godzina 6.30 ruch się zwiększa i bardzo to słychać. Nie przypuszczałam tylko, że wiosną godzina zmieni się na 5.30.
I - Imprezy
Słyszałam jedną w listopadzie. Podobno było więcej, ale chyba ani jednej na moim piętrze i oprócz Tej wymienionej nic nie było słychać.
J - Jedzenie
Słoiki! Chciałoby się napisać, ale wożenie ich w walizce niekoniecznie jest praktycznym pomysłem. Gdy jednak coś z domu zabierałam, były to najczęściej buraczki. Zainspirowana reklamą, stwierdziłam, że równie dobrze zupę mogę ugotować z takich przygotowanych w domu. Pomysł okazał się bardzo, bardzo praktyczny.
K - Koleżanki i koledzy
Spotkanie kogoś w kuchni w akademiku było rzadkością, mijanie się na piętrze drodze do pokojów prawie nie miało miejsca, przez 10 miesięcy nie wiem czy 6 razy zdarzyło mi się jechać z kimś windą. Miejsce idealne dla mnie! Każdy dbał o swoją prywatność i swój nos. Jeśli jednak zdarzyło się gotować razem, to albo udawało się, że drugiej osoby się nie widzi, albo można były wymienić komplementy na temat zapachu przygotowywanych potraw. Nic nachalnego, a ludzie naprawdę są bardzo mili.
L - Lekarstwa
Ponieważ, A było zajęte, a chciałam polecić aptekę na Długiej. Co prawda krem do twarzy był droższy o 10 złotych niż w Ostrołęce, ale gdy kupowałam leki na przeziębienie panie podpowiedziały mi, aby wziąć inny tańszy, a o takim samym składzie. Farmaceutki tam pracujące są przemiłe i bardzo pomocne.
M - Morze
Byłam nad nim całe dwa razy. A miałam ambitny plan przemieszkać rok w Gdańsku i nigdy się tam nie wybrać. Spacer od molo w Sopocie do molo w Gdańsku to świetny pomysł. Ale zupełnie nie pojmuję idei siedzenia nad morzem i plażowania, mało ekscytująca rozrywka. Tysiąc razy bardziej wolę góry.
N -Nauka
Sesji, którą straszy się studentów nie miałam, prawie. Po pierwszym semestrze miałam w jej czasie jeden egzamin, ale tylko dlatego, że profesora nie było wcześniej, po drugim egzaminy były trzy, ale pod względem przygotować nie przypominały one nawet sprawdzianów z historii w klasie maturalnej. Większość przedmiotów zaliczamy prezentacjami, bądź nawet samą obecnością na zajęciach.
O - Odległości
Gdańsk to duże miasto. Moje rodzinne jeśli się uprzeć od torów kolejowych do rzeki można przejść w godzinę. W Gdańsku od akademika na uczelnię spacer trwałby ponad 2 godziny. A to tylko fragment miasta.
P - Przejścia dla pieszych
W Gdańsku są najbardziej irytujące sygnały dźwiękowe świateł jakie słyszałam.
R - Recepcja
Panie są przemiłe, ale bardzo różne. Niektóre zagadują i ciężko zakończyć taką rozmowę nawet jak się człowiek spieszy, inne tylko wykonują swoją pracę, ale są pomocne i warto podpytywać je o różne rzeczy, bo posiadają wiedzę bardzo praktyczną.
S - Starówka
Podobno w Gdańsku nie ma Starówki jako takiej, ale chyba nie ma lepszego określenia na tę część miasta. I choć uważam, że Toruń jest ładniejszy, to pomimo że zdarzało mi się 4 razy dziennie przemierzyć Starówkę, to się nie "opatrzyła". Można i 15 razy przechodzić obok tej samej kamienicy i za każdym razem zobaczyć coś nowego.
T - Tramwaje
Nawet napisałam o nich
osobny tekst, ale nieco się zmieniło. Dalej podróżowanie tym środkiem transportu to kolejka górska, ale chyba jednak się przyzwyczaiłam. I cieszę się, że mogę jeździć tramwajem, a nie autobusem, bo te są jeszcze gorsze.
U - Uniwersytet
Neofilologia dopiero co została otworzona, nowy i dość nowoczesny budynek. Odrobinę zbyt "niedokończony", przypuszczam, że to zamysł autora projektu, ale naprawdę wygląda tak jakby ekipa budowlana zabrała się za szybko. Do tego sale są białe, nie jestem przekonana do tego koloru, jest taki nieprzyjazny, szczególnie w połączeniu z wykorzystywaną tam technologią. Mam nieodparte wrażenie, że budynek i ludzie w nim przebywający nie są razem, ale obok siebie.
W - Winda
Akademik ma 10 pięter, ja mieszkałam na 6 i choć na początku raczej korzystałam ze schodów (taka mini aktywność fizyczna) to po skręceniu kostki takie szaleństwa były niemożliwe. Na uczelni też była winda i dzięki temu odkryłam, że akademikowa jeździ z 10 piętna na parter szybciej niż uczelniana z 3. Oraz, że pusta jeździ wolniej niż z ludźmi.
Z - Zakupy
Plan, aby robić je raz w tygodniu na zapas upadł po 3 dniach, a potem czymś normalnym stało się wysiadanie na Dworcu Głównym, aby po drodze skoczyć do sklepu przynajmniej co drugi dzień. Nawet planowanie i robienie list nie pomagało, bo życie często okazywało się zaskakujące i miało dla mnie zupełnie inny pomysł na spędzenie dnia niż przypuszczałam.