czwartek, 31 grudnia 2015

W skrócie 2015

 Hello!
Bardzo spodobała mi się formuła zeszłorocznej notki podsumowującej rok więc powtórzę ją i w tym. Założenie jest takie, że podlinkuję 4-5 (w zeszłym roku wyszło mniej więcej po 3, ale w tym nie ma co się oszukiwać, nie ograniczę się do takiej liczby) notki z każdego miesiąca mijającego roku, te które najbardziej mi się podobały, z których napisania jestem najbardziej dumna, mają znaczenie sentymentalne, wywołały poruszenie wśród Was, albo z jeszcze innego, nawet niekoniecznie racjonalnego, powodu dobrze obrazują co działo się na blogu. Wszystko okraszone odpowiednią ilością obrazków z tumblra, także dobranymi miesiącami i świetnie pokazującymi czym w danym czasie interesowałam się najbardziej. Ale i tak jest ich zdecydowanie za mało.

Styczeń. Jednak będą dwa wpisy. Głównie dlatego, że trwała Zima z Hannibalem i że pojawiły się podsumowania i zapowiedzi. Tutaj piszę o pierwszym sezonie serialu "Gdzie pachną stokrotki" chyba najcudowniejszym, a na pewno najbardziej uroczym serialu jaki widziałam. W klasie maturalnej żegnałam się z chórem tu  wspominam o moich ostatnich występach.



Luty. Trzy pierwsze notki z tego miesiąca zasługują na szczególną uwagę. Tu piszę o książce Wiktora Hugo "Nędznicy". Nie wiem ile razy już pisałam, że kocham internet za możliwości jakie nam daje. Jedną z nich było obejrzenie transmisji "Orfeusza" z Roundhouse. Jeśli jesteście zaintrygowani zajrzyjcie. Wracam także na chwilę do "Plotkary" za sprawą płyty Leighton Meester "Heartstrings". W lutym pojawiła się także, już niestety nieco mniej entuzjastyczna recenzja drugiego sezonu "Gdzie pachną stokrotki".


Marzec. Był wyjątkowo udanym miesiącem. Tak bardzo, że nie mogę się oprzeć i będzie 8 wyróżnionych notek, ale obiecuję spróbować się powstrzymywać przy kolejnych miesiącach. To właśnie w marcu pojawiła się pierwsza część teledyskowego cyklu "Nie tylko w kinie i teatrze". A w weekendy pojawiały się nieco obszerniejsze notki: Trzy razy "Anna Karenina" na Dzień Kobiet , "Nieśmiali rządzą światem" ("Yves Saint Laurent" i "Saint Laurent"), Co ciekawego może przytrafić się nocą w muzeum?. Ale także Podsumowanie zimy z Hannibalem i z tego jestem dumna, recenzja serialu "Agent Carter" czekam na kolejny sezon, oraz musicalu "Tajemnice lasu" i filmu na pozór dokumentalnego "Co robimy w ukryciu".


Kwiecień. Zaczynam od recenzji "Kopciuszka" . Następnie "Biała jak mleko, czerwona jak krew". I nieco bardziej ogólnie pisałam także o francuskich filmach. Serialem kwietnia był "Daredevil" . W tym miesiącu zrobiłam także TARDIS.


Maj. Upłynął pod znakiem "Upiora w Oprze", między innymi "Phantom od the Opera" Royal Albert Hall  i "Love Never Dies" .  Zgrzytałam zębami na nowych "Avengers" i nie byłam rozczarowana po "Wieku Adaline" choć to dość średni film. Trochę nie wyszedł mi Sebastian, ale najważniejsze, że K się podoba.

Czerwiec. W tym miesiącu pojawiło się 17 notek, z czego aż 5 na temat trylogii "Diabelskie maszyny". Zaczęły się także "Wakacje z Sherlockiem Holmesem". Poza tym rozpoczęłam także kurs prawa jazdy stwarzając zagrożenie w ruchu lądowym.  Zastanawiałam się też dlaczego zaczynamy oglądać seriale i jest to zdecydowanie jeden z moich ulubionych wpisów.



Lipiec. Kolejna notka, z której jestem naprawdę dumna- druga strona okładki. Książkowo- "Miasto niebiańskiego ognia". Serialowo- "Forever" oraz "Poldark". Bajkowo- "Minionki". Nie umieszczam poszczególnych postów dotyczących Sherlocka, bo podlinkuję podsumowanie, ale ta notka jest specjalna- Sherlock ma parę.


Sierpień. O tym jak "Ant-Man" skradł moje serce piszę tutaj. O genialnym serialu-musicalu "Galavant" tu. Na temat książki i filmu "Zaginiona dziewczyna" kilka uwag można przeczytać tu. I moje wyszywanki- "Matka Boska Cygańska"  oraz Kapitan Ameryka i Zimowy Żołnierz.




Wrzesień. W tym miesiącu skończyła się przygoda z najdziwniejszym serialem świata jakim zdecydowanie jest "Hannibal". Odwiedziłam także chyba najpiękniejsze miasto- Toruń w związku z odbywającym się tam Coperniconem. Relacja- Elf, bard, prekursor rapu. I coś z zupełnie innej beczki- wybór cytatów ze "Snu nocy letniej" .



Październik. Miesiąc zmian, przeprowadzek, przyzwyczajania się do nowych warunków. Aż chce się napisać- rozpoczęcie nowego etapu życia. Oczywiście ma to wszystko związek z moimi studiami. Post o pierwszym tygodniu na uczelni  to najbardziej czytana i komentowana notka od początku istnienia bloga. Druga część po miesiącu na uczelni jest tutaj. W październiku zakończyłam też Wakacje z Sherlockiem Holmesem, ale wszyscy wiemy, że genialny detektyw powracał i powracał będzie. Warto przypomnieć sobie jeszcze recenzję "Wieżowca" i "Crimson Peak".


Listopad nie był łatwymi miesiącem. Totalnie niesprzyjająca aura i poczucie, że to taki miesiąc przejściowy nie wpływały dobrze na wenę. Jednak pojawiło się kilka wartych przypomnienia tekstów. Na przykład ten: Co robię, gdy oglądam film? Oprócz oglądania filmu oczywiście.. A także kilka recenzji: Really? ("Mr.Robot") (Nie)zwykła dziewczyna ("Jessica Jones") Sposób na przeszłość ("Złamane pióro"). Oraz wybór cytatów z "Wyznań gejszy" i Wrażenia po "Koriolanie" . To chyba w sumie nie było tak źle.


Grudzień. Zaczynamy od  filmowego "Makbeta" . Na uwagę zasługują także recenzje seriali: "Once Upon A Time" oraz "Doctora Who"  i jego odcinka specjalnego. Ale w grudniu pojawiła się także najpopularniejsza notka na blogu ever- recenzja "Przebudzenia mocy". Jakoś nie jest to szczególnie zaskakujące, bo to również jeden z moich ulubionych tekstów. Poza tym nowe "Gwiezdne Wojny" są po prostu super.

 Bohaterem roku zostaje BB-8.

Poza tym w ciągu roku brałam udział w wyzwaniu "Czytam literaturę angielską" w ramach którego udało mi się przeczytać 25 książek. Między innymi Sherlockowi Holmesowi udało się załapać na tę listę. Natomiast "100 BBC" zostaje na kolejny rok i będę czytała i zaznaczała kolejne tytuły. W tym roku udało się przeczytać 13 książek z tej listy, co daje w sumie 33. Czyli jeszcze 77 do nadrobienia.

Ponad to oczywiście ogromne zmiany zaszły w moim życiu poza blogiem. Najpierw matura, potem prawo jazdy, przeprowadzka do Gdańska i studia- działo się. I dzieje cały czas, sesja się zbliża. W nieco bardziej osobistych aspektach także zaszły pewne przemiany i na pewno to także proces ciągły. Chyba na początku tego roku nie sądziłam, że te wszystkie zmiany, których miałam świadomość, a których niesamowicie się obawiałam, wyjdą mi aż tak na dobre. W kolejny rok wkraczam zdecydowanie pozytywnie i Wam także tego życzę.

LOVE, M

wtorek, 29 grudnia 2015

Wyspa

Hello!
Dwa tygodnie temu w ramach wykładu byliśmy w Instytucie Sztuki Wyspa. Zwiedzaliśmy, dowiedzieliśmy się nieco na jakich zasadach funkcjonuje ta instytucja, a także o samych wystawach i artystach prezentujących tam swoją twórczość. Więcej można doczytać na stronie.








To naprawdę bardzo niewielki fragment tego, co można zobaczyć na miejscu. Mi najbardziej podobał się pokój wyklejony gazetami, chyba tego nie widać, ale na poduszkach znajduje się napis "Stocznia Gdańska", a i sam Instytut znajduje się na jej byłych terenach. Bardzo wymowna jest także "IDEA" na pierwszym zdjęciu.

Pozdrawiam, M

niedziela, 27 grudnia 2015

Cudowny ("Doctor Who: Husbands of River Song")

Hello!
Po nieszczególnie dobrym sezonie wobec odcina świątecznego "Doctora Who" prawie nie miałam oczekiwań, a jednocześnie, ponieważ miała wrócić River i generalnie po zapowiedzi wydawało się, że będzie to coś ciekawego, po cichu liczyłam, że będzie to naprawdę dobry docinek. Nie zawiodłam się, otrzymałam coś po prostu cudownego.
Dalej nie wiem jaką nazwę mają notatki robione w trakcie oglądania, na bieżąco, a właśnie taką relację z odcinka "Husbands of River Song" Wam przedstawiam.


Święta w przyszłości są całkiem podobne do tych naszych.
A TARDIS i Doctor zachowują się dokładnie tak jak powinni.
Oh i oni mają śnieg, mogliby się podzielić.
RIVER! Jakaś ty nieuprzejma.
Natomiast Doctor wydaje się więcej niż uszczęśliwiony tym spotkaniem.
A mężem River przypadkiem nie jest Doctor?
Ups, tym razem, jakimś cudem to River nie rozpoznaje Doctora.
To dziwna sytuacja, ale ciekawa. Dużo, dużo może z tego wyniknąć.
"-Ma coś w mózgu. -Trudno uwierzyć."
"-W zasadzie to poślubiłam diament"- tak o zdecydowanie pasuje do River, a już zaczynałam w nią wątpić.
Aha, taa, głowa jasne.
River jest totalnie genialna.
A torba z głową komiczna.
River dalej kocha wszystkich całować.
Oh, oh, oh szukają Doctora.
A River kradnie TARDIS. Chyba nie pierwszy raz. Ale Doctor pierwszy raz o tym wie.
Jest większa w środku! Doctor też chciał to zawsze zrobić! Cudne.
River ma 200 lat. Faktycznie nieźle.
Rozmowa o pamiętniku jest smutna.
Ups, to się chyba nazywa kłopot.
Oho pamiętnik. To zawsze był fascynujący przedmiot.
Nie kocha i nie kochał, CO?! Ale pokocha, czy coś. Ale ona go kocha na pewno. Biedna River. To było piękne.
Oni tak dobrze razem grają i totalnie do siebie pasują.
Są cudowni.
To taki piękny i wzruszający odcinek.
Cudowny.

To by było na tyle. Naprawdę odzyskałam wiarę w ten serial, można zrobić nieco straszny, nieco zabawny, piękny i wzruszający jednocześnie, wpisujący się w schematy Doctora, niedopowiadający i niewyjaśniający wszystkiego z korzyściami dla oglądających. Fenomenalny. Po prostu cudowny.

Trzymajcie się, M

piątek, 25 grudnia 2015

Zima

Hello!
Mam nadzieję, że Święta mijają Wam dobrze, nie przejedliście się specjalnie i ładujecie baterie na nadchodzący rok. Tradycyjnie, ponieważ (teoretycznie przynajmniej) zmieniła się pora roku, czas na natchnienia z nią związane. Cóż - piękną mamy wiosnę tej zimy. Ale ja nie narzekam - zawsze byłam zmarzluchem, a ostatnio (odkąd wyprowadziłam się do Gdańska) jest mi zimo ciągle. Tęsknię tylko do łyżw, bo koniecznie potrzebuję lodowiska na dworze.
 










Prawie zapomniałam wielkie, ogromne i serdeczne dziękuję za wszystkie życzenia i miłe słowa pod poprzednim postem- jesteście wszyscy przemili!
Trzymajcie się, M

środa, 23 grudnia 2015

Święta, święta, święta

Hello!
Jesteśmy w domu! I będę tu aż  dni, w życiu nie przypuszczałam, że mogłabym aż tak się z tego faktu cieszyć, a teraz już wiem, że tak będzie za każdym razem i za każdym chyba bardziej będę chciała tu wrócić i coraz mniej będę chciała wyjeżdżać.


Chcę się podzielić z Wami moją świąteczną radością, tak wyjątkową w tym roku. Życzę Wam samych sukcesów, spełnienia marzeń, ale gdyby coś nie wyszło wyciągnijcie z tego lekcję, zamiast się załamywać. 
Nie poddawajcie się. 
Pozwólcie sobie na spontaniczność i zabawę. Oby w granicach rozsądku. 
Odkrycia sensu życia. 
Zdrowia, zdrowia, zdrowia. Tego podobno nigdy za wiele. 
Cudów. Wierzcie w magię Świąt, bo to prawda.
Dostrzegajcie małe rzeczy i się z nich cieszcie. 
Entuzjazmu. 
Bądźcie mili. I niech inni będą mili dla Was.
Wyłącz internety. Posiedź z rodziną bez patrzenia w telefon. 

Wesołych Świąt 
Bogatego Mikołaja
Szalonego Sylwestra 
i Spełnienia Wszystkich Marzeń w Nowym Roku
LOVE, M

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Serce rośnie, aż pęka ("Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy")

Hello!
Mam pięć jak nie 10 pomysłów jak zacząć tę notkę. Nie wiem, który wybrać, wszystkie są bardzo adekwatne, ale niekoniecznie wszystkie na równi interesujące.


1. Nie wychowałam się na "Gwiezdnych Wojnach", pierwszy raz zobaczyłam wszystkie części chyba jakoś pomiędzy gimnazjum a liceum. Zastanawiacie się czemu tak późno? Otóż mój brat musiał podrosnąć i wytłumaczyć mi, że te filmy to tak naprawdę jedna wielka opowieść o miłości, a nie wojna w kosmosie. Ta moja pierwotna wizja bardzo mnie przerażała.
2. Tak dla uporządkowania pewnych spraw- naprawdę uwielbiam Anakina i naprawdę bardzo nie mogę znieść Luka. Poszło w świat, teraz wszyscy to wiedzą i żyć mi nie dadzą z tego powodu. I żeby nie było, ja sobie świetnie zdaję sprawę że części I-III są złe, jak również z tego, że moja miłość do nich jest kompletnie irracjonalna.
2.A. A wiecie z czego może wynikać punkt 2? Z faktu, że Luke nie wytrzymuje konkurencji z Hanem Solo.
3. Uległam presji, nagle okazało się, że większość osób z moich studiów to fani "Gwiezdnych Wojen". O czym ja bym miała z nimi rozmawiać gdybym nie obejrzała tego filmu.
4. Przed seansem miałam ogromną potrzebę wewnętrzną aby ten film mi się nie podobał. Wyczuwałam od niego jakąś niesamowitą poprawność polityczną i zrobienie tak, aby nikt się nie mógł przyczepić.


5. Obejrzenie w kinie "Gwiezdnych wojen" to absolutnie najdziwniejsze kulturalne przeżycie jakie miałam. Po prostu siedziałam i nie wierzyłam, że to co widzę jest naprawdę, a przed oczami na ogromnym ekranie przewija się charakterystyczny żółty tekst.
5.A. Obejrzenie zwiastuna nowego "Kapitana Ameryki" na dużym ekranie też było całkiem przyjemne.
6. Kocham ten film i nienawidzę go jednocześnie. I oba te uczucia są tak samo silne.
7. "Gwiezdne wojny" to nie film. To nawet nie styl życia. Dla wielu osób to życie. I chyba zaczynam te osoby coraz lepiej rozumieć. 
Chyba nie pojawiają się jakieś ogromne spoilery, ale w dzisiejszych czasach definicja spoilera jest dość szeroka, a jak wiadomo ja często się nie pilnuję i piszę za dużo. Także ostrzegałam.


Jest siedem resztę sobie darujmy i przyjdźmy do konkretów. Pokochałam ten film od pierwszej minuty. Sekundy nawet. Po prostu totalnie mnie urzekł. Od początku dużo się dzieje i cały film oparty jest mniej więcej o taki schemat: zaskoczenie, najczęściej miłe, mrugnięcie do widza lub coś podobnego, potem emocje opadają i znów wyskakuje coś nieoczekiwanego. Do tego naprawdę cudowne zdjęcia, ujęcia i kadry. I dzieje się, dzieje się bardzo dużo, a z drugiej strony ma się wrażenie, że wydarzenia są dość przypadkowe i tylko po to aby bohaterowie mieli się kiedy i jak wykazać. Bo fabuła sama w sobie jest łatwa, prosta i przyjemna, a postaci zdecydowanie są na pierwszym planie. W sumie to nawet więcej fabuła jest mocno wtórna, ale ten film się tak doskonale ogląda, że to wcale nie przeszkadza. Ponad to każde pojedyncze słowo, zdanie, a nawet spontaniczny okrzyk to głos geniuszu osoby, która pisała dialogi do tego filmu, są totalnie cudowne. I generalnie wyszedł z tego całkiem zabawny film, a przynajmniej tak 2/3 są całkiem śmieszne.


Gdyby ktoś próbował wam wmówić, że jest to film, o którymkolwiek ludzkim bohaterze to mu nie wierzcie pod żadnym pozorem. Otóż "Przebudzenie mocy" to film o przekraczającym wszelkie limity uroczości robocie- BB-8. I będę się kłóciła z każdym, kto uważa inaczej.


Ale robot jest mały, uroczy i dość bezbronny. Jego opiekunami są: Poe, Finn i Rey, a w porywach również Han Solo. Poe jest pilotem, Finn zbiegłym szturmowcem a Rey mieszka na pustynnej planecie i sobie radzi. Zrządzenie losu (Mocy?) sprawiło, że ich drogi się przecięły.
Poe Dameron jest grany przez Oscara Isaaca. Finn to John Boyega, a Rey Daisy Ridley. Oni wszyscy są tacy sympatyczni, naturalni i jakimś cudem, choć psychologia postaci jest mocno uproszczona, mają wyraziste charaktery, a wszystko posiada nawet jakieś cechy prawdopodobieństwa. Ogromnie ich polubiłam, szczególnie pana pilota.


Mamy także nowe złe charaktery i zabawę "wcale nie inspirujemy się nazistami". W pewnym momencie, gdy do tłumu przemawiał generał Hux miałam nieodparte wrażenie, że widzę fragment kroniki filmowej czy innego dokumentu z czasów III Rzeszy. Cały Nowy Porządek jest natomiast dość nieudolny. Oprócz tego, że rozwalił chyba z 5 planet, z czego co najmniej jedna była zamieszkana i jakoś tak zupełnie nic z tego nie wynikło i tak to zostawiono bez słowa. Zupełnie mi to do niczego nie pasowało i poczułam się nieco zdezorientowana. Drugim złym jest największy (przynajmniej dla mnie, ale ja widziałam tylko filmy, wszelkie książki i reszta obudowy jaka powstała wokół "Gwiezdnych Wojen" jest mi nieznana) plot twist w całym filmie czyli Kylo Ren. Nie zazdroszczę aktorowi, który go gra. To jednocześnie zła, żałosna i zabawna postać. Być może ciekawa i intrygująca, ale ja go z całego serca nienawidzę. Poza tym to rozwydrzony bachor rozwalający co popadnie jak się zezłości.


Han Solo! Jedyny powód dla którego zdołałam obejrzeć części IV-VI. Nic się nie zmienił, jest równie genialny jak zawsze, a może nawet bardziej. Jak by nie było 30 lat minęło, zebrało się doświadczenia życiowego, choć pewne rzeczy już na zawsze pozostaną takie same. Na dodatek totalnie się wzruszałam na każdej scenie, w której był razem z Leią. Można mówić co się chce (mi też się zdarza mówić inaczej, bo mam słabą pamięć) ale oni są najromantyczniejszą parą w historii kina. Jak pisałam wyżej, do samych "Gwiezdnych wojen" przekonałam się dopiero jak zostałam uświadomiona, że to historia o miłości.


Pozachwycałabym się jeszcze, ale ponieważ fabuła nie jest mocno odkrywcza, postaci zostały opisane, a ja z samej końcówki niewiele pamiętam, bo gdzieś po drodze ktoś postanowił złamać mi serce, to już chyba wszystko. Trochę za mało akapitów wyszło, aby umieścić wszystkie cudowne gify, ale sporo znajduje się na moim tumblrze, zapraszam <klik>

LOVE, M



sobota, 19 grudnia 2015

Książki, płyty, filmy

Hello!
Ostatnio całkiem sporo czasu spędzałam szukając prezentów, całe godziny spędzałam na stronie empiku i gdy przyszło do kupowania, uwinęłam się w pół godzinki. A w międzyczasie znalazłam sporo całkiem konkretnych książek, płyt i innego rodzaju drobiazgów idealnych na prezenty. W sumie to już ostatnie chwile aby coś kupić i wypadałoby się pospieszyć. Przydatny w tym temacie może też okazać się post Książki, które chciałoby się mieć, ale nie chce się ich samemu kupić.


Książki:

 Moim osobistym numerem jeden jest książka "Nic bardziej mylnego!" A "Duży Mały Poradnik Życia" będę polecała zawsze i przy każdej możliwej okazji.


 Podobno nie powinno się dawać ludziom na prezent książek o dobrym wychowaniu- to taka sugestia, że człowiek nie potrafi się odpowiednio zachować. Ja bym się nie obraziła, bo etykieta, maniery i wszelkiego rodzaju konwenanse są niesamowicie fascynujące. A "Rady dla młodego dżentelmena" pasują idealnie na prezent na przykład na chrzciny.

 Książkę "Piękny styl" polecał nam ostatnio jeden z wykładowców i postanowiłam sprawdzić co to za cudo. Faktycznie to bardzo ciekawa książka. Podobnie jak "Bajki, które wydarzył się naprawdę", których autorka jest z resztą blogerką- Kobiety i historia - poszukajcie.

 Płyty:
Wiecie problem jest taki, że ja płyt nie słucham i jak wpadłam do działu z takowymi to rzuciłam się na te musicalowe oraz z filmów. Ale kilka normalnych pomysłów też się znalazło.
Filmy:


 Mam wrażenie, że kupienie komuś filmu jest dużo trudniejsze niż książki czy płyty. Filmy chyba nie są tak uniwersalne jak książki i nie do końca tak bardzo sprecyzowane jak płyty. Ale i tutaj udało mi się wybrać, mam nadzieję, kilka interesujących pozycji.



Prawdę powiedziawszy (napisawszy) to w tym i wyżej wspomnianym poście udało mi się zamieścić jakieś 2/3 wszystkich pomysłów. Chyba z trzecią częścią nie wyrobię się do Wigilii i będzie musiała poczekać na jakieś bardziej sprzyjające okoliczności. Bo idę dziś na "Gwiezdne Wojny" i możecie spodziewać się paru słów na ten temat w poniedziałek.

LOVE, M