poniedziałek, 30 grudnia 2019

Splendor i finezja. Duch i materia w sztuce Korei

Hello!
Ostatnio na blogu było dość cicho, bo jestem chora, a mam sporo pracy do zrobienia, a pierwsze niestety nie ułatwia drugiego. Ponadto wczoraj byłam w Warszawie. Pojechałam tam specjalnie do Muzeum Narodowego na wystawę Splendor i finezja. Duch i materia w sztuce Korei.


Wystawę tę można oglądać jeszcze do 12 stycznia, a rozpoczęła się 11 października. A ja dowiedziałam się o niej w połowie grudnia i to tylko dlatego, że moja promotorka akurat była w Warszawie, przechodziła obok muzeum (chociaż miała jechać taksówką) i zauważyła plakat. Nie wiem jakim sposobem, chociaż przecież interesuję się tym tematem, nie widziałam nigdzie informacji o tej wystawie. A dzięki niej moja praca magisterska popłynie w zupełnie innym kierunku niż początkowo zakładałam. Ciekawszym, chociaż pracy też będzie dużo więcej. Jednak mam to szczęście (i nieszczęście jednocześnie), że o tych tematach, w których się poruszam nie napisano zbyt wiele więc jest to dość odkrywcza praca. 

Budda

Chciałabym pokazać Wam kilka zdjęć z wystawy. Ostrzegam tylko, że jak to bywa w muzeach, są one dość ciemne. Nawet przed wejściem na sale jest informacja, że oświetlenie zostało dostosowane do koreańskich wymogów konserwatorskich. A gdy będziecie już w samym Muzeum, przyglądali się eksponatom to zauważycie liczne kamery, czujniki ruchu, termometry, nie wspominając, że oprócz dosłownie dwóch strojów (które, jak sądzę, są replikami bądź są specjalnie przygotowane do pokazywania w muzeach) wszystko jest za szybkami. Nie jest to zbyt nowoczesne podejście do muzealnictwa, ale przedmioty są bardzo stare i cenne i pochodzą z różnych muzeów w Korei, sama wystawa powstała natomiast we współpracy z  Koreańskim Muzeum Narodowym w Seulu.
 
Naczynia

Z nazwy to wystawa o duchu i materii, ale w praktyce jakieś 75% to ceramika bądź naczynia. Dwie sale poświęcone są tylko i wyłącznie prezentowaniu ceramiki, porcelany, wyjaśniania kształtów tych naczyń oraz charakterystycznych sposobów wybraniania ceramiki i jej przeznaczenia. 

Mała ceramika, małe naczynia

Nie chciałabym tu powtarzać tego, co napisano na stronie Muzeum czy w ulotkach, dlaczego podaję link do zakładki o tej wystawie - Splendor i finezja. Duch i materia w sztuce Korei. Przy okazji możecie sprawdzić jakie wydarzenia towarzyszące będą się odbywały jeszcze w styczniu.

Naycznia w ksztacie zwierząt
  
To podobno naczynia w kształcie wołu i słonia. Ale przynajmniej to po prawej wygląda jak mrówkojad.

Korona z Królestwa Silla

To jedna z dwóch części wystawy, która zdecydowanie wyróżnia się z całej ciemnoszarej reszty. W tej czarno-złotej minisali prezentowana jest korona z czasów Silla oraz inne złote ozdoby z tamtego czasu. Ulotki o wystawie, które można dostać w Muzeum także utrzymane są w takiej eleganckiej czarno-złotej kolorystyce. Na jednej z nich jest jest ta korona, na drugiej figurka Bodhisattwa Awalokitesara.

Zwój z motylamiportret Yi Seong-wona

Po lewej widać zwoje pionowe z motylami, po prawej portret Yi Seong-wona. Zdjęcia tego nie oddają, ale są one dość duże, szczególnie ten portret. Zaskakująco duże były także prezentowane na wystawie parawany. Albo przynajmniej takie się wydawały. I taka ciekawa obserwacja - na parawanach były bardzo szczegółowe, drobne rysunki z na przykład tańczącymi postaciami, ale figurki/rzeźby, które miały przedstawiać ludzi często wyglądały jak Muminki (a przynajmniej tak twierdzi mój brat). 

Przy okazji parawanów - jeden z nich, który ukazuje przyjęcie, jest opisany bardzo szczegółowo na interaktywnej tablicy. Można przybliżyć sobie jego poszczególne fragmenty i dowiedzieć się o różnych koreańskich tańcach i ich nazwach. A jest tego całkiem sporo.

żółw
To żółw! 

To malutki wycinek z całej wystawy. Zauważyłam, że nie ma tu ani jednego zdjęcia z sali Joseon, która była wyposażona zdecydowanie najlepiej (a przy okazji najbardziej chaotycznie), ale część zdjęć zachowałam na Instagram, gdzie już możecie je obejrzeć, więc serdecznie zapraszam (https://www.instagram.com/m_i_klaudia/). 

LOVE, M

środa, 25 grudnia 2019

Imperator na wysięgniku - Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie

Hello!
Przebudzenie mocy całkiem mi się podobało. Do wczoraj byłam przekonana, że nie napisałam na blogu recenzji Ostatniego Jedi, bo po tym niekończącym się zakończeniu nie mogłam się do tego zabrać, ale tekst na blogu jednak jest i odkryłam dzięki niemu, że w sumie chyba polubiłam postać Kylo wcześniej, niż mi się wydawało. Gdy wyszłam z kina po Skywalker. Odrodzenie naprawdę nie wiedziałam, co o tym filmie myśleć. W tekście są same spoilery.

Chewbacca, Rey, Finn, Poe

Zacznę od końca - nie podoba mi się ostatnia scena tego filmu, uważam, że powinien był się skończyć, gdy wszyscy cieszyli się z pokonania floty ulepszonej wersji Najwyższego Porządku. Scena na Tatooine zupełnie mnie nie przekonała i wątpię, aby którykolwiek z widzów potrzebował takiego walenia obuchem w głowę wyjaśnieniem, dlaczego film ma taki tytuł a nie inny.

Poza tym jednak uważam, że ten film był całkiem uroczy. I mogę to wyjaśnić tym, że mam słabą pamięć, a pierwszych sześciu części dawno sobie nie powtarzałam, więc nie zwracałam uwagi na jakieś 80% fanserwisu, który był w tym filmie. W przeciwieństwie na przykład do mojego brata, który był nim załamany. Ja byłam bardziej entuzjastycznie nastawiona: "O ścigacze! super!" Ogólnie naprawdę przyjemnie ogląda się ten film, poszłabym na niego jeszcze raz i może to zrobię, jeśli znajdę czas. Podkreślam to teraz, bo poniżej będzie festiwal malkontenctwa.

Star Wars: The Rise of Skywalker

ALE im więcej myśli się o tym filmie tym bardziej nie ma on sensu, bohaterowie okazują się niekompetentni, a fabuła trzyma się, nawet nie wiem na czym, bo to nawet nie słowo honoru. Prawie na samym początku filmu bohaterowie przybywają na planetę, na której właśnie odbywa się święto. Mieszkańcy tej planety ubrani są w kolorowe szaty i tańczą. Żadnemu z bohaterów nie przychodzi do głowy, żeby wykombinować taki materiał i się przebrać, aby chociaż trochę mniej wyróżniać się z tłumu. Ograniczają się jedynie do zwrócenia uwagi Chewbacce, aby się nie wychylał. Bo wiecie jest wysoki. 

Nie chciałabym rozkładać tutaj filmu na czynniki pierwsze, ale można jeszcze pomyśleć na przykład o tym kiedy i po co w sumie powstał sztylet, którego szukali nasi bohaterowie. I kto go zrobił. Dlaczego wskazywał dokładnie RESZTKI Gwiazdy Śmierci. I tak dalej. Gwarantuję, że odkryjecie, że wyjaśnienia tego wszystkiego są mocno naciągane. 

Rey, Kylo Ren
  
Dzięki Skywalker. Odrodzenie zostałam jednak fanką Adama Drivera i jego roli. Muszę przyznać, że chociaż od Przebudzenia mocy aktor był na fandomowej fali wznoszącej, nie zaliczałam się do jego fanek, a bezpośrednio w Gwiezdnych Wojnach nie byłam też szczególną fanką shipowania Kylo i Rey. Aż do tego filmu. Nie wiem, co się stało, ale coś przekonało mnie, że ich relacja jest dużo ważniejsza niż sądziłam; i to na długo przed samym końcem tego filmu. [Jeśli widzieliście film to wiecie dokładnie, którą scenę mam na myśli i muszę napisać, że przynajmniej na tym seansie, na którym byłam, wśród widzów została odebrana z lekkim niedowierzaniem.] Dodatkowo - w poprzednim filmie uważałam Rey za dość nudą, w tym odzyskała wiele charakteru. A może po prostu służyło jej to, że była otoczona innymi postaciami, ale jakoś te jej wewnętrzne zmagania wydały mi się bardziej na miejscu niż wcześniej. 

Adam Driver

Poza tym jednak na przykład Ostatni Jedi był filmem zdecydowanie zabawniejszym. Ten jest uroczy, ale prawdziwie komediowe sceny można policzyć na palcach jeden ręki. I nie wiem, czy jest to zabieg celowy, bo stawka tego filmu jest większa - mamy do pokonania całą flotę statków, które jednym strzałem mogą zniszczyć całą planetę - i nawet niszczą jedną, tylko dlatego że nasi bohaterowie byli na niej chwilę wcześniej, ale w sumie na nikim (a na pewno nie na widzach) nie robi to zbyt dużego wrażenia - czy tak po prostu wyszło, bo ktoś nie miał pomysłu. C3-PO i nowy droid D-O nie liczą się jako zabawne elementy. Plus, jak na taką stawkę w tym filmie zaskakująco brakuje polityki. Oraz bardzo mocno podkopuje on autorytet Lei. Bardzo. 


Gdyby miała czepiać się jeszcze któregoś konkretnego wątku, to byłaby nagła przyjaźń Finna z postacią z Endoru. Nawet nie wiem, jak ma na imię, ale także jest byłym szturmowcem i od razu łapią z Finnem nić porozumienia. I właśnie takimi grubymi nićmi szyta jest cała obecność tej postaci w filmie. Odstawienie Rose na boczny tor jest bardzo nie fair, wypada słabo i jak bardzo nie lubiłoby się jej wątku/charakteru czy czegokolwiek, co nie grało w tej postaci, w tym filmie można było to naprawić zamiast dodawać kolejną postać. Chyba, że Disney+ już ogłosiło kolejny serial Lando Calrissian pomaga byłym szturmowcom dowiedzieć się skąd pochodzą. Poemu też z resztą dodali dziewczynę.

Poza tym ten film jest jak kula śnieżna, która przemienia się w lawinę. Bezsensy się kumulują. Reżyserskie chcenie więcej się kumuluje. Z jednej strony mogłabym (i z pewnego punktu widzenia nawet powinnam) zacząć rozwodzić się nad tym, że Finn nic w tym filmie nie robi, że Poe przechodzi w tym filmie tę samą tylko łatwiejszą drogę niż w poprzednim. Powinnam napisać co o Imperatorze, ale mam nadzieję, że tytuł wpisu sam się tłumaczy.


Trzymajcie się, M

sobota, 21 grudnia 2019

The Witcher / Wiedźmin

Hello!
Mam dziś dla Was zbiór luźnych i nieaspirujących do bycia niezwykle błyskotliwymi uwag i komentarzy do netflixowego Wiedźmina. Ogólnie podobało mi się, ale z prawdziwą przyjemnością z gapienia się w ekran oglądałam serial dopiero od 4/5 odcinka. 

teh witcher, wiedźmin

> Nie zazdroszczę ludziom, którzy widzieli na wydarzeniach premierowych tylko pierwszy odcinek. Osobiście przepłakałam 3/4, bo wydarzenia w Cintrze to było bardzo, bardzo wiele. Chyba nie widziałam ani w kinie, ani w TV bardziej brutalnego przedstawienia bitwy i napadu na miasto, ale nie bez powodu nazywa się to Rzezią Cintry.

> Informuję: oglądałam serial po angielsku, z angielskimi napisami wczoraj. A dzisiaj obejrzałam jeszcze kilka odcinków rodzinnie, w domu z dubbingiem.

> Nie do końca podobało mi się w wielu momentach to, w którym miejscu jeden wątek się kończył i przechodziliśmy do następnego. Czasami podkreślano równoległość wątków, ale czasami montaż nie miał zbyt wiele sensu i widać było, że póki co nasi bohaterowie żyją w osobnych światach.

> I w osobnych czasach! Znam opowiadania i tam chronologia (czy jej brak) działała jakoś lepiej. Tutaj na początku pomyślałam: "Hymmm, postanowili przedstawić o w jednym czasie, no ok." Później: "Nie, tu się coś mocno nie zgadza." A potem dostajemy Yennefer, która twierdzi, że przeżyła już kilka żyć, względnie informuje, że co najmniej 30 lat od momentu, gdy dostała się na dwór, który chciała. Byłam trochę skonfundowana, ale dużo bardziej zastanawiałam się, jakie odczucia wobec czasu mają osoby, które nie znały wcześniej tych historii. Ogarnięcie tego nie jest niesamowicie trudne, ale zauważenie, że historie być może nie toczą się równolegle w czasie już trochę jest. 

> I ta subtelność, gdy czarodziej jeszcze mówi do wiedźmina, że "Przeznaczenie ma wiele twarzy", ale na ekranie już widzimy Ciri w pałacu.

Ciri

> Jestem pewna, że gdyby filmy z serii Zmierzch powstawały właśnie teraz to aktorka grająca Ciri, dostałaby w nich rolę. I wygląda jak córka Agaty Buzek. I w sumie aktorki, która gra Pavettę też.

> Zastanawiam się, czy wszyscy widzowie zdają sobie sprawę z tego, ile czasu mija w tym sezonie serialu i ile rzeczy i wydarzeń, które działy się poza kadrem, należy sobie dopowiedzieć.

> Na początku pomyślałam sobie: "Nie potrzebuję backstory Yennefer i jakiś nudny ten drugi odcinek", a potem zobaczyłam Triss. W odcinku, który opowiada o strzydze. I jest chyba jedno z najbardziej lubianych opowiadań, a na pewno jest jednym z moich ulubionych. W każdym razie Triss zupełnie i wcale mnie nie przekonuje, ani trochę. 

> Trochę zmieniłam zdanie po bitwie o Sodden, ale jednocześnie, chyba ze względu na wcześniejsze okoliczności oraz to, kto został wycięty z serialu, czyli Nenneke, miałam wrażenie, że w Triss jest kumulacją i Triss Merigold i Nenneke.

> Strzyga jest absolutnie paskudna, straszna i obrzydliwa i nie mogłam bardziej się cieszyć, że oglądałam serial w dzień.

> Przecież Wiedźmin to Wolverine. 

> Po trzecim odcinku zrobiłam sobie przerwę i weszłam do internetu... i ludzie piszą, że pierwszy odcinek jest nudnawy. A drugiego jest super ciekawie. Nope, drugi odcinek jest mega nudny, nie wiem, dlaczego ludzie twierdzą, że po nim serial może się spodobać, jeśli pierwszy odcinek się nie podobał. W drugim odcinku jest Renfri i tam, gdzie ona jest jest super, ale poza tym, dopiero trzeci jest lepszy.

> W materiałach promocyjnych i wywiadach Henry mówił bardzo dużo o eliksirach, ale samym serialu nic nie jest o nich wyjaśnione. Podobnie jak o magii wiedźminów, chociaż sama Yen pyta o to Geralta. 

Jaskier

> Czwarty odcinek jest super, bo to odcinek z ucztą w Cintrze. Nie było zabawniejszej sceny w serialu niż ta, gdy Clanthe, Pavetta i Jeż spojrzeli się na Geralta, po tym jak ten zażądał prawa niespodzianki i w tym samym momencie okazało się, że Pavetta jest w ciąży. Na co Geralt odpowiedział "Fuck". Albo swojskie "Kurwa". Zależy w jakiej wersji oglądaliście. 

> Po zwiastunach obawiałam się tej Yennefer, która chciała wszystko i która była reklamowana jako manipulatorka. Niepotrzebnie, bo Yen w tym serialu jest potwornie nudna.

> Po czwartym odcinku poziom jest już bardziej równy.

> Yennefer i Geralt współgrają i pasują do siebie lepiej niż się spodziewałam.

> Jaskier jest zabawny. I jest Jaskrem, nie przetłumaczono jego imienia, co jest super pomysłem. Ogólnie jest super.
Chociaż zastanawiałam się, dlaczego nie postanowiono pójść jeszcze krok do przodu i żeby Płotka była Płotką.

> Nie pamiętam nic o mistrzyni Yennfer z sagi i wydaje mi się, że za wiele jej tam nie było. W każdym razie zastanawiam się, czy cała backstory Yen oraz jej późniejsza relacja z Tissaią de Vries została pokazana w serialu, aby później móc to niejako skontrastować z tym bądź zbudować na tego kanwie relację Yennefer i Ciri.

> Bitwa pod Sodden to ładna klamra dla tego sezonu.

> Ogólnie chcę już kolejny sezon, bo mam poczucie, że po tym jeszcze nie znam do końca bohaterów, czy inaczej - nie rozgryzłam jeszcze do końca, co twórcy filmu chcą pokazać przez tych bohaterów. I czuję, że chcę powtórzyć sobie książki.

Trzymajcie się, M

środa, 18 grudnia 2019

Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy 2019

Hello!
Prawie, prawie miałam nie robić wpisu o jarmarku, bo robiłam je od czterech lat i nieszczególnie cokolwiek zmieniało się w dekoracjach Gdańska. Ale w tym roku zamiast świecących wielkich bombek postawiono ogromy kalendarz adwentowy i trzeba było to udokumentować.
A poza tym chciałam wypróbować nowy telefon, bo muszę jakoś nauczyć się robić nim zdjęcia. Bo na razie jeszcze nie do końca potrafię wszystko ustawić tak, aby uzyskać zamierzony efekt. Na kilku zdjęciach udało się za to uzyskać efekt niezamierzonego rozmazania ludzi.

Gdańsk ulica Długa

Gdańsk Muzeum Bursztynu wejście na jarmark

Jarmark Bożonarodzeniowy Kalendarz Adwentowy

Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy

Gdy wyszłam porobić te zdjęcia, zdałam sobie sprawę, że tegoroczny grudzień jest niesamowicie ciepły. Na początku grudnia zeszłego roku pracowałam w budce z książkami na jarmarku i chodziłam do pracy w grubych rajstopach, a na spodnie zakładałam jeszcze ciepłe zakolanówki, a pod kurtkę wełniany sweter. Zdarzało mi się także kilka razy chować książki / przykrywać je folią, bo padał śnieg. Dziś chodziłam w kulotach, a pod kurtką miałam co prawa bluzkę na długi rękaw, ale z cienkiego materiału. I było mi nawet za ciepło. Na budynku urzędu miasta wyświetlała się temperatura prawie 7 stopni Celsjusza. Nie twierdzę, że ludziom w budkach nie jest zimno, bo pewnie jest, ale sam grudzień jest zdecydowanie cieplejszy.

Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy karuzela

Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy Lucek

Gdański Jarmark Bożonarodzeniowy  Gwiazda

Musiałam wykadrować i nałożyć filtr na to zdjęcie, ale podoba mi się tak bardzo, że musiało się tu pojawiać.

Myślę, że to najbardziej bożonarodzeniowy wpis jaki pojawi się na blogu w tym roku, więc życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt!  

Spoiler: na sobotę mam ambitne plany, aby pojawiła się recenzja Wiedźmina (wszyscy udają zaskoczonych) i tego samego dnia idę do kina na nowe Gwiezdne Wojny, ale o nich wpis będzie dopiero 25 grudnia. 

LOVE, M 

sobota, 14 grudnia 2019

Czy koreańskie bingo działa 2? - Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu

Hello!
Zgodnie z zapowiedzią dziś sprawdzam, czy książka Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu jest podatna na koreańskie bingo. Sprawdzam i punktu z pierwszego koreańskiego bingo oraz oczywiście punkty z drugiego koreańskiego bingo specjalnie przygotowanego do książek o Korei Północnej.

Czy koreańskie bingo działa 2

Kimchi

> Ulubionym daniem jest kimczi - kapusta marynowana w specjalnej zaprawie z dużą ilością czosnku i chili. (53)

Soju

> Na początku działalności Lee zaczął wysyłać do Pjongjangu wódkę ryżową - soju (...). (78)

Hanbok 

> (...) powiedziała miejscowa przewodniczka, ubrana w tradycyjną koreańską szatę w ostrym pomarańczowym kolorze. (108)

Momentami narracja tej książki rozkładała mnie na łopatki, ale nie wiem czy to wina książki, czy tłumaczenia. I tak tutaj nie pojawia się hanbok, ale tylko on pasuje do bycia tradycyjną koreańską szatą. Ta książka byłaby super do czytania i robienia komentarzy na bieżąco, bo czasami zdania są tak niedorzecznie zbudowane, że człowiek czuje, jakie intencje miał piszący, tylko autor zupełnie nie umie ich przedstawić w jasny sposób.

A tu mamy inny cytat o strojach:
> Grono kobiet w białych tradycyjnych strojach koreańskich (...). (195)

Konfucjusz

> W 1392 roku do władzy doszła dynastia Joseon, a wraz z nią do kraju trafił konfucjanizm - oraz sztywny podział społeczeństwa na pięć kast. (...) Konfucjanizm domaga się także kultu przodków i synowskiego oddania (...). (42)

Kim, Park, Lee to najpopularniejsze nazwiska  

> (...) w Korei Południowej ponad połowa mieszkańców blisko pięćdziesięciomilionowego kraju dzieli się pięcioma nazwiskami: Kim, Lee, Park, Choe i Chong. To samo dotyczy Korei Północnej. (44)

Samobójstwa

 > Oczywiście i ona ma swoje problemy, znajduje się na przykład na jednym z czołowych miejsc na liście państw o najwyższej liczbie samobójstw (...). (16)

Nie wspomniano:
Historia o tym, że w Korei pałeczki są metalowe (srebrne), bo dawno temu król dzięki temu wiedział czy jedzenie nie zostało zatrute
Czebol
Pali-pali
Nadgodziny
Hangul (hangeul) i Sejong Wielki
*Ondol
*Metafora o krewetce
* Przegrana Polski z Koreą Południową w piłce nożnej w 2002 roku
* Cud nad rzeką Han
* Azjatycki kryzys w 1997 roku
* Hallyu. Albo inaczej: spróbować napisać o hallyu i nie napisać o serialu "Winter Sonata"
* Historia flagi Korei Południowej
ponieważ znów są to motywy związane głównie z Koreą Południową.

Z części drugiej:

(Nie)bezpieczeństwo Air Koryo

Autor pisze o AirKoryo, ale nie w kontekście bezpieczeństwa.

Rachuba czasu

> Rok dżucze 99 to wynik decyzji reżimu o stworzeniu nowego kalendarza, w którym rok pierwszy dżucze zaczyna się 15 kwietnia Anno Domini 1912, czyli od urodzin Kim Ir Sena. (133)

Kraj, którym kieruje zmarły (albo nawet dwóch)

> To znaczy, że Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna to jedyna  świecie nekrokracja. To znaczy: władzę sprawują zombie. (13)

Samochody

> Wiem tylko tyle, że zabrano nas na przejażdżkę szeroką autostradą, na której nie było żadnych samochodów. (10)

Podział społeczeństwa na klasy

> (...) w roku 1957, pod rządami Kim Ir Sena, który wprowadził pięćdziesiąt jeden warstw społecznych, a mieszkańców kraju przypisał do trzech dużych grup: klasy lojalnej, klasy niepewnej oraz klasy wrogów. (43)

Mogę nie mieć racji, ale wydawało mi się, że zwykle wspominano o 52 warstwach.

Historia hotelu Ryugyŏng

Historii nie ma, ale jest wspominany, nawet jest zdjęcie z podpisem, że to jeden z dwóch najkoszmarniejszych budynków na świecie.

Porwanie Choi Un-hui i Shin Sang-oka

> Na którymś z ekstrawaganckich bankietów dla elity powiedział ponoć Choe Eun Hui, pięknej aktorce z Korei Południowej, którą kazał uprowadzić: "Jestem malutki jak gówno karła, prawda?" (15)
O Shin Sang Oku autor napisał w następnym akapicie.
A później poświecił im jeszcze fragment czternastego rozdziału.

Tak Choi Un-hui i Choe Eun Hui to ta sama osoba, a ta rozbieżność zapisów to, to co opisywałam w licencjacie. Jak widzicie materiałów wciąż nie brakuje. Dla większej ciekawostki, w przypisie do książki autorstwa tej pary nazwisko i imię aktorki zapisano jeszcze inaczej - Choi Un Hee.

13 centymetrów

W tej książce podane jest siedem centymetrów, ale punkt zasadniczo  się zgadza.
> (...) jego obywatele zaś są średnio o siedem centymetrów wyżsi  niż ich północni bracia i siostry. (16)

Przeszłość gospodarki

Co ciekawe tu ujęcie inne niż zwykle
> Ale dowody na klęskę głodu istnieją i podważają tezę, że do końca lat siedemdziesiątych sytuacja gospodarcza Korei Północnej była dużo lepsza niż na Południu. (167)

Nie wspomniano o fryzurach.

Garstka statystyk: 6 z 30 punktów mamy odhaczone już we wstępie. 12 z 30 do strony 100.
W sumie - 15 z 30. Połowa. Ale z części o samej Korei Północnej nie ma tylko tych fryzur. Czyli jest 9 z 10 punktów. Także sama cześć o samej Korei Północnej jest niesamowicie podatna na bingo.
Autor oczywiście narzekał też na przewodników, opowiadało o tym jak każą im się kłaniać siedem razy dziennie i że są agentami. I może nawet byli, ale czego miał się spodziewać człowiek lecący do KRLD. 

Trzymajcie się, M


środa, 11 grudnia 2019

Nic nie wnosząca - Tajna misja w kraju wielkiego blefu

Hello!
Zaskakująco dawno nie było na blogu nic związanego z książkami o Korei. Najwyższa pora nadrobić tę zaległość.

Przepraszam za takie nieoryginalne zdjęcie, ale gdzieś zgubiłam folder ze zdjęciami okładek. Szukałam go na całym laptopie, spędziłam 3 godziny porządkując inne foldery, ale tego nie znalazłam.


Tytuł: Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu.

North Korea Undercover: Inside the World's Most Secret State

Autor: John Sweeney

Tłumacz: Małgorzata Halaba

Wydawnictwo:  Muza


Autor książki robi dobre wrażenie już we wstępie, bo opisuje jak jest - dziennikarze muszą ukrywać, że są dziennikarzami, więc podał się za profesora. Ale nie robi z tego faktu nie wiadomo czego, po prostu go stwierdza. Z resztą później jego tożsamość i kłamstwo wyszło na jaw, ale on nie był już w KRLD. Wspomina także, że przewodnicy to zasadniczo mili ludzie, ale turyści poprzez swoje nieodpowiednie zachowanie mogą narobić im problemów, a sama praca przewodników polega głównie na mydleniu oczu. Zapowiadało się naprawdę dobrze, ale powinnam się już nauczyć, że na pewno dobrze się nie skończy.

Zrozumieć Koreę Północną to jak próbować rozwiązać osobliwą zagadkę kryminalną: najpierw potykasz się o leżące w bibliotece zwłoki i rzucony obok dymiący jeszcze pistolet, po czym trup nagle ożywa, wstaje i mówi ci, że nie ma żadnego pistoletu, że pistolet ten wcale nie dymi, a tak w ogóle to biblioteka jest wytworem twojej imaginacji.

 (fragment promujący książkę)

Ale im dalej w książkę tym jest gorzej, a styl i sposób w jaki autor informuje czytelnika o swoich tezach i przemyśleniach, zaczyna przypominać, coś co roboczo nazwałam stylem amerykańskim - to znaczy wydaje mu się, że zjadł wszystkie rozumy, a do tego próbuje być jednocześnie zabawny sarkastyczny i ironiczny. W niektórych momentach książki zastanawiam się czy te złośliwe przymiotnik oraz ogólna ironiczna narracja nie są jakąś metodą obronną samego autora, aby nie musiał pisać poważnie, ale doszłam do wniosku, że nie. To po prostu taki typ autora, że wymyślił sobie tezę, sam znalazł jej potwierdzenie w książkach, a swojemu czytelnikowi przedstawia ją we własnej książce, proponuje czy też pokazuje i narzuca, takie postrzeganie Korei Północnej jakie on sobie wymyślił. Bo wiecie z jednej kilkudniowej, turystycznej wycieczki do KRLD, podczas której jest się głównie w jednym mieście (oraz punktach turystycznych) można wyciągnąć wnioski niepodważalnie dotyczące całego kraju.

Tak się też zastanawiam, czy ludzie nie potrafią napisać książki o swojej wycieczce do Korei Północnej bez opisywania historii tego kraju. Nie liczyłam, ile raz się już pojawiała, bo i w pewnym momencie zaczęłam to trochę pomijać, ale teraz to i ja sama mogłabym napisać biografię Kim Ir Sena tylko na podstawie tych wszystkich fragmentów książek, które przeczytałam do tej pory. A z resztą widzieliście dwie części koreańskiego bingo - pewne motywy powtarzają się w tych książkach cały czas. Już gotowa jest też analiza tej książki pod tym kątem i będzie opublikowana sobotę.

Podsumowując, nie czytajcie, prawdopodobnie się rozczarujecie, raczej na pewno nie dowiecie się niczego nowego. A względnie jeszcze zdenerwować, że papier został wykorzystany na kolejną niewnoszącą niczego książkę o czyjejś podróży do KRLD. Jeśli macie czytać jakoś książkę o KRLD, wybierzcie książkę Koreańczyka/Koreanki, ja polecam książkę Drogi Przywódca - o której miałam napisać, nie napisałam, a teraz służy mi za najlepszą książkę dotyczącą Korei Północnej (tylko uważajcie na książkę pod tytułem Przeżyłam, jej nie czytajcie).

Trzymajcie się, M

sobota, 7 grudnia 2019

Kocham Instagram - październik, listopad 2019

Hello!
Po zmianie terminów publikowania postów, wpisy instagramowe jakoś straciły swoje miejsce i nawet, gdy robiłam styczniowe plany blogowe, zauważyłam, że istnieje prawdopodobieństwo, że kolejny taki wpis będzie dopiero w lutym. Muszę jednak przyznać, że nieszczególnie mnie to martwi. Nawet całkiem mi się to podoba.

Korea Północna, Struktura świadomości Koreańczyków

Nigdy nie czułam szczególnej presji social mediów i raczej nigdy nie poczuję, ale jednocześnie publikowałam zdjęcia na Instagramie praktycznie codziennie, aby mieć później materiały na te blogowe wpisy i czasami, aby mieć z czego wybierać, publikowałam zdjęcia, które nie do końca mi się podobały. Przy czym, jak widać, moje motywacje publikowania na Instagramie to nigdy nie były serduszka. I przyznam szczerze, że czekam bardzo, aż w Polsce Instagram wprowadzi ukrywanie liczby polubień. Tyle z rozkmin internetowych. Ale z chęcią poczytam Wasze przemyślenia na ten temat.


Miasto, czyli książka, którą widać na pierwszym zdjęciu o bardzo specjalna książka, ale dlaczego tak jest tłumaczyłam już na blogu i bardzo zachęcam do zajrzenia do wpisu - Wzdłuż i wszerz - Miasto.

Everest też jest bardzo specjalny, bo to zdecydowanie moja ulubiona książka,spośród tych, które do tej pory redagowałam. Tekst jest niesamowicie ciekawy, ale książka kradnie serce ilustracjami, a że jest wydana w bardzo dużym formacie to robią jeszcze większy efekt. Nie jestem pewna, gdzie oprócz internetu książkę można dostać, ale sprawdźcie jakieś kameralne księgarnie i koniecznie ją przejrzyjcie.


Mój Instargam jest naprawdę monotematyczny - albo to książki związane z Koreą Północną, teorią do mojej magisterki, odkrycia z biblioteki, książeczki dla dzieci, albo zdjęcia, które nie dostają się do tego wpisu. 
Powyżej znajduje się link do Instagrama, a tutaj blogowy Facebook!
LOVE, M

środa, 4 grudnia 2019

Youtuberzy książkują 2019

Hello!
Jest i część druga! Dziś przedstawiam książki youtuberów. Trochę (chociaż i tak niewiele) się ich nazbierało od 2016 roku, ale duża cześć jest z tego roku. Szczególnie tytuły z początku poniższej listy. Youtuberzy się rozszaleli za sprawą wydawnictwa Altenberg. Gdyby spojrzeć jeszcze na wpis z książkami blogerów to także wydawnictwo Znak i Znak Horyzont miałyby duży udział w publikowaniu książek influencerów.

Książek na liście jest tylko 17, ale mam wrażenie, że ich autorzy mogą Wam mówić dużo więcej niż w przypadku blogerów. Co ciekawe autorów jest 19. 20 jeśli doliczyłabym Bartka Przybyszewskiego, który rozmawiał z Krzysztofem Gonciarzem.


Otwórz oczy, Zdolny do wszytskiego, Rozum i godność człowieka, Miłośnicy czterech kółek


Kto? Krzysztof Gonciarz
Skąd? Krzysztof Gonciarz, Zapytaj Beczkę
Co? Rozum i Godność Człowieka
Gdzie? KG Tofu Media
OSZUSTWO! Ta książka ma premierę 13 grudnia. Ale nie wyobrażam sobie, żeby miało jej tu nie być. 

Kto? Tomasz „Gimper” Działowy
Skąd? Tomasz „Gimper” Działowy (i jeszcze kilka innych z tego, co wiem)
Co? Zdolny do wszystkiego
Gdzie? Wydawnictwo Altenberg
Kolejne OSZUSTWO! Ta książka ma premierę 12 grudnia.
Notabene wczoraj na jego  kanale pojawił się filmik "Dlaczego WSZYSCY YouTuberzy WYDAJĄ KSIĄŻKI?" I ten film jest mniej więcej taką samą reklamą wydawnictwa Altenberg, jak mi wyszedł trochę ten wpis

Kto? Karol "Blowek" Gązwa
Skąd? Blowek
Co? Zostań YouTuberem!
Gdzie? Wydawnictwo Altenberg
Same OSZUSTWA! Ten tytuł też ma premierę 12 grudnia. 
Kto? Rafał Gębura
Skąd? 7 metrów pod ziemią
Co? Otwórz oczy!
Gdzie? Wydawnictwo Altenberg

Kto? Marek Hucz, Jan Jurkowski
Skąd? G.F. Darwin
Co? To (nie) koniec świata
Gdzie? Wydawnictwo Altenberg

Kto?Arlena Witt
Skąd? Po Cudzemu
Co? Władaj i gadaj
Gdzie? Wydawnictwo Altenberg

Kto? Łukasz Dąbrowski, Konrad Niedziułka, Jakub Stankowski
Skąd? Urbex History
Co? Urbex History. Wchodzimy tam, gdzie nie wolno
Gdzie? Wydawnictwo Otwarte

Kto? Wojciech Drewniak
Skąd? Historia bez cenzury
Co? Średniowiecze bez trzymanki
Gdzie? Znak Horyzont

Kto? Anna Szlęzak
Skąd? Anna Szlęzak
Co? SMS-owa gra
Gdzie? Profundis media

Kto? Anna Szlęzak
Skąd? Anna Szlęzak
Co? Jak zatrzymać faceta?
Gdzie? Profundis media

Kto? Anna Szlęzak
Skąd? Anna Szlęzak
Co? Jak poznać i poderwać faceta?
Gdzie? Profundis media

Kto? Klaudia Klara
Skąd? Klaudia Klara
Co? Poradnik szczęśliwej singielki
Gdzie? Flow Books

Kto? Marco Kubiś
Skąd? Nocny Marco
Co? Koszmarne istoty, które spotykasz każdego dnia
Gdzie? Flow Books

Kto? Katarzyna Błędowska, Paulina Błędowska
Skąd? OMatkoiCórko!!!
Co? O matko i córko
Gdzie? Wydawnictwo SQN

Kto? Michał Jesionowski
Skąd? Miłośnicy czterech kółek - zrób to sam
Co? Miłośnicy czterech kółek
Gdzie? Wydawnictwo Znak

Kto? Michał Jesionowski
Skąd? Miłośnicy czterech kółek - zrób to sam
Co? Miłośnicy czterech kółek. Część 2. Jedziemy dalej!
Gdzie? Wydawnictwo Znak

Kto? Anna Weber, Aleksandra Woźniak
Skąd? MAMA LAMA
Co? Mama lama, czyli macierzyństwo i inne przypadłości życiowe
Gdzie? Wydawnictwo Otwarte


Pozdrawiam, M