Hello!
Co to by była za impreza bez narzekania z mojej strony. Malkontencka część mojej osobowości ujawnia się znów, gdy piszę o drugiej edycji Gdańskich Targów Książki.
Ale zacznę od plusów - tak jak w tamtym roku, góra przeszła do Mahomenta w postaci tego, że w ogólne Gdańskie Targi Książki są w Gdańsku i nie muszę się zastanawiać, że nie dam rady pojechać na nie do Warszawy czy Krakowa, tak w tym roku kolejna góra do mnie przyszła w postaci księgarni i wydawnictwa Tajfuny, które ma swoje stoisko na antresoli. Także zakupiłam Zmierzch, nie musiałam czekać z tym do wakacji, gdy i tak w sumie planuję odwiedzić księgarnię stacjonarną ani zamawiać książki przez internet. Żałuję tylko, że dziewczyny mają na stoisku większość książek po angielsku, bo miały koreańskich autorów i autorki, ale niestety po angielsku nie przydadzą mi się do licencjatu, a chociaż chciałabym poczytać książki dla przyjemności to zwyczajnie mnie na nie nie stać.
I na tym plusy by się kończyły.
Zacznę od wejścia na teren Filharmonii - trzeba pokazać zawartość toreb i plecaków, co jest zrozumiałe, aczkolwiek, gdy wchodziłam dziś w drzwiach stało dwóch chłopaków (wczoraj był chłopak i jakaś pani) i pomyślałam sobie, że mogą gdzieś być dziewczyny/kobiety, dla których pokazywanie tego, co ma się w torbie jakiemuś chłopaczkowi może być niekomfortowe. Tym bardziej, że ani oni byli oznaczeni jako ochroniarze ani nic.
Dwa - bilety. Akurat, gdy wchodziłam była kolejka (w piątek wejście było bezpłatne) i delikatnie rzecz ujmując trochę sobie organizatorzy nie radzili z ich sprzedażą w warunkach nagromadzenia chętnych. Mnie, gdy stałam grzecznie za innymi ludźmi, zagadał pan z pytaniem czy kartą, czy gotówką i w sumie to mu zapłaciłam, dostałam opaskę i zostałam wpuszczona na teren targów, ale gdy teraz o tym myślę, to powinnam była powiedzieć, że chciałabym zapłacić w kasie i dostać paragon czy inne potwierdzenie zakupu.
Pamiętałam z zeszłego roku, że był ogromny problem z miejscem w szatni. W tym roku go nie było, bo a) dziś jest bardzo ładna i ciepła pogoda, więc wielu ludzi jest lżej ubranych, b) zwyczajnie jest mniej osób niż rok temu. Dużo mniej. Wczoraj były wręcz pustki - ogólnie piątek to najlepszy dzień, jeśli chcielibyście się tam wybrać w przyszłym roku, a nie przeniosą targów gdzie indziej.
A powinni je przenieść i pisałam o tym już po zeszłorocznej edycji. Filharmonia jest zwyczajnie za mała i ma bardzo niepraktyczną powierzchnię jak na halę wystawową. Jest ciasno, są 4 poziomy (a w sumie to 4 i pół), na których rozstawione są wydawnictwa, jest ciasno i klaustrofobicznie.
Poza tym było GO-RĄ-CO. Zero przepływu powietrza, nawet otwarcie drzwi na oścież nic nie dawało, tam się po prostu nie da przewietrzyć. Dobrze, że pan ratownik medyczny kręcił się gdzieś w tłumie, bo jestem pewna, że wielu ludziom robiło się słabo. Ja sama wyszłam, gdy niewiele mi brakowało, aby czuć się naprawdę nie najlepiej.
W obliczu tego nawet fakt, że wielu wystawców pojechało tam bardziej spotkać się z innymi wystawcami niż sprzedać książki, że prowadzili ożywione rozmowy telefoniczne przy stanowiskach, ogólnie siedzieli w telefonach/laptopach (ludzie chociaż byście pozory robili i schowali to jakoś za książką), na na ludzi podchodzących parzyli, jak na osoby przeszkadzające im w życiu nie robi wielkiego wrażenia. Sama nie jestem najbardziej entuzjastycznym człowiekiem na świecie, ale naprawdę niektórzy siedzieli przy tych książkach jakby tam byli za karę.
Poza tym widziałam zainteresowanie ludzi książką Tajemnice Korei Północnej i jest mi ogromnie przykro, że ludzie będą wydać na nią pieniądze (też to zrobiłam, zamówiłam ją w przedsprzedaży!), a książka ma tyle literówek (delikatnie mówiąc), że postanowiłam napisać do wydawnictwa z prośbą o wyjaśnienie. Wszystko opisałam w licencjacie i chciałabym opisać tutaj, ale jeszcze czekam, co wydawnictwo mi odpisze, bo na razie dostałam tylko jedną wiadomość. Poza tym trochę się boję, że gdy napiszę o tych błędach, a mój licencjat pójdzie do programu antyplagiatowego to będę miała przez to problemy. Ale chyba będę musiała to zrobić, bo przez moje ręce przeszło naprawdę wiele źle wydanych książek (pamiętacie te o BTS?), ale żadna z nich nie spowodowała, że pisałam maila do wydawnictwa o północy. Chociaż, przechodząc obok stoiska tego wydawnictwa, miałam ochotę wziąć któryś egzemplarz i sprawdzić, czy on też ma te wszystkie błędy czy to tylko ja dostałam taki feralny. Ale jestem bardzo niezręczna w społecznych sytuacjach (jeśli przypadkiem czytają to dziewczyny, które stały na stanowisku Tajfunów to przepraszam, że prosiłam o pokazywanie kolejnych książek zanim kupiłam Zmierzch i później też). Naprawdę bardzo niezręczna.
Podsumowując: przenieście te Targi do Europejskiego Centrum Solidarności albo gdziekolwiek, gdzie jest więcej miejsca, i do którego może jest się trochę łatwiej dostać niż na Ołowiankę. Gdy kładka jest otwarta to jeszcze pół biedy, ale gdy jest zamknięta to samo znalezienie sposobu, jak przedostać pod teren Filharmonii jest wyzwaniem.
Targi są otwarte jeszcze jutro i chociaż nie ma naprawdę niesamowitych okazji (słyszałam dziewczynę, która tłumaczyła, prawdopodobne tacie, że nawet 3 za 2 się nie opłaca, bo ona widziała w internecie te książki każdą oddzielnie i wychodziło taniej je zamówić), ale niektóre wydawnictwa sprzedają książki po 10, 15, 20 złotych i nie są to jakieś ochłapy, których nikt nie czyta, a może akurat coś, co Wam się spodoba. Przy czym polecałabym pójść raczej wcześniej niż później i to nawet nie dlatego że książek może zabraknąć, ale ponieważ później będzie tam duszno. I tak dla informacji wejście kosztuje 5 zł.
Trzymajcie się, M