środa, 29 lipca 2020

Ten serial o nawiedzonej maszynie do pisania - Chicago Typewriter

Hello!
Chicago Typewriter zaczęłam oglądać, bo w opisie przeczytałam, że jej głównym bohaterem jest pisarza. A jak mamy pisarza, to będą i książki, proste zachęcające równanie.

Ale w dramie jest trochę więcej bohaterów niż nasz pisarz (który nazywa się Han Se-ju). Mamy jego pierwszą i największą fankę Jeon Seol oraz dziwnego człowieka o podejrzanym imieniu Yu Jin-o. Wszystkich naszych bohaterów łączy to, że znali się w poprzednim życiu. 80 lat wcześniej w czasie, gdy Japonia okupowała Koreę.

Chicago Typewriter  시카고 타자기

Gdy już po pierwszym odcinku masz ochotę zgrzytać zębami z powodu tego, że główna bohaterka jest niedojrzała i irytująca to niestety nie wróży dobrze na przyszłość. Nie pomaga też fakt, że aktorka, która gra główną bohaterkę wygląda jak sistra aktorki grającej w Her Private Life i obie dramy związane są z byciem czyimś fanem i chęć porównywania, jak ten pomysł został wykorzystany była silniejsza ode mnie. I niestety wypadało to bardzo na niekorzyść głównej bohaterki Chicago Typewriter. Jest wiele bohaterek dram, które z nadania są irytujące, część bywa dziecinna, dużo z nich jest urocze, ale zwykle nie zachowują się tak głupio i niedojrzałe jak Jeon Seol. A z innej beczki - Jeon Seol może być najgorzej ubraną bohaterką dramy, jaką oglądałam na ekranie. I jest to trochę dziwne, bo dramy nie są ani trochę realistyczne w podejściu do stylizowania swoich bohaterów (dziewczyna nie ma gdzie mieszkać, ale ma 5 różnych płaszczyków w jednym odcinku), a Jeon Seol wypada na ich tle tak niesamowicie blado. Nie pomaga też fakt, że Han Se-ju wygląda świetnie, jego wydawca ma bardzo kolorowy styl, Yu Jin-o jest retro garniturowy, psychopata z kadru poniżej nosi się raczej elegancko.

Baek Tae-min
Uwaga psychopata!

Około czwartego lub piątego odcinka dzieje się coś dziwnego. Jakby ktoś zauważył, że w Jeon Seol jest nieznośna dla widzów, a rozłożenie pewnych romansowych akcentów zupełnie nie pasowało do całej dramy i... scenariusz się poprawia. Od początku Chicago Typewriter było widać, że to serial dużo bardziej o Han Se-ju niż o Jeon Seol, ale dopiero koło tego piątego odcinka udało się dramie złapać balans i pokazywać bohaterów z sensem. Z czego bardzo się ucieszyłam, bo chociaż od samego początku Han Se-ju bardzo mnie zaintrygował, to rozważałam odpuszczenie sobie tej dramy. Z czasem robi się ona coraz lepsza i coraz ciekawsza. Oraz coraz bardziej zabawna.

Chicago Typewriter
Mam słabość do postaci, które tak otwarcie reagują na świat facepalmem.

Zastanawiałam się i zastanawiałam, dlaczego Chicago Typewriter ma ciekawe postaci i intrygującą historię, ale gdy tylko próbuje być romantyczną dramą to całe zaangażowanie w opowieść znika. Odpowiedź jest taka, że wszelkie typowo romansowe sceny wyglądają jakby zostały dokręcone później w celu niepotrzebnego dośmiesznienia dramy i doklejone. Efekt jest taki, że momentami wydaje się, jakby sklejono dwa scenariusze. Nie ma tego bardzo wiele, ale poczucie sztuczności pozostaje.

Ciekawostka: ta drama i Kill Me, Heal Me dzielą scenarzystkę i gdyby nie to, że sprawdziłam to dwa razy, to nie uwierzyłabym na słowo.

Yu Jin-o
Z imieniem tej postaci wiąże się zabawna historia, a samo imię także pośrednio łączy tę dramę i Mr. Sunshine.

Z czasem także przestaje przypominać Her Private Life i zaczyna Mr. Sunshine. Ale w tym wypadku nie ma się tak ogromnej ochoty porównywać tych dwóch seriali. Trzeba jednak przyznać, że im bliżej końca, tym linia czasowa z lat 30. XX wieku zaczyna się robić coraz ciekawsza. Ogólnie oglądanie Chicago Typewriter jest jak odwijanie tego kłębka, co się do niego idzie po nitce. Nie ma w tej dramie ogromnych zwrotów akcji, jeśli fabuła niesubtelnie sugeruje, że o czym powinniśmy myśleć w jakiś sposób, zapewne okaże się, że było to pokazane dla zmylenia widza. Wręcz nieco mniejszych zwrotów akcji można się domyślić i dużą radość w trakcie oglądania sprawiają momenty, gdy bohaterowie dramy odkrywają to, czego widzowie już zdążyli się domyślić. (Taka rada: nie czytajcie dokładnego opisu dramy, szczególnie opisu postaci; będziecie mieli ogromną satysfakcję, nawet ubaw, gdy sami odkryjecie pewne elementy fabuły.) Pod koniec to już praktycznie pełnoprawna drama historyczna. Ze wszystkimi plusami i minusami tego faktu, to znaczy zaczęło przypominać Mr. Sunshine bardziej niż się spodziewałam, gdy zaczynałam pisać ten akapit. Z drugiej strony, od początku wiadomo, w jakim okresie historycznym dzieje się druga linia czasowa i można się spodziewać, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Ale będzie intrygująco i bardzo emocjonalnie.

Han Se-ju

Także z fabularnego punktu widzenia Chicago Typewriter zaczyna się jako coś innego, z kończy jako coś innego. Na początku mamy pisarza w kryzysie natchnienia, nad którym na dodatek kumulują się chmury plotek. Poznajemy też jego "rodzinę" - tutaj mam wrażenie, że wycięto trochę scen pokazujących ich wspólne życie, szczególnie relację Se-ju z Tae-minem, ale dostajemy wystarczająco informacji w teraźniejszości. Chociaż gdy się nad tym zastanowiłam, to doszłam, że w całej dramie jest więcej wątków, które wyglądają, jakby je poskracali albo jakby powycinali niektóre sceny. Im bliżej końca tym bardziej porzucamy rozterki Se-ju pisarza (naprawdę chciałabym wiedzieć, czy powieść najpierw w całości ukazała się w odcinkach i dopiero potem jako książka) i przenosimy się w lata 30., aby przyglądać się przeszłości bohaterów i kończymy z Mr. Sunshine.

Seo Hwi-young
Na tym zdjęciu i w kadrze powyżej widzicie tego samego aktora.

Po pierwszych odcinkach Chicago Typewriter było na prostej drodze, aby dostać się na listę dram, które zaczęłam oglądać i nigdy nie skończyłam. A skończyła się tak, że naprawdę polubiłam bohaterów. Z tym, że ostatecznie bardziej tych z przeszłości niż z teraźniejszości. Bo byli ciekawsi.

LOVE, M



sobota, 25 lipca 2020

24°


Hello!
Wydaje mi się, że tradycję dokumentowania dnia moich urodzin zaczęłam 4 lata temu i teraz jest to po prostu coś, co robię. I w sumie bawi mnie to niezmiennie, bo to nie tak, że w urodziny robię coś niezwykłego. Nie. Nie staram się też na siłę coś robić, aby mieć co pokazać na blogu. Może to jakiś nieświadomy sposób walki z tym przekonaniem, że w internecie wszystko jest ustawione i fałszywe. Nie wiem.


8.00


okno

Obudziłam się przed 8, ale po pierwsze chciałam koniecznie, aby godziny we wpisie były pełne, a po drugie bardzo rzadko podnoszę się z łóżka od razu po wstaniu - mam niestety niezbyt zdrowy nawyk przeglądania mediów społecznościowych zaraz po wstaniu i jest to czasami zaskakująco czasochłonne.

9.00


jagody

Jagody obrodziły w tym roku zaskakująco obficie i moi rodzice są w lesie średnio co dwa dni. Problem jest tylko taki, że razem z jagodami przywożą do domu las i zanim jagody będzie można przerobić, trzeba ten las z nich usunąć. Co też zajmuje dużo czasu, nawet jeśli robię to razem z braćmi.

10.00


Chicago Typewriter

Nie zauważyłam tego wczoraj, ale wszystkie zdjęcia, które zrobiłam na godzinę 10.00 wyszły fatalnie, to które widzicie wyżej i tak jest najlepsze. W każdym razie od jakiegoś czasu próbuję oglądać Chicago Typewriter, ale idzie mi to dość opornie. Może jak się postaram to w środę będzie recenzja, ale niczego nie obiecuję, bo trochę jak bohater dramy, wciąż jestem w środku kryzysu.

11.00


Lee Hi

O 11.00 jak co dzień sprawdzam nowe teledyski! To jest chyba jedyny temat, na który wciąż mam ochotę pisać, więc muszę zbierać sobie materiały. Poza tym każda okazja jest dobra, aby napisać, jaka cudowna jest nowa piosenka Lee H, co prawda wyszła 23 lipca. Gdy robiłam to zdjęcie, to myślałam, że Youtube się zacięło, bo przełączałam się z kanału Lee Hi na kanał Stone Music i pomyślałam, że baner po prostu się nie załadował, ale nie - Lee Hi faktycznie jest w tle tej strony. Chociaż zastanawiam się czemu. Może Stone Music i AOMG mają jakieś dobre układy.


12.00


babeczki

W tym roku upiekłam cytrynowe babeczki. Bardzo lubię piec, ale za każdym razem, gdy się za to zabieram zapominam, jak bardzo nie lubię momenty, gdy trzeba poprzekładać ciasto do babeczkowych foremek. Porcje wychodzą nierówne, blacha się brudzi, dookoła blachy się brudzi. Następnym razem zrobię po prostu ciasto z tego przepisu i masę cytrynową i wyjdzie super cytrynowe ciasto. Jeśli nie jest to jeszcze oczywiste - to tak, kocham wszelkie cytrusy.

13.00


urodziny

A oto efekt! To nie wszystkie było ich trochę więcej, ale do końca dnia zdążyły zniknąć.

O 13 przeżywałam też głębokie rozczarowanie, bo bardzo chciałam zamówić sushi, ale z jakiegoś powodu restauracja nie przyjmowała zamówień online. A jak nie można czegoś zamówić online i od razu za to zapłacić, to nie istnieje.


14.00


blog

O 14.00 myślałam, że może uda mi się przekonać, aby coś napisać, ale nie wyszło. Patrzyłam sobie za to, jak wygląda nowy blogger i starałam się ogarnąć, jak się po nim poruszać. Moja opinia jak na razie - wszystko jest za duże. Wcześniej nawet jeśli jakieś nieistotne informacje były na wierzchu, to były jakieś mniejsze i nie zajmowały pół ekranu. Teraz elementy statystyki, które zupełnie mnie nie interesują są podane w tak rozciągnięty sposób, że nawet jakbym chciała, to i tak ich nie ogarnę. Jak zwykle to kwestia przyzwyczajenia. Poza tym Blogger wygląda teraz bardziej estetycznie i profesjonalnie, co w sumie jest miłe.

Tak sobie myślę, że może przezwyciężyłabym mój kryzys, gdybym miała jakąś książkę o Korei do czytania, bo najłatwiej się pisze, jak człowiek jest zdenerwowany. Ale nie mam nic takiego pod ręką. Poza tym tęskno mi do bibliotek i to bardziej niż sądziłam. One też działają na mnie motywująco.


Tak przy okazji jeszcze jeden ciekawy filmik - obejrzycie do końca, bo jest zaskakujący!

15.00


LegalEagle

15.00 zastała mnie, gdy oglądałam filmik LegalEagle na temat filmu Legalna Blondynka. Z tym kanałem oraz kanałem Doctor Mike, mam tak, że jak mnie najdzie to potrafię obejrzeć 10 filmików jeden za drugim, a potem na pół roku zapomnieć o istnieniu tych kanałów. W przypadku LegalEagle często z powodu nadmiaru specjalistycznego angielskiego, od którego muszę później odpocząć. W przypadku Doctor Mike (oraz wszelkich seriali medycznych i tak dalej) - w pewnym momencie zaczynam się poważnie obawiać różnych chorób albo powiedzą w nich coś, co w jakiś sposób mnie przestraszy.

16.00


spacer

17.00


Ostrołęka

Nie będę opisywała oddzielnie tych dwóch zdjęć, bo dotyczą jednej sytuacji. To znaczy musiałam wyjść z domu z powodu powodów. Także takiego, że nie umiem siedzieć cały dzień w domu. Dlatego wizja na przykład kwarantanny tak mnie przeraża.


18.00


relaks

Praktycznie prosto ze spaceru pojechałam do rodziny na grilla. Miałam napisać o tym wyżej, ale tutaj ma to więcej sensu - w moim mieście nie było ani jednego przypadku zachorowania na koronawirusa. Były w powiecie, ale jeszcze w czerwcu wszyscy wyzdrowieli. Także z tego co wiem, w moim rejonie jest dość bezpiecznie, ale poza kontaktami z najbliższą rodziną uważamy. Większą zagwostkę mamy, bo za miesiąc szykują nam się chrzciny, a za dwa wesele.
Ale sam grill był super, najadłam się karkówki za wszystkie czasy.


19.00


trampolina

Skorzystałam z okazji i poskakałam trochę na trampolinie. I chyba trochę za bardzo, bo dzisiaj czuję mięśnie, o istnieniu których, wcześniej nie wiedziałam. Ale trampoliny są super, chociaż to bardzo zaskakujące, jak człowiek bardzo się męczy, tak po prostu skacząc.

Robiłam też sesję zdjęciową kotkowi mojej cioci i wyszło mi dokładnie jedno zdjęcie, z którego jestem zadowolona i które powinno być już na Instagramie, więc jeśli jesteście ciekawi to zapraszam!

20.00


samochód

Właśnie wracaliśmy od cioci, a ja skończyłam dodawać zdjęcie na Instagram i uznałam, że zaskakująco zabawnie wyglądam, odbijając się w lusterku.

21.00


Chicago Typewriter

Postanowiłam zaszaleć i kupiłam sobie Somersby, aby je wypić, gdy będę oglądała kolejny odcinek dramy. Ogólnie to oprócz próbowania nowych smaków Somersby to nie piję. Zupełnie mnie to nie bawi - i o dosłownie. Zamiast się bawić, to przysypiam. Co prawda wczoraj nie poszłam o 22, chociaż brak zdjęcia mógłby to sugerować, po prostu dalej oglądałam dramę i nie było już nic za bardzo do pokazywania.

W tle możecie zobaczyć miniplakat Mulan. Okazało się, że film wypadł z sierpniowej ramówki, nie będzie miał póki co swojej premiery i w sumie nie wiadomo kiedy będzie miał. Chyba czas przekonać się go oglądania filmów produkcji Netflixa.

Jak widać - nie zrobiłam nic ciekawego.

LOVE, M

środa, 15 lipca 2020

Dziewczęce podejście do mrocznego konceptu w k-popie

Hello!
Nie będzie to wpis o zespole Dreamcatcher, choć to on ostatnio najbardziej kojarzy się z mrocznym konceptem w damskim wydaniu. Wpis będzie o teledyskach i pewnym specyficznym rodzaju mrocznego konceptu, który tylko dziewczyny mogą osiągnąć.

LOONA Chuu love4eva

Hate You Ladies' Code


Pierwszym teledyskiem, który myślę, że początkuje tego rodzaju mroczny dziewczęcy koncept jest klip do piosenki Hate You Ladies' Code.

Ladies Code Hate You

Nie oglądam horrorów, ale te klipy bez wątpienia mają bardzo filmowo horrorowe, czy nawet ogólnie mają bardzo filmową atmosferę. Nie widziałam Lśnienia, ale z jakiegoś powodu te teledyski kojarzą mi się z tym filmem. Wiem, że w Lśnieniu są upiorne bliźniaczki i może to jest jakaś przyczyna.

Hate You

Poza tym wspomniany wyżej klip bawi się motywami związanymi z lalkami (i związanymi jest tu zaskakująco dosłownym określeniem) i marionetkami. Bardziej niż przerażający jest niepokojąco straszny. W kontekście dalszej treści wpisu istotniejsze od lalek, będą jednak sceny gdy członkinie Ladies' Code siedzą przy stole oraz ogólna atmosfera tego teledysku.

Czymś, czego niestety w nim brakuje w kontekście dziewczęcego podejście do mrocznego konceptu jest filmowy element niewinności. Chociaż mamy wyraźny kontrast pomiędzy białymi i czarnymi strojami dziewczyn i to już coś.

Bad Boy Red Velvet


Red Velvet Bad Boy

Na jakby przeciwnym biegunie mamy następny klip, o którym chcę wspomnieć i jest to teledysk do Bad Boy Red Velvet. Z niego weźmiemy wszelkie dziewczęce elementy. Albo dziewczęco-naiwno-niewinne jak się przynajmniej wydaje. I to też różni klip do Bad Boy od klipu do Peek-A-Boo, który po prostu jest inspirowany horrorami. Ale też Bad Boy jako całość ma bardziej koncept girl crush niż mroczny, jest jednak ważnym punktem na drodze.

Bad Boy Re Velvet

Red Velvet Really Bad Boy


Red Velvet prezentuje pewną godną pochwały konsekwencję w przedstawianiu mrocznych elementów lub całych mrocznych teledysków. Do puli możemy dołożyć jeszcze Russian Rulette (a gdyby kogoś interesowały inne klipy, w których członkinie zespołu chcą się pozabijać to mamy Devil CLC, który jest podobny do Russian Rulette i Fingertip GFRIEND) oraz Really Bad Boy. Niewyjaśnioną zagadką pozostaje dla mnie, dlaczego ta piosenka została wypuszczona 30 listopada a nie na halloween, totalnie przestrzelona okazja.

Really Bad Boy Red Velvet

Wspominałam coś wcześniej o Lśnieniu? Z teledyskiem do Really Bad Boy problem jest tylko taki, że jest on jak parodia i w sumie jest bardziej zabawny niż mroczny.

Dreamcatcher PIRI


Miało nie być o Dreamcatcher, bo one całe mają mroczny koncept (w sumie to mają koncept rockowego zespołu), ale nie oznaczało to, że muszą wpisywać się w dziewczęcy mroczny koncept. Ale okazało się, że teledysk do piosenki PIRI spełnia kilka podstawowych założeń: dziewczyny biegają w zwiewnych białych sukienkach, mamy motyw z przerażającymi bliźniaczkami, przerażające lalki. Brakuje nieco tego, aby członkinie zespołu miały więcej interakcji w teledysku, ale jego końcówka nadrabia ten brak oraz brak jednoznacznej mroczności ze strony samych dziewcząt. I gdy na końcu widzimy wszystkie razem, nagle gaśnie światło i dopiero robi się naprawdę niepokojąco.

Dreamcatcher PIRI

Red Velvet Psycho


Teraz przejdziemy do prawdziwego fenomenu wśród mrocznego dziewczęcego konceptu, który jak widać był w filmografii Red Velvet podbudowywany od lat, czyli Psycho.

Red Velvet Psycho

Nie wiem, czy którykolwiek ze wspominanych teledysków jest tak blisko motywu szkoły z internatem tylko dla dziewcząt, jak Psycho w powyższym kadrze.
Jest tam także scena, w której Irene kaleczy się igłą z maszyny. Co może przywoływać skojarzenia po pierwsze ze Śpiącą Królewną, po drugie z tym, że popularny jest także motyw kaleczenia się kolcami róży. A jeśli przyjrzymy się tej scenie uważnie to zauważmy jeszcze, że Irene ma bardzo błękitne soczewki kontaktowe (plus biała sukienka - symbolicznie to aż krzyczy niewinność), ale dla kontrastu jej paznokcie pomalowane są na czarno.

Psycho Red Velvet

Gdybym miała wskazać jeszcze jeden film, z którym kojarzą mi się te teledyski to byłby to Piknik pod Wiszącą Skałą. Nie oglądałam Przekleństw niewinności (The Virgin Suicides), ale poczytałam trochę o tym filmie i wydaje się, że on także mógł być inspirujący dla twórców teledysków. 
Mamy też film The Handmaiden (Służąca z 2016). Ten film akurat widziałam w przeciwieństwie do Szeptów i krzyków oraz Niebiańskich stworzeń - te filmy przewijały się jako podobne do Pikniku pod Wiszącą Skałą i gdy trochę o nich poczytałam, uznałam, że o nich także można wspomnieć jako dalekich inspiracjach czy skojarzeniach z tematem. Wpadłam też na film Niewinność z 2004 roku i chociaż nie ma o nim zbyt wielu informacji, to z tego co wyczytałam, wynika, że także wpasowuje się w tę atmosferę.

Nature - Girls


Przerywamy na moment ten zalew treści na temat Red Velvet, aby dołączyć do zestawienia teledysk do piosenki Girls zespołu Nature. Który ma nawet dwie wersje, bo musiał zostać ocenzurowany, aby koreańska telewizja mogła go pokazywać.

NATURE Girls

Girls pokazuje coś ciekawego - horrorowy w dziewczęcy sposób teledysk i naiwno-niewinne słowa, co całkiem nieźle tłumaczy koncept. I tak mam słowa: "I keep getting more childish",  "My innocent heart" oraz kontrast w postaci teledysku, gdzie dziewczyny zdecydowanie nie są niewinne, chociaż są tak portretowane - symbolika koloru białego jest uniwersalna i powszechna. A przynajmniej w jego ocenzurowanej wersji, bo wersja nieocenzurowana zdecydowanie przełamuje elementy niewinności, czego najlepszym przykładem są ubrudzone krwią białe sukienki dziewczyn. W nieocenzurowanym teledysku widać je tylko przez chwilę, ale istnieje całe Bloody Performance Video.

Girls NATURE

Gdy zbierałam informacje do tego wpisu wpadłam na komentarz, że koncept Girls przypomina koncept piosenki Touch miss A, więc musiałam to sprawdzić. I coś w tym jest, chociaż teledyskowi do Touch trochę za daleko do horroru (nawet do jakiegoś niepokoju), chociaż początek jest bardzo dziwny. Ale mamy tutaj zdecydowanie symboliczne białe i czarne stroje oraz róże. Pod pewnymi względami ten teledysk oraz wspominany na początku Hate You stoją w jednym szeregu.

Red Velvet - IRENE & SEULGI - Monster


A teraz wracamy do Red Velvet, bo debiutancki teledysk Red Velvet - IRENE & SEULGI także idealnie wpisuje się w ten koncept. Mamy w nim nawet trochę zapomniane lalki.

Monster Irene

Nie chciałam mieszać teorii fanów na temat teledysku i pewnego uogólnienia konceptu, który staram się przekazać, ale na Twitterze znalazłam informację, że komuś Monster skojarzył się z gotycką powieścią z 1872 Carmilla, która opowiada o wampirzycy. A gdy sama poczytałam jeszcze trochę, to w końcu doszłam do skojarzenia z Elżbietą Batory, ale to może być dość daleki strzał.

Dosłownie dziś rano, coś mnie poruszyło i postanowiłam poczytać słowa pozostałych piosenek na płycie Irene i Seulgi i mocno się zdziwiłam. Okazało się, że cały minialbum jest bardzo konsekwentny w swoim temacie. Do tego stopnia, że teledysk do piosenki Monster pasowałby też do piosenek Diamond i Feel Good. Zresztą nie obraziłabym się, gdyby Feel Good dostało teledysk, bo wiem, że jest spora grupa osób, która woli tę piosenkę od głównego singla. Ale spójrzmy na tłumaczenie słów tej piosenki:
"My heart gets more twisted as if crazy"
"When I look at myself in the mirror, it’s so strange
Don’t know if I’m laughing or crying, ambiguous mind
I seem to have become a twisted child."
"My scar that’s thrown away like an old doll"

MONSTER  Red Velvet - IRENE & SEULGI

Gdy szukałam informacji do tego wpisu przekonałam się, że teledyski, które ludzie wrzucają do bardzo ogólnego pojęcia dark concept mogą być naprawdę bardzo, bardzo różne. Zaczynając od tego, że sama piosenka wcale nie musi być mroczna, aby teledysk czy ogólna stylistyka comebacku czy debiutu była mroczna. Bo tak na przykład mamy zespół T-ara i piosenkę Lovey-Dovey, która sama w sobie jest retro-disco, a w teledysku są zombie. Dalej w debiucie TWICE z jakiegoś powodu są zombie, ale najbardziej mroczną rzeczą w całym klipie jest stylizacja Chaeyoung, a samo Like OOH-AHH z założenia miało być chyba urocze. Ale są zombie. Piszę o tym wszystkim, bo LABOUM wypuściło Turn It On, które nie tylko ma zombie w teledysku, nie tylko jest przykładem mrocznego seksownego konceptu, ale także troszkę sobie pogrywa z elementami charakterystycznymi dla dziewczęcego mrocznego konceptu - szczególnie na końcu, gdy okazuje się, że nasze bohaterki ubrane w białe sukienki być może nie są takie milutkie, jak się wydawało przez cały klip.
Pod mroczne koncepty podpadają także teledyski z wampirami (4MINUTE Volume Up), dystopijne (f(x) Red Light), opowiadające jakąś historię, w której ktoś zginie, w której ktoś będzie się mścił,  inspirowane strasznym cyrkiem, ideą strasznej panny młodej, halloween - worek dark concept jest naprawdę bardzo pojemny.

GFRIEND - Apple


Jednym aspektem tego konceptu, nad którym bardzo się zastanawiałam było, dlaczego nie jest on częściej wykorzystywany. Po czym GFRIEND miało swój comeback z piosenką Apple. Gdy tylko przypadkiem zobaczyłam jakieś materiały promocyjne od razu pomyślałam, że cały koncept związany jest z kwestią zakazanego owocu i naprawdę liczyłam, że teledysk wpisze się w dziewczęcy mroczny koncept. I nie pomyliłam się.

GFRIEND Apple

W kontekście dziewczęcego mrocznego konceptu powyższe kadry są moimi ulubionymi z całego teledysku i mam wrażenie, że są jak Merci - obrazem wyrażają więcej niż opisałabym słowami. Chociaż zestawienie pierwszego obrazu i słów samej piosenki także służy za samowyjaśnienie tego konceptu. A idąc za jabłkowym tropem, można podsumować, że to nie one były kuszone - to one kusiły.

Apple GFRIEND

Zróbmy wyliczenie cech charakterystycznych tego konceptu:
- niepokojący klimat szkoły z internatem dla dziewcząt (takiej z poprzednich wieków)
- także tajemnicy
- motywy z filmów o dorastaniu
- białe sukienki (i wszystko co ewokuje niewinności i naiwność)
- ogólnie symbolika białego i czarnego 
- przełamanie niewinności albo pokazanie, że była ona tylko udawana - podsumowałabym to jako niebezpieczna "niewinność" - nigdy nie wiesz, co kryje się za tą dziewczyną w białej sukience i co ona robi po nocach
- ogólnie grzeczne dziewczynki, które wcale nie są takie niewinne i naiwne jak się wydają
- motyw z bliźniaczkami

Jak widać mroczność tego konceptu ma swoje spektrum od zwykłego niepokojącego klimatu (jak w PIRI) aż do bezpośredniego horroru (jak w Girls). Ten koncept trzeba też czuć bardziej niż widzieć. Albo może nie czuć tylko rozumieć, co pewne symbole i powiązania oznaczają.

I jeszcze kilka teledysków, które w jakiś sposób dotykają tego konceptu:
> Lee Hi - Rose
> Heize - We don't talk together
> 9MUSES - Remember
> SONAMOO - I (knew it)
> LOONA yyxy - lovev4eva (jest trochę jak współczesne podejście, zamiast białych sukienek mamy mundurki; cała piosenka jest też przeurocza, ale są w teledysku tropy, które sprawiają, że można go rozpatrywać w tym kontekście, nawet pierwszy kadr we wpisie jest z tego klipu)

LOVE, M

sobota, 11 lipca 2020

Rodzice i dzieci - When the Camellia Blooms

Hello!
Koreańczycy muszą odbyć mniej więcej dwuletnią obowiązkową służbę wojskową. Za każdym razem, gdy słyszę, że przyszedł czas, aby kolejny aktor poszedł do wojska, myślę sobie, że w końcu będę miała czas nadrobić jego filmografię. Podobnie było w przypadku Kang Ha-neula. Ale oczywiście to się nie udało i jedną rzeczą, którą obejrzałam z jego udziałem, była pierwsza drama, w której zagrał po wyjściu z wojska.

Gong Hyo-jin as Oh Dong-baek, Kang Ha-neul as Hwang Yong-sik

To Yong-sik i Dongbaek, która daje mu radę na temat owadów w domu.


When the Camellia Blooms jest dramą z jesieni zeszłego roku i można oglądać ją na Netfliksie. Główne wątki serialu skupiają się na Dongbaek - samotnej matce wychowującej syna o imieniu Pil-gu, od sześciu lat prowadzącej bar w Ongsan oraz na Hang Yong-siku - policjancie, który powrócił do rodzinnej miejscowości i z miejsca zakochał się w Dongbaek.

Pierwsze odcinki dramy skupiają się na pokazywaniu rozwoju relacji Dongbaek i Yong-sika, są uroczo naturalne i szczere, bardzo przyjemne do oglądania. Ale od samego początku dramę otacza także mgiełka tajemnicy, związana z tym, że w Ongsan grasował seryjny zabójca, którego nie udało się złapać i wydaje się, że po przerwie znów zaczyna stanowić zagrożenie dla mieszkańców. Z kolejnymi odcinkami dowiadujemy się, że morderca za cel obrał sobie Dongbaek, w związku z czym Yong-sik postanawia zrobić wszystko, aby go złapać. I okazuje się zaskakująco kompetentny w swojej pracy.

Dong-baek, Hong Ja-young

To Hang Ja-young i Dongbaek. Ja-young myślała, że jej mąż ma romans najpierw z Dongbaek, a później z Hyang-mi, która pracowała u niej w barze.


Główni bohaterowie dzielą wiele wspólnych cech, chociaż ich życiowe doświadczania zdecydowanie się różnią. Oboje są naiwni, Yong-sik momentami wręcz dziecinny, a zachowania Dongbaek czasami naprawdę każą się zastanawiać, jakim cudem przetrwała. Brzmi to jak przepis na dwoje irytujących postaci, ale ich charaktery są tak spójnie napisane, że wszystkie ich cechy do nich pasują. Co ciekawe, szczególnie w przypadku Dongbaek, drugoplanowe postaci nawet zwracają na to uwagę. 

Hwang Yong-sik

Kolejny wątek, który opiszę, ogrywa się gdzieś nawet nie na drugi, ale na trzecim planie, ale jest jednym z najciekawszych i najbardziej równo prowadzonych przez całą dramę. Jest to wątek No Gyu-tae oraz Hang Ja-young. Początkowo myślałam, że będzie to komediowy wątek o romansie Gyu-tae i Hyang-mi i zazdrosnej żonie szukającej zemsty, ale okazało się, że jest tam znaczenie więcej i jest to jeden z najbardziej życiowych wątków w całym serialu. W którymś momencie Yong-sik mówi Ja-young, że to ona powinna zostać burmistrzem Ongsan zamiast swojego męża i byłam przekonana, że drama pójdzie w tę stronę, ale niestety nie.

When the Camellia Blooms chwalona była za realistyczny scenariusz. I zgadzam się z tym stwierdzeniem, poza wątkiem związanym z matką głównej bohaterki. Dongbaek została przez nią porzucona, gdy miała 7 lat, ale kobieta pojawia się w Ongsan. I robi za scenariuszowy wytrych, tam, gdzie potrzebna jest twórcom serialu. Oglądając, nie mogłam pozbyć się poczucia, że chciano tą postacią osiągnąć czy pokazać zbyt wiele oraz wyjaśnić rzeczy, które mogły pozostać tajemnicą. A poza tym gra ją Lee Jung-eun, która grała także w Parasite i rola w filmie także w nakładała się na rolę w dramie.

Kang Ha-neul as Hwang Yong-sik

To ja po ostatniej sesji i odesłaniu rozdziału magisterki. Nabrałam też chwilowej awersji do pisania, dlatego w środę nie było wpisu.


Nagrodę dla najbardziej samolubnego bohatera dramy zdobywa Kang Jong-ryul, zawodowy sportowiec, który przypadkiem dowiaduje się, że Pil-gu jest jego synem. Chłopiec też nie miał o tym pojęcia. Jong-ryul kierowany poczuciem winy oraz faktem, że nie układa mu się w jego obecnym "małżeństwie", próbuje zbliżyć się do chłopca i nawet wrócić do Dongbaek, ale na szczęście nieszczególnie mu to wychodzi. Przez całą dramę zastanawiałam się, czy gdyby jego małżeństwo z Jessicą (z którą ma córeczkę) był udane, to zachowywał by się tak, jak się zachowywał w dramie. Z miejsca poczuł się taki odpowiedzialny i chciał wtrącać się w wychowywanie Pil-gu. W pewnym momencie nawet Jessica jest ciekawszą i wzbudzającą większą sympatię postacią niż Jong-ryul, który nie tylko jest zaskakująco egoistyczny - często wykazuje się jakimkolwiek brakiem zrozumienia (żeby nie napisać myślenia). 

When the Camellia Blooms 

The struggle is real.


Drama zdecydowanie ma lepsze i gorsze momenty, czasami ma problemy z rozłożeniem wątków w odcinkach, na przykład coś znika na dwa albo trzy i widz zaczyna myśleć, że nie było to istotne, ale potem wraca i jest ważne. I im bliżej końca, tym oglądanie możne robić się coraz bardziej męczące ze względu na czasami dziwne zabiegi z czasem. Drama kategoryzowana jest jako komedia romantyczna i thriller w jednym. Sama określiłabym ją bardziej jako serial obyczajowy, biorąc pod uwagę szerokie spektrum raczej poważnych wątków, które bardziej dotykają życia, a uczucie pomiędzy głównymi bohaterami trochę się przydarza i pozwala pokazać społeczne podejście do związku samotnej matki i kawalera. Wątek kryminalny był ciekawy, dobrze się bawiłam, próbując zgadnąć, kto jest Jokerem. Ale jednocześnie jest też bardzo smutny.

When the Camellia Blooms

Gdybym miała naprawdę poważnie się czegoś czepiać, to musiałabym napisać, że piosenki z ścieżki dźwiękowej były zaskakująco rozczarowujące. Naprawdę podobał mi się tylko utwór śpiewany przez Heize Destiny Tells Me, ale niestety negatywnie poruszyło mnie, że piosenka Punch Like a heroine in the movie bardzo przypominała utwór z soundtracku Goblina I miss you śpiewany przez Soyou. Nie wiem z jakiego powodu, ale za każdym razem, gdy w tle leciało Like a heroine in the movie czułam się niekomfortowo. 

Podsumowując,  When the Camellia Blooms to bardzo przyjemna do oglądania drama, szczególnie pierwsza jej połowa. Później robi się poważniej (chociaż od początku są tego zapowiedzi) i nieco ciężko, ale warto wytrwać do końca.

Trzymajcie się, M

niedziela, 5 lipca 2020

Przyszłość da się zmienić - Boku dake ga inai machi

Hello!
Ponieważ wypadło mi kilka niespodziewanych rzeczy do załatwienia na początku lipca, rozleniwiłam się też chyba przerwą w pisaniu oraz mam naprawę poważne problemy z pisaniem magisterki, oddałam dziś blog młodszemu bratu, aby podzielił się z Wami swoją opinią o anime znanym pod czterema tytułami - Boku dake ga inai machi, Erased oraz Miasto, z którego zniknąłem (pod takim w Polsce wydawana jest manga), a na Netflixie można je znaleźć jako Miasto beze mnie.

Boku dake ga inai machi

18 lat wcześniej trójka uczniów z rodzinnego miasta Satoru Fujinumy (naszego głównego bohatera), w tym dwójka kolegów z jego klasy, zostaje zamordowana. Rodzice starali się, aby ich dzieci o tym wydarzeniu zapomniały, co sprawiło, że główny bohater jest pusty w środku. Jego hobby jest tworzenie mangi, ale nie mają one głębi. Jest on także lekko aspołeczny i uważa, że jego ewentualna śmierć i tak nic nie znaczy. Jednak z jakiegoś powodu, gdy w jego okolicy ma dojść do tragedii, ten cofa się w czasie o kilka minut i jakaś siła nakazuje mu jej zapobiec. Gdy po jednej z takich interwencji zostaje zamordowana jego matka, Satoru zostaje o to oskarżony. Wtedy tajemnicza siła cofa go, ale nie o standardowe kilka minut, lecz o 18 lat. Na kilka tygodni przed pierwszymi zabójstwami. 

Historia jest bardzo wciągająca i ciekawa. Każdy odciek kończy się sceną pozostawiającą widza w niepewności. Występuje tam też wątek przemiany: od "bohatera walczącego sam jak palec", do bohatera, "który dzięki odwadze zaczął zjednywać sobie ludzi, którzy z czasem stali się jego przyjaciółmi". Do tego stopnia, że na samym końcu jego skumulowane doświadczenia i bliskość ludzi sprawiają, że morderca zaczyna mieć wątpliwości, co do swoich czynów.

Erased

Animacja jest dosyć standardowa, poza twarzami, które są... specyficzne. Co nie oznacza, że brzydkie. Muzyka jest za to bez wątpienia świetna. Opening w wykonaniu Asian Kung-Fu Generation jest chwytliwy, a ending od Sayuri - piękny.

Zakończenie jest satysfakcjonujące i wzruszające. Anime bardzo mi się podobało i polecam każdemu, kto lubi gatunki mystery (tajmnicze), thriller, i lekko psychologiczne. Szkoda tylko, że jest takie krótkie (12 odcinków, czyli 1 sezon). 

Pozdrawiamy M&M2

środa, 1 lipca 2020

Kinowe plany 2020 #2

Hello!
To chyba będzie najdziwniejszy wpis z serii kinowych planów. W sumie to chyba będzie przepisanie tych samych tytułów, które były w styczniowym. Jakoś tak wyszło, że przed pandemią nie byłam w kinie, a potem cóż nie było jak być w kinie. A premiery zostały poprzesuwane, więc trzeba by się przyjrzeć na kiedy.

Mulan, Czarna Wdowa, Wonder Woman


Sonic i Ptaki Nocy zdążyły mieć premierę przed pandemią, ale nie były to filmy, na które wybierałam się do kina. In the Heights zostało przesunięte na 2021. O Mulan, Czarnej Wdowie i Wonder Woman 1984 pisałam w styczniu - Kinowe plany 2020 #1.

Lipiec i sierpień


W lipcu i to w moje urodziny miała być polska premiera Mulan, ale została przesunięta na 21 sierpnia i z tego co patrzę, w lipcu i sierpniu to jedyny interesujący film. Nowi mutanci też mają mieć premierę w sierpniu, ale nie zdziwię się jeśli nie będą mieli - o tym filmie wspominałam chyba już w 2018. Jego premiera była przesunięta już chyba 4 razy. 

Wrzesień


King's Man: Pierwsza misja. Możliwe, że byłabym bardziej rozentuzjazmowana, gdybym zobaczyła drugi film, ale jakoś nie było mi z nim po drodze. Może do września się to zmieni. 

Październik 

 

Wonder Woman 1984

Listopad 


Czarna Wdowa 

Grudzień 


Diuna

West Side Story   

Podsumowując - trzy najważniejsze filmy z pierwszej połowy roku przeszły na drugą. Nawet nie chciało mi się robić nowej grafiki z jakimiś zaktualizowanymi datami na plakatach. O Diunie jeszcze nie wiem, co myśleć, chociaż widziałam pierwsze zdjęcia z planu i robiły wrażenie. Powinnam być może przeczytać książkę, bo chociaż zabieram się za to od liceum, nigdy nie zrealizowałam tych planów. I jestem ciekawa nowej wersji West Side Story.

W skrócie można napisać, że jedyne trzy filmy, które interesowały mnie w pierwszej połowie roku to dokładnie te same filmy, które naprawdę interesują mnie w drugiej, a podsumowując to także jedyne trzy filmy, które obchodzą mnie w całym roku 2020. Miejmy nadzieję, że rok 2021 będzie większą kinową przygodą.

LOVE, M