środa, 31 stycznia 2018

Ale z tego pierwszego czy drugiego rękopisu, czyli o trzecim semestrze filologii polskiej

Hello!
Romantyzm zaliczony, można skonfrontować pierwsze wrażenia z trzeciego semestru filologii z tym, co finalnie się okazało. Czyli trochę o tym, co się robi na filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. 


Analiza działa literackiego. Każdy semestr ma swoją łacinę i swoje słowotwórstwo. Oficjalnie analiza jest najgorszym przedmiotem trzeciego. Ze względu na prowadzącego, inne grupy tak nie narzekały. W skrócie nie nauczyłam się w sumie niczego więcej niż na poetyce, niestety mam silne poczucie zmarnowania czasu. 
Fleksja. Było dużo dziwnych rzeczy, ale dopóki nie weszła odmiana słowa wujostwo i tego jak łączy się z innymi wyrazami, to dało radę to ogarnąć.  
Wiedza o komunikacji językowej. Ten przedmiot to idealny dowód na to jak ludzie uwielbiają utrudniać sobie życie. W tak trudny sposób opisać coś tak naturalnego jak komunikacja, to potrafią tylko językoznawcy. A naprawdę zapowiadały się ciekawe zajęcia. 
Literatura najnowsza. Proza najnowsza. Książki, po które po pierwsze bym nie sięgnęła, gdybym nie musiała, a po drugie na pewno bym ich nie dokończyła. Dość ekstremalne przykłady omawialiśmy, ale pan doktor, z którym mieliśmy zajęcia to fenomenalny człowiek można mu wybaczyć, taki dobór lektur. 
Romantyzm. Jeszcze świeże wspomnienia z porannego egzaminu (wzory i przyczyny szaleństwa, interpretacja zakończenia Nie-boskiej komedii i Irydiona, biografia dziecięcia wieku na podstawie Godziny myśli) mówią, że romantyzm nie jest taki straszny. Tylko Mickiewicz jest straszny, jak mam wybierać to jestem teamSłowacki, ale najbardziej to jestem teamFredro. I naprawdę wszystkich tych podniosłych haseł, które kojarzą się z romantyzmem w liceum na studiach prawie nie ma, odkrywa się dużo ciekawsze aspekty tej epoki. Z tym, że lista lektur jest długa, ale właśnie niezbyt zaskakująca.
Gramatyka historyczna. Z jeden strony to czarna magia, a z drugiej to bardzo fascynujące. I profesor pani od wykładu i pani profesor od ćwiczeń dobrze tłumaczą, ale to są po prostu skomplikowane rzeczy. A z tego, co wiem w następnym semestrze będą jeszcze trudniejsze. Trzeba się tego nauczyć i już.
Stylistyka, część literaturoznawcza. Jeśli na pierwszym roku zastanawiałam się, gdzie jest pisanie to właśnie się znalazło. Recenzję filmu, którą czytaliście ostatnio, pisałam na te zajęcia, napisałam też opis zdjęcia, jeszcze rozważam czy je opublikować. W skrócie omawianie tematów i pisanie prac. A zajęcia co dwa tygodnie. 
Literatura powszechna XIX wieku. Zajęcia niby po to, żeby mieć kontekst do polskiego romantyzmu, ale jest ich zdecydowanie za mało. A o Byronie chyba każdy słyszał. Chociaż muszę przyznać, że nasza pani prowadząca dobrała nam ciekawe i, co istotne, dość krótkie lektury. 

Właśnie skończyłam czytać opowiadania na jutrzejsze zajęcia z literatury powszechnej. I nie mogę się nadziwić jak nasza prowadząca dobiera nam teksty. Ostatnio czytaliśmy "Rene" Chateaubrianda, bardzo przygnębiająca lektura. A na jutro "Zagłada domu Usherów" - nie polecam czytać na noc, jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy. "Jasnowłosy Ekbert" nie dajcie się oszukać, to nie bajka, to baśń z plot twistem i to w sumie nie mniej strasznym niż pierwsze opowiadanie. Oraz "Piaskun". Trochę romantycznego szaleństwa i prawie steampunk, to jakby ktoś myślał, że dzisiejsi twórcy są szczególnie oryginalni.
Chociaż ogólnie opowiadania polecam, bo świetnie się je czyta


Opracowanie redakcyjne i estetyka książki. Na te zajęcie pisałam coś, czego jeszcze nie pisałam- recenzję wydania książki. Wybrałam moją ulubioną potworkową okładkę, czyli Kim Dzong-Il. Przemysł propagandy i prowadzący jak najbardziej się zgodził, że to paskuda i potworek. Recenzja samej książki już na blogu była, ale znów zastanawiam się czy nie opublikować tego tekstu. Na samych zajęciach zaś  rozmawialiśmy między innymi o tym, jak szerokie marginesy powinny być w książce oraz najważniejsze, czy łatwo się otwiera, sama nie zamyka i czy ogólnie chce współpracować z czytelnikiem. 

Tekstologia. Tekstów dawnych. Na tych zajęciach dowiedziałam się niezbyt odkrywczo, że faceci kłamią, a poloniści już najbardziej. A jeśli coś się tyczy wydawania tekstu, którego autor nie żyje od pięciu wieków to w ogólnie nie wolno im wierzyć. Bo jeśli czegoś nie widzą, to po po pierwsze nie sprawdzą, co są leniwi, a po drugie wymyślą cudownie nieprawdopodobne historie. Ogólnie fascynujące zajęcia.

Wychowanie fizyczne. Dalej uważam, że wf na studiach to kwestia sporna, ale gdyby ktoś się zastanawiał to fitness jest całkiem fajny.

A teraz dwa i pół tygodnia w domu! Będę oglądała i pisała, ale głównie będę leżała i pachniała, 
LOVE, M


sobota, 27 stycznia 2018

Rozmawiać jak to łatwo powiedzieć - Mazurek

Hello!
W poniedziałek zaczynam sesję, ale miniony tydzień także był pełny zaliczeń. I licząc na to, że pani od stylistyki sprawdzi nam prace na czas (czyli na czwartek) założyłam sobie, że opublikuję recenzję filmu, którą pisałam na zajęcia. Przeliczyłam się. Praca nie została sprawdzona, ale Wy recenzję i tak przeczytacie. Najwyżej potem ją poprawię.


Film Julii Kolberger pod tytułem „Mazurek” opowiada historię patchworkowej rodziny, do której na święta Wielkanocne, aby przedstawić swojego narzeczonego, przyjeżdża córka z Anglii. I tak skomplikowane relacje pomiędzy małżeństwami, zostają wystawione na kolejną próbę, gdy okazuje się, że miłość Ady to trzydzieści lat od niej starszy profesor. Obserwujemy, jak poszczególne osoby zgromadzone wspólnie na śniadaniu, a zasadniczo na kolacji, Wielkanocnej, próbują radzić sobie z zaistniałą sytuacją.

Od początku filmu wiemy, że główną bohaterką, a także postacią, z której perspektywy będziemy nie tylko poznawać historię, ale także patrzeć na świat, jest Urszula grana przez Kingę Preis. To z nią widz ma się utożsamiać, przejmować jej emocje i sympatyzować z nią. Już pierwsze minuty filmu pokazują, że to zza ramienia Urszuli będzie prowadzona narracja- widzimy dokładnie takie ujęcia na ręce bohaterki, gdy ta szykuje ciasto.

„Mazurek” od początku zaskakuje, nie daje się przewidzieć, gra z konwencjami. Jesteśmy wrzuceni w środek rodzinnej historii, ale na początku nie wiemy, jakie są relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Możemy mieć pewne podejrzenia, niejako wyćwiczone i związane z ilością filmów, które się wcześniej widziało. Na przykład wspomnienie Eweliny, czy też jak wszyscy na nią mówią Bobasa, że Stefan, były mąż Urszuli, dużo opowiadał o domu, wywołuje dość agresywną reakcję Urszuli. Podobnie moment, gdy Ewelina i Stefan wymieniają króciutkie uwagi po angielsku, a Urszula sama zaczyna podejrzewać, że być może oni mają jednak bliższą relację niż się wydaje. Kolejna scena, ta, w której główna bohaterka widzi po raz pierwszy narzeczonego córki, przywołuje na myśl znane konwencje „my się znaliśmy wcześniej, coś nas łączyło, a teraz będzie problem”. Ale nie i w pierwszym, i w drugim przypadku kinofilska intuicja nas zawodzi. „Mazurek” opowiada o zupełnie innych problemach.

Aż trudno wybrać, od którego zacząć i ciężko uwierzyć, że w półgodzinnym filmie można zmieścić tyle treści. Wszystkie jednak zdecydowanie koncentrują się na Urszuli. Jednym z pierwszych, które widzimy jest jej zazdrość. Nie najlepiej ukrywana. Ale jej powody mogą być głębsze niż się nam wydaje. Nie tylko nie radzenie sobie ze starzeniem, ale także z faktem, że pierwszy mąż ma teraz dużo młodszą żonę. Urszula wraz z upływem czasu zupełnie traci pewność siebie. I ma to związek nie tylko ze zmianami, które zachodzą w ciele człowieka, gdy ten się starzeje, ale także z tym, że ma poczucie tracenia gruntu pod nogami w swoim obecnym związku.

Jedną z najdziwniejszych i najbardziej niekomfortowych dla widza scen jest moment, gdy Urszula pyta Marka, czy ten jej już nie kocha. Nawet sam kadr zastosowany w tym ujęciu, odbiega od stylistyki filmu, pokazuje aktorów w półzbliżeniu, choć zwykle film wykorzystuje plan amerykański. Także styl gry aktorów jest wyraźnie inny. Kinga Preis, która wcześniej robi ogromne wrażenie swoją rolą, w tym momencie jednocześnie przesadza z emocjami, jak i pokazuje ich nieco za mało. Wyraźnie widać, że łzy, a zasadniczo łza, która choć efektownie wygląda, to wiadomo, że jest sztuczna. Cała scena wygląda jakby została doklejona do filmu, nagrana dużo później niż jego reszta. A ponieważ ma stanowić jego punkt kulminacyjny, niestety sprawia, że końcówka wygląda na wymuszoną. Ale może to być także kolejny przykład niepodążania „Mazurka” za motywami, które znamy z innych filmów. Istnieje prawdopodobieństwo, że spodziewaliśmy się wielkiego wybuchu ze strony głównej bohaterki, a dostaliśmy dziwnie spokojną scenę, którą, kolejne zaskoczenie, przerywa wypowiedź córki o relacji, najprawdopodobniej zwyczajnym romansie, Urszuli i weterynarza. To najbardziej uderzająca wiadomość całego filmu. Bohaterka, kreująca się do tej pory na ofiarę i obrończynię wszystkich żon, których mężowie odeszli od nich do młodszych kobiet, nagle okazuje się prawie nie lepsza od nich. Co prawda nie wiemy, czy weterynarz żonę miał, ale sam fakt zdrady wystarczy, aby zupełnie inaczej spojrzeć na bohaterkę. Mamy tutaj pewną ironię, okazuje się, że nie tylko mężczyźni mogą zdradzać, kobiety także i stanowi to swojego rodzaju pokazanie równouprawnienia, szkoda jednak, że w takiej formie. 


Innym istotnym problemem poruszonym w filmie, jest brak komunikacji. Mamy w „Mazurku” wiele scen, gdy próby rozmowy zostają wyciszone w zarodku. Najbardziej wyróżniającą się, jest ta, gdy Urszula przychodzi porozmawiać do Ady. Główna bohaterka podejrzewa, że Marek ma kochankę, ale nie ma z kim o tym porozmawiać, więc mimo zimnego przyjęcie, jakie zgotowała córce i jej narzeczonemu, to właśnie do niej kieruje swoje wątpliwości. Ada jednak nie chce z matką na ten temat rozmawiać. Po obejrzeniu całego filmu wiemy jednak, że jej niechęć mogła wynikać z faktu, iż wiedziała o romansie głównej bohaterki i weterynarza i nie chciała się mieszać w prawy Urszuli i Marka. Tym bardziej, że odpowiedziała matce „Przykro mi z powodu Fafika” i jest to delikatny, ale zrozumiały sygnał niechęci kontynuowania tego tematu.

Drugim interesującym przykładem jest próba rozmowy Jamesa i Urszuli. Matka bardzo zmartwiona o córkę, próbuje zrozumieć motywy, jakimi kierował się starszy mężczyzna, gdy zaczynał spotykać się z dużo młodszą kobietą. Próba ta zostaje jednak ucięta krótkim „to nie pani sprawa”. I nie wynika to z angielskiej kultury nie wtrącania się, bo widzimy, jak fałszywym bohaterem jest James. Przy kolacji próbuje niejako przymilać się do Urszuli twierdząc, że chce rozumieć wszystko, co mówi i dlatego poprosił Ewelinę o tłumaczenie. Niestety nie mamy w filmie zbyt wielu scen, które pozwalałby nam wnioskować o uczuciu Jamesa do Ady, ale niektóre jego wypowiedzi sugerują, że intuicja matki, co do wykorzystania naiwności i młodości Ady, może być słuszna.

To tylko niektóre punty zaczepienia, które można uchwycić przy próbie interpretacji filmu. W „Mazurku” jest ich bardzo wiele, a dużo zależy także od osobistych przeżyć i doświadczeń życiowych osoby, która go ogląda i ocenia. Na pewno kobieta czy mężczyzna, którzy znajdują się bądź znajdowali w podobnej sytuacji życiowej, jak bohaterowie filmu będą patrzyli na niego zupełnie inaczej, niż osoby, którym tak skomplikowane relacje rodzinne są obce. Jednak dzięki reżyserii i grze aktorskiej występujących w filmie znanych gwiazd polskiego kina z Kingą Preis na czele, nie ma potrzeby, jak w aktorskiej metodzie Stanisławskiego przeżywania na własnej skórze doświadczeń bohaterów, ponieważ i bez tego możemy wczuć się w ich sytuacje i razem z nimi przeżywać ich dramaty.

Trzymajcie się, M

środa, 24 stycznia 2018

Elie Saab Haute Couture Spring Summer 2018 #ParisEstUneFête

Hello!
Oto jest ten dzień roku, w którym M poświęca 16 minut swojego życia na obejrzenie pokazu mody i jakieś 45 na wybranie zdjęć i przygotowanie wpisu. Jednym słowem, dzień, w którym M staje się blogerką modową. 

Ponieważ nie wszyscy mogą wiedzieć skąd mi się to wzięło napiszę raz jeszcze. W liceum zachwyciłam się i cały czas zachwycona jestem, sukienką, w której w Plotkarze Blair Waldorf brała ślub z Chuckiem Bassem, a która była zaprojektowana przez Elie Saaba i tak mi zostało od tamtej pory. 

Zdjęcia pochodzą z <tej> strony. Jest tam także reszta kolekcji.











LOVE, M


piątek, 19 stycznia 2018

Crunchyroll Anime Awards 2017

 Hello!
 I znów mamy nominacje do nagród, w przypadku, których czuję się mniej więcej kompetentna do wypowiadania się o kandydatach. Mniej więcej, bo zdecydowanej większości anime nie widziałam, ale bacznie obserwowałam, co działo się w sieci w związku z kolejnymi odcinkami i patrzyłam, co fani lubią. Podobnie jak w zeszłym roku poprosiłam brata, aby nieco uzupełnił moje przewidywania.
Notka będzie uzupełniona o komentarz także po ogłoszeniu wyników.



D: Przyznam szczerze, że słyszałem łącznie o 5 tytułach z całego zestawienia z czego 3 oglądałem.
Z tego powodu moja opinia jest mocno nie kompletna.


Anime of the Year

    March comes in like a lion Season 2

    Made in Abyss

    Land of the Lustrous

    My Hero Academia Season 2

    Showa Genroku Rakugo Shinju Season 2

    Little Witch Academia

O nominacjach:
M: Mam przeczucie, że walka o pierwsze miejsce odbędzie się pomiędzy March comes in like lion a My Hero Academia, ale na korzyść tego drugiego tytułu.
D: Siostra nie wie o tym, jaki hype powstał na temat Made in Abyss i według mnie, to właśnie jest zwycięzca, ale osobiście kibicuje My Hero Academia.

O wygranych:
K: Brat miał rację, mi mimo wszystko szum wokół Made in Abyss przeszedł koło nosa.
D: Tak jak przewidziałem Made in Abyss wygrało jako całokształt ale My Hero Academia zgarnęło większość nagród.


Manga of the Year

    Golden Kamuy Vol. 1

    My Lesbian Experience with Loneliness

    My Brother's Husband Vol. 1

    In This Corner of the World

    Descending Stories: Showa Genroku Rakugo Shinju

    Delicious in Dungeon Vol. 1

O nominacjach:
M: O ile w przypadku anime jestem w stanie coś powiedzieć, na podstawie obserwacji fandomu, to  w przypadku mang jest to dużo trudniejsze. Ale zrobiłam mini research i obstawiam, że In This Corner of the World oraz Descending Stories: Showa Genroku Rakugo Shinju mogą wygrać.
D: Nie czytam mang więc niewiele mogę powiedzieć... obstawiam Descending Stories: Showa Genroku Rakugo Shinju, ale to ślepy strzał.

O wygranych:
M: Pojęcia nie mam co to za manga i raczej nie będę sprawdzać.
D: Zgadzam się z M. 

Grafiki pochodzą ze strony Crunchyrolla na Facebooku.

Best Action

    My Hero Academia Season 2

    Land of the Lustrous

    Blood Blockade Battlefront & Beyond

    Mobile Suit Gundam: Iron-Blooded Orphans Season 2

    Attack on Titan Season 2

    Fate/Apocrypha

O nominacjach:
M: Trochę się zdziwię, jeśli Atak Tytanów nie wygra, ale MHA2 też w sumie może.
D: Ten sezon Attack on Titan był ubogi w akcje. Kolejny Fate? To się ludziom nie nudzi? Więc obstawiam My Hero Academia.

O wygranych:
M: Trochę się zdziwiłam, ale mniej niż sądziłam.
D: Miałem rację, co mam dodać?

Best Drama

    Showa Genroku Rakugo Shinju Season 2

    March comes in like a lion Season 2

    Made in Abyss

    The Ancient Magus' Bride

    Scum's Wish

    ACCA: 13-Territory Inspection Dept.

O nominacjach:
M: Oblubienica Czarnoksiężnika!
D: Loszka magika albo Zrobione w otchłani (The Ancient Magus' Bride vs Made in Abyss).

O wygranych:
M: TAK!
D: Tak jak powiedziała pewna ryba "Oglądajcie LOSZKĘ MAGIKA, bo to fajne anime!".
(https://youtu.be/cu8aJacOZUs)

Best Comedy

    Miss Kobayashi's Dragon Maid

    Mr. Osomatsu Season 2

    Little Witch Academia

    KonoSuba: God's Blessing on This Wonderful World! Season 2

    GAMERS!

    Tsuredure Children

O nominacjach:
M: Ogólnie nie oglądam zbyt wielu komedii, ale to zdecydowanie one wywołują najżywsze reakcje w internecie. Z prezentowanych 1, 3 i 4 mają duże szanse, z czego stawiałabym na KonoSubę.
D: Jak Konosuba nie wygra, to ja nie wiem, co jest nie tak z oceniającymi.

O wygranych:
M: A jednak pierwsze. Może drugi sezon KonoSuby nie był tak zabawny, jak pierwszy, a Dragon Maid naprawdę było lubiane w internecie.
D: Zawiodłem się, meh.


Best Slice of Life

    Recovery of an MMO Junkie

    Tsuki ga Kirei

    Girls' Last Tour

    Kemono Friends

    Sakura Quest

    Interviews with Monster Girls

O nominacjach:
M: Chyba nawet widziałam 2 lub 3 odcinki Sakura Quest, ale z tego co kojarzę wielu ludzi się tym anime rozczarowało. Poza tym mam wrażenie, że połowa tych nominacji nie zmieściła się w kategorii komedia. W każdym razie sądzę, że pierwsze lub drugie anime wygra.
D: Yyy... nie znam nic a słyszałem tylko o Sakura Quest, które podobno nie jest wybitne.

O wygranych:
M: Pojęcia nie mam co to za anime, ale nie będę sprawdzać.
D: To nie moja kategoria więc i powiedzieć za wiele nie mogę.


Best Continuing Series

    March comes in like a lion.

    Mobile Suit Gundam: Iron-Blooded Orphans Season 2

    Dragon Ball Super

    Detective Conan

    ALL OUT!!

    Naruto: Shippuden

O nominacjach:
M: Nie wiem z jakimi kryteriami dokładnie były wybierane te nominacje, ale brakuje tu Ataku Tytanów. A chociaż rywalizacja jest zacięta, to mam wrażenie, że nagrodę i tak może zgarnąć March comes in like a lion.
D: Ludzie odruchowo zagłosują albo na Dragon Ball Super, albo na Naruto: Shippuden pytanie tylko, na które więcej razy.

O wygranych:
M: Zgadałam, co w sumie nie było trudne, bo to anime jest powszechnie kochane.
D: Niestety myliłem się.

Best Animation

    Land of the Lustrous

    My Hero Academia Season 2

    Little Witch Academia

    March comes in like a lion Season 2

    A Silent Voice

    Miss Kobayashi's Dragon Maid

O nominacjach:
M: Silent Voice raczej.
D: Little Witch Academia albo My Hero Academia, ale raczej to pierwsze.

O wygranych:
M: Ekhem... Ja się tak nie bawię, chyba ktoś nie zrozumiał, jak ważna była animacja w Silent Voice.
D: Jak widać My Hero Academia jednak wygrało.





Hero of the Year

    Izuku "Deku" Midoriya, My Hero Academia

    Gin Minowa, Yuki Yuna is a Hero

    Atsuko "Akko" Kagari, Little Witch Academia

    Kukuri, Magical Circle Guru Guru

    Chise Hatori, The Ancient Magus' Bride

    Nanachi, Made in Abyss

O nominacjach:
M: Mam nadzieję, że Chise. Ale wrażenie, że Izuku wygra.
D: Deku,Deku,Deku...
M: W zeszłym roku też wygrał, więc byłby pierwszą postacią, która utrzymałaby swoją pozycję.

O wygranych:
M: Trochę to nudne, że te nagrody takie przewidywalne, ale chyba mu się należało.
D: 2 lata z rzędu (https://youtu.be/aQ4fzKZi5eM)

Villain of the Year

    Stain, My Hero Academia

    Tanya Degurechaff, Saga of Tanya the Evil

    Bondrewd, Made in Abyss

    Cartaphilus, The Ancient Magus' Bride

    Hiro Shishigami, Inuyashiki

    Usagi, Juni Taisen: Zodiac War

O nominacjach:
M: Pozytywnych bohaterów nawet znam, ale z ich przeciwnikami jest już trochę problem. Może oprócz Tanyi, która ma szansę na zostanie złolem roku.
D: Z wymienionych znam tylko Staina, więc obstawiam go.

O wygranych:
M: Ktoś jeszcze nie jest zdziwiony? Ja się przejmuję, że nie widziałam nominowanych anime, a wystarczyłoby obejrzeć My Hero Academia.
D: Naprawdę reszta złodupców musiała być płaska jak naleśnik aby to przegrać...



Best Opening

    ACCA: 13-Territory Inspection Dept.

    The Ancient Magus' Bride

    Attack on Titan Season 2

    My Hero Academia Season 2 - OP 1

    Princess Principal

    Showa Genroku Rakugo Shinju Season 2

O nominacjach:
M: Openingi Tytanów uznawane są za jedne z najlepszych, więc w sumie nie widzę powodu, aby tu miało być inaczej.
D: Choć opening z My Hero Academia jest przyjemny, to nie ma szans z... Sasageyo Sasageyo! 

O wygranych:
M: Te nagrody trochę mnie denerwują. Trochę. To już nawet nie jest nudne. Opening Ataku Tytanów, po prostu powinien był wygrać.
D: Ale, ale, ale... Akurat z tym wynikiem się nie zgadzam i to bardzo :<


Best Ending

    Blood Blockade Battlefront & Beyond

    Miss Kobayashi's Dragon Maid

    Land of the Lustrous

    Recovery of an MMO Junkie

    Just Because!

    March comes in like a lion Season 2

O nominacjach:
M: Przejrzałam te endingi i podoba mi się ten z Miss Kobayashi oraz z  March comes in like a lion
chociaż są zupełnie różne. Ale ogólnie zupełnie nie mam przeczucia, co mogłaby wygrać.
D: CZEMU TU NIE MA ENDINGU Z 2 SEZONU KONOSUBY?!

O wygranych:
M: A jednak całkiem fajny ending z Miss Kobayashi wygrał.
D: Moje serduszko dalej należy do endingu z 2 sezonu KonoSuby.


Best Boy

    Shoto Todoroki, My Hero Academia

    Rei Kiriyama, March comes in like a lion.

    Kazuma, KonoSuba: God's Blessing on This Wonderful World!

    Izuku "Deku" Midoriya, My Hero Academia

    Fafnir, Miss Kobayashi's Dragon Maid

    Yakumo Yuurakutei, Showa Genroku Rakugo Shinju

O nominacjach:
M: Któryś z boyów z My Hero Academia zapewne zgadnie nagrodę.
D: Mimo że Kazuma jest zabawny, to Todoroki w drugim sezonie MHA zostaje naprawdę rozbudowany więc to on wygra. 

O wygranych:
K: Brat miał dokładniejszą rację, ale ja trochę też. W każdym razie, nie jest to szczególna niespodzianka.
D: Tu chyba nie trzeba nic dodawać. 


Best Girl

    Atsuko "Akko" Kagari, Little Witch Academia

    Ochako Uraraka, My Hero Academia

    Moriko Morioka, Recovery of an MMO Junkie

    Serval, Kemono Friends

    Tsuyu Asui, My Hero Academia

    Nanachi, Made in Abyss

O nominacjach:
M: Trochę nie wiem czemu Chise nie została nominowana, ale jak miałabym zgadywać to może dziewczyna z Little Witch Academia?
D: GDZIE JEST MEGUMIN PYTAM SIĘ?! Kto układa te nominacje? Jedynym akceptowalnym powodem dlaczego jej tu nie ma to że chcieli, aby ludzie nie oddali 100% głosów na jedna postać. A z wymienionych obstawiam Urarakę.

O wygranych:
M: Wygrała dziewczyna z Akademii, ale trochę innej niż sądziłam. Chyba muszę nadrobić My Hero Academia, bo czuję się już bardzo, bardzo do tyłu.
D: Tak jak obstawiałem, ale mimo wszystko szkoda że nie brali dziewczyn z KonoSuby. 

Best Film

    A Silent Voice

    Your Name

    In This Corner of the World

    Girls and Panzer movie

    Kizumonogatari III: Reiketsu-hen

    Fate/Stay Night: Heaven's Feel - I. Presage Flower

O nominacjach:
M: Albo A Silent Voice, albo Your Name inne filmy są chyba nominowane tylko dla formalności, bo jak dobre by nie były, to ludzie raczej będą wybierać między tymi dwoma. I naprawdę nie wiem, który sama bym wybrała.
D: Kolejny Fate nie ma szans, bo ta seria jest już dojona na wszystkie sposoby, Is time to STOP, a tak poważnie nie wiem, bo ani nie słyszałem ani nie oglądałem żadnego.

O wygranych:
M: Wyszło, że Your Name, tym większa szkoda, że Silent Voice nie dostało nagrody za animację.
D: Dobrze że Fate nie wygrał.


Best CGI

    Land of the Lustrous

    Kado: The Right Answer

    Re:Creators

    Attack on Titan Season 2

    Knight's & Magic

    Inuyashiki

O nominacjach:
M: Powiedzmy sobie jasno jedną rzecz - anime i CGI najczęściej nie idzie w parze. Ale Kado jest nominowane, a tam nie było takie znów najgorsze. W sumie nawet dobre było.
D: Obstawiam Inuyashiki bo z tego co wiem ta seria była pozytywnym zaskoczeniem.

O wygranych:
M: Nie wiem, co to za anime o innych w tej kategorii przynajmniej słyszam, ale skoro dostało nagrodę za CGI to może warto na nie zerknąć.
D: Obejrzałem kilka odcinków LAND OF THE LUSTROUS i dalej nie mogę patrzeć na CGI.



Best Score

    Made in Abyss

    Little Witch Academia

    Land of the Lustrous

    The Ancient Magus' Bride

    ACCA: 13-Territory Inspection Dept.

    Re:Creators

O nominacjach:
M: 2 lub 4 z silnym nastawianiem na Oblubienicę Czarnoksiężnika.
D: Pozycja 1,2 lub 3

M: Jestem zaskoczona, bo Oblubienicy Czarnoksiężnika się należało.
D: Nic zaskakującego.

Kategorie się trochę pozmieniały w stosunku do poprzedniego roku, a szkoda, bo takie Best Couple czy Most Heartwarmnig Scene, to były bardzo miłe nominacje. Kto zwyciężył dowiemy się 24 lutego.



Pozdrawiamy, M&D

niedziela, 14 stycznia 2018

Słoneczniki

Hello!
Niektórzy ludzie piszą wiersze do szuflady, a ja wyszywam obrazki pod biurko. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia udało mi się skończyć Słoneczniki Van Gogha i jest to obraz, który wyszywałam najdłużej, bo dokończenie go zajęło mi około dwóch lat. Przy okazji sprawdziłam, kiedy skończyłam
Gwiaździstą noc i okazało się, że w połowie 2014. 3 i pół roku temu.  Zobaczyłam też, że w zeszłym roku pojawiły się 2 (dwa!) wpisy z wyszywankami. Malutko, a mam cały folder zapisanych wzorów.

Samo wyszywanie nie było zbyt trudne, miałam trochę problemów z dobraniem kolorów, ale  się udało. Nie wiem tylko czemu na wzorze ta biała plamka na wazonie aż tak bardzo nie rzucała się w oczy, a na gotowym obrazie razi. Jeśli przyjedzie mi kiedyś wyszywać je raz jeszcze, to na pewno zmienię ten kolor. Co się jeszcze tyczy kolorów- zdjęcie numer dwa najlepiej oddaje, to jak wyglądają w rzeczywistości, ale brakuje pokazania niektórych ich subtelności. 
Z tego co udało mi się wyszukać podstawą tego wzoru było dokładnie obraz Martwa natura: wazon z piętnastoma słonecznikami, który obecnie znajduje się w Sompo Japan Museum of Art w Tokio. 
Dwa najbardziej rozpoznawalne obrazy Vincenta już wyszyłam, teraz poszukuję czegoś z cyprysami.







Teraz już muszę na poważnie zastanowić, żeby jednak je oprawić i znaleźć miejsce na ścianach, bo szkoda, aby tak leżały niewyeksponowane.

LOVE, M













czwartek, 11 stycznia 2018

Kinowe plany 2018 I

Hello!
Najwyższy czas przedstawić filmy, na które czekam w pierwszej połowie 2018 roku.
Wszystkie daty brałam z filmweb.pl i dopiero w pewnym momencie zorientowałam się, że nie zawsze odnosiły się do polskiej premiery. Co oznacza, że część filmów może się wcale w Polsce nie pojawić lub nie pojawić w tym dniu i miesiącu, który wypisałam.



26 stycznia
Te dni, tamte noce (Call Me by Your Name)
W zeszłym roku przeczytałam bardzo entuzjastyczną recenzję książki, która w Polsce uwaga nie miała jeszcze swojej premiery, bo ma jutro i będzie miała filmową okładkę, i od tamtej pory, tak wyszło, że byłam na bieżąco z doniesieniami o niej. A to dziwne, bo zwykle takie rzeczy bardzo mi umykają i nie zwracam na nie uwagi. A Call Me by Your Name, jakoś się mnie uczepiło. Tylko, że teraz muszę jeszcze szybciutko przeczytać książkę.

Czas mroku (Darkes Hour)
Pewne rzeczy są oczywiste, na przykład moje zainteresowanie filmami historycznymi. I biograficznymi. A szczególnie z czasów I i II wojny światowej. Zawsze byłam zainteresowana historią, ale ten sentyment do tematu zawdzięczam mojej nauczycielce od rozszerzonej historii z liceum.


9 stycznia
Disaster Artist
Historia powstania najgorszego filmu w historii (te historie to tak specjalnie) jest według tych szczęśliwców, którzy już ją widzieli bardzo ciekawą i dobrze zagraną historią. Nic tylko im wierzyć. Gorsza od historii filmu, który opisuje, nie będzie.

14 luty
Black Panther (Czarna Pantera) 
Jeśli kino w moim rodzinnym mieście postanowi sprowadzić film na czas i będzie miał pokaz w dniu premiery to czekaną mnie, mam nadzieję, całkiem miłe walentynki.

16 luty
Kształt wody (The Shape of Water)
Czasami się zastanawiam, czy to dobrze, czy źle, że duża część (jeśli nie wprost większość) filmów, które otrzymują nagrody na festiwalach, pojawia się w kinach w Polsce późno lub wcale. Ale w wypadku Kształtu wody mam inne zmartwienie. Co prawa film opisany jest jako fantasy, ale mam bardzo silne przeczucie, że może on być trochę straszny i obejrzenie go w kinie w moim przypadku, może nie być najlepszym pomysłem.

2 marca
I, Tonya  
Na plus: łyżwiarstwo figurowe, wielki skandal, Margot Robbie i Sebastian Stan.
Na mam wątpliwości dopóki nie zobaczę w całości: wszystkie wątpliwe, dziwne, przerysowane, zbyt przerobione ujęcia, kadry oraz gesty i mimika aktorów.
Zobaczymy, ale podobno nie jest źle. A w sumie to wygląda na to, że jest nawet całkiem niezłym filmem.

9 marca
Pułapka czas (A Wrinkle in Time) 
Disney!

23 marca
Pacific Rim: Rebelia (Pacific Rim: Uprising)
Wymieniłam ten film tutaj, jako motywację, aby dokończyć pierwszą część, bo jakoś mi nie idzie.

13 kwietnia
Nowi mutanci (The New Mutants)
A tego filmu z kolei na pewno nie obejrzę, bo jest jasno i wyraźne napisane, że to horror i nie dałam rady nawet obejrzeć zwiastuna do końca. Ale z drugiej strony to Mutanci. Jak mogłabym o nich nie wspomnieć? 

26 kwietnia
Avengers: Infinity War (Avengers: Wojna bez granic)
Oni się tłumaczą sami za siebie.

25 maja
Solo: A Star Wars Story 
Byłam bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam, że ten film ma mieć premierę w maju. A jeszcze nie tak dawno zastanawialiśmy się, kto zagra młodego Solo, a całkiem bardzo niedawno słyszeliśmy o problemach z reżyserem. Ale IMDb także twierdzi, że w Polsce jak najbardziej zobaczymy Solo 25 maja. 

1 czerwca
Deadpool 2
A on jest tak wygadany, że tłumaczy się nawet lepiej niż Avengersi.

A Wy na jakie filmy czekacie? LOVE, M

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Druga strona

Hello!
Nigdy do tej pory nie miałam tylu wątpliwości przy publikowaniu wpisu. Nawet ten o współlokatorce wywoływał mniejsze. Prawdopodobnie dlatego, że ona go raczej nie przeczytała i nie przeczyta. Natomiast część ludzi, których dotyczy ten post faktycznie go przeczyta. Nie było to problemem, gdy  w czerwcu zeszłego roku pisałam miłe rzeczy. Ale ten post jest dużo bardziej egoistyczny i nieprzyjemny. A jednocześnie czuję, że muszę go napisać, bo nie byłabym ze sobą szczera, gdybym tego nie zrobiła. Relacje międzyludzkie nigdy nie są tylko pozytywne, to tak nie działa. Zawsze znajdzie się coś, jakieś cechy i zachowania innych osób, które delikatnie mówiąc są denerwujące albo zwyczajnie rozczarowujące. I dzisiejszy wpis jest zbiorem takich rzeczy, które czasami robią moi raczej bliżsi niż dalsi znajomi, koleżanki, koledzy, przyjaciele. Ale jestem prawie pewna, że są to sytuacje i zachowania nieobce i Wam. Oraz, jeszcze jedna uwaga, doskonale zdaję sobie sprawę, że ja mogę zachowywać się tak samo, nawet tego nie wiedząc. Więc to nie do końca tak, że się obrażam czy oceniam, staram się pisać co ma miejsce.


Sytuacja pierwsza
- Gdzieś jest fajna wystawa/ wybieram się do teatru/ gdziekolwiek indziej/ planuję zakupy prezentowe/ wstaw cokolwiek podobnego i chciał(a)bym pójść.
- O super, też o tym myślałam! Daj mi koniecznie znać jak będziesz szedł/szła to pójdziemy razem.
- Jasne!
Dwa, pięć, dziesięć dni później.
-  No widziałam ten spektakl, był naprawdę dobry.
- Ten, o którym rozmawiałyśmy w zeszłym tygodniu?
- Tak "XXX".
- Ale przecież prosiłam cię żebyś mi powiedziała jeśli się zdecydujesz, miałyśmy iść razem. 
- .... Tysiąc wymówek, że się zapomniało, że okoliczności, że cokolwiek. 
A czasami ktoś nawet nie pamięta, że z tobą na ten temat rozmawiał.
 
Sytuacja jeden i pół
- Nie poszłabyś ze mną gdzieś tam zobaczyć coś tam/zrobić coś tam?
- Jasne chętnie! Gdzie i kiedy?
- Tu i o tej.
Dzień wyjścia/ dzień przed wyjściem.
- Przepraszam jednak nie mogę z tobą iść, a naprawdę chciałam się wybrać. Ale przecież możesz iść sama! Na pewno będziesz się świetnie bawiła!
I oczywiście kończysz nie idąc i jeszcze zdenerwowana/y, na tego kogoś, że chociaż miał z tobą iść, nie ułożył swoich planów, aby jednak pójść. Oczywiście wiem, że są ludzie, którzy poszliby sami, ale ja z wielu powodów, nie jestem jednym z nich i przypuszczam, że nie jestem jedyną osobą, która tak wystawiona traci ochotę na wychodzenie.

Sytuacja jeden i trzy czwarte
Decydujesz się towarzyszyć swojemu znajomemu w jakimś wydarzeniu, w którym normalnie nie brałbyś udziału, jest nie w twoim stylu, ale chcesz być miły, spróbować i idziesz. Po czym sytuacja się odwraca i ty prosisz, aby ktoś z tobą poszedł na coś, co wiesz, że być może mu nie do końca odpowiada, ale ten ktoś wie, że dla ciebie to ważne... po czym ci odmawia.

Sytuacja druga
Wysyłam komuś zdjęcie/film/jakąś informację. 
Odpowiedź to albo nic i kompletne zignorowanie i przejście do następnego tematu bądź napisanie "no fajne, spoko, ciekawe, itp"
Po tygodniu dostaję ten sam film/zdjęcie/cokolwiek. 
- Patrz, jakie super, zobacz, ale mi się to podoba, jakie fajne, dlaczego nie znałam/widziałam tego wcześniej!
- Wysyłałam ci to wczoraj/ w zeszłym tygodniu/ miesiąc temu.
... 

Sytuacja trzecia
- Choć, choć zobacz, na pewno ci się ta piosenka/film/serial/książka spodoba!
A osoba, którą znasz wiele lat i która myślisz, że cię zna pokazuje ci coś tak bardzo nie w twoim stylu i coś co nie ma szans ci się spodobać, że zaczynasz się zastanawiać czy przypadkiem nie poznaliście się wczoraj. 
Ale muszę przyznać, że to zdarza się nawet mojej Mamie, która wie, że nie lubię na przykład różowych ubrań, a i tak pokazuje mi je, gdy jesteśmy na zakupach. 

Sytuacja czwarta
Gdy zaczynasz mówić, o czymś co jest dla ciebie naprawę ważne i ciężko było ci się otworzyć, żeby zacząć o tym rozmawiać, a osoba nie tyle, co to ignoruje, co zaczyna opowiadać, jak to ona miała podobną sytuację/uczucie tylko albo jeszcze gorszą, albo jeszcze lepszą. I od tej historii przechodzi do następnej. I następnej.

Sytuacja cztery i pół
Okoliczności prawie te same, temat nieco mniejszego kalibru, ale dalej dla ciebie ważny z tym, że dołącza do rozmowy jeszcze jedna, dwie osoby. I nagle twój ważny temat staje się ich tematem, nad którym deliberują, a ty zostajesz z tyłu z własnymi myślami.

Sytuacja cztery i trzy czwarte
3 (chociaż jestem sobie w stanie wyobrazić więcej osób, przy trzech po prostu to najbardziej widać), temat obojętny, ale ważny dla tych dwóch osób poza tobą. Tak ważny, że zapominają, że jesteś obok nich i istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdybyś idą został(a) z tyłu, skręcił(a) w boczą uliczkę, po prosu oddalił(a) mogliby tego nie zauważyć. I mam poczucie, że w tym wypadku to już nawet nie jest kwestia jak bliskie relacje łączą cię z tymi osobami, ale zwykłej kultury osobistej. W większej grupie osób (a troje to już tłum) temat rozmowy powinien być chyba tak dobierany, aby każdy mógł coś dopowiedzieć albo chociaż, aby mógł się temu przysłuchiwać z zainteresowaniem, a nie poczuciem kompletnego zignorowania swojej egzystencji. 

Sytuacja piąta
Wczoraj widziałam się z X. 
Byłam na zakupach z Y i N. 
Był u mnie U, O, O. 
Zaprosiłam kilka osób, zrobiliśmy małą domówkę. 
Itp, itd.
Tu zmieniamy na moment narrację, aby coś wyjaśnić. Zdecydowana większość moich naprawdę bliskich znajomych to pojedyncze osoby, nie mam "paczki", przez co staram się nie wspominać tym ludziom za bardzo o tym, co robiłam z innymi ludźmi i jestem dość wrażliwa na ten punkt. Po prostu sama też niekoniecznie mam ochotę o tym słuchać. Oczywiście wiele zależy od okoliczności i okazji, ale czasami wolałabym nie wiedzieć, że ktoś się z kimś widział, był na jakiejś imprezie niż dowiedzieć się o tym, na przykład, po fakcie. Ogólnie nie lubię dowiadywać się o rzeczach po fakcie.
Ale chyba najgorsze jest, gdy ktoś prosi mnie o radę, ja powiem co myślę na dany temat, a później usłyszę: "No, bo U powiedziała zupełnie coś innego". Rozumiem zbieranie różnych opinii i punktów widzenia, ale przecież nie będę się kłóciła z kimś kogo nie ma obok i to chyba nie on potrzebuje rady. I ogólnie, po co mnie o tym informować? 

Punkt pięć i pół. 
A tutaj chyba zacznie się robić naprawdę osobiście i jest to niejako połączone z poprzednim punktem. Jednym z powodów dlaczego nie chcę widzieć o rzeczach tam wspomnianych jest to, że (chociaż ostatnio ktoś mi powiedział, że wcale nie i że to normalne) jestem dość zazdrosnym człowiekiem. Ale co przez to rozumiem. Gdy dostaję taką wiadomość zaczynam się zastanawiać, po co jestem temu mojemu danemu znajomemu potrzebna, skoro ma on przecież innych znajomych i może z nimi pisać i spędzać czas. Rozmawiać na te same tematu co ze mną. A im więcej mam takich sygnałów, tym sama coraz bardziej wycofuję się z danej znajomości. Długo wcale tego nie zauważałam, ale ostatnio moja i tak dość nikła pewność siebie bardzo to odczuwa. Próbuję sobie wmówić, że to kwestia skutków ubocznych silnych leków dermatologicznych, które biorę, bo naprawdę chciałabym, aby to one były przyczyną tego jak się czuję. ( I zasadniczo, gdy poczyta się, jakie one mają skutki uboczne, to nie jest to niemożliwe). Ale swoje robi też to, że jestem w Gdańsku a nie Ostrołęce, co oznacza, że poza byciem na uczelni, głównie jestem sama.

Jest pięć i pół, ale jeśli dobrze policzycie to będzie dziesięć.  Jak widzicie, część rzeczy to dość bezpośrednie przełożenie sytuacji z mojego życia, ale część to trochę sfabularyzowanie niektórych wydarzeń. W sumie to trochę odwrotnie idzie od ogółu do szczegółu. To tak na fali noworocznej szczerości. Zastanawiam się czy nie zmienić kategorii bloga na lifestyle. W każdym razie jednak wierzę, że chociaż częściowo, w chociaż niektórych sytuacjach odnajdziecie się także. W sensie- wszyscy robimy i doświadczamy mniej więcej tego samego, więc nie jesteście sami.

Pozdrawiam, M

piątek, 5 stycznia 2018

Nowy rok, nowa ja

Hello!
A dokładnie nowe o mnie, bo żadnych planów na postanowienia noworoczne, a tym bardziej na zmiany absolutnie nie mam. Ale za kompleksową aktualizację zakładki O mnie próbowałam się zabrać od ponad dwóch lat i stwierdziłam, że w końcu wypadałoby to zrobić, a początek roku to całkiem akuratny czas na takie rzeczy. 
Więc dzisiaj w poście zasadniczo nowa treść wyżej wspomnianej zakładki. Która będzie także zawierała informacje o blogu więc ta zakładka zniknie.


Podobno przez pierwszą rzecz, jaką o sobie mówimy, gdy się przedstawiamy, najbardziej się identyfikujemy. Teraz rozumiem dlaczego postaci powiedzmy u Tolkiena przedstawiają się jestem XX syn YY, bo faktycznie przynależność do rodziny jest jedną z najistotniejszych rzeczy w życiu. Więc jestem Klaudia, córka swoich rodziców. Chociaż biorąc pod uwagę sytuację bloga, to on jest moim dzieckiem...
W każdym razie wszystkie pozostałe rzeczy w życiu wynikają z tego, że pojawiliśmy się na świecie. 
Druga zasadnicza informacja- studiuję Zarządzanie Instytucjami Artystycznymi (oficjalny skrót ZIA- dlatego uparcie piszę wszystkie człony nazwy wielkimi literami- nieoficjalny, ale ukochany studentów Ziart) na trzecim roku i jestem w trakcie pisania pracy licencjackiej. Studiuję też filologię polską na drugim roku i jestem w trakcie pisania pracy z romantyzmu. Oba kierunki na Uniwersytecie Gdańskim. Mieszkam w samym sercu Gdańska, co oznacza, że mam 8 kilometrów na uczelnię. Ale nie pochodzę z Gdańska i choć miasto lubię, o jestem lokalną patriotką i uwielbiam moje rodzinne miasto. 
Z oficjalnych informacji to tyle. Z bycia studentem wynika dla mnie tyle, że nie mam czasu, bo od sterotypowego studenta odbiegam chyba pod każdym względem. Nawet akademik, który wygrałam okazał się chyba najspokojniejszym akademikiem na świecie. A nie mam czasu, na to co lubię: czytać, oglądać... 
I tu mniej więcej na scenę wkracza Mirabelka. Czy M, jak się zdecydowanie częściej podpisuję, czyli persona na blogu. Przez moment zastanawiałam się czy rozdzielanie M i Klaudii to coś dobrego, a potem uświadomiłam sobie, że to sposób chronienia mnie-mnie, bo jedną z zasadniczych różnic pomiędzy Klaudią i M jest to, że ta druga jest zdecydowanie bardziej odważna. Pod różnymi względami, ale jeśli na facebooku bloga na przykład nie pojawia się kolejny kpopowy teledysk, chociaż jakiś ciekawy się pojawił, to dlatego, że Klaudia uważa, że i tak już tam tego za dużo, ale M bardzo by chciała go podlinkować. A to tylko najprostszy przykład. Z drugiej strony Klaudię i M zdecydowanie łączy szczerość i przykład macie powyżej.

Ale kim jest M? (kolejność bez znaczenia) 
Ostatnio najbardziej zawodowym oglądaczem teledysków (żartowałam, że robię aktualizację z powodu nowego roku, robię ją tylko po to, żeby napisać to zdanie). Niestrudzonym poszukiwaczem powtarzających się motywów i wykorzystywanych elementów (szykujcie się na post z setką teledysków, w których jest wanna), a także aktorów i aktorek występujących w klipach (i w sumie to od ich poszukiwań się zaczęło.)
Sfrustrowanym oglądaczem łyżwiarstwa figurowego, gdyż TVPSport transmituje (czy raczej nie transmituje) zawody jak by chciało, a nie mogło. A może. Chyba. Nawet bez komentarzy. 
Oglądaczem filmów i seriali Marvela. To osobny punkt, bo te produkcje zajmują szczególne miejsce. Kiedyś przed ważną panią z kina przyznałam się, że wolę raczej popularne filmy niż niezależne produkcje (a może bym polubiła, gdybym miała czas je oglądać; nie żebym te pierwsze miała), to stwierdziła, że to dobrze, że chociaż wiem co mi się podoba. Podbudowało mnie to trochę, bo spodziewałam się raczej dużej krytyki. 
Ogólnie oglądałam i oglądam trochę rzeczy (Sherlocka, Doctor Who, Once Upon A Time, Peaky Blinders, Hannibala, Elementary, może kiedyś obejrzę trzecie sezony Mr.Robot i Mozart In The Jungle i jeszcze trochę tego by było).
Cierpiącym fanem anime, bo naprawdę nie mam czasu, aby wygospodarować dwadzieścia minut, żeby chociaż z jednym anime być na bieżąco. 
Cierpiącą, aczkolwiek początkującą, fanką dram, bo odcinki większości dram trwają godzinę. Godzinę. 
Fanem. Dużej ilości różnych rzeczy, głównie cyklicznych.
Prawie zapomniałam o KSIĄŻKACH. Książki kocham całym serduszkiem.
....
Ta strona robi się niebezpiecznie długa, podobnie jak lista rzeczy,o których piszę na blogu. Idę dokładnie w przeciwną stronę niż trendy i zamiast się specjalizować to rozmieniam się na drobne. Ale to mój blog, a nie ludzi zajmujących się przewidywaniem blogowych trendów. A oni twierdzą, że blogi umrą więc może się ich lepiej nie słuchać. 

Myślę, że po dwóch latach zwlekania i odkładania to nie taka najgorsza aktualizacja. Jeśli uważacie jednak, że powinnam coś zmienić lub coś jeszcze dodać, to dajcie znać. 

Trzymajcie się, M

wtorek, 2 stycznia 2018

Niekończąca się opowieść - Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Hello!
Myślałam, że Przebudzenie mocy było pierwszym filmem, który zobaczyłam w kinie w Gdańsku, ale niestety nie i nie będzie ładnego nieco sentymentalnego wstępu. Będzie normalny. To znaczy, całkiem możliwe, że jestem jedną z ostatnich osób w internetach, która publikuje recenzję, czy można moje pisanie tak nazwać, to zobaczy się po napisaniu, Ostatniego Jedi. Także nie będzie ona szczególnie odkrywcza, ale moja. Pozwalam sobie dość dokładnie opisać cały film i mam nadzieję, że już go widzieliście.


Zacznijmy od końca. Otóż praktycznie wszyscy ludzie, z którymi rozmawiałam mówili, że ten film nie może się skończyć. I to najprawdziwsza prawda. I nie chodzi tylko, że wątki się rozwiązują i powinno się skończyć. To jak wątki się rozwiązują i skąd biorą się sprawy do rozwiązania to też jest problem. Ale najgorsze jest to, że ten film ma idealny moment żeby się zakończyć, a on rwa nadal. Do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać czy twórcy nie wzięli po prostu początku następnego filmu i go nie dokleili. I widz zamiast skupiać się na widowiskowości z jednej strony, a tym co dzieje się w głowach bohaterów, zastanawia się ile jeszcze do końca. A już nawet po scenie, która jest końcem, jest jeszcze jedna scena. Nigdy w życiu tak nie odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu zobaczyłam lecące napisy końcowe. Taka porada: film zaczyna się dłużyć mniej więcej w tym momencie, gdy przestaje być zabawny więc jak od jakiegoś czasu nie sprawił, że się uśmiechnąłeś/ęłaś to znaczy, że rozpoczął się właśnie bardzo długi proces kończenia go.


A propos doklejania kolejny zarzut. W Ostatnim Jedi są takie sceny, że człowiek nie tylko zastanawia się po co, ale także dlaczego ktoś doszedł do wniosku, że one powinny się w tym filmie znaleźć. Jeśli widzieliście film nawet nie trzeba opisywać, które, bo są tak oczywiste, że wszyscy wiedzą. Zastanawiałam się nad tym, czy oni nakręcili ten długi film i doszli do wniosku, że jest jeszcze za krótki i dokręcili te bezsensowne i dziwne sceny czy nakręcili zbyt normalny film i stwierdzili, że za mało w nim magii Gwiezdnych Wojen więc trzeba trochę dodać. W każdym razie nie trzeba było tego robić, film by sobie doskonale poradził. 


I punkt trzeci narzekań. Od samego początku bardzo nie podobał mi się sposób, w jaki ten film jest zmontowany. Ja wiem, że podążaliśmy w sumie za mniej więcej wątkami/postaciami, ale to jak zostały one łączone w filmie było bez sensu. Chociaż może to po prostu wynikać z tego, że gdy się tan tym zastanowić, to w tym filmie naprawdę niewiele rzeczy trzyma się kupy i wiele jest niepotrzebne. 


Wróć, poprzedni punkt nie kończy jednak narzekań. Rey, Rey, Rey jest mniej więcej tak fascynującą postacią, jak Porgi, które mówią, ale są przynajmniej urocze. A Rey nie. Muszę się przyznać, że trochę przysypiałam, gdy łaziła za Lukiem po tej wyspie. Ona nie ma w tym filmie nic do roboty. Nic. Plus taki, że Luke okazał się zaskakująco zabawny. Ale wielu ludzi się zgadza (bo Mark Hamill tak stwierdził), że to zupełnie inna postać niż Luke z poprzednich filmów. Jedyną interesującą rzeczą w Rey jest jest relacja z Kylo. Który okazuje się dużo, dużo ciekawszą postacią niż miało się wrażenie po pierwszym filmie. Niestety po Rey z Przebudzenia mocy niewiele zostaje. 

 Ale i tak Rey i kamienie to najlepsza para tego filmu.

Finn i Rose. Than escalated  quickly, chciałoby się rzec, bo w jakieś 18 godzin. Ale oni jedyni mieli jakiś konkretny wątek i coś do roboty w całym filmie. Że było to bez sensu i wyszło bardzo źle to inna sprawa. Trochę nierozgarniętemu Finnowi dodano do pary sympatyczną i miłą, ale ze skłonnością do patosu towarzyszkę i w sumie wyszło fajnie, szkoda, że nie wszystko da się załatwić wyłączając czy rozwalając, jakąś część na statku wroga. 


Poe Dameron. Został prawie sam, bo Poe ma BB-8, BB-8 ma Poa i wszyscy mniej więcej są zadowoleni. Ale porywczy Poe w przeciwieństwie do wielu podobnych mu typków w Ostatnim Jedi zasmakuje konsekwencji zbyt aroganckich działań. I słusznie, bo początkową bitwę, gdzie Rebelia straciła przez niego wszystkie bombowce patrzyło się naprawdę źle. Ale na koniec bardzo ładnie pokazano, że on odrobił swoją lekcję, ale Finn jeszcze nie i niewiele brakowało, a zrobiłby coś głupiego. Ale go powstrzymano. Także Poe dostaje jakiś tam rozwój postaci. Z tym, że denerwuje mnie jedna rzecz. Dlaczego nikt, a konkretnie Holdo, nie powiedziała mu dlaczego tankuje transportowce? Wystarczyłby dwa zdania wyjaśnienia, a film straciłby 1/3 dramatyzmu, ale Poe nie wyszedłby na większego porywczego durnia niż jest, bo chociaż jest oczywiście, to nie aż tak. A powiedzenie na planecie pod nami jest stara baza, skoro wielki statek Imperium strzela w nasz wielki statek, to może małych nieuzbrojonych transportowców nie zauważą. Jedno zdanie. A tyle złych rzeczy, by się dzięki niemu nie stało. Nie byłoby też widowiskowej sceny przebijania statku Imperium, statkiem Rebelii skaczącym w nadprzestrzeń. 


Narzekam, a w sumie nie taki był mój cel. I nawet nie to, że mi się ten film nie podobał, nawet myślę, że teraz, gdy wiem dokładnie kiedy on się kończy, oglądałoby mi się go nawet lepiej, ale z drugiej strony na pewno prędko nie zobaczę go znów. Ogólnie jest to bardzo nierówny film pod wieloma względami, tempa rozwoju historii w poszczególnych wątkach, samo otoczenie bohaterów i ich motywy (bo motywacje mają z grubsza taką samą: pomóc Rebelii) bardzo różną się klimatem (i to nie tylko dlatego, że Rey jest na wyspie). Ktoś kto to nadzorował nie zauważył, że ma trochę 3 różne filmy, które jakoś zupełnie nie chcą mieć punktów stycznych, dopóki dosłownie na siłę nie ściągnie się wszystkich bohaterów razem.

PS. Jeśli gdzieś w notce jest napisane imperium to zapewne mam na myśli Najwyższy Porządek, ale ta nazwa u mnie się nie przyjęła, ale nie będę już tego zmieniała w tekście.

PS.2. Ogólnie cały film, a szczególnie już te najbardziej ostatnie sceny bardzo kojarzą mi się z motywami z Nędzników i Wielką Rewolucją Francuską. 

Pozdrawiam, M