Miałam nie pisać tego wpisu, miałam dalej publikować recenzje, ale nie mogę udawać, że obecna sytuacja nie wpływa na to, jak się czuję. Bo wpływa.
Przez cały ten system internetowego nauczania nabawiłam się FOMO, bo nigdy nie wiadomo, gdy prowadzący napisze maila z wiadomością "spodziewam się odpowiedzi za 2 godziny!". I ogólnie spływają bez ładu i składu wiadomości od różnych prowadzących w różnych dniach i różnych godzinach, ustalanie rzeczy, nawet między nami; to, że niektórym prowadzącym zaczęło się chyba wydawać, że mamy zajęcia co tydzień; to, że niektórzy od dwóch tygodni się jeszcze nie odezwali nawet; to, że praca, jaką wkładamy w robienie niektórych zajęć jest pięć razy większa niż gdybyśmy przerabiali te tematy na zajęciach; ogólne ogarnięcie się w ilości wiadomości, które dostajemy. To wszystko zdecydowanie nie sprzyja skupieniu. Mam wrażenie, że od dwóch tygodni nie mogę się skupić na niczym. Dosłownie, nie mam nawet siły, aby oglądać nowe teledyski (a powinnam mieć tyle zapału, bo mam tyle czasu, aby robić research!), a wszelkie darmowe kursy, webinary i darmowy dostęp do rzeczy sprawia, że... oglądam piąty(!) raz ten sam serial (czego nigdy nie robię), bo nie mam mocy przerobowych w głowie nawet na to, że obejrzeć coś nowego. Już nawet wydrukowałam materiały do nauki, bo nie mogę patrzeć na mój laptop. I wiem, że ludzie mają dużo, dużo gorzej, ale ja miałam tylko ogromną potrzebę się wyżalić.
Nigdy nie sądziłam, że to napiszę, ale dzisiejszy wykład online ze współczesnej myśli humanistycznej był namiastką codzienności, której potrzebowałam; bardzo żałuję, że inni prowadzący nie przeprowadzają zajęć w ten sposób. A też inna sprawa, że był to wykład z naszym dziekanem, a nasz dziekan jest super, tak w skrócie.
W każdym razie pomyślałam, że napiszę o tym, co można robić, gdy siedzi się w domu, ale nie w stylu "czytaj książki!", tylko w moim stylu. Może poczujecie się zainspirowani. Są to też czynności, które lubię robić przez pierwsze dwa tygodnie wakacji, gdy po sesji letniej (która zawsze jest bardziej intensywna niż zimowa) jestem jeszcze w takim stanie, że mam ogromną potrzebę robienia czegoś i bycia produktywnym, aczkolwiek nie mam co robić, bo są wakacje.
Przepraszam za jakość zdjęć, ale dopiero wieczorem zdecydowałam się opublikować ten wpis i światło było nie najlepsze.
1. Liczenie kolekcji złotogroszówek.
Od dłuższego czasu zbieram monety jedno-, dwu- i pięciogroszowe i co jakiś czas wypada policzyć swoje bogactwo. Jest to zadanie wymagające cierpliwości i skupienia, jest też dość czasochłonne - doskonale zajmuje czas. Oraz moje myśli, gdy zastanawiam się, czy przypadkiem na kilogramy nie mają większej wartości niż w nominałach.
2. Przeglądanie pocztówek.
I układnie ich w albumach. Ja na przykład trzymam pocztówki, które dostałam w ramach Postcrossingu oddzielnie, pocztówki z Polski oddzielnie i te z zagranicy też osobno. Staram się także układać je abo chronologicznie, albo tak, aby wszystkie z danego miejsca były razem.
3. Przeglądanie karteczek z kina.
Nie wydaje mi się, abym o tym wspominała, ale mam kolekcję tych miniplakatów z kina i je także lubię przekładać i układać. Z obejrzanych filmów trzymam w starych albumach, są podzielone na wszystkie filmy, filmy Marvela i DC, nieobejrzane - na polskie i zagraniczne.
4. Ogólnie przeglądanie pamiątek i znaczków pocztowych.
Teraz już dokładnie widać, że jestem zbieraczem, ale wszystko mam ładnie uporządkowane.
5. Czytanie pamiętników.
Nie wiem, co jest bardziej żenujące: samo czytanie, czy to, że czasami wydaje mi się, że w pewnych sytuacjach ja z 2020, zachowałaby się tak samo jak ja z 2015. Ale też część mojej kolekcji karteczek z kina (oraz innych tego typu pamiątek) jest w tych zeszytach i nie potrafię się zmobilizować, aby je powyjmować i włożyć do albumu.
6. Układanie kolekcji skarbonek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Mam na szafie puszki ze wszystkich finałów, a były produkowane od siódmego finału. Powoli nie mieszczą się tak, aby wszystkie było widać. Zdejmowanie, odkurzanie ich i ponowne układanie jest nie tylko czasochłonne, ale potrzeba do tego także przynajmniej dwóch osób.
7. Układanie książek.
Książki zawsze i w każdym pokoju muszą być poustawiane wielkościami. Kolekcje książek muszą stać bok siebie. Poza tym książki trzeba też odkurzać.
8. Czytać?
Miało nie być o czytaniu, ale to specjalny przypadek - Harry Potter i Insygnia Śmierci. To jedyna część, którą mamy w domy i oprócz kilku książek moich najmłodszych braci jest w najgorszym stanie ze wszystkich książek. Może to dziwne stwierdzenie, aby się nim chwalić, ale to książka, do której bardzo lubię wracać, bardzo. A niezwykle rzadko cieszy mnie czytanie czegoś po raz drugi. Całkiem niedawno czytałam zresztą, że dla wielu osób Harry Potter to taka
comfort book i totalnie rozumiem to uczucie.
9. Piec.
Robiłam to bardziej w wakacje niż teraz, teraz moja Mama ma na to fazę. Problem jest taki, że nie tylko ona i drożdże to był zaskakujący towar deficytowy już w zeszłym tygodniu.
10. Sprzątać.
Z tym całym układaniem już wygląda na to, że lubię sprzątać, ale to nie do końca prawda. Lubię wyjmować wszystko z szaf, półek, szuflad, wyrzucać niepotrzebne rzeczy i układać wszystko z powrotem. I może to się tyczyć szafki z lekami (latem poukładałam je zgodnie z datą ważności), herbatami albo biurka moich braci i mojej szafy. Sprzątanie typu odkurzanie albo zmywanie podłogi i to jeszcze, gdy ktoś mi nakazuje to zrobić - nie znoszę.
11. Grać w anime opening quiz!
To nasza ulubiona uspołeczniająca gra w domu. Ja jestem w nią fatalna, bo mam fatalną pamięć, ale mój brat jest świetny. Więc ja dostaję punkty za sam fakt kojarzenia danego openingu, a brat za nazwę serii.
12. Porządkowanie komputera.
Po tym, jak jakiś czas temu padł mi dysk nauczyłam się trochę bardziej robić kopie i trzymać rzeczy w różnych miejscach, ale teraz szczególnie muszę dodatkowo pilnować porządku na komputerze, bo przecież całe moje studia odbywają się przez laptopa i bez porządkowania na bieżąco chyba bym się utopiła w plikach. Nauczyłam się też korzystać z Pocket, ale wciąż mam tendencję do zapisywania rzeczy tak po prostu w kartach i po pewnym czasie budzę się i nawet nie wiem, dlaczego niektóre strony tam są.
13. Prasowanie.
14. Oglądanie zdjęć.
I mam raczej na myśli fizyczne albumy ze zdjęciami niż Instagram.
Nie przychodzi mi nic więcej do głowy, może tylko robienie relacji na Instagramie z dziwnych sytuacji, na przykład nie było u mnie w poniedziałek wody przez 8 godzin, więc chodziłam od okna do okna i patrzyłam, co robią ludzie z kanalizacji w tej sprawie; przypuszczam, że bawiło (powiedzmy...) to tylko mnie, ale bawiłam się świetnie. Albo obserwowanie przez okno kurierów.
Z przyjemnością poczytam, co Ty porabiacie!
Trzymajcie się, M