sobota, 31 lipca 2021

Co działo się w k-popie w 2017 roku?

 Hello!

Dlaczego 2017? Gdy robiłam ankietę do pracy magisterskiej to okazało się, że wzrost zainteresowania k-popem w 2017 roku, który w niej zauważyłam, był bardzo znaczący w porównaniu z latami poprzednimi. A nawet kolejnymi. Albo inaczej - słowo k-pop bardzo się rozniosło. Zastanawiałam się, co mogło się do tego przyczynić, bo i ja zainteresowałam się k-popem w 2017 roku. I nawet rekonstruowałam do zainteresowanie na blogu, więc moją drogę znam. Ale być może z perspektywy tych 4 (! - wierzcie mi, liczyłam i liczyłam i aż sama się zdziwiłam) uda mi się zaobserwować coś ciekawego. 

Popularność k-popu w 2017 roku

Legenda do dzisiejszego wpisu, gdyż niespodzianka! w zastanawianiu się nad przełomowością roku 2017 dołączyła do mnie eM z eM Poleca : ja - pismo proste, eM - kursywa!

Prawdopodobnie mogłabym rozpocząć i zakończyć ten wpis - to znaczy udzielić odpowiedzi na pytanie zawarte w jego tytule - stwierdzeniem BTS wydało DNA. I byłoby to być może pewne uproszczenie, ale nie jest to teza, stawiana bez poparcia w obserwacjach. 

Może nie tyle co najważniejszym co wydarzyło się w k-popie było wydanie DNA (wrzesień)  a raczej tak ogólnie, to właśnie w tym roku BTS zaczęło się przebijać do świadomości zachodnich (głównie amerykańskich) odbiorców. Bo zanim wydali DNA, w maju zdobyli swoja pierwszą amerykańską nagrodę - Top Social Artis na Billboard Music Awards, pobijając przy tym m.in. Justina Biebera. Bangtani zostali zaproszeni jeszcze na American Music Awards (w listopadzie), gdzie po raz pierwszy występowali przed amerykańską publicznością. No i wydali piosenkę we współpracy ze Steve’em Aokim, która pamiętam, że cieszyła się dużym powodzeniem na kanałach z reakcjami. To wszystko spowodowało, że zachodnie media powoli zaczęły się interesować BTS (a raczej możliwościami ich fanów), chociaż na początku traktowali k-pop jako ciekawostkę, czy jednoroczny trend.

Dodajmy do tego to, co działo się w samej zachodniej popkulturze a konkretnie w muzycznej części. One Direction od ponad roku byli na hiatusie, więc naturalne było, że część fanów zacznie szukać nowych brzmień czy wrażeń, dlatego pokazywanie przez media BTS zapoczątkowało efekt kuli, który trwa po dziś dzień. 

Może i fanką One Direction nigdy nie byłam, ale w 2017 roku byłam w momencie w którym udawałam, że wcale nie potrzebuje znaleźć sobie nowego fandomu do ogarniania (cały czas twierdziłam, że ja tylko będę oglądała k-dramy i nie mam czasu na zajmowanie się k-popem), jednak po jednym video z DNA oraz znanym chyba wszystkim “chciałabym się dowiedzieć jak się nazywają”, jestem tu gdzie jestem. 

Pierwszą rzeczą, która kojarzy mi się z 2017 rokiem w k-popie, jest hasło "Really Really zostało ograbione z tytułu piosenki roku". Przy czym - powinnam się zastanawiać, czy piosenka Really Really mogła się przyczynić do wzrostu popularności k-popu w Polsce. Przypuszczam, że nie. Ale nie powstrzyma mnie to przed przywoływaniem różnych wspominek z 2017. 

Druga rzecz to już coś o czym dowiedziałam się później. Mianowicie - jak przełomową w karierze zespołu Seventeen była piosenka Don't Wanna Cry. I jestem w stanie uwierzyć, a nawet mam pewność, że jakoś przebiła się do Polski, bo często leciała w telewizji w audycji "Chcesz? Masz!". Sama się deklarowałam na blogu, że bardzo tę piosenkę lubię. 

Inna podobno przełomowa piosenka to Beautiful Monsta X i przypadkiem dowiedziałam się, że była w 2017 bardzo lubiana przez grupy zajmujące się tańczeniem coverów. Przy czym - gdy to usłyszałam, sama nie wiedziałam jeszcze kim jest Monsta X i co to za piosenka (a moje zainteresowanie k-popem już trwało jakiś czas w tamtym momencie). Więc nie przeceniałabym jej potencjału rozszerzenia znajomości hasała k-pop w Polsce. Ale być może miała swoje miejsce w gruntowaniu tej znajomości.

Mamy jeszcze Wanna One i ich debiut z Enegetic. Ale też mam wrażenie, że jeszcze w tamtym momencie fenomen grup z tak ogromnych programów survivalowych skupiał się w Korei. I nie wiem nawet, czy wciąż się nie skupia.

BLACKPINK wydało piosenkę As If It Your Last. A jak Blackpink wydaje piosenkę to zawsze jest święto. W perspektywie - było mniej huczne, niż się wydawało. DDU-DU DDU-DU z 2018 było zdecydowanie bardziej miażdżącym świat hitem. 

Inna piosenka, która mogła się jakoś przebić do Polski to Red Flavour Red Velvet. Sama do tej pory nie rozumiem fenomenu tej piosenki, bo jest taka irytująca (ale mam wrażenie, że cała część konceptu Red Velvet zasadza się na tego typu piosenkach). Aczkolwiek przełomowość i wpływy Red Flavour są niepodważalne. Osobiście mam jednak wrażenie, że bez kontekstu ta piosenka i klip do niej może przyczyniać się do widzenia k-popu jako czegoś dziwnego i niepoważnego.

Przyznam szczerze, że samej muzyki z 2017 nie kojarzę z roku wydania, dopiero później zaczęłam ją odkrywać, kiedy uświadomiłam sobie, że moje zainteresowanie k-popem nie skończy się na samym BTS. Dlatego do najważniejszych piosenek 2017 dodałabym jeszcze tylko Sunmi i Gashinę, którą nawet, kiedy udawałam, że k-pop jako całość mnie nie interesuje, kojarzyłam bardzo dobrze. 

Z perspektywy czasu rok 2017 oraz kolejny, 2018, są dla mnie ostatnimi latami w których wytwórnie k-popowe bardziej niż na przejęciu władzy nad światem (znaczy odniesieniu sukcesu w Ameryce) i próbami znalezienia przepisu na sukces BTS, zajmowały się przede wszystkim tworzeniem muzyki według własnych zasad, a nie kopiowaniem jedynie tego, co się lepiej przyjęło. 

Wydaje mi się, że nie można, rozpatrując popularyzację terminu k-pop w Polsce w 2017, oddzielić jej od popularności dram, które w tamtym roku wychodziły. A szczególnie jednej - czyli Goblina (a dokładnie: Guardian: The Lonely and Great God). I to nie tylko z powodu niezaprzeczalnej popularności samej dramy, ale także - skoro piszę o muzyce - niesamowitej popularności ścieżki dźwiękowej i piosenek. I tak na przykład na Mnet Asian Music Awards (MAMA) 3 z 5 nominowanych piosenek pochodziły z tej dramy. Wygrała I Will Go To You Like First Snow śpiewana przez Ailee. Na Youtube klip do utworu Stay With Me Chanyeola i Punch ma prawdopodobnie najwięcej wyświetleń ze wszystkich piosenek do dram kiedykolwiek (stan na  22.05.2021 - 301 770 839, stan na 1.08.2021 - 316 872 811; piosenka wyszła w grudniu 2016, ale popularność tak chyba nikt nie ma wątpliwości, że i drama, i piosenki zdominowały 2017). 

A teraz zmieniając optykę. Jest w fandomie k-popu coś, co zadziwia mnie do tej pory. Otóż - skąd fanki i fani biorą informacje o zespołach z naprawdę małych wytwórni. Wiem, że strategia promocyjna dla takich zespołów to często wysłanie ich w trasę po Europie (względnie chyba podobnie jest z Ameryką Południową). To nie moje stwierdzenie, że często wbrew pozorom łatwiej jest wybić się międzynarodowo niż w samej Korei. W każdym razie zastanawiam się, czy koncerty takich świeżych zespołów mogły się przyczynić do popularyzacji k-popu w Polsce. Co prawda nie udało mi się przyszpilić pojedynczych występów, ale...

w sierpniu 2017 odbyło się K-Concert Expo, na którym wystąpili: Apink, Teen Top, 24K, VICTON, Jaejung Pack i Eddy Kim. Dla 24K był to drugi koncert w Polsce w 2017, bo wyczytałam, że gościli u nas także w styczniu. Jeśli jednak miałabym z mojej perspektywy napisać, czy ten koncert przyczynił się do popularyzacji k-popu w Polsce, musiałabym napisać, że nie. Z prostego powodu - sam nie był szczególnie dobrze promowany. A tu chodzi o rozprzestrzenianie, nie wybudzanie większego zainteresowania już zainteresowanych.

Jest jeszcze druga rzecz, która wniknęła z ankiety, ale której chyba nie spodziewałam się na niej zauważyć. Otóż wzrost znajomości określenia k-pop wzrósł również w 2012 roku. I tu nie ma chyba innego wyjaśnienia niż Gangnam Style. Dobra może być jeszcze drugie - Fantastic Baby.

LOVE, M i eM

PS Tak jak zapomniałam o Sumni (na szczęście eM o niej pamiętała!), tak - z tego samego powodu, byłam pewna, że to piosenki/wydarzenia z 2018 roku - zapomniałam o płycie G-Dragona, piosence Untitled, 2014 i trasie koncertowej ACT III M.O.T.T.E. Wiedziałam, że czegoś mi brakowało w tym zestawie, ale dopiero zrozumiałam czego. W Europie koncerty były w Wielkiej Brytanii (dwa), Holandii, Francji i Berlinie w Niemczech (gdzie byłam o krok od pojechania, jak mogłam zapomnieć). Ale lepiej przypomnieć sobie późno niż wcale.

 

środa, 28 lipca 2021

10 tajemnic (prawie)codziennego jeżdżenia rowerem

 Hello!

Przez pandemię (dzięki pandemii?), a na pewno dzięki konkursowi Rowerowa Stolica Polski, czas, który spędzałam, jeżdżąc na rowerze drastycznie wzrósł. Zawsze bardzo to lubiłam, ale w Gdańsku nieszczególnie były możliwości i okazje, aby intensywnie i regularnie jeździć. A przez Rowerową Stolicę Polski we wrześniu 2020 i czerwcu tego roku wykręciłam bardzo wiele kilometrów. I poczyniłam też ogromnie dużo spostrzeżeń dotyczących współistnienia na drogach samochodów i rowerów.

rowery

1. Jadę rowerem, dziękuję w duchu tym wszystkim kierowcom samochodów, którzy wyprzedzali mnie z zachowaniem odpowiedniej odległości, gdy nagle z podwórka wybiegają na drogę żądne krwi psy. I jeden biegnie z jednej strony roweru, drugi z drugiej. Odjechałam bardzo szybko, ale zawsze istnieje ryzyko, że taki pies jest w stanie chwycić cię za kostkę i spadniesz z roweru, a kto wie, co będzie dalej. W każdym razie była to trzecia taka sytuacja w tym roku. Często myślę, że jeżdżenie na rowerze jest niebezpieczne, ale nigdy tak naprawdę nie boję się, że coś mi się stanie, chyba że właśnie wybiegają na mnie psy, goniią rower i szczekają. 

2. Nie mam nic przeciwko byciu wzorem rowerzysty dla dzieci (bo jeżdżę w kasku i kamizelce odblaskowej), ale pokazywanie mnie palcami i mówienie "O, patrz pani (zgaduję, że na rowerze wyglądam poważnie) jeździ w kasku, więc też powinnaś/powinieneś!". Oczywiście, że dziecko powinno, każdy powinien - no i właśnie, może ten rodzic/opiekun powinien zacząć od siebie. To jego postawę dziecko ogląda najczęściej i na pewno będzie się czuło lepiej, gdy jeżdżący z nim rodzic też założy kask i kamizelkę a nie tylko jemu nakaże to zakładać.

3. Bez sensu jest trąbienie na skręcających w lewo rowerzystów. Jakoś musimy to zrobić, a nie jesteśmy samochodem, trąbienie nas nie przyspieszy. 

4. Wyprzedzanie na wysokości roweru. Jadę spokojnie swoim pasem, jedzie sobie spokojnie swoim pasem samochód z naprzeciwka, a za nim! Komuś się spieszy, więc zaczyna wyprzedzanie! Więc na dwóch pasach obok siebie, są dwa samochody i ja na rowerze. Mam wrażenie, że to nie brzmi wystarczająco dramatycznie, ale tak ogólnie odległość samochodu od rowerzysty powinna wynosić 1 metr. W takiej sytuacji zdecydowanie nie wynosi. Tak w skrócie ten wyprzedzający samochód jedzie praktycznie na zderzenie czołowe z rowerzystą.

4a. Wyprzedzanie roweru, gdy zdecydowanie się nie powinno! To znaczy, gdy coś jedzie z naprzeciwka. Ale kierowcy tak się spieszy, że już musi zacząć mnie wyprzedzać, więc - znowu! - w jeden linii jestem ja, samochód, który mnie wyprzedza i samochód jadący z naprzeciwka. 

5. Ten wpis miał w ogóle nie powstać, ale od ponad roku jeżdżę na rowerze bardzo dużo i intensywnie czytam wiadomości dotyczące rowerzystów. I jakoś ogromnie poruszyła (przestraszyła?) mnie historia, gdy kierujący ciężarówkę zahaczył rowerzystkę lusterkiem, kobieta się przewróciła, wpadła do rowu, rozbiła głowę i zmarła. I zawsze jest we mnie trochę strachu, że ten samochód czy traktor, czy inna maszyna rolnicza (bo najczęściej jeżdżę pomiędzy wioskami) będzie mnie wyprzedzała zbyt blisko, zahaczy mnie, powiew powietrza będzie zbyt silny i się przewrócę. Naprawdę rowerzyście robi to ogromną różnicę, czy postanowisz go wyprzedzić, całkowicie zjeżdżając na lewy pas czy tylko 20 centymetrów od własnego lusterka. Czasami wydaje mi się, że są tacy kierowcy, którzy robią sobie zawody "Jak blisko rowerzysty można przejechać?" albo "Czy zza zakrętu wypadnie jakiś samochód, gdy będę wyprzedzał?".

Kiedyś chciałam być miłym rowerzystą i zjechałam na pobocze (i tak miałam się zatrzymać za 2 metry ). Nigdy więcej tego nie zrobię, bo kierowca samochodu z mlekiem przejechał tak blisko mnie, że gdybym była wyższa, to zahaczyłby mój kask. O mało nie spadłam z roweru. Niedawno musiałam przejechać poboczem dłuższy odcinek - i znów pobocze było zdecydowanie zbyt mało szerokie, aby czuć się na nim bezpiecznie, bo samochody jeżdżą zbyt blisko rowerzystów.

6. To może z odrobinę innego rejestru, ale też dotyczy mojego jeżdżenia na rowerze. Żeby dostać się na trasy za miasto i tak muszę przejechać przez miasto. To był pierwszy dzień obowiązywania nowych przepisów dotyczących pieszych. Tego jednego dnia samochody o mało nie przejechały mnie dwa razy na dwóch jedynych przejściach, przez które muszę rower przeprowadzić. 

Sytuacja pierwsza: muszę przejść przez przejście, które jest tuż obok wjazdu drogi podporządkowanej do drogi głównej. Z podporządkowanej samochody czekają, aby pojechać w lewo i w prawo. Ja czekam, aby przejść przez drogę główną. I gdy już na nią wchodzę, na pasach jest więcej niż pół przedniego koła od roweru, świst! Samochód, który czekał na wjazd na drogę główną, śmignął mi przed twarzą. Nie wiem, co kobieta sobie myślała, ale wykorzystała sytuację, że droga ma dwa pasy, więc zamiast wjechać na zewnętrzny (i wtedy przejechałaby mnie na 100%), to pojechała bardziej środkiem. Nawet nie wiem, dlaczego zapamiętałam, że kobieta ten samochód prowadziła, bo stało się to niesamowicie szybko.

Sytuacja druga: przejście przez rondo. Może 200, może 300 merów dalej. Tu bardziej klasycznie. Na jednym pasie samochód się zatrzymał, a z drugiego - przejechał mi przed nosem. Już dawno się nauczyłam, że "rozglądanie się" to słaby sposób na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, więc po pierwsze, przechodzę przez pasy niemal cały czas zwrócona w stronę, z której nadjeżdżają samochody, po drugie - jeśli są dwa pasy w jedną stronę, zwalniam, gdy docieram do środka i delikatnie się wychylam, aby zobaczyć, co się dzieje. 

7. Uwaga! Samochody, które ścinają zakręty (szczególnie na zakręconej drodze w środku lasu) mogą ściąć także rowerzystę. Miałam co najmniej trzy naprawdę niebezpieczne sytuacje, w jednej kurier o mało mnie nie zmiażdżył, bo jechał zdecydowanie za szybko i nie trzymał się swojego pasa ruchu na bardzo ostrym zakręcie. Ciarki przechodzą mnie do tej pory, bo nie wiem, jakim cudem nie zostałam jednak przejechana. Całkiem niedawno prawie zostałabym staranowana w środku miejscowości, bo ktoś nie potrafił jechać po swoim pasie.

Poza tym ogólnie byłam świadkiem tysiąca sytuacji, gdy samochody się rozpędzały (bardzo!) a potem nagle hamowały, bo okazywało się, że droga jest kręta. Nawet całkiem niedawno w miejscowości, widziałam samochód, który o mało nie zatrzymał się na ogrodzeniu posesji, bo kierowca zobaczył kawałek prostej drogi, rozpędził się, ale chyba nie widział, że droga się rozwidla. I o ile pojechanie "prosto" to znaczy bardziej w prawo nie byłoby problematyczne, tak kierowca chciał jechać w lewo - a to wiązało się z ostrym skrętem. Także ogólnie, uważajmy na zakrętach.

8. Sprawdzałam, co o rowerzystach myślą kierowcy i natknęłam się na taką wypowiedź: "Rowerzyści nie znają znaków drogowych!". Nie wątpię, że są tacy, którzy nie znają. Sama byłam niedawno świadkiem sytuacji, gdy rowerzysta wjechał na rondo, przed którym stał znak zakaz wjazdu rowerów, po czym skręcił w ulicę, gdzie stał kolejny taki zakaz. Pomijam, że wszyscy wiedzą, że po tej ulicy rowery nie mogą jeździć, wzdłuż niej jest ścieżka rowerowa. 

W każdym razie z moich pozamiejskich wycieczek rowerowych wyłania się inny wniosek. Mianowicie - nie ma różnicy, czy rowerzyści znają czy nie znaki drogowe, skoro kierowy je znają, ale i tak się do niech nie stosują. 

Rowerzyście na dobrą sprawę nie robi różnicy, czy porusza się w terenie zabudowanym czy nie. Dla samochodu to różnica 40 kilometrów na godzinę. Kłóciłabym się nawet, że znam znaki drogowe na tych rasach, po których jeżdżę regularnie, lepiej niż poruszający się po nich kierowcy samochodów.

9. A teraz ze strony kierowcy! Ostatnio, gdy wracałam samochodem od babci, dwie rowerzystki wjechały mi na rondo pod prąd i jeszcze - zamiast szybko z niego zjechać - machały do swoich koleżanek, które zdążyłam jeszcze daleko przez rondem wyprzedzić.

10. Jak wspominałam: nie jeżdżę za dużo rowerem po mieście, ale jeśli jeżdżę to po ścieżkach rowerowych. I przeważnie tam, gdzie jest ścieżka, jest także przejazd dla rowerów przez ulicę. I uwaga! przez przejazd rowery mogą przejeżdżać! Gdy czasami czytam wypowiedzi kierowców samochodów, to mam ogromne poczucie, że kierowcy z jakiegoś powodu są przekonani, że przez PRZEJAZD rowerzyści powinni rowery przeprowadzać. Ponieważ też przejazd to nie przejście dla pieszych, więc samochody nagminnie zatrzymują się na przejeździe. Pasy zostawią wolne, ale przejazd już nie. Ogólnie z tego, co wiem nie wolno wcale zatrzymywać się na pasach i przejazdach, ale stawanie na przejeździe tylko podkreśla ignorancję kierowców w tym temacie. 

Trzymajcie się, M

sobota, 24 lipca 2021

Co Polacy myślą o Koreańczykach?

 Hello!

Oto zapowiadane kilka wniosków i informacji z ankiety, którą przeprowadzałam do mojej pracy magisterskiej - o niej pisałam nieco więcej już wcześniej. Ale dla wyjaśnienia mój temat ostatecznie brzmiał Wystawa - reportaż - kompendium. Obrazy Korei w tekstach kultury.

To naprawdę odrobina odpowiedzi, ale uznałam, że to na tyle ciekawe, że muszę się tym podzielić. 

Przy czym moja grupa badawcza nie była zbyt duża (i tytuł wpisu jest na wyrost, ale nieźle oddaje jego treść), ale i tak bardzo, bardzo cieszę się, że ankieta się udała i naprawdę uważam, że nie powinnam trzymać jej wyników dla siebie. W sumie nie po to, tak bardzo chciałam ją robić, aby nikt się o niej nie dowiedział.

praca magisterska ankieta

 

Czy Korea Południowa kojarzy się Polakom z technologią?

Jednym z powodów dlaczego w ogóle tak uparłam się na przeprowadzenie tej ankiety, było powtarzające się w wielu miejscach stwierdzenie, że "Korea Południowa postrzegana jest w Polsce jako kraj innowacyjny i wysoko rozwinięty technologicznie" oraz jego warianty. A ja za każdym razem, gdy je widziałam, myślałam sobie "No nie. W Polsce jako taki kraj postrzegana jest Japonia". I bardzo chciałam sobie udowodnić, że mam rację. I miałam. 61% moich respondentów z technologią kojarzyła się najbardziej Japonia. Korea Południowa 27% i Chiny 13%. Ale na przykład rozpoznawalność marek z tych krajów jest na bardzo podobnym poziomie (86-78%). Ciekawe jest, że w Chiny tylko 13% odpowiadających kojarzyły się z technologią, ale 85% popranie rozpoznało chińskie marki. 

Ciekawostka - są książkowe dowody na zainteresowanie rozwojem koreańskiej gospodarki i nowoczesnymi technologiami, ale z tego, co wiem, były to albo zainteresowania ściśle naukowe, albo dość niszowe.  

Kolejna ciekawostka - obok skojarzenia z technologiami Japonia jest postrzegana w Polsce jako dziwny kraj. Korea Południowa dużo, dużo, dużo mniej. Przy czym wydaje mi się, że to bardziej obrazuje brak zainteresowania Koreą Południową niż to że mamy z nią jakieś bardziej pozytywne skojarzenia. Ale to nie jest coś złego, bo może uda się "ochronić" postrzeganie Korei Południowej (i Północnej) przez orientalizującymi narracjami. 

Skojarzenia z Koreą Południową

Teraz mogę przejść do grupy skojarzeń z Koreą Południową. Tu mamy między innymi: k-pop (o tym punkcie będzie jeszcze jeden wpis na blogu!), k-beauty (piękno i uroda), technologia, kimchi, Seul i Samsung. Pojawiały się hasła takie jak operacje plastyczne, nazwy zespołów muzycznych (Gangnam Style przywołane 5 razy i BTS tyle samo, ale pojawiały się i inne). Można napisać, że z tą technologią jest coś na rzeczy, ale zdecydowanie za mało, aby zagrozić pozycji Japonii. 

Skojarzenia z Koreą Północną 

Z Koreą Południową kojarzy się ludziom także Korea Północna. Zaś same skojarzenia z tym krajem było łatwo pogrupować i ogólnie bardzo się powtarzały: dyktatura, wojna, reżim, Kim Dzong Un, propaganda, bieda, totalitaryzm. I powiedziałabym, że wszelkie synonimy tych określeń. 

Co Polacy myślą o Koreańczykach?

Ponowne opisywanie poniższych wykresów zajęłoby mi zbyt wiele czasu, więc sami możecie wyciągnąć z nich wnioski. Ja zwracałam uwagę szczególnie na te cechy, których wskaźniki skojarzeń były zbliżone. Szczególnie postrzeganie Koreańczyków zarówno z Południa, jak i Północy jako zdyscyplinowanych, to coś, co znajduje wiele potwierdzeń w narracjach o Koreach. Ale też 4 cech z drugiej tabelki są bardzo interesujące. Poza tym - jak widać - te cechy układają się niemal przeciwnie. 

(W ankiecie była opcja "Wolałbym/Wolałabym nie wybierać cech") 


 Co Polacy myślą o Oriencie?

Drugą - tak naprawdę pierwszą, bo bardziej ogólną - częścią ankiety była część o Oriencie. Tu też miałam pewne założenie: mianowicie, że w Polsce Orient kojarzy się bardziej z krajami Dalekiego Wschodu niż Bliskiego Wschodu (używam tu tych określeń specjalnie, tak ogólnie nie powinno się). I tu też miałam w sumie rację. Okazuje się, że jako kraje Orientu postrzegane są najczęściej: Chiny, Tajlandia i Japonia, Indie, Korea i Mongolia. Okazuje się też, że kraje Dalekiego Wschodu są węższą kategorią i obejmują Chiny, Japonię i Koreę. W sumie cieszyłam się, że wyniki potwierdziły to, co przeczuwałam. Ogólnie Chiny były najczęściej wybieranym krajem w wielu pytaniach, gdzie można było je wybrać.

Jednym z pytań w ankiecie było pytanie o spodziewane zapachy "orientalnego ogrodu". Wśród odpowiedzi pojawiały się takie: kwiatowe, z kwiatem wiśni/wiśnią na czele, lotos, magnolia, róża; przyprawowe (w tym korzenne), ciężkie, cynamonowe. Pojawiło się także odpowiedzi owocowe i pomarańcza. Ale wiśnia wygrała. Co jest w sumie ciekawe, bo gdyby te odpowiedzi podsumować skojarzeniami to wyszłoby (powiedzmy w dużym uproszczeniu), że z orientalnym zapachem kojarzą się Japonia i Indie.

Wracając na moment do Dalekiego/Bliskiego Wschodu aż 37% ankietowanych uznało, że to określenia wartościujące. Tu muszę napisać, że byłam zaskoczona jakich świadomych miałam respondentów (w sumie, to w jednym z pytań otwartych ankietowany napisał, że nie stosuje w ogóle takich określeń), bo spodziewałam się może 10% odpowiadających uzna je za wartościujące albo nawet mniej. Być może umknęło mi, że debata nad tym, czy to określenia geograficzne czy niekoniecznie, jest w Polsce bardziej rozwinięta niż przypuszczałam. 

Jak wspominałam - to ułamek analizy, ale najciekawszy. Do samej pracy magisterskiej musiałam ograniczyć liczbę analizowanych pytań (bo miałam na to dosłownie 3 dni, a pytań było 35), tutaj też przedstawiam pewien skrót. Ale gdyby kogoś interesowało wszytko, co umieściłam w magisterce to można się do mnie odezwać przez Facebooka lub maila.

LOVE, M