Ponieważ wypadło mi kilka niespodziewanych rzeczy do załatwienia na początku lipca, rozleniwiłam się też chyba przerwą w pisaniu oraz mam naprawę poważne problemy z pisaniem magisterki, oddałam dziś blog młodszemu bratu, aby podzielił się z Wami swoją opinią o anime znanym pod czterema tytułami - Boku dake ga inai machi, Erased oraz Miasto, z którego zniknąłem (pod takim w Polsce wydawana jest manga), a na Netflixie można je znaleźć jako Miasto beze mnie.
18 lat wcześniej trójka uczniów z rodzinnego miasta Satoru Fujinumy (naszego głównego bohatera), w tym dwójka kolegów z jego klasy, zostaje zamordowana. Rodzice starali się, aby ich dzieci o tym wydarzeniu zapomniały, co sprawiło, że główny bohater jest pusty w środku. Jego hobby jest tworzenie mangi, ale nie mają one głębi. Jest on także lekko aspołeczny i uważa, że jego ewentualna śmierć i tak nic nie znaczy. Jednak z jakiegoś powodu, gdy w jego okolicy ma dojść do tragedii, ten cofa się w czasie o kilka minut i jakaś siła nakazuje mu jej zapobiec. Gdy po jednej z takich interwencji zostaje zamordowana jego matka, Satoru zostaje o to oskarżony. Wtedy tajemnicza siła cofa go, ale nie o standardowe kilka minut, lecz o 18 lat. Na kilka tygodni przed pierwszymi zabójstwami.
Historia jest bardzo wciągająca i ciekawa. Każdy odciek kończy się sceną pozostawiającą widza w niepewności. Występuje tam też wątek przemiany: od "bohatera walczącego sam jak palec", do bohatera, "który dzięki odwadze zaczął zjednywać sobie ludzi, którzy z czasem stali się jego przyjaciółmi". Do tego stopnia, że na samym końcu jego skumulowane doświadczenia i bliskość ludzi sprawiają, że morderca zaczyna mieć wątpliwości, co do swoich czynów.
Animacja jest dosyć standardowa, poza twarzami, które są... specyficzne. Co nie oznacza, że brzydkie. Muzyka jest za to bez wątpienia świetna. Opening w wykonaniu Asian Kung-Fu Generation jest chwytliwy, a ending od Sayuri - piękny.
Zakończenie jest satysfakcjonujące i wzruszające. Anime bardzo mi się podobało i polecam każdemu, kto lubi gatunki mystery (tajmnicze), thriller, i lekko psychologiczne. Szkoda tylko, że jest takie krótkie (12 odcinków, czyli 1 sezon).
Pozdrawiamy M&M2
Zaciekawiłaś mnie ^^ muszę kiedyś znaleźć czas na obejrzenie jakiegoś anime :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ERASED, serię poznałam głównie dzięki mandze, anime obejrzałam ale przewijając wierne fragmenty. Obie wersje mają inne zakończenie (ostateczny "pojedynek" z mordercą) i chyba bardziej podoba mi się wariant mangowy. Chociaż w anime rozwiązano to trochę szybciej i trochę uniknęło spadku napięcia po przeskoku czasowym.
OdpowiedzUsuń