sobota, 27 stycznia 2018

Rozmawiać jak to łatwo powiedzieć - Mazurek

Hello!
W poniedziałek zaczynam sesję, ale miniony tydzień także był pełny zaliczeń. I licząc na to, że pani od stylistyki sprawdzi nam prace na czas (czyli na czwartek) założyłam sobie, że opublikuję recenzję filmu, którą pisałam na zajęcia. Przeliczyłam się. Praca nie została sprawdzona, ale Wy recenzję i tak przeczytacie. Najwyżej potem ją poprawię.


Film Julii Kolberger pod tytułem „Mazurek” opowiada historię patchworkowej rodziny, do której na święta Wielkanocne, aby przedstawić swojego narzeczonego, przyjeżdża córka z Anglii. I tak skomplikowane relacje pomiędzy małżeństwami, zostają wystawione na kolejną próbę, gdy okazuje się, że miłość Ady to trzydzieści lat od niej starszy profesor. Obserwujemy, jak poszczególne osoby zgromadzone wspólnie na śniadaniu, a zasadniczo na kolacji, Wielkanocnej, próbują radzić sobie z zaistniałą sytuacją.

Od początku filmu wiemy, że główną bohaterką, a także postacią, z której perspektywy będziemy nie tylko poznawać historię, ale także patrzeć na świat, jest Urszula grana przez Kingę Preis. To z nią widz ma się utożsamiać, przejmować jej emocje i sympatyzować z nią. Już pierwsze minuty filmu pokazują, że to zza ramienia Urszuli będzie prowadzona narracja- widzimy dokładnie takie ujęcia na ręce bohaterki, gdy ta szykuje ciasto.

„Mazurek” od początku zaskakuje, nie daje się przewidzieć, gra z konwencjami. Jesteśmy wrzuceni w środek rodzinnej historii, ale na początku nie wiemy, jakie są relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Możemy mieć pewne podejrzenia, niejako wyćwiczone i związane z ilością filmów, które się wcześniej widziało. Na przykład wspomnienie Eweliny, czy też jak wszyscy na nią mówią Bobasa, że Stefan, były mąż Urszuli, dużo opowiadał o domu, wywołuje dość agresywną reakcję Urszuli. Podobnie moment, gdy Ewelina i Stefan wymieniają króciutkie uwagi po angielsku, a Urszula sama zaczyna podejrzewać, że być może oni mają jednak bliższą relację niż się wydaje. Kolejna scena, ta, w której główna bohaterka widzi po raz pierwszy narzeczonego córki, przywołuje na myśl znane konwencje „my się znaliśmy wcześniej, coś nas łączyło, a teraz będzie problem”. Ale nie i w pierwszym, i w drugim przypadku kinofilska intuicja nas zawodzi. „Mazurek” opowiada o zupełnie innych problemach.

Aż trudno wybrać, od którego zacząć i ciężko uwierzyć, że w półgodzinnym filmie można zmieścić tyle treści. Wszystkie jednak zdecydowanie koncentrują się na Urszuli. Jednym z pierwszych, które widzimy jest jej zazdrość. Nie najlepiej ukrywana. Ale jej powody mogą być głębsze niż się nam wydaje. Nie tylko nie radzenie sobie ze starzeniem, ale także z faktem, że pierwszy mąż ma teraz dużo młodszą żonę. Urszula wraz z upływem czasu zupełnie traci pewność siebie. I ma to związek nie tylko ze zmianami, które zachodzą w ciele człowieka, gdy ten się starzeje, ale także z tym, że ma poczucie tracenia gruntu pod nogami w swoim obecnym związku.

Jedną z najdziwniejszych i najbardziej niekomfortowych dla widza scen jest moment, gdy Urszula pyta Marka, czy ten jej już nie kocha. Nawet sam kadr zastosowany w tym ujęciu, odbiega od stylistyki filmu, pokazuje aktorów w półzbliżeniu, choć zwykle film wykorzystuje plan amerykański. Także styl gry aktorów jest wyraźnie inny. Kinga Preis, która wcześniej robi ogromne wrażenie swoją rolą, w tym momencie jednocześnie przesadza z emocjami, jak i pokazuje ich nieco za mało. Wyraźnie widać, że łzy, a zasadniczo łza, która choć efektownie wygląda, to wiadomo, że jest sztuczna. Cała scena wygląda jakby została doklejona do filmu, nagrana dużo później niż jego reszta. A ponieważ ma stanowić jego punkt kulminacyjny, niestety sprawia, że końcówka wygląda na wymuszoną. Ale może to być także kolejny przykład niepodążania „Mazurka” za motywami, które znamy z innych filmów. Istnieje prawdopodobieństwo, że spodziewaliśmy się wielkiego wybuchu ze strony głównej bohaterki, a dostaliśmy dziwnie spokojną scenę, którą, kolejne zaskoczenie, przerywa wypowiedź córki o relacji, najprawdopodobniej zwyczajnym romansie, Urszuli i weterynarza. To najbardziej uderzająca wiadomość całego filmu. Bohaterka, kreująca się do tej pory na ofiarę i obrończynię wszystkich żon, których mężowie odeszli od nich do młodszych kobiet, nagle okazuje się prawie nie lepsza od nich. Co prawda nie wiemy, czy weterynarz żonę miał, ale sam fakt zdrady wystarczy, aby zupełnie inaczej spojrzeć na bohaterkę. Mamy tutaj pewną ironię, okazuje się, że nie tylko mężczyźni mogą zdradzać, kobiety także i stanowi to swojego rodzaju pokazanie równouprawnienia, szkoda jednak, że w takiej formie. 


Innym istotnym problemem poruszonym w filmie, jest brak komunikacji. Mamy w „Mazurku” wiele scen, gdy próby rozmowy zostają wyciszone w zarodku. Najbardziej wyróżniającą się, jest ta, gdy Urszula przychodzi porozmawiać do Ady. Główna bohaterka podejrzewa, że Marek ma kochankę, ale nie ma z kim o tym porozmawiać, więc mimo zimnego przyjęcie, jakie zgotowała córce i jej narzeczonemu, to właśnie do niej kieruje swoje wątpliwości. Ada jednak nie chce z matką na ten temat rozmawiać. Po obejrzeniu całego filmu wiemy jednak, że jej niechęć mogła wynikać z faktu, iż wiedziała o romansie głównej bohaterki i weterynarza i nie chciała się mieszać w prawy Urszuli i Marka. Tym bardziej, że odpowiedziała matce „Przykro mi z powodu Fafika” i jest to delikatny, ale zrozumiały sygnał niechęci kontynuowania tego tematu.

Drugim interesującym przykładem jest próba rozmowy Jamesa i Urszuli. Matka bardzo zmartwiona o córkę, próbuje zrozumieć motywy, jakimi kierował się starszy mężczyzna, gdy zaczynał spotykać się z dużo młodszą kobietą. Próba ta zostaje jednak ucięta krótkim „to nie pani sprawa”. I nie wynika to z angielskiej kultury nie wtrącania się, bo widzimy, jak fałszywym bohaterem jest James. Przy kolacji próbuje niejako przymilać się do Urszuli twierdząc, że chce rozumieć wszystko, co mówi i dlatego poprosił Ewelinę o tłumaczenie. Niestety nie mamy w filmie zbyt wielu scen, które pozwalałby nam wnioskować o uczuciu Jamesa do Ady, ale niektóre jego wypowiedzi sugerują, że intuicja matki, co do wykorzystania naiwności i młodości Ady, może być słuszna.

To tylko niektóre punty zaczepienia, które można uchwycić przy próbie interpretacji filmu. W „Mazurku” jest ich bardzo wiele, a dużo zależy także od osobistych przeżyć i doświadczeń życiowych osoby, która go ogląda i ocenia. Na pewno kobieta czy mężczyzna, którzy znajdują się bądź znajdowali w podobnej sytuacji życiowej, jak bohaterowie filmu będą patrzyli na niego zupełnie inaczej, niż osoby, którym tak skomplikowane relacje rodzinne są obce. Jednak dzięki reżyserii i grze aktorskiej występujących w filmie znanych gwiazd polskiego kina z Kingą Preis na czele, nie ma potrzeby, jak w aktorskiej metodzie Stanisławskiego przeżywania na własnej skórze doświadczeń bohaterów, ponieważ i bez tego możemy wczuć się w ich sytuacje i razem z nimi przeżywać ich dramaty.

Trzymajcie się, M

3 komentarze:

  1. Tak napisałaś, że od razu mam ochotę zobaczyć ten film :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A film naprawdę warto zobaczyć, a to krótki metraż i jest na Ninatece.

      Usuń
  2. Może się skuszę, za długo mi nie zajmie czasu :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3