poniedziałek, 8 stycznia 2018

Druga strona

Hello!
Nigdy do tej pory nie miałam tylu wątpliwości przy publikowaniu wpisu. Nawet ten o współlokatorce wywoływał mniejsze. Prawdopodobnie dlatego, że ona go raczej nie przeczytała i nie przeczyta. Natomiast część ludzi, których dotyczy ten post faktycznie go przeczyta. Nie było to problemem, gdy  w czerwcu zeszłego roku pisałam miłe rzeczy. Ale ten post jest dużo bardziej egoistyczny i nieprzyjemny. A jednocześnie czuję, że muszę go napisać, bo nie byłabym ze sobą szczera, gdybym tego nie zrobiła. Relacje międzyludzkie nigdy nie są tylko pozytywne, to tak nie działa. Zawsze znajdzie się coś, jakieś cechy i zachowania innych osób, które delikatnie mówiąc są denerwujące albo zwyczajnie rozczarowujące. I dzisiejszy wpis jest zbiorem takich rzeczy, które czasami robią moi raczej bliżsi niż dalsi znajomi, koleżanki, koledzy, przyjaciele. Ale jestem prawie pewna, że są to sytuacje i zachowania nieobce i Wam. Oraz, jeszcze jedna uwaga, doskonale zdaję sobie sprawę, że ja mogę zachowywać się tak samo, nawet tego nie wiedząc. Więc to nie do końca tak, że się obrażam czy oceniam, staram się pisać co ma miejsce.


Sytuacja pierwsza
- Gdzieś jest fajna wystawa/ wybieram się do teatru/ gdziekolwiek indziej/ planuję zakupy prezentowe/ wstaw cokolwiek podobnego i chciał(a)bym pójść.
- O super, też o tym myślałam! Daj mi koniecznie znać jak będziesz szedł/szła to pójdziemy razem.
- Jasne!
Dwa, pięć, dziesięć dni później.
-  No widziałam ten spektakl, był naprawdę dobry.
- Ten, o którym rozmawiałyśmy w zeszłym tygodniu?
- Tak "XXX".
- Ale przecież prosiłam cię żebyś mi powiedziała jeśli się zdecydujesz, miałyśmy iść razem. 
- .... Tysiąc wymówek, że się zapomniało, że okoliczności, że cokolwiek. 
A czasami ktoś nawet nie pamięta, że z tobą na ten temat rozmawiał.
 
Sytuacja jeden i pół
- Nie poszłabyś ze mną gdzieś tam zobaczyć coś tam/zrobić coś tam?
- Jasne chętnie! Gdzie i kiedy?
- Tu i o tej.
Dzień wyjścia/ dzień przed wyjściem.
- Przepraszam jednak nie mogę z tobą iść, a naprawdę chciałam się wybrać. Ale przecież możesz iść sama! Na pewno będziesz się świetnie bawiła!
I oczywiście kończysz nie idąc i jeszcze zdenerwowana/y, na tego kogoś, że chociaż miał z tobą iść, nie ułożył swoich planów, aby jednak pójść. Oczywiście wiem, że są ludzie, którzy poszliby sami, ale ja z wielu powodów, nie jestem jednym z nich i przypuszczam, że nie jestem jedyną osobą, która tak wystawiona traci ochotę na wychodzenie.

Sytuacja jeden i trzy czwarte
Decydujesz się towarzyszyć swojemu znajomemu w jakimś wydarzeniu, w którym normalnie nie brałbyś udziału, jest nie w twoim stylu, ale chcesz być miły, spróbować i idziesz. Po czym sytuacja się odwraca i ty prosisz, aby ktoś z tobą poszedł na coś, co wiesz, że być może mu nie do końca odpowiada, ale ten ktoś wie, że dla ciebie to ważne... po czym ci odmawia.

Sytuacja druga
Wysyłam komuś zdjęcie/film/jakąś informację. 
Odpowiedź to albo nic i kompletne zignorowanie i przejście do następnego tematu bądź napisanie "no fajne, spoko, ciekawe, itp"
Po tygodniu dostaję ten sam film/zdjęcie/cokolwiek. 
- Patrz, jakie super, zobacz, ale mi się to podoba, jakie fajne, dlaczego nie znałam/widziałam tego wcześniej!
- Wysyłałam ci to wczoraj/ w zeszłym tygodniu/ miesiąc temu.
... 

Sytuacja trzecia
- Choć, choć zobacz, na pewno ci się ta piosenka/film/serial/książka spodoba!
A osoba, którą znasz wiele lat i która myślisz, że cię zna pokazuje ci coś tak bardzo nie w twoim stylu i coś co nie ma szans ci się spodobać, że zaczynasz się zastanawiać czy przypadkiem nie poznaliście się wczoraj. 
Ale muszę przyznać, że to zdarza się nawet mojej Mamie, która wie, że nie lubię na przykład różowych ubrań, a i tak pokazuje mi je, gdy jesteśmy na zakupach. 

Sytuacja czwarta
Gdy zaczynasz mówić, o czymś co jest dla ciebie naprawę ważne i ciężko było ci się otworzyć, żeby zacząć o tym rozmawiać, a osoba nie tyle, co to ignoruje, co zaczyna opowiadać, jak to ona miała podobną sytuację/uczucie tylko albo jeszcze gorszą, albo jeszcze lepszą. I od tej historii przechodzi do następnej. I następnej.

Sytuacja cztery i pół
Okoliczności prawie te same, temat nieco mniejszego kalibru, ale dalej dla ciebie ważny z tym, że dołącza do rozmowy jeszcze jedna, dwie osoby. I nagle twój ważny temat staje się ich tematem, nad którym deliberują, a ty zostajesz z tyłu z własnymi myślami.

Sytuacja cztery i trzy czwarte
3 (chociaż jestem sobie w stanie wyobrazić więcej osób, przy trzech po prostu to najbardziej widać), temat obojętny, ale ważny dla tych dwóch osób poza tobą. Tak ważny, że zapominają, że jesteś obok nich i istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdybyś idą został(a) z tyłu, skręcił(a) w boczą uliczkę, po prosu oddalił(a) mogliby tego nie zauważyć. I mam poczucie, że w tym wypadku to już nawet nie jest kwestia jak bliskie relacje łączą cię z tymi osobami, ale zwykłej kultury osobistej. W większej grupie osób (a troje to już tłum) temat rozmowy powinien być chyba tak dobierany, aby każdy mógł coś dopowiedzieć albo chociaż, aby mógł się temu przysłuchiwać z zainteresowaniem, a nie poczuciem kompletnego zignorowania swojej egzystencji. 

Sytuacja piąta
Wczoraj widziałam się z X. 
Byłam na zakupach z Y i N. 
Był u mnie U, O, O. 
Zaprosiłam kilka osób, zrobiliśmy małą domówkę. 
Itp, itd.
Tu zmieniamy na moment narrację, aby coś wyjaśnić. Zdecydowana większość moich naprawdę bliskich znajomych to pojedyncze osoby, nie mam "paczki", przez co staram się nie wspominać tym ludziom za bardzo o tym, co robiłam z innymi ludźmi i jestem dość wrażliwa na ten punkt. Po prostu sama też niekoniecznie mam ochotę o tym słuchać. Oczywiście wiele zależy od okoliczności i okazji, ale czasami wolałabym nie wiedzieć, że ktoś się z kimś widział, był na jakiejś imprezie niż dowiedzieć się o tym, na przykład, po fakcie. Ogólnie nie lubię dowiadywać się o rzeczach po fakcie.
Ale chyba najgorsze jest, gdy ktoś prosi mnie o radę, ja powiem co myślę na dany temat, a później usłyszę: "No, bo U powiedziała zupełnie coś innego". Rozumiem zbieranie różnych opinii i punktów widzenia, ale przecież nie będę się kłóciła z kimś kogo nie ma obok i to chyba nie on potrzebuje rady. I ogólnie, po co mnie o tym informować? 

Punkt pięć i pół. 
A tutaj chyba zacznie się robić naprawdę osobiście i jest to niejako połączone z poprzednim punktem. Jednym z powodów dlaczego nie chcę widzieć o rzeczach tam wspomnianych jest to, że (chociaż ostatnio ktoś mi powiedział, że wcale nie i że to normalne) jestem dość zazdrosnym człowiekiem. Ale co przez to rozumiem. Gdy dostaję taką wiadomość zaczynam się zastanawiać, po co jestem temu mojemu danemu znajomemu potrzebna, skoro ma on przecież innych znajomych i może z nimi pisać i spędzać czas. Rozmawiać na te same tematu co ze mną. A im więcej mam takich sygnałów, tym sama coraz bardziej wycofuję się z danej znajomości. Długo wcale tego nie zauważałam, ale ostatnio moja i tak dość nikła pewność siebie bardzo to odczuwa. Próbuję sobie wmówić, że to kwestia skutków ubocznych silnych leków dermatologicznych, które biorę, bo naprawdę chciałabym, aby to one były przyczyną tego jak się czuję. ( I zasadniczo, gdy poczyta się, jakie one mają skutki uboczne, to nie jest to niemożliwe). Ale swoje robi też to, że jestem w Gdańsku a nie Ostrołęce, co oznacza, że poza byciem na uczelni, głównie jestem sama.

Jest pięć i pół, ale jeśli dobrze policzycie to będzie dziesięć.  Jak widzicie, część rzeczy to dość bezpośrednie przełożenie sytuacji z mojego życia, ale część to trochę sfabularyzowanie niektórych wydarzeń. W sumie to trochę odwrotnie idzie od ogółu do szczegółu. To tak na fali noworocznej szczerości. Zastanawiam się czy nie zmienić kategorii bloga na lifestyle. W każdym razie jednak wierzę, że chociaż częściowo, w chociaż niektórych sytuacjach odnajdziecie się także. W sensie- wszyscy robimy i doświadczamy mniej więcej tego samego, więc nie jesteście sami.

Pozdrawiam, M

3 komentarze:

  1. Tak! Ja siebie tu widzę i nawet podobne sytuacje opisałaś, jakby wzięte z mojego życia. Bardzo dobrze przeczytać coś takiego do czego można się odnieść i stwierdzić, że inni ludzie maja podobne odczucia, zwłaszcza, że jak na razie nie widziałam żeby ktoś poruszył taki temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Ja też w sumie nie spotkałam się, aby ktoś opisywał podobne sytuacje, a miałam silne poczucie, że nie mogę być jedyną osobą, której się przydarzają.

      Usuń
  2. Sytuacja cztery i trzy czwarte irytuje mnie najbardziej! A często jej doświadczam, jak spotykamy się ze znajomymi męża - oni ciągle gadają tylko o czasach liceum, używając jakiś ksyw, mówiąc o sytuacjach, nawet ich nie tłumacząc... mąż nawet i próbował mnie w temat wkręcać, ale reszta miała mnie totalnie gdzieś.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3