Po zmianie terminów publikowania postów, wpisy instagramowe jakoś straciły swoje miejsce i nawet, gdy robiłam styczniowe plany blogowe, zauważyłam, że istnieje prawdopodobieństwo, że kolejny taki wpis będzie dopiero w lutym. Muszę jednak przyznać, że nieszczególnie mnie to martwi. Nawet całkiem mi się to podoba.
Nigdy nie czułam szczególnej presji social mediów i raczej nigdy nie poczuję, ale jednocześnie publikowałam zdjęcia na Instagramie praktycznie codziennie, aby mieć później materiały na te blogowe wpisy i czasami, aby mieć z czego wybierać, publikowałam zdjęcia, które nie do końca mi się podobały. Przy czym, jak widać, moje motywacje publikowania na Instagramie to nigdy nie były serduszka. I przyznam szczerze, że czekam bardzo, aż w Polsce Instagram wprowadzi ukrywanie liczby polubień. Tyle z rozkmin internetowych. Ale z chęcią poczytam Wasze przemyślenia na ten temat.
Miasto, czyli książka, którą widać na pierwszym zdjęciu o bardzo specjalna książka, ale dlaczego tak jest tłumaczyłam już na blogu i bardzo zachęcam do zajrzenia do wpisu - Wzdłuż i wszerz - Miasto.
Mój Instargam jest naprawdę monotematyczny - albo to książki związane z Koreą Północną, teorią do mojej magisterki, odkrycia z biblioteki, książeczki dla dzieci, albo zdjęcia, które nie dostają się do tego wpisu.
Powyżej znajduje się link do Instagrama, a tutaj blogowy Facebook!
LOVE, M
Nie mam konta na Instagramie...nie ma na nie czasu, ani ochoty tam publikować. Moja córka daje tam swoje zdjęcia ale nie jestem z tego zadowolona. Jeszcze trochę słowo pisane pójdzie w zapomnienie tylko obrazki, fotki zostaną :(
OdpowiedzUsuńNa początku też byłam raczej przeciwna ukrywaniu liczby serduszek na Instagramie, ale z czasem chyba przekonałam się już do tej opcji. Inna sprawa, że ostatnio prawie wcale na nim nie siedzę, gdzie kiedyś moja średnia była w godzinach, a dzisiaj sprawdzałam i było to bodajże 8 minut. :P To tyle z mojego już nieuzależnienia. ;)
OdpowiedzUsuńNa moim mało się dzieje. Mam go od stycznia 2018 roku i tylko cztery posty z grafikami. Pamiętam jak znajoma była dumna, że w końcu założyłam. Chyba nie tego oczekiwała. Oficjalnie ogłaszam, że zaczynam polowanie na książkę Everest.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńJa też raczej nigdy nie czułam presji ze strony social mediów. Zresztą, jestem jedną z tych osób, które ciężko dorwać chociażby na Facebooku i innych związanych z nim. Słyszałam o tym, że mają wprowadzić, aby usunąć widoczną liczbę serduszek i tak, jak Ty - popieram to bardzo. Ukrywanie subskrypcji na Youtube to, moim zdaniem, równie dobre rozwiązanie. Jakieś zdrowsze mi się to wydaje - po prostu. Zainteresowałaś mnie "Everestem", wygooglowałam sobie i jeśli tylko odłożę trochę pieniędzy to myślę, że zainwestuję, bo temat jest bardzo ciekawy (a okładka przepiękna!)
Widzę "Chiny bez makijażu" i cieplutko mi się robi na sercu. Tak z czystej ciekawości: Jak wrażenia po tej lekturze? :) Ściskam mocno!
Jeszcze jestem w trakcie lektury, ale książka o Korei tego autora to jedna z najlepszych książek o Korei jakie czytałam, więc wierzę, że "Chiny..." też są bardzo dobre ;>
UsuńChcę kiedyś przeczytać "Chiny bez makijażu" :).
OdpowiedzUsuńOd niedawna mam konto na Instagramie, więc dopiero poznaję to miejsce. 😊
OdpowiedzUsuń