środa, 4 marca 2020

Nawet nie mam siły być rozczarowana - Doctor Who 12 - Ascension of the Cybermen & The Timeless Children

Hello!
Cieszę się, że zdecydowałam się od razu na napisanie o dwóch ostatnich odcinkach Doctora Who razem, bo gdybym tego nie zrobiła o odcinku 9 nie miałabym wpisu. Jedyną interesującą rzeczą w tym odcinku była historia jednego z bohaterów. I to tyle. Reszta odcinka to nudna doktorowa śpiewka - ona chce coś zrobić, towarzysze jej nie rozumieją, potem się rozdzielają, Yaz ma jakieś dziwne ciągoty do rządzenia się wszystkim (zastanawiam się, czy ja jej od początku tak nie lubiłam, czy jakoś teraz zaczęła mi działać na nerwy). Cybermeni są straszni, a ja naprawdę chciałam, aby któryś z towarzyszy dostał się w ich ręce - może odcinek byłby ciekawszy.

Doctor Who

Ogólnie rozbijanie finały sezonu na dwa odcinki, gdy w pierwszym nie ma się praktycznie nic do pokazania nie jest dobrym pomysłem i nie świadczy najlepiej o osobach, które do tegoż finału pisały scenariusze. Można było spokojnie zrobić z tego jeden epizod. 

40 pierwszych minut dziesiątego odcinka też nie jest zbyt ciekawe - może z wyjątkiem fragmentów o przeszłości Doctor, ale pomysł jaki zaprezentowany jest w 40 minucie tego odcinka sprawił, że nawet poczułam się zaintrygowana. Ale zaraz potem towarzysze pojawili się na Galiffrey i byłam zła. Mój poziom niechęci do obecnych towarzyszy Doctor sięgnął zenitu i miałam potężna poczucie, że jako postaci zupełnie nie zasługiwali oni, aby zobaczyć tę planetę. 

Graham Doctor Who

Trzeba mieć zdolności, aby zrobić finał z Cybermenami, ale jedynym uczuciem jakie się ma w czasie oglądania, nie jest przerażenie, które zwykle towarzyszy Cybermenom, a chęć aby oddać im towarzyszy - wspominałam o tym na początku, ale z każdą kolejną minutą dziesiątego odcinka to uczucie się intensyfikuje. A to bardzo złe uczucie i brzydko tak myśleć o towarzyszach, a jednocześnie byłby to sposób, aby się ich pozbyć i wprowadzić jakieś nowe ciekawe postaci. Albo najlepiej jedną. Trójka towarzyszy to zdecydowanie tłok i liczba, z którą scenarzyści nie potrafili sobie poradzić.  

Time Lord - Doctor Who

Jaki cały sezon - taki finał. Nie jest ani zła, ani zaskoczona, że te dwa odcinki były takie słabe, ale pisanie po raz enty tego samego jest męczące - chyba dlatego dwa razy w jednym tekście napisałam o pozbywaniu się towarzyszy. Jeśli widzowie przed premierą 13 serii nie dostaną informacji o wielkich zmianach i zapowiedzi, że w nowym sezonie pojawi się coś naprawdę ciekawego to obawiam się, że nikt nie będzie chciał jej oglądać. 

Początkowo ten wpis miał nosić tytuł "Koniec męczarni", jak widać ostatecznie nie ma, ale chciałam tu zostawić tę informację. 

Trzymajcie się, M

2 komentarze:

  1. Serial znam tylko ze słyszenia, czy raczej ocznego widzenia. Nie jestem fanką odcinkowych produkcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż trudno mi uwierzyć, że ten sezon był tak zły. Szkoda, bo to był bardzo dobry i fajny serial.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3