środa, 18 marca 2020

Rzeczy, które nie mają sensu w organizacji studiów

Hello!
Debatowałam, co powinnam dzisiaj opublikować. Obecna sytuacja sprawiła, że już od tygodnia jestem w domu. A na ten tydzień planowałam serię daily blogów o studiach. Ale na studia można narzekać i nico bardziej ogólnie - a ja jestem w tym całkiem niezła. Ten wpis powstał z frustracji pod koniec zeszłego semestru i po zobaczeniu planu na ten.


Przy okazji napiszę Wam, jak zamykało się UG. Po pierwsze to gdzieś od 4 marca wszyscy czekali na informację, że przynajmniej nie odbędą się Dni Otwarte, w tym ten mojego wydziału. Ale...
Dzień Otwarty 10 marca się odbył. Za to później była karuzela śmiechu. Bo wieczorem 10 odwołano Dzień Otwarty 11. Było to o 15. O 18 odwołano także Targi Akademia. O 19 podjęto decyzję o zamknięciu Biblioteki Głównej i bibliotek na wydziałach. Około 21 zawieszono działalność dydaktyczną UG.
A dzień później zamknięto wszystkie placówki edukacyjne. 

Ale UG nie to UG, gdyby nie kolejny hit - otóż w niedzielę, około 19, do studentów mieszkających w akademikach  przeszedł komunikat, że powinni się wyprowadzić (co większość zdążyła już dano zrobić) i zabezpieczyć rzeczy, ponieważ odbędzie się reorganizacja zakwaterowania w akademikach. Muszę napisać, że to był najbardziej stresujący komunikat ze wszystkich i tym martwię się najbardziej. Nie tym, że ktoś będzie ruszał moje rzeczy, jeśli nie daj Boże trzeba byłoby je wynieść z pokoju, ale takim dziwnym poczuciem, że nie mam jak mieszkać w Gdańsku. 
A gdybyście byli ciekawi jak studenci reagowali na komunikaty UG to polecam poczytać komentarze na Facebooku uczelni - to złoto. Chociaż, co ciekawe, były tam nawet internetowe trole.

Kolejność przedmiotów 


Nie wiem, ile razy na studiach zastanawialiśmy się dlaczego jakiś przedmiot mamy dopiero w semestrze Y, gdy z każdego możliwego punktu widzenia powinien był być dwa semestry wcześniej. 
Ale chyba najlepszy przykład to fakt, że językoznawstwo ogólne i metodologię badań językoznawczych mieliśmy w jednym semestrze. Niby są to dwa różne przedmioty, ale powtarzało się pomiędzy nimi sporo zagadnień. Poza tym językoznawstwo ogólne powinniśmy byli mieć na licencjacie, zwyczajnie i po prostu. A druga sprawa podobno kiedyś te przedmioty nie były wcale rozdzielone. 

Chodzi też to, że często na jakimś przedmiocie prowadzący pyta się nas, czy to czy tamto już mieliśmy, okazuje się, że nie, bo mamy to za dwa semestry, ale nie zrozumiemy jakiegoś zagadnienia, jeśli nie będziemy posiadali tej wiedzy z zajęć za dwa semestry, więc prowadzący musi poświęcić połowę zajęć na wyjaśnienie nam tego, bo inaczej zajęcia będą bez sensu.

A inną sprawą jest to, że prowadzący ani trochę sami nie interesują się, jak wyglądają nasze plany studiów. Prawdopodobnie mogłoby im to oszczędzić tego tłumaczenia, bo mogliby nam powiedzieć zawczasu żebyśmy doczytali to czy tamto. 

Ilość przedmiotów w semestrze


Pierwszy semestr magisterki to totalny luz, chyba nie miałam tak bardzo nic do robienia od czasu pierwszego roku ZIA, z tym że wtedy jeszcze stresowałam się tym całym studiowaniem, a teraz nawet tego nie było. Drugi semestr magisterki za to, to bardzo, bardzo dużo zajęć i dużo egzaminów końcowych. Z czego jeden, a być może nawet dwa spokojnie można było zrobić w tym semestrze. Teraz nie miałam egzaminu z literatury, a gdyby zrobić ćwiczenia z literatury staropolskiej i oświecenia co tydzień (zamiast co dwa tygodnie przez 2 semestry, wykład też jest co 2 tygodnie, ale tylko przez pierwszy semestr) ten egzamin mógłby być teraz. 

Albo jeśli nie to może przenieść jakieś mniej znaczące przedmioty na ten semestr, tak aby w każdym było mniej więcej tyle samo do robienia.

Liczba puntów ECTS a ważność przedmiotu 


Tu bywa bardzo różnie, ale zwykle punkty ECTS są ważne tylko w przypadku jeśli się nie zaliczy przedmiotu i trzeba będzie za niego płacić, bo to one stanowią mnożnik stówek, które płaci się za dane zajęcia. 

Podobno koncepcja ESTS miała pomóc przy Erasmusach i ogólnoeuropejskim klasyfikowaniu zajęć, ale widziałam osoby szykujące plany zajęć i liczące punkty i nie powiedziałabym, aby bardzo im to pomogło. Raczej przeszkadzało, bo na przykład musiały dobierać sobie zupełnie przypadkowe zajęcia, aby ta liczba się zgadzała. 

Mała liczba punktów ECTS wpływa jednak czasami na mentalność studentów. Jeśli na przedmiot za 1 punkt, odbywający się co dwa tygodnie, będę musieli bardzo się szykować i dużo robić istnieje szansa, że będą z tego powodu bardzo niezadowoleni. Czasami jest też tak, że sami prowadzący wiedzą, że ich przedmiot nie jest najistotniejszy na tych studiach i trochę odpuszczają. Ale to raczej pojedyncze przypadki.

Trzymajcie się, M

3 komentarze:

  1. Jak ja się cieszę, że chociaż mieszkam w tym mieście gdzie studiuję i nie muszę się martwić o akademik. Za to w przekazywaniu informacji podobnie, ale co się dziwić. Nazwa mojego kierunku już od jakiegoś czasu jest zwodnicza - Zarządzanie Informacją. Takie zarządzanie, że czasem nie wiadomo czy śmiać się czy płakać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też studiowałam zarządzanie - instytucjami artystycznymi. Więcej wiem o teatrze i aktorstwie niż zarządzaniu ^^

      Usuń
  2. U mnie idiotycznym był fakt posiadania przedmiotu Ochrona własności intelektualnej w pierwszym semestrze, gdzie mieliśmy pisać pseudo pracę naukową w formie licencjatu, żeby się nauczyć jak to działa. A to pierwszy semestr studiów, nikt nie wie jak to działa i co się dzieje XD


    Pozdrawiam!
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3