czwartek, 20 grudnia 2018

Historia/e - Pachinko

Hello!
Ostatnio na Facebooku bloga dzieliłam się spostrzeżeniem, że skrót nazwy blogaska - Mik - mógłby być rozwijany, zamiast Między innymi kulturalnie na Mirabelka i Korea i znaczenie byłoby dokładnie takie samo. Przyjęłam, czy też raczej po prostu stwierdziłam fakt, że Mirabelka i Korea będzie (chociaż w sumie już jest) rodzajem oficjalnego hasła na przyszły rok. Nie będzie z tego wynikało nic konkretnego. A z drugiej strony w przyszłym roku na blogu będzie jeszcze więcej Korei. Przynajmniej przez pierwszą połowę, dopóki będę pisała licencjat, jednak nie sądzę, aby później miało się to szczególnie zmienić. 

I właśnie a propos licencjatu dzisiejszy wpis, bo to w ramach analizowania kolejnych książek, przeczytałam Pachinko.



Tytuł: Pachinko
Autor: Min Jin Lee
Tłumacz: Urszula Gardner
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca (2017)

Pierwszym elementem książki, który rzuca się w oczy jest styl. Powiedziałabym, że szczególnie pierwsza część jest dość naturalistyczna. W znaczeniu dokładna i opisująca aspekty życia, które albo nie są wcale opisywane, albo sposób ich opisania można podzielić na dwa motywy: metaforyczny i prawdziwie brutalny. W Pachinko jest prawdziwie, ale nie jest brutalnie. Przypuszczam, że wynika to także z punktu wyjścia historii. Powieść zaczyna się o opowieści o biednej, ale szczęśliwej rodzinie, której, że tak powiem kompetencje literackie były niewielkie, więc i sposób opisu ich losów jest dopasowany do prostoty ich życia. Najbardziej widać to w pierwszej części w kolejnych trochę się to zmienia.
A z czasem wręcz styl autorki się trochę psuje, to znaczy staje się coraz bardziej neutralny wobec tego co pisze i przestaje być wyczuwalny. O ile w początkowych rozdziałach często występuje narrator trzecioosobowy, ale jakby mówiący prosto z głowy bohatera, a nawet nie z jego perspektywy, ale właśnie tak jakby nagle stawał się narratorem pierwszoosobowym, z czasem to się zatraca na rzecz fragmentarycznych opisów życia poszczególnych bohaterów.

Najgorszy moment całej książki to naprawdę krótki, ale niesamowicie wybijający z rytmu czytania, niepotrzebny i zastanawiający, dlaczego w ogóle się pojawił fragment, rozwijający, w sumie to on nawet niczego nie rozwija, bo nic z niego nie wynika, pokazujący wyimek z życia żony przyjaciela jednego z bohaterów. Naprawdę z chęcią dowiedziałabym się, co on miał na celu, bo w takiej książce, w które wszystko wynika jedno z drugiego, nawet jeśli dowiadujemy się o tym po czasie, taka wstawiona scena dotycząca bohaterki z jakiegoś czwartego planu, bardzo nie pasuje.

Drugim elementem, który się zauważa, jest oscylowanie na krawędzi poprowadzenia historii tak, aby czytelnikowi wydawało się, że na tę konkretną rodzinę spadły wszystkie nieszczęścia świata, a dobre elementy życia są efektem działania siły wyższej, ale w tym wypadku nie Boga, Buddy czy jeszcze kogoś lub czegoś innego, a pieniędzy, których źródło jest co najmniej podejrzane. Oczywiście, chociaż brzmi to pretensjonalnie, jest to opowieść o ponoszeniu konsekwencji i odpowiedzialności za podjęte przez siebie decyzje. I naprawdę skłania do zastanowienia się nad swoim życiem, spojrzenia na nie z szerszego kontekstu. Bo chociaż powieść niekiedy jest lekko przewidywalna, niektóre decyzje bohaterów dalej mnie zaskakują, ale konsekwencje i to powiedziałabym, takie długoterminowe, jeszcze bardziej.

Inną kwestią jest fakt, że oprócz Sunji tak naprawę niezbyt dobrze znamy pozostałych bohaterów. Nie do końca wiemy, co myślą i dlaczego mają takie, a nie inne punkty odniesienia względem rzeczywistości. Najciekawszą postacią jest zdecydowanie Noa, który już od najmłodszych lat, ba w sumie to od poczęcia, przeżywa prawdziwe kryzysy tożsamości na różnych poziomach i obserwowanie jego drogi jest jednym z najciekawszych wątków. Drugim jest Ko Hansu, ale jest on tak istotny dla fabuły, że najlepiej nic o nim nie pisać. Są też momenty, gdy danego bohatera poznajemy lepiej, ale ponieważ fabuła obejmuje długi wycinek czasu, bohaterowie się zmieniają.

Trzeci element to historia. W znaczeniu historii świata, która wpływa na historię biednej koreańskiej rodziny, która przenosi się do Japonii. A tam historia świata uderza w nią nie tylko jeszcze bardziej, ale pojawiają się dodatkowe elementy prześladowania w szkole, fakt, że bohaterowie nie mogą znaleźć pracy, a jak znajdują to nie jest ona najlepsza. Ciągle czytamy o tym, jak Koreańczyków w Japonii nazywano śmierdzącymi brudasami i leniuchami i tym jak owi Koreańczycy radzili sobie z tymi zaczepkami. A także z biedą, edukacją. O polityce jako takiej nie wspomina się zbyt wiele, większość bohaterów nie ma sił aby się nią zajmować, ale pomiędzy historią a polityką są postaci, które na przykład postanowiły wrócić do północnej części Korei i słuch o nich zaginął.

Zwykle hasła, które pojawiają się na okładkach, czy to blurby czy fragmenty opinii z gazet czy portali internetowych są hiperbolami, wychwalającymi książki pod niebiosa, a faktycznie mają wartość frazesu.  W przypadku Pachinko są natomiast zaskakująco trafne.
Za dwa dni - w następnym wpisie - dodam wybór cytatów, bo sądzę, że pomogą one zrozumieć klimat i to jak książka jest napisana i wyjaśnią niektóre kwestie, o których wspomniałam wyżej.

Trzymajcie się, M


3 komentarze:

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3