Hello!
Jeśli śledzicie mnie od dłuższego czasu to wiecie, że nie przepadam za 24 odcinkowymi seriami. Ale Banana Fish mogłoby mieć i 48, i 72, i 96, i więcej, a ja dalej bym je oglądała. A to duże osiągnięcie, bo chociaż moja generalna miłość do anime nie osłabła, w praktyce obok niego oglądam tyle innych rzeczy, że spadło ono trochę na drugi plan.
Czym jest Banana Fish w największym skrócie dla osoby, która widziała kilka innych anime i nie denerwuje jej porównywanie jednych tytułów do drugich? Jest jak połączenie 91 Days z Yuri On Ice!!! oraz No.6. Przy czym skojarzenie z 91 Days jest najsilniejsze, a do tego z No.6 trzeba trochę więcej obejrzeć żeby je dostrzec. Co do łyżwiarzy to dość szybko fandom, który wytworzył się wokół tego anime zaczął zestawiać Banana Fish i Yuri On Ice (już po zakończeniu anime okazało się, że i za Yuri on Ice, i za Banana Fish stoi to samo studio produkcyjne - MAPPA). Nie bez racji, ale Banana Fish nie jest zbyt cukierkowym anime, wręcz porusza najtrudniejsze i poważniejsze tematy niż którekolwiek z wymienionych anime. I zresztą z wielu innych, które widziałam.
Bo w jakim anime znajdziemy i narkotyki (żeby wystartować z najniższego pułapu), i morderstwa, i wojnę, i handel ludźmi, i dziecięcą prostytucję? A to tylko kilka przykładów. Do tego wojny gangów, układy na najwyższych szczeblach i wielkie pieniądze. Niech no jeszcze ktoś powie, że anime jest dla dzieci. A wszystkie wątki pokazane są intrygująco i ciekawie, historie łączą się w większe całości, odcinki mijają w mgnieniu oka i chciałoby się więcej.
Bardzo chciałabym napisać spójna recenzję dlaczego to anime jest tak dobre, ale ma on 24 odcinki i naprawdę wypełnione jest zdarzeniami po brzegi. Stwierdzenie, że zaczyna się niewinnie a potem rozwija to wielkie niedopowiedzenie, bo jedynym niewinnym i uroczym elementem tego anime jest relacja Asha i Eijiego. Cała reszta (może bez niektórych postaci drugoplanowych) jest okrutna i brutalna. Tak w świecie przedstawionym, jak i dla uczuć widzów. Naprawdę od samego początku Banana Fish nie pozostawia złudzeń w jakim dzieje się świecie i że nie ma z niego ratunku.
Chciałam napisać, że nie jest to tragiczne i dramatyczne anime, ale jest. A im bardziej patrzy się na nie jako na całość, jest tym bardziej. Ale z drugiej strony doskonale balansuje humorem i żarty rzucane w wydawałoby się nieodpowiednich momentach, zaskakująco często idealnie rozładowują napięcie albo dają czas do wymyślenia, jak to napięcie rozładować.
W tym całym strasznym, smutnym, rządzonym żądzami i pieniędzmi świecie spotykają się Ash i zdecydowanie mniej doświadczony przez życie Eiji. Świat Asha to ciemne uliczki Nowego Jorku, gdzie Eiji przyjechał, aby nie myśleć o tym, co zostawił w Tokio. Przyjaźń Eijiego i Asha to najjaśniejszy (trochę dosłownie i trochę w przenośni) element tego anime. Szczególnie dla Asha to odskocznia od postrzegania siebie jako potwora i wentyl bezpieczeństwa i zrozumienia. Ale dynamikę ich relacji oraz cały i skomplikowany, i trudny obraz psychologiczny Asha trzeba zobaczyć samemu. Z ciekawych postaci trzeba jeszcze wspomnieć o Singu oraz Yut-Lungu. Pierwszy, wraz z przywódcą trzeciego gangu, udowadnia, że Ashowi należy ufać i pokazują, że dla większego celu gangi potrafią się zjednoczyć. Drugi, choć jest złośliwą i złą postacią, okazuje się tylko bardzo skrzywdzonym dzieckiem, które nie umie sobie poradzić z emocjami. Ogólnie, chociaż calusieńki sezon jest okropną postacią, chciałabym zobaczyć co się z nim stało po zakończeniu tego wszystkiego.
Chciałam napisać, że nie jest to tragiczne i dramatyczne anime, ale jest. A im bardziej patrzy się na nie jako na całość, jest tym bardziej. Ale z drugiej strony doskonale balansuje humorem i żarty rzucane w wydawałoby się nieodpowiednich momentach, zaskakująco często idealnie rozładowują napięcie albo dają czas do wymyślenia, jak to napięcie rozładować.
W tym całym strasznym, smutnym, rządzonym żądzami i pieniędzmi świecie spotykają się Ash i zdecydowanie mniej doświadczony przez życie Eiji. Świat Asha to ciemne uliczki Nowego Jorku, gdzie Eiji przyjechał, aby nie myśleć o tym, co zostawił w Tokio. Przyjaźń Eijiego i Asha to najjaśniejszy (trochę dosłownie i trochę w przenośni) element tego anime. Szczególnie dla Asha to odskocznia od postrzegania siebie jako potwora i wentyl bezpieczeństwa i zrozumienia. Ale dynamikę ich relacji oraz cały i skomplikowany, i trudny obraz psychologiczny Asha trzeba zobaczyć samemu. Z ciekawych postaci trzeba jeszcze wspomnieć o Singu oraz Yut-Lungu. Pierwszy, wraz z przywódcą trzeciego gangu, udowadnia, że Ashowi należy ufać i pokazują, że dla większego celu gangi potrafią się zjednoczyć. Drugi, choć jest złośliwą i złą postacią, okazuje się tylko bardzo skrzywdzonym dzieckiem, które nie umie sobie poradzić z emocjami. Ogólnie, chociaż calusieńki sezon jest okropną postacią, chciałabym zobaczyć co się z nim stało po zakończeniu tego wszystkiego.
Na temat zakończenia: ostatni odcinek to jazda bez trzymanki i już zakończenie przedostatniego mówiło, że lekko nie będzie i trzeba się spodziewać zupełnie innego poziomu akcji. I tak jest, cały czas do samego końca dzieje się coś zaskakującego. Nie dajcie się zwieść. Chyba, że czytaliście mangę, która liczy już sobie sporo lat lub macie zamiar czytać w trakcie oglądania. Nie róbcie tego - będziecie mieli serce złamane dwa razy. Bo chociaż mniej więcej od początku wiadomo, że cała ta historia nie możne się dobrze skończyć, fabuła i dramaturgia ostatniego odcinka poprowadzona jest tak, żeby widz czuł jak wbijany mu jest nóż w plecy i łamie mu się serce. Twórcy jeżdżą sobie po emocjach widzów walcem. Inne skojarzenie jakie miałam to zakończenie wątku dziesiątego książątka (granego przez Baekhyuna) ze Scarlet Heart Ryeo. Zastanawiałam się, czy nie jest to z jakiejś strony też zakończenie typu zakończenia Hotarubi no Mori e, ale doszłam do wniosku, że jednak nie. Bohaterowie Banana Fish nie mieli możliwości zaznać tego, czego mogli bohaterowie Hotarubi - względnej normalności i stabilności ich relacji.
Mam wrażenie, że moja recenzja jest mało przekonująca, ale to dlatego znajduje się w niej tyle odnośników do innych tytułów - po prostu te 24 odcinki to naprawdę dużo wątków do ogarnięcia i opisania, ale wierzcie mi wszystkie są dobre i ciekawe, anime jest bardzo emocjonujące i jeśli, tak jak ja, macie problemy ze znalezieniem czegoś naprawdę wciągającego i czegoś w czego oglądanie chcielibyście się zaangażować to powinniście dać szansę Banana Fish, bo jestem na 99% pewna, że się nie rozczarujecie.
LOVE, M
Ja nie odważyłam się napisać o tym tytule, za dużo wątków i emocji by to opisać. Zrobił na mnie podobnie wielkie wrażenie. Ale mówiąc szczerze spodziewałam się po tej serii jeszcze mocniejszego finału (choc nie mówię że był zły, po prostu reszta odcinków bardziej grała według mnie na emocjach)
OdpowiedzUsuńSylwetki psychologiczne bohaterów były skonstruowane genialnie, a relacja głównych bohaterów głęboka i niejednoznaczna
Twórcy ciekawie uwspółcześnili kreskę z mangi
Znalazłaś dobre porównania do innych tytułów, niektóre też przyszły mi do głowy :)
Sama nie byłam wcale przekonana do pisania o tym anime, ale nie mogłam o nim nie napisać.
UsuńMnie końcówka ostatniego odcinka prawie przekonała, że to się może dobrze skończyć i szok, że jednak autorzy tej historii byli tacy okrutni, bardzo zagrał mi na emocjach. Inne odcinki robiły to w trochę inny sposób.
O tak kraska bardzo im się udała!
Też zastanawiałam się, czy nie napisać czegoś o tym tytule, ale straaasznie opornie mi to idzie, więc nie wiem, czy koniec końców mi się to uda (dlatego tym bardziej szanuję, że Tobie się udało!).
OdpowiedzUsuńBF to bardzo fajna seria, nie bez niedociągnięć, ale potrafi zagrać na emocjach - a to lubię.
Po zakończeniu byłam martwa w środku przez dwa tygodnie (zaspoilerowałam sobie mangę). </3