środa, 14 maja 2025

Nagromadzenie strzelb Czechowa - Projekt UFO

 Hello!

Nie wiem, czy to ze mną ostatnio jest coś nie tak, czy filmy i seriale, za których oglądanie zabieram się w ostatnim czasie, naprawdę są takie nudne, niewciągające i nieangażujące. Bo chociaż Projekt UFO brzmi, jak coś, co powinno mi się podobać, oglądanie tego serialu było bardzo męczące. Dalej zdradzam trochę fabuły i powiązań pomiędzy bohaterami (niektóre z nich są odkryte dość szybko w samym serialu, innych można się bardzo łatwo domyślić).


Pierwszy moment znudzenia przyszedł w drugim odcinku, a zaczynając czwarty, zastanawiałam się, dlaczego w ogóle cztery odcinki powstały, bo to samo - bez marnowania mojego czasu - można było pokazać w trzech. Jednak nawet nie to stanowi dla mnie największy problem tego serialu, a fakt, że zupełnie, zupełnie nie wie on, o czym ma być i na czym się skupić. Historia z UFO – albo jak uważa jeden z bohaterów NOP (niezidentyfikowany obiekt podwodny; chociaż muszę przyznać, że to niefortunny skrót, bo wydaje się, że lepiej rozpoznawalny jest jako niepożądany odczyn poszczepienny) – jest pretekstem do pokazania tylu innych wątków i powiązań pomiędzy bohaterami, że w końcu nie wiadomo, o co chodzi.

Może zastanawiacie się, czy bohaterowie w serialu są bardzo sceptyczni wobec różnych niezidentyfikowanych obiektów - nieszczególnie, ale w produkcji pokazano bardzo wyraźnie, że żyją oni albo na pewnego rodzaju marginesie, albo na takim piedestale, że nikogo innego nieszczególnie obchodzi, czym oni się zajmują, i w zasadzie nie widzimy zbyt wiele reakcji z zewnątrz. Można odnieść wrażenie, że całe to UFO jakieś takie mało sensacyjne jednak jest. Sama kwestia wiary lub niewiary w kosmitów w zasadzie jest jakimś trzecio- czy czwartorzędnym tematem całej produkcji. A wracając do naszych bohaterów, bez znaczenia, czy są oni w pierwszej, czy drugiej grupie żyją oni w swoich bańkach, zupełnie ignorując to, co dzieje się poza nimi.

Czas i miejsce akcji tego serialu to Polska, lata osiemdziesiąte, Warszawa oraz wieś Truskasy na Warmii, a inspirowany jest wydarzeniami z Emilcina, o których powstał film dokumentalny Odwiedziny, czyli u progu tajemnicy, co nie jest bez znaczenia dla serialu.

Projekt UFO ma dwóch głównych bohaterów i żaden z nich nie spotkał UFO osobiście: Zbigniewa Sokolika (granego przez Mateusza Kościukiewicza) – ufologa, a raczej badacza NOP-ów, z - jak się okazuje - głębokim osobistym powodem, aby poszukiwać kosmitów  pod wodą, oraz Jana Polgara (Piotr Adamczyk) - podupadającą gwiazdę telewizyjną prowadzącą program „Bliskie spotkania” - człowieka podobno sceptycznego, ale chyba tak naprawdę niemającego zdolności intelektualnych ani do podważania istnienia kosmitów, ani do wiary w ich istnienie. I głównie martwi się swoim statusem, gdyż wygryza go wschodząca gwiazda – hipnotyzer. I to mógł być jeden z ciekawszych wątków serialu, ale wcale nie jest - to znaczy, gdzieś z tyłu głowy widz może pamiętać, że od tego, czy materiał się uda, czy nie uda, może zależeć kariera Jana, ale serial nie robi zbyt wiele, żeby o tym przypominać (a potem się okazuje, że ten bohater był tak naprawdę potrzebny do czegoś zupełnie innego). Bo skupia się na przykład na bohaterce granej przez Maję Ostaszewską Werze Wierusz – prawdziwej i niezachodzącej gwieździe telewizyjnej, prywatnie żonie sekretarza partii Henryka Wierusza, na którego polecenie Polgar (prywatnie kochanek Wery) zainteresował się Truskasami. Wera też zaczyna się nimi interesować, a że jest większą gwiazdą niż Polgar, to tylko lepiej dla niej... Sam Jan Polgar także jest żonaty – tutaj Marianna Zydek jako Lenta. Nie poznajemy tej bohaterki za dobrze, ale dowiadujemy się, że jest najprawdopodobniej bardziej inteligenta od męża oraz bardziej od niego impulsywna. 

Przerwałam oglądanie 4 odcinka tego serialu po 15 minutach i wróciłam do niego tylko dlatego, że chciałam już opublikować tę recenzję i zaczęłam ją pisać. Ale nawet wtedy miałam ogromny problem, aby ten odcinek dokończyć, bo tak bardzo nie interesowało mnie, co z tego wszystkiego wyniknie. 

Ostatecznie jednak okazuje się, że te niepokojące, przewijające się ciągle gdzieś w tle i niedające o sobie zapomnieć wątki strajku, ogólna świadomość klimatu politycznego i historii lat osiemdziesiątych oraz skojarzenie ludzi-żab z zielonymi ludzikami nie jest nieuzasadnione, a całość prowadzi do konkluzji wywołującej ciarki na plecach i dokładnie odwrotnie heroicznej jak w amerykańskich filmach o kosmitach. I te ostatnie 10 minut naprawdę ratuje ten serial i sprawia, że ostatecznie można odczuć satysfakcję z jego oglądania, bo wiele rzeczy nabiera sensu albo większego sensu, gdy już na pewno się wie, do czego prowadziły. To serial pełen strzelb Czechowa, ale trzeba przebrnąć przez wiele momentów nudy, zanim wystrzelą. Ach i to, że UFO w tytule jest "projektem" to także nie jest przypadek.

Jest jeden niepodważalny plus i zdecydowanie najmocniejsza strona tego serialu - to, jak został nakręcony! Za zdjęcia odpowiadał nagradzany operator Jakub Kijowski i mam szczerą nadzieję, że i za Projekt UFO otrzyma kiedyś jakieś wyróżnienie. Ale nie miałby on co tak pięknie nagrywać, gdyby nie ogólny wygląd i stylistyka serialu, które także robią wrażenie. W serialu jest wiele specyficznych ujęć zaczynających się od nóg bohaterów / ziemi, aby dopiero z czasem nieco się unieść, w wielu scenach całe skupienie umiejscowione jest dokładnie na środku ekranu, ale na mnie zdecydowanie największe estetyczne wrażenie robiły te, gdy bohater grany przez Adamczyka podjeżdżał swoim żółtym samochodem pod siedzibę partii, a wszystkie inne elementy widoczne w każde były czarne lub jasnoszare.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M


2 komentarze:

  1. Mam mieszane uczucia po przeczytaniu recenzji, z jednej strony dobra strona estetyczna i zakończenie, z drugiej nudny początek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o tym serialu, może poszukam go :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3