To nie ty, to jedzenie. Żywność wkroczyła w nową erę. Większość kalorii,
które spożywamy, pochodzi z całkowicie nowego zestawu substancji
zwanych żywnością ultraprzetworzoną, czyli taką, która została
zaprojektowana, wyprodukowana i zareklamowana tak, aby jak najbardziej
uzależniać. Ale czy naprawdę wiemy, jak działa na nasz organizm?
Chris
van Tulleken, lekarz i osobowość medialna, zabiera nas w podróż po
świecie wysokoprzetworzonej żywności i konfrontuje z przytłaczającą
rzeczywistością, uświadamiając, że ani ćwiczenia, ani siła woli nie mogą
nas uratować. Pokazuje też, co UPF – od angielskiego ultra-processed
food – robi z naszymi ciałami, zdrowiem, wagą i planetą (spoiler: nic
dobrego). Zbyt długo wmawiano nam, że to naszą odpowiedzialnością jest
dokonywanie innych, lepszych wyborów, podczas gdy przy obecnym stanie
rzeczy jest to praktycznie niemożliwe. Jest to więc książka o naszych
prawach: prawie do wiedzy o tym, co jemy, i o tym, jaki wpływ wywiera to
na nasz organizm. A przede wszystkim o prawie do dobrej żywności w
przystępnej cenie.
Tytuł: Ultraprzetworzeni ludzie. Dlaczego wszyscy jemy rzeczy, które nie są jedzeniem... i czemu nie możemy przestać?
Autor: Chris van Tulleken
Tłumaczenie: Anna Brzostowska
Wydawnictwo: Marginesy
Ta książka sprawia wrażenie poukładanej, ale tak naprawdę panuje w niej wielki chaos. Wydaje się, że elementem spinającym narrację będzie badanie dotyczące żywienia, które autor przeprowadził sam na sobie (z innymi naukowcami w zespole), ale w drugiej połowie książki (a im bliżej końca, tym bardziej) zostaje ono nieco zapomniane. Nie ma żadnego podsumowania, żadnych wyników badań. I nawet to pomijając, cała książka kończy się, jakby się urywała, a nie kończyła.
Może nie zabrzmi to zbyt literacko, ale autor niemalże z uporem godnym lepszej sprawy wytykał konflikty interesów w artykułach naukowych, które przywoływał w różnych kontekstach w książce. Przy czym uważam, że jest to bardzo istotna kwestia i należy zwracać na nią uwagę z całą mocą - ale no właśnie mocą, a nie tak, aby znudzić (aby nie napisać - zamęczyć) czytelnika tymi informacjami. Rzetelność naukowa, przypisy w książkach (w tej na pewno były uzupełniające, bo uwaga - lektor audiobooka je czytał; i wcale nie rozbijały narracji ani nie sprawiały, że coś z tekstu głównego umykało; po prostu lektor informował o ich początku i końcu; nie wiem, czy były bibliograficzne, ale wnioskując z treści i oddania autora sprawie artykułów zakładam, że były) są dla mnie bardzo ważne, ale niestety to właśnie to wytykanie konfliktu interesów będzie aspektem tej książki, który już na zawsze będzie mi się z nią kojarzył.
Naprawdę doceniam to, że autor powołuje się na liczne badania naukowe (już te bez konfliktu interesów), ale momentami jego analizy są trudne do przebrnięcia i zrozumienia. A w jeszcze innych fragmentach miałam poważną ochotę się z nim kłócić i sama sprawdzać, czy opisywane przez niego badania są aż tak dobre i odkrywcze, jak twierdzi. Autor ma tendencję do przedstawiania niektórych analiz, biorąc czytelnika pod włos - czytający spodziewa się czegoś innego, a okazuje się, że jego rozumowanie nie było słuszne. Chyba. Ostatecznie niekiedy nie wie się, co autor chciał tak naprawdę przekazać, a takie branie pod włos grozi tym, że czytelnik czy słuchacz wcale nie zapamiętają tej drugiej - właściwej - treści tego, co autor chciał przekazać.
Autor radzi, aby w czasie czytania książki jeść ultraprzetworzoną żywność - w końcu - dzięki przyswojeniu jej treści - naturalnie odechce się ją spożywać. Powołuje się przy tym na skuteczny poradnik rzucania palenia, w którym taka porada doskonale się sprawdziła i są na to nawet badania naukowe. Obawiam się jednak, że w przypadku Ultraprzetworzonych ludzi taki efekt mrożący nie występuje, a przynajmniej na pewno nie wystąpił u mnie. Raz, gdy zerknęłam w sklepie na skład jogurtu, który chciałam kupić, i zobaczyłam w nim jakąś gumę, a właśnie przed chwilą słyszałam, co na jej temat myśli autor, to ten serek odłożyłam. Ale to by było na tyle. Żadnego efektu mrożącego. Zastanawiam się jednak, czy ma to związek z tym, że i tak bez pilnowania i sprawdzania po prostu nie jem ultraprzetworzonej żywności. I na ile ma to związek z tym, że najwyraźniej asortyment polskich (i być może w całej UE) sklepów różni się od sklepów w Wielkiej Brytanii oraz jak zdecydowanie różni się od całego systemu żywnościowego w USA. Szczególnie o USA (ale także o wpływie genetyki na skłonność do otyłości) autor wspomina, przedstawiając historię swojego brata, który po przeprowadzce do tego kraju i doświadczonym stresie, bardzo przytył. Ultraprzetworzeni ludzie to nie było moje pierwsze zetknięcie z określeniem "pustynie żywnościowe", ale książka na pewno bardziej uświadomiła mi, jak złożony jest to problem.
Może warto wspomnieć, czym jest ultraprzetworzona żywność - to jadalne produkty stworzone ze składników, których raczej nie znajdziesz w swojej, a na pewno nie znajdziesz w kuchni swojej babci. A ogólny problem z ultraprzetwarzaniem taki, że najpierw albo rozbija się jakieś całkiem naturalne składniki jedzenia na czynniki chemiczne i znów buduje się żywność, albo niemal od początku buduje się żywność z wysoce przetworzonych składników. Rozbija się matrycę żywności i to bardzo ważne dla naszej satysfakcji z jedzenia oraz tego, jak organizm je przyswaja, bo różnią się na przykład skoki poziomu insuliny w zależności od tego, czy zjesz całe jabłko, jabłko obrane i pokrojone, smoothie bądź sam sok. To przykład jednego z ciekawszych wątków poruszanych w tej książce.
Bo z drugiej strony mamy moją naprawdę ogromną ochotę zweryfikowania informacji dotyczących zapotrzebowania kalorycznego i wniosku, który dość jednoznacznie przedstawiony jest w tym tytule, że ruch w zasadzie nie pomaga w chudnięciu i bez względu na to, ile będziemy się ruszali, nie spalimy w ciągu dnia więcej kalorii i że tylko faktyczne jedzenie mniejszej liczby kalorii sprawia, że chudniemy. Mi się wydawało, że najogólniej chudnie się od deficytu kalorycznego. Można też odnieść wrażenie, że autor wręcz potępia różne inicjatywy promujące aktywność fizyczną (bo wymienia tylko takie sponsorowane w dużej ogólności przez koncerny spożywcze produkujące ultraprzetworzoną żywność), w ogóle nie dostrzegając, że mają one nie tylko związek ze spalaniem kalorii.
Pod względem opisu technologii żywności, przytaczanych opisów rozmów z różnymi osobami, a nawet wniosków płynących z analizy badań naukowych, którą przeprowadzał autor, to naprawdę bardzo ciekawa książka. Ale z drugiej strony na przykładzie aktywności fizycznej widać, że jest ona tak skupiona na żywności, że niekiedy z pola zainteresowania autora znikają inne aspekty podejmowanych w niej tematów. Dowiedziałam się z niej mnóstwa nowych, ciekawych rzeczy, ale jednocześnie miałam poczucie, że w narracji autor nie do końca panuje nad tematem i momentami jego opowieści stawały się bardzo chaotyczne. Książka mogłaby być też trochę krótsza. Warto jednak zaznaczyć, że Ultraprzetworzeni ludzie naprawdę tłumaczą to, co zapowiadają w tytule i mają wyjątkowo akuratnego blurba - a to wbrew pozorom nie zdarza się często. Czy mogę wprost napisać, że tę książkę polecam - prawda jest taka, że nie jestem tego pewna. Dostrzegam jej dobre i słabe strony i nie mogę napisać, że zmarnowałam czas, słuchając, ale jednocześnie jeśli ktoś nie lubi książek niefikcjonalnych, ze skierowaniem raczej nieco bardziej w kierunku literatury niemalże popularnonaukowej i nie jest gotowy słuchać o naukowcach i artykułach naukowych, o chemii i biologii, to nie będzie książka dla niego. Bo choć wydaje się, że autor nieco próbuje, to nie można napisać, że to jest przystępny tytuł.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
LOVE, M
Nie sądzę, żebym przeczytała, chociaż lubię od czasu do czasu się dokształcić ;) Jakoś średnio mnie ta książka zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńSama staram się, na ile mogę, jeść zdrowo. Z naciskiem na "staram", bo co prawda nie kupuję gotowców, tylko gotuję, sporo w moim garnku jest warzyw, strączków etc., ale lubię smażyć. A panierka... mmm... Więc z tym zdrowym żywieniem u mnie różnie bywa.
Nie słyszałam wcześniej o tej książce. A czy bym przeczytała? Nie jestem pewna. Myślę że sporo wiem o żywieniu i nie sądzę, abym dowiedziała się nie wiadomo czego nowego 😉
OdpowiedzUsuńMyślę, że można w niej znaleźć sporo ciekawych informacji!
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją przeczytac :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że to bardzo oryginalna tematyka
OdpowiedzUsuńW sumie to jestem zainteresowana lekturą.
OdpowiedzUsuńCiekawa tematyka.
OdpowiedzUsuńTematyka zdecydowanie ciekawa- zwłaszcza, że tej przetworzonej żywności coraz więcej dookoła nas
OdpowiedzUsuńTemat na czasie.
OdpowiedzUsuńTemat bardzo ciekawy, lubię tego typu książki, jednak akurat ta pozycja chyba jest rozczarowująca
OdpowiedzUsuńZ jednej strony chciałabym przeczytać i dowiedzieć się, co z tym przetworzonym jedzeniem, ale z drugiej chyba wolę żyć w nieświadomości 😉
OdpowiedzUsuńJa nie lubiętego typu książek, więc tym razem odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich książek bez zakończenia. Rozumiem, że to książka przemyślenie ale spinające zakończenie to coś co jest podstawą. Przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Angelika