Po dość nudnym pierwszym sezonie, całkiem ciekawym drugim z entuzjazmem zaczęłam oglądać trzeci sezon "Elementary". Niestety już pierwszy odcinek zdecydowanie ostudził mój zapał.
Watson zamieszkała osobno, a Sherlock zniknął na kilka miesięcy w Londynie, w sumie wszytko pasuje do postaci, nic zaskakującego. Holmes wrócił z Wielkiej Brytanii tyle, że nie sam. Tu pojawia się ogromny problem w postaci Kitty- jego "protegowanej". Znienawidziłam ją od pierwszej sekundy na ekranie i z każdą nie lubiłam coraz bardziej. Nie pomogło poznanie jej dramatycznej i smutnej, nie da się ukryć historii. Obserwowanie jej relacji z Holmesem i Watson też nie było przyjemne. Niesamowicie mnie denerwowała. Twórcy jednak postanowili ulżyć nerwom i podzielić sezon na dwie części, co oznacza, że ku mojej uldze, wątek Kitty zakończył się na 12 odcinku. Jego rozwiązanie było ciekawe, a ja pod koniec nawet przekonałam się do "protegowanej". Z tym, że powtórzono motyw z zemstą z końcówki pierwszego sezonu. Trzeba odmówić oryginalności scenarzystom.
Wątek Kitty się zakończył i na pozostałe 12 odcinków chyba zabrakło pomysłu. Nie było nic co by je ze sobą jakoś ściślej łączyło. Za to pojawiało się jeszcze więcej epizodów zupełnie oderwanych od wcześniejszych, ale nie zaczynających żadnych innych wątków. To znaczy zagadki były jak zawsze, tylko elementy życia prywatnego bohaterów to totalny chaos, a dla mnie to jeden z najistotniejszych elementów serialu. Nie było też super finału, chociaż ostatni odcinek był całkiem mocny, szczególnie po takim sezonie. Oczywiście miał on swoje lepsze strony, ale nigdy nie były to całe odcinki, raczej fragmenty, z których później i tak nic nie wynikało. To jest najbardziej denerwujące. Jak coś się zaczyna, to dobrze by było to jednak skończyć, a tu tego brakuje. Nie wiem na ile pytań i czy w ogóle pojawi się odpowiedź w następnym sezonie.
W dwóch poprzednich recenzjach nie wspominałam, że Jonny Lee Miller całkiem mi odpowiada w roli Sherlocka, chociaż czasami robi tak dziwne miny, że nie mogę na niego patrzeć. Generalnie jego sposób bycia Holmesem jest charakterystyczny, ale nie przytłaczający. I Lucy Liu jako Watson też się sprawdza.
Tylko, że oboje oprócz aspektów detektywistycznych naprawdę niewiele mają do pokazania. Nie przestanę się czepiać nierozwijania wątków prywatnych. Chciałabym polubić te postaci bardziej, a mam wrażenie, że od pierwszego sezonu nic się nie zmieniło. Na 24 odcinki w dwóch pokazano trochę więcej z życia kapitana Gregsona i jego córki, i w 2 coś więcej o detektywie Bellu. Czyli w 20 powinno być o głównych bohaterach, to daje spore pole do popisu, ale nikt nie ma zamiaru się popisywać.
Wszystkie gify znalezione na tumblrze. |
Naprawdę wierzyłam, że mogę się wczuć w ten serial, ale jest on tak niesamowicie nierówny poziomem i nie wiadomo czego się spodziewać, a ja nie przepadam za rozczarowaniami. Będę czekała i oglądała następny sezon, ale liczę na jakieś zaskoczenie, bo 24 nudnych odcinków nie wytrzymam.
Trzymajcie się, M
PS. Na przyszły tydzień przygotowałam coś specjalnego, zupełnie nie związanego z Sherlockiem Holmesem.
Uwielbiam Holmsa,a nigdy nie słyszałam o tym serialu. Mówisz ,że cię nudził, ja tam go zobaczę :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten sezon wypadł tak słabo. Sama chyba niedługo zabiorę się za ten serial, bo jestem go bardzo ciekawa :))
OdpowiedzUsuńByłem trochę ciekawy w sumie, jak tam dalej Twoje zainteresowanie tym serialem będzie wyglądało. No i szkoda, że zabrakło tych wątków prywatnych, bo osobiście też najbardziej na to patrzę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
Słyszałam o tym serialu,ale nie oglądałam go.Jakoś mnie do niego nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńHolmesa znam tylko z wersji filmowej, nawet do książkowej jeszcze nie przysiadłam, mimo że mam na półce. Zupełnie nie wiem czemu się tak rozmijam z nim. Serialowo natomiast jestem jeszcze bardziej zacofana, bo chyba w ogóle nie wiedziałam (lub ewentualnie wypadło mi to z pamięci), że jest taki serial. Szkoda, że Cię ten sezon w pewnym sensie rozczarował.
OdpowiedzUsuń