W drugim tomie bardzo szybko poznajemy powód wstrętnego zachowania Willa. Naprawdę cieszę się, ze to miało jakąś przyczynę, bo już się zaczynałam martwić, że to po prostu okropna postać. Dodatkowo wiąże się to bezpośrednio z tym, dlaczego Will uciekł z domu. W rozwiązaniu problemu pomaga mu Magnus, ja mam do niego ogromną słabość więc bardzo się cieszę, że jest go dość dużo w "Mechanicznym księciu". Cały ten wątek bardzo ładnie wpisuje się w akcję i ją uspokaja. Był potrzebny, bo książka jest wręcz przeładowana.
Akcja, uczucia, akcja, uczucia. Na dosłownie każdej stronie coś się dzieje. Czytam sporo, ale tak dużej ilości działań i emocji na 500 stronach jeszcze nie spotkałam. Poczynając od poszukiwań Mortmaina, po przeżycia małżeńskie Charlotty i Henrego, po problemy z Jessamine i Natem, kolejny bal, treningi Sophie i Tessy prowadzone przez Lightwoodów i całe spektrum odczuć jakie może nam zapewnić bohaterka o dwóch adoratorach. I przeważnie są to mocno skrajne uczucia. Ale nie tylko Tessy. W czasie czytania "Mechanicznego księcia" dosłownie co dwie strony zmieniał mi się wyraz twarzy, raz śmiałam się w głos, zaraz szkliły mi się oczy, czasami niewiele brakowało, a krzyknęłabym z zaskoczenia. I tak w kółko. Dzięki takiej kumulacji wszystkiego książkę czyta się niesamowicie szybko, jeden wieczór.
W tym tomie opisy nie rażą, a są bardzo potrzebne, trochę jak retardacja. I nie ma tak wielu nowych postaci żeby rozwlekać się nad ich wyglądem. Pojawiają się wyżej wspomniani bracia Gabriel i Gideon Lightwoodówie. Imię drugiego z nich od razu skojarzyło mi się z Alekiem z "Darów Anioła", bo jeśli uważnie się je czytało to wiadomo, ze Gideon to jego drugie imię, i z tego powodu bardzo uważnie śledziłam poczynania imiennika w "Mechanicznym Księciu". I bardzo podoba mi się kierunek, w którym zmierza, zobaczymy jak zostanie to rozwinięte w następnym tomie.
Na jedną z moich ulubionych postaci drugoplanowych wyrasta Sophie- pokojówka w Instytucie. Chociaż ma pracę jaką ma, jest silną, niezależną dziewczyną, nie naiwną, ale przesympatyczną i często ma dużo racji w tym co mówi i robi.
Czekałam na rozwój postaci Tessy, ale doczekałam się zaledwie jednej istotnej i jednej nieistotnej informacji na jej temat. A poza tym ciągle było mniej więcej tak: widzi Jema: Jem, Jem, Jem; widzi Willa: Will, Will, Will. W pewnym momencie miałam już jej szczerze dość, ale plus za to, że podjęła jakaś decyzję.
Nie pozostaje mi nic innego niż jeszcze trochę poczekać na rozwiązanie wszystkiego w "Mechanicznej księżniczce".
LOVE, M
Pamiętam, że całą serię pochłonęłam w błyskawicznym tempie. Nie mogłam się od niej wprost oderwać. Książka dostarcza czytelnikowi wielu emocji, co bardzo mi się podobało :))
OdpowiedzUsuń