Hello!
Moje miasto rodzinne nie należy do wielkich metropolii, ale mamy muzeum. Obecnie prezentowana jest tam prezentowana wystawa "Zwykli niezwykli. Kult świętych w diecezji łomżyńskiej." Ktoś genialny skojarzył ten temat z książką Szymona Hołowni wydaną w styczniu 2015 roku "Święci codziennego użytku" i postanowił zaprosić go na spotkanie. Na które to wybrałam się z Mamą, która książkę zakupiła, ja przeczytałam i trochę napisałam.
A samo spotkanie było super, jak będziecie mieli kiedyś okazję iść i posłuchać jak mówi to wybierzcie się koniecznie, bo można się przeciekawych rzeczy dowiedzieć.
„Święci codziennego użytku” są książką zabawną, tam gdzie można, nawet bardzo, ale tam gdzie trzeba poważną, nie wpadającą jednak w tragiczne i dramatyczne tony, nawet gdy opisywany święty to męczennik bądź osoba cierpiąca, chorująca. Jednak co ważniejsze nie bez przyczyny to „święci codziennego użytku” - wielu z nich to osoby, których życiorysy są… normalne. Albo względnie normalne, biorąc pod uwagę czasy, w których żyli. Dlatego czytamy o świętym małżeństwie, które zostało święte, bo było małżeństwem, a nie dlatego, że przypadkiem dwójka świętych była mężem i żoną. Ba, nie wszyscy opisywani święci to święci wyniesieni na ołtarze. A nawet wśród takich znajdują się święci, ale uwaga prawosławni albo innych powiedzmy pokrewnych wyznań (nie jestem pewna jak działa „uznawanie” ich w wyznaniu rzymskokatolickim, ale nie dziwię się, że autor postanowił ich umieścić w książce). Bardzo ciekawa i inspirująca zbieranina postaci.
Moje miasto rodzinne nie należy do wielkich metropolii, ale mamy muzeum. Obecnie prezentowana jest tam prezentowana wystawa "Zwykli niezwykli. Kult świętych w diecezji łomżyńskiej." Ktoś genialny skojarzył ten temat z książką Szymona Hołowni wydaną w styczniu 2015 roku "Święci codziennego użytku" i postanowił zaprosić go na spotkanie. Na które to wybrałam się z Mamą, która książkę zakupiła, ja przeczytałam i trochę napisałam.
A samo spotkanie było super, jak będziecie mieli kiedyś okazję iść i posłuchać jak mówi to wybierzcie się koniecznie, bo można się przeciekawych rzeczy dowiedzieć.
„Święci codziennego użytku” są książką zabawną, tam gdzie można, nawet bardzo, ale tam gdzie trzeba poważną, nie wpadającą jednak w tragiczne i dramatyczne tony, nawet gdy opisywany święty to męczennik bądź osoba cierpiąca, chorująca. Jednak co ważniejsze nie bez przyczyny to „święci codziennego użytku” - wielu z nich to osoby, których życiorysy są… normalne. Albo względnie normalne, biorąc pod uwagę czasy, w których żyli. Dlatego czytamy o świętym małżeństwie, które zostało święte, bo było małżeństwem, a nie dlatego, że przypadkiem dwójka świętych była mężem i żoną. Ba, nie wszyscy opisywani święci to święci wyniesieni na ołtarze. A nawet wśród takich znajdują się święci, ale uwaga prawosławni albo innych powiedzmy pokrewnych wyznań (nie jestem pewna jak działa „uznawanie” ich w wyznaniu rzymskokatolickim, ale nie dziwię się, że autor postanowił ich umieścić w książce). Bardzo ciekawa i inspirująca zbieranina postaci.
Do najciekawszych
świętych należą: święty Józef z Kupertynu, święta Olga,
święty Mojżesz Etjopczyk, Maria Magdalena („nie była
prostytutką” - ode mnie: idźcie pooglądać National Geographic,
albo podobne kanały, gdzie są programy typu „Tajemnice Biblii”
i już będziecie wiedzieć, że Marie Magdaleny w samej Biblii był
co najmniej dwie, a to późniejsza tradycja łączy postaci i tworzy
z nich jedną), święty Roman Melodos, błogosławiony Oscar Romero
(jego historia zawsze bardzo mnie porusza i ogromnie przemawia do
wyobraźni), sporo miejsca poświęcone jest Aniołowi Stróżowi.
Ogólnie świętych jest 52 – po jednym na każdy tydzień roku.
Widać jak ogromną
pracę włożył autor w powstanie tej książki i to nie tylko po
bibliografii znajdującej się na końcu. Cytaty są nad wyraz trafne
i albo komentują, albo są komentarzem do omawianego aspektu życia
świętego. Jest mnóstwo wtrąceń na zasadzie: ktoś pisze też coś
tu – idź doczytaj, ewentualnie spytaj wujka Google i zobacz sobie
zdjecie/wizerunek.
Jest to też bardzo
osobista książka, z jakiejś przyczyny święci zostali przecież
wybrani. Tym powodem jest to, że autor ich lubi. Więc przy każdej
postaci jest jakieś osobiste, krótsze lub dłuższe świadectwo
działania bądź obecności tych świętych w życiu tak autora, jak i
jego rodziny, czy przyjaciół (Marcina Prokopa na przykład; zresztą
święty Prokop też jest). Co ma jeszcze jeden skutek czytelnik
zostaje zapoznany z osobistymi poglądami autora, z którymi może
się zgadzać bądź nie zgadzać, niektórych mogą miejscami razić,
ale ogólnie nie przeszkadzają w czytaniu. Chyba, że ktoś ma
ochotę mówić do książki, co byłoby chyba nawet dziwniejsze niż
gadanie do telewizora.
"Święci codziennego użytku" to bardzo przyjemna, ładnie i z pomysłem wydana (zapomniałam dopisać - na końcu dołączone są obrazki wszystkich świętych do wycięcia i noszenia np.: w portfelu), oraz ciekawa pozycja. Nie jest jednak moralizująca albo oceniająca, a takie rzeczy słyszałam. Co prawda zaprezentowane w niej sylwetki świętych to nie suche biografie, a okraszone są osobistymi doświadczeniami autora, ale nie jest to powód, aby je umniejszać.
"Święci codziennego użytku" to bardzo przyjemna, ładnie i z pomysłem wydana (zapomniałam dopisać - na końcu dołączone są obrazki wszystkich świętych do wycięcia i noszenia np.: w portfelu), oraz ciekawa pozycja. Nie jest jednak moralizująca albo oceniająca, a takie rzeczy słyszałam. Co prawda zaprezentowane w niej sylwetki świętych to nie suche biografie, a okraszone są osobistymi doświadczeniami autora, ale nie jest to powód, aby je umniejszać.
Pozdrawiam, M
Bardzo lubię książki pisane przez pana Hołownię :) wie jak dotrzeć do człowieka :)
OdpowiedzUsuńSzymona Hołownie nie sposób nie lubić! Jedna z niewielu osób w polskim showbiznesie, która tak otwarcie i bez moralizatorstwa mówi o wierze! A przy tym bardzo płodny pisarczyk! Może to dobra książeczka na prezent dla Matuli, która lubi takie klimaty? ;)
OdpowiedzUsuń