piątek, 12 kwietnia 2024

Ostatecznie nieprzystępna - Układ(a)ne

 Hello!

Zabierałam się za czytanie Układ(a)nych od prawie trzech lat... i mam wrażenie, że to odkładanie sięgnięcia po tę książkę miało mnie uchronić przed jej czytaniem. Niestety tytuł dużo bardziej mi się nie podobał, niż podobał (chociaż tak naprawdę to nie wywołał we mnie żadnych bardziej skrajnych emocji...) i dzisiaj postaram się opisać, dlaczego tak wyszło. 

Układ(a)ne

Tytuł: Układ(a)ne
Autorka: Aoko Matsuda
Tłumaczenie: Agata Bice
Wydawnictwo: Tajfuny

Korporacyjne mrówki w wielkim biurowcu zdradzają swoje największe sekrety. Zaglądamy przez okna, ale postacie nakładają się na siebie, żeby chwilę później się rozwarstwić. Kto tu jest kim? Śledzimy dziewczynę, która wkrótce bierze ślub, słuchamy protestujących kobiet w parku, przyglądamy się bohaterce, która zakopuje przedmioty w ogrodzie. Bohaterowie Układ(a)nych nie mają imion. Każdy może być każdym albo kimś zupełnie innym. To labirynt, który przypomina poukładane na sobie kolejne warstwy, a w nich kolejne opowieści.
Układ(a)ne to słodko-gorzkie spojrzenie na współczesny świat, w którym wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Aoko Matsuda przedstawia dylematy kobiet w społeczeństwie, absurdy życia korporacyjnego, presji i zobowiązań; pisze o miłości i mniejszościach, kobietach i mężczyznach, zawsze w niespodziewany i humorystyczny sposób. Bawi się formą i strukturą: bohaterowie zmieniają kształty i postać, proza zamienia się w dramat, a poważne tematy nabierają lekkości. Literacki majstersztyk pełen zabaw słownych i rytmu, który sprawia, że teksty wwiercają się w nas i zostają tam na długo.

(blurb; uwaga opis na przykład na stronie wydawnictwa nieco się różni - jest bardziej rozbudowany)

Książka ma siedem rozdziałów (choć tak naprawdę pięć części). Najdłuższy - i jednocześnie najsłabszy - jest rozdział pierwszy - tytułowy. Niestety jego jakoś oraz ogólny odbiór rozdziału nie nastawia pozytywnie do reszty lektury, która jest zdecydowanie lepsza i dużo ciekawsza niż część tytułowa. Większość moich uwag dotyczących tej książki odnosi się właśnie bezpośrednio do Układ(a)nych. Jednocześnie ten rozdział budził we mnie ambiwalencję: z jednej strony wydawało mi się, że rozumiem niektóre decyzje autorki dotyczące sposobu narracji, z drugiej - miałam wrażenie, że rzuca czytelnikowi niepotrzebne kłody pod nogi; z jednej - pewne zabiegi literackie wydają się podkreślać temat, z drugiej - sprawiają, że trudno cokolwiek zapamiętać o opowiadanej historii czy bohaterach. I tak z wieloma kolejnymi aspektami lektury - ostatecznie jednak skłaniam się ku stwierdzeniu, że to lektura nieprzystępna w odbiorze, co jeszcze postaram się wytłumaczyć.

Fakt, że bohaterowie (w całej książce, ale dalej skupiam się głównie na tytułowej części) nie mają imion, nie sprawia, że stają się everymanami, że łatwiej się z nimi utożsamić - zamiast tego sprawia, że trudno jest się połapać. Druga sprawa, że wbrew pozorom autorka nadaje swoim bohaterom dużo charakteru - choć buduje ich na pewnych archetypach, żeby nie napisać stereotypach - a z drugiej każe im wygłaszać bardzo ogólne (znów, aby nie napisać znajdujące się na skraju banalności) i nieszczególne przemyślenia. Niekiedy w literaturze wyłożenie pewnych oczywistości jest odświeżające i sprawia, że na pewne sprawy możne inaczej spojrzeć, ale to nie jest ten przypadek. A do wyrażania nieodkrywczych stwierdzeń nie potrzeba plejady nienazwanych pracowników biurowych, którzy mylą się czytelnikowi... 

Być może to połączenie everymanów z pewnymi ogólnymi spostrzeżeniami oraz pewnym poczuciem niejasności ma na celu podkreślenie nadrzędnego - a wypowiedzianego wprost - tematu tej książki, którym najwyraźniej jest poczucie niemożliwości wzajemnego zrozumienia się ludzi, brak możliwości komunikacji pomiędzy nimi oraz poczucie dezorientacji w społeczeństwie. Bohaterowie Układ(a)nych niemalże nie wchodzą ze sobą w interakcje (lub wręcz celowo ich unikają), a czytelnik poznaje jedynie ich przemyślenia na temat innych osób i świata - a większości to, że czują się oni niekomfortowo i niedopasowani do świata. Ich próby porozumienia spełzają na niczym. Bohaterowie mają dobre intencje, które są źle odczytywane, tworzą w głowie nieprawdziwe obrazy innych postaci. Książka ta pokazuje, że każdy człowiek zna tylko jedną perspektywę - swoją.

Doczytałam tę książkę do końca - jak wspominałam, pozostałe cztery części są ciekawsze niż pierwsza na każdym poziomie - ale ani nie sprawiła mi ona szczególnej literackiej przyjemności, ani nie była jakimś wyzwaniem intelektualnym. Wydawało mi się, że będzie ciekawsza pod względem formalnym, ale poza pojedynczymi wstawkami oraz rozdziałami „Stek wodoodpornych bzdur”, jest dość monotonna. Chyba opis książki obiecuje więcej niż treść Układ(a)nych rzeczywiście zawiera.

Trudno mi też zgodzić się z częścią opisu wydawnictwa: „Literacki majstersztyk pełen zabaw słownych i rytmu, który sprawia, że teksty wwiercają się w nas i zostają tam na długo”. Być może japoński oryginał jest w tym względzie ciekawszy, natomiast nie udało mi się tego odnaleźć w tłumaczeniu (może poza rozdziałami „Stek wodoodpornych bzdur”, które - jak mi się wydaje - zawierają także cały potencjał humoru tej książki, bo w innych częściach nieszczególnie go dostrzegłam). Za to widziałam „Winda zjeżdżała w dół” przynajmniej dwa razy, a jest to usterka, na którą zwraca się uwagę początkującym redaktorom (czy można zjeżdżać w górę?), pojawił się akapit, w którym powtórzono być/był 5 razy, zauważyłam też kilka dość zaskakujących, naprawdę drobnych, ale jednak, usterek w składzie. Nie wyczułam także szczególnego rytmu tekst. Napisanie, że książka była nudna to nadmierna niesprawiedliwość, ale na pewno nie zapadnie mi w pamięć.

Nie mogę pozbyć się uczucia, że pierwszy rozdział wyświadcza Układ(a)nym niedźwiedzią przysługę i gdyby na przykład rozpocząć ten zbiór pierwszą częścią „Steku wodoodpornych bzdur” całość byłaby nieco ciekawsza w odbiorze. A niestety tytułowe opowiadanie nie nastraja dobrze do reszty książki. Która jest naprawdę, naprawdę warta uwagi i napiszę to raz jeszcze - jakość pozostałych tekstów jest o poziom wyżej niż tytułowego. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Pozdrawiam, M

5 komentarzy:

  1. Chętnie przeczytąłabym tą książkę. Niemal wcale nie znam literatury japońskiej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci szczerze, że jak przeczytałam opis to stwierdziłam, że to pozycja dla mnie - jednak im dalej zagłębiałam się w Twojej recenzji, to nie jestem już tego taka pewna.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, to zdecydowanie książka nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybym miała okazję to pewnie bym przeczytała, jednak teraz sądzę że to pozycja nie dla mnie i wolę nadrobić swoje zaległości :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3