sobota, 13 sierpnia 2016

Manga Shakespeare "Hamlet"

Hello!
Dawno, dawno temu, w kwietniu, przygotowywałam notkę na temat Szekspira w anime (tu możecie ją przeczytać) i trafiłam na informację o mangowych wydaniach jego dzieł. Wiadomość podana była jako ciekawostka i nieszczególnie zagłębiałam się w temat. Także dlatego, że nie wierzyłam, że mogłabym gdziekolwiek te komiksy dorwać. Do czasu, bo w Niemczech spotkałam osobę, która w swojej biblioteczce posiadała tego "Hamleta". Gdy go zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, a potem miesiąc zabrało mi zebranie się w sobie i zapytanie, czy mogłabym mangę pożyczyć (dobrze, że jestem tu 6 tygodni; niedobrze, że jestem nieśmiałą introwertyczką, ale gdy się przełamałam, zapytałam i pożyczyłam byłam najszczęśliwszą osobą na świecie). Takim oto cudem dzisiaj możecie przeczytać moje wrażenia o mangowym "Hamlecie". 


A zacznę od jego najsłabszych stron. Ogólnie jest bardzo ładnie narysowany, momentami wręcz super artystycznie, ale zdarzają się bardzo nieforemne kadry i niekiedy są problemy z wyglądem i proporcjami postaci, co nie razi po oczach bardzo, ale momentami wybija z rytmu czytania. Na niektórych stronach jest także za dużo rastrów i nie można się skupić ani na rysunkach, ani na czytaniu, bo wzrok się mąci i oczy bolą. Druga kwestia, to brak podziału na rozdziały, akty, cokolwiek. Akcja jest ciągła i jeżeli dla kogoś byłoby to przypadkiem pierwsze zetknięcie z Hamletem, mógłby mieć problem ze zrozumieniem, gdzie i kiedy dane wydarzenia mają miejsce, bo brakuje także narracji, tych dodatkowych informacji umieszczanych w prostokątnych panelach, a nie będących wypowiedziami bohaterów. Brak podziału na mniejsze części owocuje także tym, że po bardziej dramatycznych wydarzeniach czytelnik nie ma możliwości odetchnąć i dokładnie ich przemyśleć, a na kolejnej stornie może się zdarzyć wręcz coś zabawnego. Z poważniejszych uwag, to wszystko. 


Co prawda na okładce napisane jest manga, ale "Hamleta" czyta się jak normalną książkę, nie jak mangę, tzn. nie od tyłu i podobnie poszczególne kadry czyta się także od lewej do prawej, nie odwrotnie. Ogólnie mam pewne wątpliwości czy można to nazywać mangą, ale to kwestia do osobnego rozważenia. "Hamletowi" bowiem przypada szczególny tytuł bycia pierwszą mangą, którą przeczytałam w całości (teraz się muszę przyznać, że mimo mojego twierdzenia, że mang nie czytam, to jednak kilka miałam w rękach i przez parę rozdziałów przebrnęłam) i pierwszą książką, którą przeczytałam po angielsku.
"Być czy nie być"

Wróćmy jednak do samego "Hamleta" . W jednym słowie: jest super i zaraz postaram się wyjaśnić dlaczego. Akcja zostaje przeniesiona do przyszłości, mamy rok 2107 (sto lat od daty wydania), zmiany klimatu zniszczyły Ziemię, teraz cybernetyczny świat, pogrążony w ciągłym strachu przed wojną. Pierwsze strony są kolorowe i stanowią prezentację poszczególnych postaci - warto zwrócić uwagę na Rosencratza i Guildensterna oraz Ofelię. Później następuje właściwy komiks.
Nie spodziewałam się, że "Hamlet" będzie także zabawny. A autorka doskonale wykorzystuje mangowe chwyty, by tam gdzie się da, podkręcić śmieszność.

Czytałam w swoim życiu "Hamleta" wiele razy, widziałam kilka filmów i nagrań ze sztuk, niedane było mi jeszcze widzieć go na scenie, ale nic, co zobaczyłam, nie zrobiło ma mnie takiego wrażenia jak manga. Jeśli nawet tłumaczenie jest już formą interpretacji, nie mówiąc o filmach u sztukach, czym będzie zrobienie rysunkowej wersji? Odpowiedź jest łatwa, to także pewna interpretacja i spojrzenie na treść dramatu z perspektywy osoby, która "Hamleta" narysowała, a pani nazywa się Emma Vieceli. I jej punkt widzenia tej sztuki bardzo mi odpowiada. Jeszcze nigdy nie czułam tak bardzo, że być może zbliżam się do zrozumienia "Hamleta" jak po przeczytaniu mangi.
Biedna Ofelia

Hamlet jest szalony, wie o swoim szaleństwie i nie zamierza nic z nim robić, tylko mu się poddać. Kwestia zemsty jest zepchnięta na drugi plan (mam wrażenie, że jest, to z resztą bardzo częsty trop - nie przywiązywanie wagi do ducha starego Hamleta). Ponad to jak na Hamleta jest dość energiczny i błyskotliwy. Autorka też bardzo, bardzo wyraźnie zaznaczyła zmianę jaka w nim zachodzi po spotkaniu z duchem ojca. Gdyby ktoś się zastanawiał to moją ulubioną postacią z "Hamleta" jest Ofelia, a kwestią, która interesuje mnie najbardziej w całej sztuce, to czy Hamlet ją kochał czy nie. W tej wersji książę definitywnie ją kocha, a potem nienawidzi siebie za to co jej powiedział. Sama Ofelia zaś nie jest ani nieszczęśliwym, naiwnym dzieciątkiem, głupią małolatą, tylko wydaje się całkiem świadomą swojej kobiecości, uroczą osóbką, która została zmanipulowana przez ojca, a potem nie potrafiła sobie poradzić z tym co usłyszała. Z resztą główną cechą Poloniusza jest jego obsesja na punkcie córki i upatrywanie szaleństwa Hamleta w miłości do niej. Nie wydaje mi się aby w dramacie jego rola była tak jednoznaczna, ale tutaj tak jest. Być może dlatego moment jego śmierci nie robi tu żadnego wrażenia. Wracając jeszcze na moment do Ofelii, czytając chwilami miałam wrażenie, że pani Emma podziela moje odczucia wobec bohaterki, łącznie z tym, że uśmiercanie jej to głupi pomysł i postanowi tego nie robić. Ale niestety "Hamlet" jest bardzo wierny tekstowi dramatu. A ja jeszcze nigdy w życiu tak się nad historią księcia Danii nie zryczałam. Jak wspominałam mangowa forma poruszyła mnie najbardziej ze wszystkich z jakimi miałam styczność do tej pory.


Reszta jest milczeniem, ale zawsze w "Hamlecie" rozbrajała mnie pojawiająca się tam nie wiadomo skąd Polska. W sumie, to chciałabym wiedzieć czemu Szekspir ją wybrał. 

Love, M

2 komentarze:

  1. Sama nigdy jeszcze nie miałam mangi nawet w rękach, jednak najwyższy czas to chyba zmienić. Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie odbierasz tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z mangą u mnie krucho i z oglądaniem czegokolwiek. Z zasady czytam :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3