niedziela, 21 sierpnia 2016

Podobno idealne ("5 centymerów na sekundę")

Hello!
Filmy Studia Ghibli mają jedną wadę - wszystkie postaci wyglądają tak samo. Dlatego postanowiłam poszukać czegoś innego. Idąc tropem popularności i poleceń wybrałam "5 centymetrów na sekundę" i chyba jednak powrócę do sprawdzonego Ghibli. Spoilery.



Animacja podzielona jest na 3 rozdziały, każdy to inny etap życia bohaterów - dzieciństwo, później to nastolatkowie, a w ostatnim epizodzie dorośli. W pierwszej części poznajemy przeszłość: początek znajomości bohaterów, ich rozdzielenie z powodu przeprowadzki dziewczyny. Podróżujemy razem z Tohno na ostatnie spotkanie z nią, ponieważ on także się przeprowadza i to jeszcze dalej, i nie będą mieli już możliwości się spotkać. Chłopak jedzie pociągiem, który, przez śnieg, ma ogromne opóźnienie (a tyle się słyszy o punktualności w Japonii), ale Akari wciąż czeka na stacji. Dzieci spotykają się rozmawiają, całują i gdy chłopak odjeżdża życzą szczęścia. Kolejny segment. Kilka lat później, szkoła do której przeniósł się bohater. Jedna z jego koleżanek od zawsze go kocha i obserwujemy jej próby wyznania mu uczucia. W końcu się na to nie decyduje, chociaż chłopak jest dla niej miły, ale ona zauważa, że żyje on obok, ciągle myśląc o kimś innym. A tym kimś jest Akari, oczywiście. Trzecia część bohaterowie są dorośli, Tohno miał pracę, ale ją rzucił, a Akari ułożyła sobie życie. Zasadniczo cała ta część to piosenka. Bardzo ładna z resztą. 


Tym razem czytałam opinie i komentarze przed obejrzeniem. Wszyscy są zachwyceni, piękne, smutne anime, nie mogę mówić z zachwytu, codzienność pokazana tak pięknie, takie zwyczajne rzeczy przedstawione tak niesamowicie. I zastanawiam się czy widzieliśmy tę samą animację. Po pierwsze trudno uwierzyć, że dla 13-latka cała ta znajomość może być tak ważna i tak filozoficzna. Po drugie to film dla rodziców mówiący: nie przeprowadzajcie się, bo jak oddalicie swojego syna od jego najlepszej przyjaciółki, to nie poradzi sobie w dorosłym życiu. To chyba najbardziej fascynujący element - fakt, że widzimy tę historię właśnie z perspektywy chłopaka oraz to, jak mocna relacja łączy go z Akari i jak ogromny wpływ będzie ona miała na jego dorosłe życie. Po trzecie, to nie jest smutne. Nawet jeśli 50 osób napisało, że jest. "5 centymetrów na sekundę" jest pod niektórymi względami bardzo życiowe i prawdziwe, ale nie smutne. To, że chłopak od 13 roku życia nie mógł pogodzić się z tym, że nie będzie z dziewczyną, która mu się wtedy podobała i jako dorosły facet dalej o niej myśli, owszem jest smutne, ale z zupełnie innych powodów niż argumentują ludzie zachwycający się animacją. 


Jedno jednak trzeba filmowi przyznać - wizualnie to coś wspaniałego. Jednak też nie do końca, bo postaci wyglądają jakby były wycięte z zupełnie innej animacji i wklejone w naprawdę piękne i dopracowane tła (obrazek poniżej). Szczególnie razi to w oczy w pierwszej części, później można się przyzwyczaić. Albo nie patrzeć na postacie - naprawdę niewiele się straci - i zwracać uwagę tylko na to co za nimi. 


Twórca tego anime uważany jest za mistrza strony wizualnej swoich filmów jednak od strony fabuły jest bardzo źle, a ludziom łatwiej oglądać coś nieco mniej estetycznie i dokładnie zrobionego, ale z niesamowitą historią, niż odwrotnie. Dam Makoto Shinkai'emu kolejną szansę, bo możne cudo łączące na odpowiednim poziomie oba te aspekty filmu także stworzył.

Pozdrawiam, M

5 komentarzy:

  1. Oglądałam to anime na prawdę daaawno, ale doskonale pamiętam towarzyszące temu emocje. Dla mnie przedstawiona historia była piękna i hmm.. nieco bolesna. Smutku czy jako takiego wzruszenia we mnie nie wzbudziła, bardziej było mi szkoda głównego bohatera. Mimo że dorosły fizycznie, psychicznie wciąż mały chłopiec. Szkoda, że nie pozwolił sobie na to, by dojrzeć emocjonalnie. Początkowo nie miałam dla niego zrozumienia, ale im dłużej rozmyślałam nad ostatnią sceną, tym byłam bardziej przekonana, że ot teraz coś do niego dotarło i zacznie żyć własnym życiem. A przynajmniej tego bym chciała ^^.
    Myślę, że większym problemem może stanowić fakt, iż dla większości ludzi, przedstawiona historia może być zwyczajnie nudna. Znam wielu, którzy po pewnym czasie nie są w stanie przytoczyć, o czym w ogóle była fabuła :P Dlatego to anime jest po prostu dla tych, co gustują w tego typu klimatach.
    Byousoku cenię sobie głównie przez powstały klimat (zarówno muzyka jak i grafika), mocno przyczynia się do końcowego efektu 'wow' (który nie musi być pozytywny ;p ). Może właśnie o to chodziło, że historia ma być zepchnięta na drugi plan, by była ona tylko tłem dla tych pięknych obrazów?
    Ja zawsze staram sobie nie przekładać anime na "jakby to było w życiu realnym", bo to na prawdę psuje rozrywkę (wiem, bo sama często to robię).

    Może jeśli nie Byouskoku... to "Kotonoha no Niwa" Cię zainteresuje? (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie znajdę współczucie dla bohatera, ale być może faktycznie przydałby się 4 epizod, pokazujący, że on także ułożył sobie życie.
      A obrazy, niestety, też nie zawsze są piękne. Mam wrażenie, że całe to anime jest za mało spójne.
      Ahh wiem, że nie powinno się tego przekładać, ale ta konkretna animacja aż się prosi o takie realistyczne podejście :>
      A film, o którym wspominasz mam w planach ;)

      Usuń
  2. Jak ja dawno nie oglądałam anime, może to pora aby przerwać tą przerwę i obejrzeć coś nowego :) Wizualnie na podstawie zdjęć bardzo mi się podoba :) Jednak coś czuję, że odzwyczaiłam się od tego gatunku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym to oglądnąć. Ten tytuł jest już od dłuższego czasu na mojej liście "Must Watch!" :D

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3