Hello!
Świąteczną tradycją wrażenia na bieżąco ze specjalnego odcinka "Doctora Who" - "The Return of Doctor Mysterio".
Od poprzedniego sezonu moja relacja z Doctorem jest bardzo skomplikowana, nieszczególnie czekałam na ten odcinek, ale dziwnie bym się czuła, gdybym nie obejrzała go tuż po świętach.
Zaczynamy.
Komiks, a to ciekawe.
Doctor-nietoperz i dzieciak, co go nie chce wpuścić, bo trzeba zawołać mamę, grzeczny chłopczyk.
Mleko i ciastka, MIKOŁAJ!
Więcej komiksów! A Doctor taki błyskotliwy i taki do tyłu.
Ale ma nawet swój superbohaterski pseudonim.
Jaki milusi.
Grant to zjadł jak nic. No, wiedziałam.
Oooooooooooooooooooooooooooooooooooooo
Więcej dzieci w odcinku, naprawdę sympatycznie. W końcu nasz bohater jest nianią.
I superhero jednocześnie.
Robi się jeszcze ciekawiej. Jakaś większa intryga się szykuje.
Akuku!
Trochę to straszne.
BOHATER! O, tak, jest super.
Nie użyjesz tej mocy. Taaa, jasne...
Wielka moc to wielka odpowiedzialność <3
Ohhhh, to trochę wyjaśnia. Trochę dużo.
Co ciekawe, Doctor faktycznie wydaje się przejmować losami Granta.
TIGER!
Pani dziennikarka jest nawet ciekawsza niż się wydawało. A intryga straszniejsza.
Doctor jest prawie dumny z Granta.
Śliczna scena z rozmową telefoniczną.
Co ten Doctor kombinuje. Jakoś się narracja cały czas rozjeżdża na część Doctora i Granta i są ze sobą jednak zbyt lekko połączone. Ale ogląda się tak dobrze, że prawie nie zwraca się na to uwagi.
Ale Doctor cały odcinek jakiś taki nieswój.
Tokio? To by wyjaśniało wcześniejsze sushi. I popijają herbatkę w czarkach.
Kolacja poszła w dobrą stronę... A ona nie patrzy! I za późno.
Chociaż w sumie ci kosmici jacyś mało oryginalni, było już tyle podobnych planów i w sumie podobni kosmici też już byli... Ale akcent tego odcinka położony jest zupełnie gdzie indziej, więc nawet niekoniecznie ciekawi przeciwnicy nie rażą.
Ale okazja, aby wcisnąć wszystkie możliwe przyciski na konsoli zawsze jest dobra.
Nowy Jork taki biedny, zawsze muszą go atakować, a nawet nie jest stolicą.
Urocze.... <3
Ładną mówkę miał Doctor na koniec, wzruszyłam się. On chyba też.
Zapowiedź sezonu chyba przekonała mnie do Bill, a bardziej dlatego, że widziałam Nardola, który także tam będzie więc jestem nieco spokojniejsza. A także urywki z odcinków zapowiadały całkiem ciekawe przygody.
Bardzo miło spędzona godzina, bawiłam się naprawdę dobrze oglądając odcinek świąteczny i myślę, że nawet będę do niego wracać. Warto jeszcze wspomnieć, że aktorzy Justin Chatwin (Grant, niania, superhero) i Charity Wakefield (Lucy, dziennikarka) wykonali kawał świetnej roboty.
Pozdrawiam, M
Jakoś nigdy nie mogę się zabrać za oglądanie "Doctor Who" :/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa ogladalem wlasnie na http://www.tvso.pl/doctor-who/
OdpowiedzUsuńNie oglądałam i w najbliższym czasie nie planuję.
OdpowiedzUsuń