niedziela, 28 września 2025

Wszystko, o co chciałam zapytać blogerkę [wywiad Kasia – Myśli z Głowy Wylatujące]

 Hello!

Wspominałam kiedyś, że do wymyślania wywiadów potrzebuję trochę weny – w tym przypadku przyszła ona, gdy szykowałam blogowy wpis urodzinowy i przeglądałam komentarze z zeszłego roku. Przeczytałam komentarz Kasi z bloga Myśli z Głowy Wylatujące, odnoszący się do blogowania i pomyślałam, że warto byłoby zagłębić się w temat, czy…

Blogi i blogowanie umiera?

Kurde, nie wiem. Wśród moich obserwowanych mam sporo blogów, które dalej są aktywne i regularnie coś dodają. Jednak nie wiem, ile nowych blogów się pojawia, bo po prostu ich nie szukam. Sama teraz bardzo rzadko odwiedzam inne blogi. Mój blog też umiera, ale ciągle staram się go reanimować i nie porzucać.
Nie chciałabym, aby blogowanie umarło. Nie ufam na tyle kontom w Social Mediach, aby tylko i wyłącznie się tam udzielać. Mogą zniknąć w chwilę. Wystarczy włamanie, brak możliwości odzyskania hasła i koniec. Sama w maju walczyłam z włamaniem na konto i odzyskanie go zajęło mi dobre pół godziny, ale się udało. Jakby się nie udało, to bym założyła nowe konto, ale naprawdę byłoby mi szkoda tego wszystkiego. Coś, co się budowało latami przepada. Z blogiem wydaje mi się, że jest mniejszy problem. Można nawet sobie dodać drugiego maila jako administratora i na dłużej zachować dostęp w razie problemów. Nie jest się też tak uzależnionym od algorytmów. 

I drugie pytanie połączone z pierwszym – a może to nie tyle umieranie blogowanie, co panuje brak zastępowalności pokoleń. Znajome blogerki zaczynały pisać w gimnazjum/liceum, pisały jeszcze na studiach, ale gdy zaczęły pracę – na blogowanie nie starczało czasu. I o ile z jednej strony znam też wiele blogów założonych przez osoby pracujące, z rodzinami i dziećmi, to z drugiej – nie widzę raczej blogów zakładanych przez obecne licealistki – tu od razu startujemy z poziomu Instagrama/TikToka.

Bardzo możliwe. Nie mam pojęcia właśnie, ile osób teraz tworzy blogi. Na pewno widzę osoby w wieku gimnazjalnym/licealnym, które zakładają konta na Instagramie czy Tik-Toku, ale nie kojarzę nikogo tak młodego, kto by miał bloga. A szkoda. Uważam, że to doświadczenie w pisaniu bardzo dużo daje. Problem jest też w tym, że młode osoby mają coraz większe problemy z przyswajaniem długich treści i koncentracją (w sumie nie tylko młodzież szkolna, widzę to też sama po sobie).

I trzecia kwestia – wydaje mi się nieprawdą, że nikt nie czyta blogów. Powstaje niewiele nowych blogów (a przynajmniej ich nie widzę) i niektóre osoby przestają pisać, ale nawet na swoim blogu obserwuję powolny, ale przyrost czytelników. 

U mnie jest to samo. Mimo niewielkiej aktywności w obecnym roku, to pojawiają się nowi czytelnicy. Rzadko kiedy zdarzy się u mnie wpis, który w ogóle nie ma komentarzy. Jak w tamtym roku regularnie pisałam, to naprawdę aktywność była bardzo fajna.

Omówiłyśmy bolączki środowiska blogowego, więc teraz wypadałoby Cię w końcu przedstawić. Od siebie zacznę od tego, że mamy bardzo podobny blogowy staż – Myśli z głowy wylatujące powstały w kwietniu 2013 roku, a Mirabell w sierpniu 2012.

W 2013 roku to jeszcze nawet nie były Myśli z głowy wylatujące, tylko Świat według Kasi. Jakieś 1,5 roku później wpadła mi do głowy ta nazwa, a w 2019 zmieniłam adres, aby było spójnie.
Zaczynałam bloga, kończąc szóstą klasę podstawówki, a obecnie skończyłam studia magisterskie z chemii i dostałam się na doktorat. Te 12 lat temu nie uwierzyłabym w obie te rzeczy – że blog będzie dalej istniał, a ja zacznę karierę naukową. Co prawda, moje obecne życie odbija się na blogu – nie zawsze mam czas albo głowę do czytania książek i pisania o nich (albo pisania czegokolwiek), dlatego aktywność jest taka, jaka jest.

Cykl wywiadów na blogu nazywa się Wszystko, o co chciałabym zapytać… i z założenia moja rozmowa z Tobą miała być rozmową z koleżanką-blogerką, ale może w tym momencie czujesz się już bardziej instagramerką lub jeszcze inaczej definiujesz swoją obecną działalność w sieci?

Szczerze, czuję się blogerką niż Instagramerką. W Instagramie mi wiele rzeczy nie pasuje i drażni. Przede wszystkim mało miejsc na tekst i obecnie preferowanie formy krótkich wideo. Blog daje mi dużo większe możliwości, jeśli chodzi o pisanie, a to najbardziej lubię.


Twój blogowy staż może wyjaśniać, dlaczego – gdy zobaczyłam Twoje posty na Instagramie „Jestem czytelniczym dinozaurem…” – skomentowałam jedną z Twoich karuzel. Zazwyczaj tego nie robię, ale poczułam, że jestem „wśród swoich”. Stawiam taką tezę, że blogerka z Instargamem to jednak nieco inny typ twórcy niż osoba, która od początku działa tylko na Instagramie.

 
Też mam takie wrażenie. Szczególnie teraz, kiedy dominują te krótsze formy. W sumie mogę się wypowiadać tylko o bookstagramie, a to jest dość specyficzne miejsce i wygląda inaczej niż np. profile modowe. Porównują blogi i bookstagramy wyraźnie widzę, że nacisk jest stawiany na inne rzeczy. Blogi to bardziej rozwinięte recenzje, a z kolei bookstagramy to dużo wpisów okołoksiążkowych, humorystycznych rolek czy grafiki, które ktoś będzie udostępniał, bo się z tym zidentyfikuje. Taki w sumie był zamysł Dinozaurów – dać coś, z czym można będzie się identyfikować, aby przyciągnąć do siebie nowe osoby. Algorytmy są bezlitosne i nie ma co udawać, że się na nie zwraca uwagi. Tym bardziej, że ja Instagrama zakładałam, aby mieć łatwiejszy kontakt z obserwatorami, więc gdy ten kontakt zanikał, bo moje wpisy się nie pokazały, musiałam zacząć kombinować.

Migracja blogerek na Instagram jest niezaprzeczalna, ale zastanawiam się, jak Ty ją obserwujesz? Znam przypadki, gdy ktoś rzeczywiście zaczął udzielać się tylko na Instagramie i dalej tworzy o książkach/kulturze, ale znam też przypadki, gdy Instagramy koleżanek-blogerek zostały ich bardziej prywatnymi przestrzeniami.

W sumie nie obserwuję. W pewnym momencie po prostu treści, które odbieram na blogach i na Instagramie się rozjechały. Jedynie zauważyłam, że osoby, które zaczęłam obserwować na początku (2019) już zrezygnowały i z Instagrama, i z blogowania. W przypadku tych Instagramów książkowych, to po prostu konto znikało albo nic się na nim nie pojawiało. Było kilka takich kont, ale bez blogów, gdzie ktoś zaczął mniej pisać o książkach, a więcej swoich prywatnych spraw i często przestawałam obserwować takie osoby, jeśli nie miałam z nimi większego kontaktu.

Jak było w Twoim przypadku – kiedy założyłaś Instagrama i zaczęłaś na nim prężnie działać? Miała to być forma uzupełnienia bloga, może początkowy był to Twój profil prywatny, czy miałaś jeszcze jakieś inne motywacje?

O, fajnie się tutaj wszystko podsumuje. Instagrama założyłam w 2019 roku jako takie konto typowo pod bloga, aby mieć lepszy kontakt z odbiorcami. Po jakimś miesiącu czy dwóch ewoluował całkiem w bookstagrama i tak zostało. Teraz nie wyobrażam sobie pisać tam o czymś innym niż książki czy czasem filmy.

Mam wrażenie, że działalność na Instagramie też się zmienia – nie widzę tylu, ile wcześniej fal nowych premier książkowych. Pamiętam, gdy w 2022 roku przez dobry miesiąc, co drugie zdjęcie książki, które widziała na IG, to było „Malibu płonie” – teraz już dawno nie widziałam podobnego szumu. Nie wiem, czy to wydawnictwa zaczęły zmieniać swoje strategie, czy to IG – zarówno algorytmy, jak i popularność rolek – się zmieniło.

Nie wiem, czy pamiętasz, ale właśnie od 2021 do 2023 robiłam plebiscyt „Najgłośniejsza książka roku”, bo zauważyłam, że są książki, które wyjątkowo się wybijają. Przestałam robić to w 2023, bo nie miałam głowy, aby tego pilnować i robić raz w miesiącu, ale też był coraz mniejszy sens. Myślę, że dobrze wyszło, że odpuściłam. 
Wydaje mi się, że to kwestia przesytu. Po prostu miesięcznie wychodzi tak wiele książek, że nie są w stanie się przebić. Druga kwestia, że recenzje się mniej klikają. Tylko najpopularniejsze konta muszą też dawać inne, powiedziałabym, że mniej wymagające od czytelnika, wpisy niż recenzje. 

Wracając do Twojego komentarza, który zainspirował ten wywiad, napisałaś w nim: „[na blogu] Więcej pracy trzeba włożyć w dotarcie do nowych osób, ale też jest to wykonalne”. Masz jakieś sprawdzone sposoby na docieranie do nowych czytelników? Nie ukrywam, chętnie poznam jakieś dobre patenty.

Po prostu komentuję inne blogi, ale nie zapraszam do siebie. Sprawdzam, czy osoby, które komentują inne blogi, prowadzą własne i tak do nich docieram. 
Może też próbować pisać wpisy zoptymalizowane pod SEO i liczyć na ruch z przeglądarki. 
Próbowałam też wrzucać linki na konto na X oraz grupki na fb, ale mi się odechciewało.

Pytanie zza kulis prowadzenia bloga - zdarzało Ci się usuwać wpisy? Lub głęboko je zmieniać i aktualizować? I dlaczego? Mam wrażenie, że teraz to zupełnie niekontrowersyjny temat, ale kiedyś czytałam, że usuwanie treści z bloga to oszukiwanie czytelników.

Oczywiście. W 2019, kiedy uznałam, że chcę bloga prowadzić na poważniej, usunęłam bardzo dużo wpisów. Przede wszystkim usunęłam wpisy z lat 2013–2015, gdzie pisałam więcej o tym, co się u mnie dzieje i pojawiały się konkretne osoby. Usunęłam też wpisy z muzyką, bo coś pozmieniało w bloggerze i nie szło tej muzyki odtworzyć z powrotem (pewnie kwestia praw autorskich). 
Usuwałam głównie ze względu na prywatność moją i innych. Też na koniec liceum nie miałam kontaktu praktycznie z nikim, kto się wtedy przewijał, więc nie chciałam żadnych problemów.

A może kojarzysz inne rzeczy związane z blogowaniem pod hasłem „kiedyś były czasy, a teraz to nie ma czasów” – na przykład akcje z pytaniami i nominowaniem kolejnych osób. W pewnej części przeniosło się to na Instagrama, dzięki łatwości oznaczania innych osób, ale jednocześnie mam wrażenie, że na IG te zabawy nie mają takiej mocy poznawania innych osób i budowania społeczności. A z drugiej strony maratony czytelnicze czy miesiące jakieś literatury organizowane przez różnych bookstagramerów – do wyboru do koloru, wydaje się, że są bardziej otwarte i łatwiej się o nich dowiedzieć niż o tych organizowanych na blogach.


Głównie kojarzę te posty typu LBA  i nominowanie innych osób. Pamiętam, że część narzekała, że jest to łańcuszek, ale mi zawsze było miło, kiedy ktoś mnie w ten sposób docenił. Co prawda TAGi z nominowaniem mnie drażniły, bo nikt mnie nigdy nie nominował. :D
Weekendowych maratonów zaczęło mi brakować, więc sama zaczęłam je organizować na Instagramie. Tylko nie pamiętam, czy to było po tym, jak obroniłam licencjat czy po pierwszym roku magisterki, który mnie przetyrał do granic możliwości (nie byłam w stanie się uczyć na ostatni egzamin i cały dzień przeleżałam w łóżku).

Trochę nawiązując do poprzedniego pytania – IG wydaje się jednak bytem efemerycznym, łatwym, dostępnym, ale na którym nie pozostaje wiele śladów działalności (chociaż można umieszczać storsiki w wyróżnionych). Jedną z moich ulubionych rzeczy na blogu jest kalendarium postów i wyszukiwarka. A gdy przychodzi mi znaleźć coś na Instagramie (i to zarówno na własnym profilu - a miałam takie okresy w czasie studiów, że zamieszczałam tam zdjęcia codziennie, jak i ogólnie, gdy coś wpadnie mi w oko, ale tego nie zapiszę, szanse, że to znajdę, są prawie zerowe), to mam często ochotę się załamać. Z jednej strony pewna ulotność IG ma swoje zalety, z drugiej wydaje się, że to jednak nie jest tak stabilne medium jak blogi. 

Tak, dokładnie. Uwielbiałam blogi, które miały archiwum wpisów. Z wyszukiwarki na moim własnym blogu korzystam regularnie. Z kolei szukanie czegoś na Instagramie, to jest dramat. Jeśli jest jakieś 100 postów, to nie ma problemu, ale przy 400 jak u mnie to masakra jakaś. Szkoda mi, że Instagram usunął funkcje takich albumów. Dla mnie to było bardzo fajne, jeśli chodzi o porządkowanie wpisów, aby później do nich wracać. 

Bardzo dziękuję za odpowiedzi!

Muszę napisać, że naprawdę wyszła z tego super rozmowa w nieco luźniejszym stylu, na jakim bardzo mi zależało, choć aby opisać niektóre niuanse blogowania i instagramowania, potrzebowałam bardzo wielu słów…

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M

 

 

2 komentarze:

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3