niedziela, 5 marca 2017

"Hakuouki" & "Touken Ranbu: Hanamaru"

Hello!
Marzec! Był już w czwartek, gdy pokazywałam zdjęcia z Pałacu Opatów, ale dopiero w weekend dotarło do mnie jak czas szybko leci i czerwiec z ogromną ilością egzaminów, przyjdzie szybciej niż się obejrzę więc wypadałoby się do nich systematycznie przygotowywać. Mam pewne przeczucie, graniczące z pewnością, że  będę musiała jeszcze bardziej ograniczyć ilość publikowanych postów, bo zwyczajnie nie będę miała czasu ich pisać. Nie chciałabym tego robić, ale chciałabym zaliczyć egzaminy.
"Hakuouki" ( 1."Shinsengumi-Kitan", 2."Hekketsuroku")
Chizuru poszukuje swojego zaginionego ojca, ale zostaje zaatakowana. Ratuje ją tajemniczy wojownik. A ponieważ dziewczyna podróżuje w męskim stroju, wojownicy Shinsengumi zabierają ją do swojej kwatery, aby ją przesłuchać. Okazuje się, że cel Chizuru i wojowników są takie same - odnaleźć ojca dziewczyny.


Jednak to nie wszystko, oprócz dodatkowego tła historycznego (wygooglujcie sobie hasło: Shinsengumi albo szogunat), do fabuły dodany jest element fantastyczny. Pojawiają się prawdziwe demony oraz 'podróbki' - wojownicy, którzy wypili eliksir i stali się kimś na wzór wampirów. I to na rozwoju wątku Rasetsu oraz poszczególnych wojowników skupia się pierwszy sezon, gubiąc gdzieś poszukiwania ojca bohaterki, prawie do ostatniego odcinka. 

Pierwszy sezon jest spokojny i nieszczególnie dramatyczny. Zupełnie nie przygotowuje widzów do tego, co będzie się działo w sezonie drugim. Bohaterów dopadają konsekwencje decyzji podjętych w pierwszym sezonie oraz okoliczności historyczne, w których biorą czynny udział. Jeśli widzowi udało się przywiązać do Shinsengumi to oglądanie końcówki tego sezonu, to powolne rozdzieranie serca, a potem deptanie pozostałych kawałeczków.

"Hakuouki" jest anime z gatunku reverse harem, ale wyraźnie widać, ku któremu wojownikowi składnia się serce bohaterki. Z pozostałymi ma sympatyczne relacje i po prostu wszyscy ją lubią. Z perspektywy widza nieszczególnie przeszkadza w oglądaniu, ale bywa irytująca, bo niekiedy zachowuje się jak typowa dama w opałach, czekająca, aż ktoś ją uratuje. Natomiast Shinsengumi to wojownicy z charakterem i relacje pomiędzy nimi, to jeden z najlepszych elementów serii. 

Nie jest to najładniejsze anime jakie widziałam, a poziom animacji jest przyzwoity. Prawie nie daje się odczuć, że powstało na podstawie gier, bo ma fabułę, a nie jest to wcale oczywiste w takich przypadkach. Może być wartościowe z historycznego punktu widzenia, o ile ktoś zainteresuje się tematem Shinsengumi i upadkiem szogunatu. A polecam, bo dopiero po obejrzeniu serii zdałam sobie sprawę jak ważne to były wydarzenia i jak często te motywy wykorzystywane są w (pop)kulturze Japonii.

Na przykład w kolejnej opisywanej serii, czyli "Touken Ranbu: Hanamaru".
Nawet nie wiem czemu zaczęłam oglądać to anime. Ale wiem, że dałam się nabrać, bo byłam pewna, że jednym z głównych bohaterów jest dziewczyna. Nic bardziej mylnego. W anime są sami mężczyźni. Albo chłopcy. Na dodatek są to wojownicy zrodzeni z mieczy historycznych wojowników, którzy bronią historii przed jakimiś demonami, które chcą ją zmienić. Odrobinę to pokręcone. Tym bardziej, że bohaterów jest ponad 40. Na szczęście jest dwóch wyraźnie ważniejszych, co nie znaczy, że pamiętam ich imiona. Ale są to wojownicy z mieczy Okity Soujiego, pojawiają się też miecze Hiijikaty i całe mnóstwo innych.


"Touken Ranbu: Hanamaru" jest przeuroczym, przezabawnym anime, bez wyraźniej fabuły, chociaż jest jeden przewijający się wątek, którego rozwiązanie stanowi coś na kształt punktu kulminacyjnego całej serii. Który, z resztą, wychodzi bardzo naturalnie i nie zaburza komediowego wydźwięku anime. Do tego jest śliczne i sympatyczne, idealne na miłe zakończenie tygodnia lub miłe rozpoczęcie dnia (można oglądać do śniadania, polecam). Plus będzie miało drugi sezon i ogólnie cieszy się bardzo dużą popularnością oraz sympatią widzów.

Jedenasty odcinek miał taki ładny ending.

Pozdrawiam, M

1 komentarz:

  1. Hej! Wiesz może, gdzie mogę obejrzeć Touken ranbu hanamaru? :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3