Nie ma na świecie osoby, która nie lubiłaby "Anastazji", żadnej nie znam, o żadnej nie słyszałam, szczerze powątpiewam w istnienie takiej. "Anastazja" ma coś w sobie co sprawia, że chociaż uważana jest za bajkę Disneya, bo wpisuje się w koncept ich księżniczkowych filmów z piosenkami, to czuć, że się od nich różni.
Może dlatego, że mimo wszystko, jest bardziej prawdopodobna, a jej zakończenie, wbrew pozorom, wcale nie jest takie banalne, jak mogłoby się wydawać. Jestem też prawie pewna, że bajka wzbudziła w widzach spore zainteresowanie historią Rosji, a na pewno historią samej Anastazji Romanowej.
Jest też w tej bajce coś takiego, co określiłabym mianem swojskości i naturalności. Ale dziś nie będzie recenzji tylko obrazki.
Internet najbardziej kocha ten fragment - idealny materiał na tysiące potencjalnych memów.
Wszyscy znają "Once Upon A December", ale moją najbardziej ulubioną piosenką jest zdecydowanie "Rumor In St. Petersburg", czyli "O czym w Petersburgu mówi się".
Przy okazji pisania tej notki, dokonałam odkrycia na miarę tego, że nie jest to film Disneya. Otóż w są w Polsce dwie wersje dubbingu - kinowa i telewizyjna. Z ciekawości poszukałam OUAD w wersji telewizyjnej, w której Anastazji głos podkłada Joanna Trzepiecińska. Prawdopodobnie jestem bardzo uprzedzona, ale ostrzegam nie róbcie sobie tego, nie szukajcie i nie próbujcie słuchać; dla kogoś, kto jest przyzwyczajony do Katarzyny Skrzyneckiej, porównanie tych dwóch wersji to szok. A nie tylko głos się różni, tłumaczenie także.
Oczywiście, że lubię Dymitra. Lubię też to imię i jeśli kiedyś będę miała dzieci, to istnieje pewna szansa (albo ryzyko, zależy jak na to spojrzeć), że syn będzie się tak właśnie nazywał.
W przypadku "Herkulesa" napisy odbiegały od dubbingu trochę, w przypadku "Planety skarbów" było z tym dużo gorzej, natomiast z "Anastazją" jest różnie. Jest kilka scen, w których napisy bywają nawet zabawniejsze od tego, co faktycznie mówią bohaterowie. Przeważenie jednak pokrywają się z dubbingiem dość dokładnie. Najwięcej różnic jest w kwestiach Bartoka i Rasputina.
Nigdy nie sprawdzałam czy mapa miała jakiekolwiek pokrycie ze stanem faktycznym granic w Europie na początku XX wieku (coś czuję, że nie), ale fakt, że szli przez Polskę i jedna piosenka śpiewana jest na granicy polsko-niemieckiej, zawsze mnie rozczulał.
Władimir jest świetną postacią, bez niego wszyscy by zginęli, a na dodatek odznacza się wyjątkową cierpliwością. Nawet bardziej do Dymitra niż do Anji. Na statku wypowiada też słowa, które mocno mnie zastanowiły przy ostatnim oglądaniu. Śpiewa, bo to scena gdy pozostała dwójka uczy się tańczyć, że nie zauważył, gdy zrodziło się między nimi uczucie. Relacja Dymitra i Anji jest potraktowana z taką pewnością, że nie trzeba jej uzasadniać. Kto się czubi, ten się lubi, to trochę mało. Ale jest to zauważalne, gdzieś przy trzydziestym oglądaniu.
Jeśli mielibyście jakieś specjalne życzenia, co do tytułu kolejnej bajki to piszcie śmiało!
LOVE, M
Jak ja mogłam nie obejrzeć tej bajki. W ten weekend koniecznie nadrobię tą zaległość :)
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną bajką jest "Mój brat niedźwiedź" oraz "Mulan" :)